Oschvencim
Wpisał: Marcin B. Brixen   
05.02.2015.

Oschvencim

 

Marcin B. Brixen - 4 Lutego, 2015 http://niepoprawni.pl/blog/marcin-b-brixen/oschvencim

 

Trzecia a dowiedziała się na korytarzu od pani pedagog, że tego dnia będzie mieć specjalną lekcję. O obozach. - Do wakacji daleko jeszcze - zauważył ktoś. Pani pedagog złapała się za bujną pierś i zawyła ze zgrozy: - To będzie o obozach, ale koncentracyjnych! - To niech się pani wyraża - poprosił ją Gruby Maciek. - Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to...

- A o co chodzi? - zainteresował się pan od historii przechodząc akurat. Trzecia a oczywiście się pochwaliła ku wielkiemu niezadowoleniu pani pedagog. - Ma pani zakaz uczenia historii - oświadczył uroczyście pan od historii. - Nie po to generał Jajciech-Woruzelski skakał przez płot żeby pan mi teraz czegoś zakazywał! - odszczeknęła się pani pedagog. - Poza tym nie ma się pan czego obawiać! - Ja przy pani obawiam się wszystkiego.

- Och, dziękuję za komplement - pani pedagog zarumieniła się i poprawiła włosy. - Ale nie powinien pan mówić takich rzeczy przy dzieciach. Ale wracając do moratorium, po pierwsza nie ja będę uczyć. Tylko zaproszony specjalista. A po drugie będzie to rewolucyjna wręcz nauka. Koniec z bajaniami o nazistach! Dziś nazwiemy ich z narodowości! - Nie! - ucieszył się pan od historii. - Muszę to zobaczyć! Entuzjazm pani pedagog gwałtownie zgasł. - E... nie... Po co... Przecież pan już to wszystko wie... Będzie się pan nudził... Przeszkadzał innym... A zresztą: na pewno ma pan teraz jakieś lekcje!

Pan od historii się zawahał, a pani pedagog to wykorzystała i porwała trzecią a w jakieś odległe zakamarki szkoły. Tam znalazła pustą salę lekcyjną i kazała uczniom wejść, a sama pobiegła po gościa. Wróciła z gościem równo z dzwonkiem na rozpoczęcie lekcji. Był to jakiś niski, niewyraźny, nie rzucający się w oczy pan. - To gość z Niemiec - uprzedziła pani pedagog. - Zachowujcie się przyzwoicie. Zanim zdążyła dokończyć zdanie okularnik z trzeciej ławki zapytał czy gość również tylko wykonuje rozkazy. Okularnik dostał uwagę, pani pedagog rzuciła kilka uspokajających słów do pana gościa i można było zaczynać. Okazało się, że pan gość mówi świetnie po polsku.

- Tak, to prawda, że w Polsce były obozy koncentracyjne. Trzecia a zawrzała oburzeniem. - Ale były - upierał się pan. - Ale Polski nie było - replikował Gruby Maciek. - A co niby było? - Niemcy - odparła trzecia a jak jeden mąż. Pan gość wywrócił oczami. - Nie uczą was w szkole że wtedy w Polsce byli naziści? - westchnął pan. - Wiemy, wiemy. Wszyscy to mówią. Ale nikt nie wie skąd się wzięli. - No tak... - pan gość założył ręce za plecy i zaczął się przechadzać po klasie marszowym krokiem. - Otóż musicie wiedzieć, że naziści nie wzięli się znikąd. Nie spadli z kosmosu. Mieli oni oczywiście swoją narodowość. To byli... Polacy.

Wybuchła awantura. - Kto tak mówi!? - spytał oburzony Łukaszek. - Ależ wszyscy - pan gość rozłożył ręce. - No przede wszystkim ci co ocaleli. I niektórzy Polacy co nie zostali nazistami również! I autorytety! - A Niemcy? - rzucił ktoś z klasy. - Cieszę się, że wspomnieliście i o nich - pan gość podjął swój marsz. - Otóż chciałbym wam opowiedzieć o pewnym Niemcu i o tym, czego dokonał w czasie wojny. A po wojnie... Zabili go Polacy. Być może słyszeliście o nim. To hauptmann von Piletzky... Na ochotnika trafił do KL Oschvencim... - Co to jest? - spytała przewodnicząca klasy Melissa. - Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu... - A to KL? - chciał wiedzieć Gruby Maciek. - To skrót od Konzentrationlager. - A to słowo to z jakiego języka? - spytał spokojnie Łukaszka. - Bo chyba nie z polskiego.

- Z nazistowskiego! - pani pedagog chciała popisać się wiedzą. Pan gość spojrzał na nią złym wzrokiem, potem na resztę klasy, powiedział, że zajrzy ponownie w przyszłym roku szkolnym i wyszedł.