Greenpeace i spółka | |
Wpisał: Izabela Falzmannowa | |
02.11.2009. | |
Greenpeace i spółka Izabela Falzmannowa Podróż gdzieś na wschodzie. Autobus zatrzymują bandyci i żądają po 100 dolarów od osoby za zatruwanie środowiska (autentyczne). Dwóch bywalców idzie negocjować, reszta przerażona czeka. Wracają ze zwycięskimi minami w najlepszej komitywie z rabusiami, którzy odsłaniają twarze. Dobra wiadomość dla pasażerów: udało się wynegocjować po 50 dolarów na twarz. Nikt nie protestuje, wszyscy pokornie płacą, a negocjatorzy do końca wycieczki chwalą się swym niebywałym sukcesem. Niektórzy malkontenci podejrzewają jednak, że negocjatorzy od początku byli w zmowie z samozwańczymi obrońcami środowiska. Ta autentyczna historia przypomniała mi, gdy usłyszałam, jaki to ogromny sukces odniosła Polska podczas szczytu poświęconego ociepleniu klimatu. Przed negocjacjami uczepieni na jakiejś suwnicy aktywiści Greenpeace pouczali Polaków, że mają „odejść od węgla”. Tym razem wisieli na rzecz „czystej” energii jądrowej. Pamiętam, że 20 lat temu młodzi ludzie protestowali przeciw powstaniu elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Wtedy na linach wisiały zapewne inne kukiełki, ale z tej samej organizacji najemniczej. W obronie energetyki jądrowej wypowiadał się też ostatnio profesor Łukasz Turski. Posunął się nawet do oświadczenia, że przeciwnicy energii jądrowej są odpowiedzialni za wypadki, w których giną górnicy. Taki argument (ad misericordiam) profesorowi nie przystoi. Na tej samej zasadzie przeciwnicy budowy autostrad są odpowiedzialni za śmierć rolnika, którego kopnął koń. Wszyscy wiemy, że za wypadki w kopalniach odpowiedzialni są ci, którzy dla zysku zmuszają górników do fałszowania odczytów wskaźników stężenia metanu. Zresztą nie ma chyba sensu licytować się na liczby zmarłych. W rachunku ciągnionym Czarnobyl dałby nam zdecydowaną przewagę. Nam, to znaczy przeciwnikom energetyki jądrowej. Słowo daję, że się na tym odrobineczkę znam. Zrezygnuję tym razem z podawania referencji, a szerzej napiszę innym razem. |