Księża w czasie transformacji ustrojowej. I obecnie. "Jestem katolik ale"
Wpisał: Ks. Eugeniusz Miłoś   
20.02.2015.

Księża w czasie transformacji ustrojowej. I obecnie.

 

12.

 

„Jestem katolik ale”, tu trzeba się domyślić: ...”w Boga nie wierzę”.

 

Ks. Eugeniusz Miłoś

 

W czasach komunistycznych księża odsunięci od wielu spraw starali się trzymać z dala od polityki, od polityków i od brania udziału w wyborach, by w ten sposób wyrazić dezaprobatę do systemu, który sprawował władzę. Ale błędy systemu komunistycznego doprowadziły do wybuchu niezadowolenia społecznego i powstania „Solidarności”. Wielu księży przyzwyczajonych do trzymania się z daleka w dalszym ciągu zachowało ostrożność, wielu jednak starało się włączyć w ten nurt stanąć po stronie pokrzywdzonych i pomóc na swój sposób, albo przynajmniej wyrazić  poparcie dla narodu.

Wreszcie nastąpiły wybory. Wszystko gotowe jak na tacy: lewica,  prawica, głosować można na kogo kto chce. Gorliwsi księża starali się poprzeć prawicę, jako ludzi wierzących. Do władzy doszli tacy, którzy się przestawiali słowami: „Jestem katolik ale”, tu trzeba było się domyślić: ...w Boga nie wierzę. Do kościoła nie chodzę. Księża zrozumieli, że dzięki ich poparciu do władzy doszła nowa lewica. Zrazili się do tego stopnia, że więcej w takich sprawach udziału brać nie chcą, chociaż możliwości dalszego działania naprawdę były. Nie udało się za pierwszym razem, mogło się udać za drugim, albo trzecim. Sukces był możliwy. Niestety zrażeni niepowodzeniem tego wysiłku już nie podjęli.

         Po prostu potwierdziło się to co powiedział Pan Jezus: Synowie tego świata roztropniejsi są od synów światłości. Pokłócili się między sobą, jedni się nazwali lewicą, drudzy prawicą i tak sprawę ustawili, że bez względu na to która strona wygra, pewne było to, że władza będzie w lewych rękach. Księża zrozumieli, że zostali oszukani, zrazili się do tego stopnia, że więcej w tych sprawach nie chcą brać udziału.

         Stało się to według jakiegoś prawa, które też Pan Bóg ustanowił. Można to zauważyć w przyrodzie. Oto przykład. Ptaszki chciały sobie uwić gniazdo w dziupli drzewa blisko domu. Ale tam był kot, który mógł je z łatwością upolować. Więc ptaszki latały nad nim piszczały, to znowu siadały w pobliżu. Kot się czaił, skradał, koniecznie chciał upolować, nawet podskakiwał do góry, gdy przelatywały nad nim, ale zawsze mu brakło kilka centymetrów. W końcu zrażony niepowodzeniami, zdenerwowany odmaszerował. Od tego czasu, gdy tylko ptaszki nad nim zapiszczały, robił w tył zwrot i odchodził. Przez pewien czas była cisza. Wreszcie wylęgły się młode pisklęta, które kot mógł z łatwością upolować. Ale gdy tylko zapiszczały - kot robił w tył zwrot i odchodził. Ptaszki zrobiły co chciały, czyli wychowały swe pisklęta. 

         Coś podobnego stało się z księżmi. Zrażeni niepowodzeniem w pierwszym starciu z komuną, zrobili w tył zwrot i więcej w te sprawy się nie mieszają. A ludzie bezbożni od wielu już lat robią z polskim krajem co tylko zechcą. Roztrwonili Polski majątek pomiędzy obcych panów. Polikwidowali zakłady pracy, zlikwidowali stocznie, huty, zamierzają zlikwidować, a następnie przekazać w obce ręce  kopalnie lasy,  cały polski majątek po to, by nie było miejsca w Polsce dla Polaków, czyli dla ludzi wierzący w Polsce. Tak zwani inwestorzy postępują jak zwykli złodzieje, którzy rozkradli i zlikwidowali Polski majątek, czyli majątek narodu wierzącego.

         Warto się zastanowić co sięga tym kryje. Człowiek wierzący, podobnie jak każdy inny, potrzebuje do życia rzeczy materialnych. Nie wystarczy mu sama modlitwa. Prześladowcy  o tym wiedzą. Dlatego starają się konfiskować majątki prześladowanym - ludziom wierzącym, by uniemożliwić im życie i normalne działanie. To jest najcięższe prześladowanie, bo ludzie nie mają z czego żyć i sami giną. Tak prześladowcy robili zawsze. Tak robiła komuna, gdy nastawała w Polsce. Zabierała majątki chłopom. Zabierała majątek parafiom.

Dziś ten zakres konfiskaty  jest o wiele szerszy, bo zabiera się całemu narodowi i przekazuje obcym panom z różnych krajów, by na wypadek, gdyby naród chciał odzyskać wolność, by ludzie bezbożni z różnych krajów stłumili te zamiary.  Naród pokonany, pozbawiony majątku, skazuje się na banicję, czyli wysyła się w niewolę na tułacze życie.

         Kilka milionów Polaków już zostało zmuszonych do opuszczenia kraju. Czy to  nie jest prześladowanie ludzi wierzących w Polsce?

         Człowiek w odróżnieniu od ptactwa ma rozum i nim się powinien kierować. Jedno czy kilka niepowodzeń to jeszcze nie klęska. Z niepowodzeń  należy wyciągnąć wnioski i nie poddawać się.

Z różnych stron słyszymy wołanie: Duszpasterze obudźcie się! Popatrzcie co się z Polską stało! Nie bądźcie obojętni na to, że Naród jest okradany, że młode pokolenie zmuszane jest do wyjazdu za granicę! Stańcie na czele Polskiego ludu wierzącego. Zorganizujcie obronę! Nie siłą, lecz rozumem!

Nie lękajcie się! Bo jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?

Zmieniony ( 20.02.2015. )