BEZ BOGA ANI DO PROGA. Jakich jeszcze nieszczęść potrzeba, by rodacy zwrócili się do Chrystusa Króla
Wpisał: Ks. Stanisław Małkowski   
06.03.2015.

BEZ BOGA ANI DO PROGA

 

Jakich jeszcze nieszczęść potrzeba, aby rodacy zwrócili się do Chrystus Króla i poddali się Jego władzy?

 

Ks. Stanisław Małkowski

Warszawska Gazeta 6 – 12 marca 2015 r.  KOMENTARZ TYGODNIA

 

 

Słowo Boże czytane w III niedzielę Wielkiego Postu 8 marca przypomina prawo Dekalogu, prawo miłości i życia, prawo przymierza Boga z ludźmi.

Bóg daje łaskę wiary, która pozwala prawo Boże uszanować i wypełnić, a zarazem darowuje miłosierdzie tym, którzy przez grzech nieposłuszeństwa prawo złamali, ale chcą do wspólnoty z Bogiem wrócić. Dekalog wskazuje drogę ku Bogu, ku wolności w prawdzie i szczęściu w pełni życia. Pełnią prawa i drogą ku życiu wiecznemu jest Chrystus Król i Ewangelia Królestwa. Wierność prawu Bożemu, w którym objawienie woli Boga łączy się z głosem sumienia, prowadzi do budowania cywilizacji miłości i życia już teraz w drodze do wiecznej ojczyzny.

Dekalogowi przeciwstawia się współcześnie Anty-Dekalog, który jest wezwaniem do buntu i nieposłuszeństwa wobec Boga i podobieństwa Bożego w człowieku poprzez zaprzeczenie wszystkich przykazań. Ludzkie poglądy i prawa stanowione nagradzają i wspierają bałwochwalstwo, brak czci dla świętych miejsc i czasów, pogardę dla świętości, lekceważenie ojcostwa i macierzyństwa, nakaz zabijania, zachętę do cudzołożenia w wielu formach rozwiązłości, nieczystości i rozpusty, kłamanie i traktowanie obiektywnej prawdy jako zagrożenia dla wolności i demokracji.

Zmierza się ku powszechnej aprobacie dla zła nazywanego dobrem, odwraca się znaczenie słów, opanowuje się edukację, kulturę, propagandę medialną, wymiar sprawiedliwości, politykę, służbę zdrowia i życia, po to aby zło określić jako dobro, a dobro jako zło, aby podważyć wszelkie słuszne rozróżnienia, aby „tak” pomieszać z „nie” w klasycznym stylu „jestem za a nawet przeciw”.

W ślad za tym zamętem idą postawy wewnętrznie sprzeczne i zewnętrznie niekonsekwentne. Deklaracja wiary i katolicyzmu w połączeniu z praktykami religijnymi przestaje cokolwiek znaczyć w wymiarze moralnego sensu i prawdy.

Złym wzorem i gorszącym przykładem są świętokradzkie komunie święte takich publicznie grzeszących postaci na świeczniku państwowym jak pan prezydent, pani premier lub pani prezydent Warszawy et consortes.

 

W drugiej niedzielnej lekcji czytamy: „Chrystus ukrzyżowany - jest mocą i mądrością Bożą”  (1 Kor 1, 22-25). W krzyżu Chrystusa chcemy więc widzieć znak naszego zwycięstwa nad cywilizacyjnym zakłamaniem i anty-kulturą śmieci, której symbolem jest sodomska tęcza na Placu Zbawiciela (spalić most można, tęczy – nie można; w spaleniu Mostu Łazienkowskiego widzę zresztą – niezależnie od tego kto i po co to zrobił – znak kary Bożej za grzech zaniechania, gdy była niedawno szansa usunięcia ze stanowiska szkodnika na czele miasta i za grzech obojętności wobec symbolu zła i zniewagi Chrystusa Zbawiciela).

 

W Ewangelii (J 2, 13-25) Jezus wyrzuca ze świątyni handlarzy, bankierów i kupców a zarazem zapowiada zburzenie świątyni swojego ciała i wzniesienie jej po trzech dniach na nowo. Instrumentalne traktowanie świątyni, kościołów, Kościoła, ludzkiego ciała, które jest świątynią Ducha Świętego, trwa w imię doraźnych interesów i korzyści. Niegodziwi politycy lubią posługiwać się Kościołem dla swoich celów, jeżeli to im się opłaca i sprzyja społecznemu poparciu ze strony bezmyślnych katolików oceniających ludzi na zasadzie: ktoś mi się podoba albo nie podoba.

Kryteria subiektywne i estetyczne wyłączają wtedy wiarę, rozum i moralność. Wielu ludziom podoba się osobnik zakłamany, niemoralny i po prostu głupi, dlatego, że swoim zachowaniem leczy kompleksy: jest taki jak my, gra na niskich emocjach, niewiele umie a jeszcze mniej rozumie, ale jest skuteczny, cyniczny i sprytny. Zakompleksiony i niedoceniany rodak sobie powie „no proszę i taki nieudacznik może zająć wysokie stanowisko, a więc i ja mam szansę, jeżeli będę go naśladował w obłudzie, kłamstwie i złoczynieniu”.

Jakich jeszcze nieszczęść nam w Polsce potrzeba, aby rodacy zwrócili się do Chrystus Króla i poddali się Jego władzy? Kolejne dni i miesiące niosą następujące po sobie narodowe i społeczne krzywdy aż kraj stanie się znowu Ezechielową doliną pełną wyschniętych kości (Ez 37, 1-14). Do tego obrazu nawiązał ks. abp Henryk Hoser w mądrym kazaniu wygłoszonym w Dniu Pamięci Żołnierzy Niezłomnych w niedzielę 1 marca. Martwe kości o własnych siłach nie wrócą do życia. Potrzebne jest działanie Ducha Świętego, Ducha miłości i prawdy, którego tchnienia wzywał na Placu Zwycięstwa w Warszawie koło Grobu Nieznanego Żołnierza 36 lat temu św. Jan Paweł II, gdy wołał: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”.

 

Oby nie spełniło się w nas proroctwo Jezusa czytane w piątek 6 marca (Mt 21,43): „Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce”.

 

Jeszcze nie jest za późno, chociaż czas nagli, żeby poddać Polskę Królestwo i Królowi dla naszego ocalenia i na znak dla innych narodów.