WOT DURACZOK: czyli uśmiech Stalina
Wpisał: Izabela Brodacka   
14.03.2015.

Bот дурачок czyli uśmiech Stalina

 

Przyszła pora na Melchiora - przyjdą momenta i na Putramenta

Izabela Brodacka

W przypadku Durczoka doskonale sprawdza się stara zasada:„qui gladio ferit, gladio perit” co się tłumaczy: „kto mieczem wojuje ten od miecza ginie”. Durczok na własnej skórze doświadczył jak to miło być przedmiotem nagonki i co przeżywa ktoś podejrzewany, a szczególnie fałszywie oskarżany. [??? MD]  Tak jak na przykład żona generała Błasika oskarżonego o to, że wtrącając się po pijanemu do pracy pilotów spowodował katastrofę smoleńską. Jak się okazało generała w ogóle nie było w kokpicie, a perfidia oskarżenia polegała przede wszystkim na tym, że - w przeciwieństwie do Durczoka- nie mógł się on bronić.

Przypadek Durczoka bardziej przypomina perypetie Piesiewicza, który też stał się ofiarą poszczutych na niego, dyspozycyjnych kryminalistów. Spotykaliśmy ich potem w akcji pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu.

Wiele osób nawołuje, żeby Durczoka nie żałować i nie stawać w jego obronie. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Przede wszystkim zasada: „oko za oko ząb za ząb” wywodząca się duchem ze Starego Testamentu jest zupełnie nie chrześcijańska. Niezależnie od okoliczności nie wolno nam się cieszyć z cudzego nieszczęścia. Posłużę się wymownym przykładem. W Emowie koło Józefowa był piękny ośrodek jeździecki. Jego właścicielka, elegancka dama, bardzo mnie kiedyś oburzyła tym, że płaciła skierowanemu do niej do pracy niepełnosprawnemu tylko 5 złotych dziennie. Dodam, że zgodnie z ustaleniami chłopak miał otrzymywać 5 złotych za godzinę, ale nie znał wartości pieniądza, więc brał co mu dawano i po prostu głodował. Po pół roku matka zabrała go do domu. Niedługo potem w Emowie wybuchł pożar, w którym zginęły właścicielka tatersalu, jej córka i wnuczka. Czy źle opłacani i oszukiwani przez szefową pracownicy ośrodka ( przez ostrożność procesową dodam, że jestem w stanie to udowodnić) powinni się z tego cieszyć? Czy mieli prawo doszukiwać się w tej tragedii zemsty losu za ich upokorzenia?.

Mutacją zasady „oko za oko” jest sformułowany przez naszego wieszcza postulat: „ gwałt niech się gwałtem odciska”. Stosują obecnie tę zasadę z najgłębszym przekonaniem wszelkiej maści terroryści. Wiemy już, że prowadzi ona na ogół tylko do eskalacji przemocy.

Kolejna mutacja zasady „oko za oko” - to leninowskie hasło: „грабь похищенное” - „ kradnij kradzione”. Jest ono apoteozą zła. Prowadzi do uprawomocnienia złodziejstwa. Kradnąc kradzione uznajemy złodziejstwo za pełnoprawną zasadę życia społecznego, dajemy wyraz przeświadczeniu, że „inaczej się nie da”.

Czy za zło należy odpłacać złem i czy mamy do tego prawo?

Jeżeli ktoś donosił na mnie do SB czy powinnam donosić na niego? A może mam żałować, że nie donosiłam? Jak zwykle odwołam się do wspomnień.

Pewna młoda nauczycielka, pracująca w liceum Żmichowskiej zapisała się do partii w nadziei, że dostanie mieszkanie. Była to miła i dobra osoba, samotna matka. Pewnego dnia zastaliśmy ją zalaną łzami nad pustą kartką papieru. Wyznała, że kazano jej donosić o czym mówimy w pokoju nauczycielskim. „Niech pani nie płacze, chętnie pani pomożemy” - powiedział młody praktykant i zaśmiewając się do łez dyktowaliśmy jej na wyścigi nasze prawdziwe i rzekome antypaństwowe wypowiedzi. Nie wiem czy nieszczęsna ofiara skorzystała z naszych samo-oskarżeń. Wiem że mieszkania i tak nie dostała. Młody praktykant na pocieszenie opowiedział jej bajeczkę o wierzbie. W tych czasach zaśmiewaliśmy się z tak zwanych „bajeczek” należących do kategorii pure nonsens. Na przykład bajeczka o żabie brzmiała: „ żabierz pan tę rękę”, bajeczka o nosie: „odczep no się”, wspomniana bajeczka o wierzbie: „ i wierz biedaku w socjalizm”. Jak widać były to czasy gdy odwaga była dość tania, świnienie się mało skuteczne i cieszył nas tylko pure nonsens.

Chrześcijanin za zło nie odpłaca złem, ale czy można zło zwalczać złem? Moim zdaniem można, a nawet czasami trzeba. Ktoś, z prawie siedmiuset terroryzowanych na wyspie Utoya i kolejno mordowanych przez Andersa Breivika osób, powinien po prostu go zabić. Uratowałoby to życie wielu niewinnym ofiarom. Wychowana pacyfistycznie, w „świadomej bezradności” norweska młodzież nie potrafiła jednak czynnie przeciwstawić się złu. Protestacyjny marsz z białymi tulipanami po ulicach Oslo był w tej sytuacji tylko niezamierzoną drwiną z ofiar. Na drugim biegunie jest „czynna walka o pokój”, która zawsze była spécialité de la maison sowieckiego totalitaryzmu. Pomiędzy tymi skrajnymi postawami istnieje jednak pełne spectrum postaw pośrednich.

Należało przeciwstawić się Durczokowi gdy z właściwym sobie wdziękiem sztorcował współpracowników. Jeżeli jednak nikt się na to nie zdobył, nie ma sensu cieszyć się z jego klęski. Warto uświadomić sobie, że jeżeli nawet Durczok nie jest chroniony przed tego rodzaju metodami jak podrzucanie kompromitujących dowodów, może to tym łatwiej spotkać każdego. Radość z klęski Durczoka przypomina mi wielokrotnie opisywane zachowania komunistów z najbliższego otoczenia Stalina, którzy nie rozumiejąc, że na nich też przyjdzie kolej, cieszyli się gdy ich jakiś osobisty wróg postradał życie albo powędrował do łagru.

Zana jest historia Jeżowa, który miał zwyczaj śmiać się do rozpuku gdy jakiś nieszczęśnik dowiadywał się o swoim skazaniu. Stalin podobno powiedział o nim z ciepłym uśmiechem :„вот дурачок, ничего не понимает” (a to głupek, niczego nie rozumie). Wkrótce Jeżow, ze względu na swój wzrost (1,53) nazywany krwawym karłem, został zabity strzałem w tył głowy. Został nawet wykasowany z historycznego zdjęcia na którym widać stojących obok siebie nad brzegiem kanału Moskwa: Woroszyłowa, Mołotowa, Stalina i Jeżowa. Podobno Stalin zaśmiewał się wspominając durnia, który nie rozumiał, że ten kto czynnie uczestniczy w zbrodniczym systemie też może stać się jego ofiarą.

Dobrze to rozumiał natomiast Melchior Wańkowicz. W 1964 roku podczas procesu, który mu wytoczyły komunistyczne władze Melchior Wańkowicz powiedział: „Przyszła pora na Melchiora - przyjdą momenta i na Putramenta”. I jak się okazało miał rację.

Tekst drukowany w numerze 11 ( 404) Warszawskiej Gazety

=============

[oczywiście publikuję, ale... nie rozumiem : Ten typ, wnioskuję z tego, co mówiła pani Tadla chyba, i jeszcze parę „panienek”, był (jest) brutalnym i mało inteligentnym dziwkarzem. Jeśli ktoś go wreszcie „rozobłaczył” to raczej miło, prawda? A że to wojna gangów – to inna sprawa...MD ]

Zmieniony ( 14.03.2015. )