Współczesne zabobony
Wpisał: Izabela Brodacka   
23.03.2015.

WspóŁczesne zabobony

 

Izabela Brodacka

Pewna pani, docent chemii, rozchorowała się na ciężką ołowicę. Żeby nie było wątpliwości -opisuję, jak zwykle, autentyczne wydarzenie. Śledztwo, które przeprowadzono w instytucie naukowym gdzie pracowała, nie dało wyników. Nie miała kontaktu z ołowiem i kropka. Wreszcie lekarz odkrył jej wstydliwą tajemnicę. Przyznała się, że od ponad roku pije zioła tybetańskie nabyte od przypadkowego sprzedawcy. Analiza resztek tych ziół wykazała, że stężenie w nich ołowiu i metali ciężkich przekracza wielokrotnie wszelkie dopuszczalne normy, a poza tym że nie mają one nic wspólnego z Tybetem. Była to mieszanka popularnych w Polsce ziół zbieranych przez oszusta zapewne gdzieś przy autostradzie.

Trudno uwierzyć, że chemik, a poza tym osoba, która nigdy nie nałożyłaby nabytych na bazarze butów, ani nie użyła perfum czy kremu nieznanej firmy, bez oporów piła zioła kupione w papierowej torbie, od egzotycznie wyglądającego sprzedawcy. Podobnie wiele osób, które używają tylko firmowej odzieży i szczerze brzydzą się podróbkami torebek, oddaje się bez oporów w ręce polecanych pantoflową pocztą kręgarzy i uzdrowicieli. Pozwalają nastawiać sobie kręgosłup, łykają jakieś mikstury. Często się to kiepsko kończy. Niedawno zmarło dziecko leczone przez lokalnego, wiejskiego uzdrowiciela.

Dawne- słuszne lub nie – wierzenia zostają obecnie zastąpione przez współczesne zabobony, a w miejsce sprawdzonych, stereotypów myślowych wchodzą nowe, poprawnościowe, o wiele głupsze od tych dawnych i bardziej niebezpieczne.

Poprawnościowy stereotyp zakazuje na przykład kierować się w ocenie ludzi pierwszym wrażeniem. Tymczasem, jak mi kiedyś powiedziała mądra lekarka, pierwsze negatywne wrażenie informuje kobietę (czy mężczyznę), że napotkana osoba nie nadaje się do rozpłodu. To relikt naszej biologicznej obrony przed niewłaściwym zestawem genów. Pierwsze wrażenie nie jest być może istotne w kwestii dalszej wspólnej pracy czy interesów i można je sobie wyperswadować . Ale biologia się nie myli. Może byłoby mniej poronień i uszkodzonych płodów, gdyby ludzie potrafili zaufać w tej kwestii instynktowi. Prości masztalerze wiedzą, że jeżeli klacz konsekwentnie „odbijającą” konkretnego ogiera zmusi się ( nieistotne szczegóły przemilczę) do niechcianego stosunku bardzo często rodzi się uszkodzone źrebię. Oczywiście zootechnicy, zwolennicy sztucznej inseminacji, uważają to za głupi, prostacki przesąd. Być może kiedyś badania potwierdzą jednak słuszność tego przesądu. Podobnie za głupi przesąd uważana jest obecnie telegonia. Doświadczeni hodowcy psów często eliminują jednak z hodowli „skundloną sukę”, nie wdając się w zawiłości tej teorii, jej krytykę czy obronę.

         Typowym współczesnym poprawnościowym stereotypem czyli współczesnym zabobonem jest „nie ocenianie ludzi”. Oparty jest on na słowach Chrystusa: „ kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem”. Te słowa jak i obowiązek nadstawiania drugiego policzka wyjątkowo często przypominała nam Gazeta Wyborcza w ramach swej społecznej pedagogiki. Celem tej pedagogiki było przede wszystkim wyjęcie spod oceny przestępców z czasów PRL i stanu wojennego. „Potępiajmy czyny majora Baumana lecz nie samego majora Baumana”- nauczali nas domorośli kaznodzieje. Bauman ma zatem prawo dożywotnio panoszyć się na naszych uniwersytetach i nas pouczać. Gdy w najgłupszym programie telewizyjnym jaki istnieje, pani redaktor przepytuje gwałciciela i mordercę o jego doznania związane z przestępstwem, słuchacze z sali oświadczają zgodnie: „ja cię nie oceniam”. Jeżeli ktoś odwołuje się do przysługującej mu prawa do oceny bliźniego, zarzuca mu się w Gazecie Wyborczej, że nie przestrzega katechizmu. To tylko chwyty erystyczne. Trudno uwierzyć, że przestrzeganie katechizmu kogokolwiek w środowisku Gazety Wyborczej choć trochę obchodzi.

Podobnie gdy ktoś protestuje przeciwko natrętnym feministycznym manifestom wmawia mu się, że chciałby odebrać kobietom prawa wyborcze. Poprawnościowy stereotyp nakazuje kobietom rywalizować w każdej dziedzinie z mężczyznami. Dawny- nakazywał oczekiwać od mężczyzn ochrony i opieki. Nawet tak wybitna alpinistka jak Wanda Rutkiewicz ulegała przymusowi ciągłej rywalizacji z płcią przeciwną. Dlatego organizowała czysto żeńskie wyprawy. Ja, jako osoba zdecydowanie niewybitna bez wstydu się przyznaję, że zarówno w górach jak przy koniach czy na łódce lubię mieć za plecami fachowego faceta. Pokornie znoszę różne seksistowskie, nie zawsze mądre komentarze gdyż są one moim zdaniem bardzo niską ceną za bezpieczeństwo czy nawet tylko poczucie bezpieczeństwa.

Wiele ukutych za PRL haseł straszy do dziś w charakterze współczesnego zabobonu. Wśród nich hasło: „wszystkie dzieci są nasze”. Oznacza to , że byle urzędnik ma obecnie prawo zabrać nam pod byle pretekstem dziecko i oddać byle komu. Na przykład ludziom, którzy -jak zbrodniarze z Pucka- je zamordują.

Albo inne hasło - niezwykle mocno wdrukowane i wielokrotnie powtarzane przy okazji pedofilskich afer przez różnych wyznawców politycznej poprawności : „ dziecko jest zawsze niewinne”. Ciekawa jestem czy z tym stwierdzeniem zgodziliby się ludzie niedawno zamordowani przez syna i jego dziewczynę, na pozór niewinną nastolatkę.

Niewielu ma odwagę przeciwstawić się współczesnym zabobonom. Należał do nich Ojciec Józef Maria Bocheński. W swoich wspomnieniach w bardzo brutalny i szczery sposób rozprawia się z mitem kobiet poszkodowanych w czasie wojny przez gwałcicieli. Ojciec Bocheński twierdził, że w czasie wojny kobiety są bardziej dostępne, co tłumaczy odwiecznym instynktem życia i potwierdza własnym doświadczeniem. Nie słyszałam żeby ktoś ośmielił się Ojca Bocheńskiego za jego poglądy potępić, choć są one bardzo niepoprawne politycznie.

Natomiast we wspaniałej książce „ Sto zabobonów” Ojciec Bocheński brawurowo rozprawia się z marksizmem, który nazywa „czołowym współczesnym zabobonem”.

„Nie ma większego nieszczęścia niż naprawiacze świata.” powiada (s. 145)

Nie sposób się z tym nie zgodzić.

Tekst drukowany w numerze 12 (405) Warszawskiej Gazety