"Nie bójcie się. Ja zawsze będę z wami!" | |
Wpisał: biskup Bernard Fellay | |
05.04.2015. | |
"Nie bójcie się. Ja zawsze będę z wami!"
Drzwi, które są otwarte, to drzwi do piekła! Ci biskupi, którzy dzierżą władzę kluczy, czyli otwierania bram nieba, zamykają je i otwierają bramy piekła.
Zawsze wierni, nr. 176, styczeń - luty 2015
Wywiad z biskupem Bernardem Fellayem, przełożonym generalnym Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa, przeprowadzony 27 października 2014 roku dla francuskiego portalu internetowego La Porte Latine - po pielgrzymce Bractwa do Lourdes z okazji 100. rocznicy śmierci św. Piusa X.
- W imieniu wiernych, którzy nie mogli wziąć udziału w tej wspaniałej pielgrzymce, dziękujemy, że Wasza Ekscelencja zechciał udzielić wywiadu "La Porte Latine". Jak Wasza Ekscelencja podsumowałby to wydarzenie?
- Rzeczywiście, "wspaniała" to właściwe określenie. To była przepiękna pielgrzymka. Zawdzięczamy ją połączeniu trudu organizatorów - zapewnili nam wszystko, co było potrzebne - z Bożą Opatrznością, która sprawiła, że cieszyliśmy się znakomitą pogodą, dzięki której ceremonie przebiegły tak spokojnie, jak to tylko było możliwe... Tak, właśnie tego słowa chciałbym użyć: spokój. Było bardzo spokojnie i pięknie. Myślę, że dzięki temu uczestnicy mogli wznieść swoje dusze ku Bogu, zjednoczyć się z Nim, dziękować Najświętszej Maryi Pannie i prosić Ją o wszystkie łaski, których potrzebują, których my potrzebujemy. To była naprawdę piękna pielgrzymka dziękczynna.
- W czasie pielgrzymki zostało dokonanych kilka aktów konsekracji. Prosimy, aby Wasza Ekscelencja powiedział o tym coś więcej, ponieważ dotyczą one wszystkich wiernych związanych z Bractwem Św. Piusa X.
- W rzeczywistości były to odnowienia tych aktów. Wydaje mi się, że nie były czynione żadne bezpośrednie akty konsekracji poza być może dzisiejszym, który był raczej prośbą do papieża św. Piusa X. Ale oczywiście on jest naszym Patronem, więc wszystko i tak już spoczywa w jego rękach. Odnowienie poświęcenia Bractwa i dystryktu francuskiego Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny było takie samo, jak w Fatimie, gdyż Lourdes jest miejscem objawień Matki Bożej, a przesłanie tych objawień jest w rzeczywistości takie samo: chodzi o pogłębione, intymne nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny, do Jej Niepokalanego Serca. W Lourdes jest czczone Niepokalane Serce, a w Fatimie Bolesne i Niepokalane Serce tej samej Najświętszej Maryi Panny. Ten akt poświęcenia jest dla nas tak ważny, ponieważ za jego pośrednictwem Niebo wskazuje nam środki, dzięki którym możemy zyskać ochronę i pomoc w trudnych czasach, w których żyjemy. Rzeczywiście, Niepokalane Serce jest środkiem, który wskazuje nam Pan Bóg i Niebiosa. Miało również miejsce poświęcenie Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Chrystusowi Królowi. Jest to sprawa bardzo nam droga i bardzo ważna. Przypomina mi to coś bardzo pouczającego, co arcybiskup Marcel Lefebvre powiedział o walce i o obecnych problemach w Kościele. Nawiązując do Chrystusa Króla, rzekł on: "Wszystko idzie ku gorszemu dla tego, że biskupi, nasi biskupi, którzy stoją na czele Kościoła, w żaden sposób nie troszczą się już o królestwo i panowanie naszego Pana Jezusa Chrystusa". Powiedział nawet, że nie powinniśmy za nimi podążać. To prawda, że jest to język, który dziś w ogóle nie jest rozumiany. Myślę, że jest to jedno z największych nieszczęść - sprowadzenie królowania naszego Pana Jezusa Chrystusa do teorii, której już nie trzeba stosować w praktyce. Może dobrej dla indywidualnych osób, ale gdy chodzi o społeczeństwa, o uznanie, że społeczeństwa, państwa i narody należą do Pana - to jest to postrzegane, nawet w Kościele, po prostu jako pomysł rodem z Marsa. To wielka tragedia, bo nasz Zbawiciel jest właśnie Panem narodów. To On stoi na czele wszystkich narodów i na czele Kościoła. On jest jednocześnie Zbawicielem, jedynym, który może nas uratować. Usunięcie spod Jego panowania tej części świata, w której toczy się życie ludzi, którzy mają przecież i duszę, i ciało, jest czymś bardzo poważnym, jest tym, czego chcieli wrogowie Kościoła: odebraniem naszemu Panu berła. Ta walka została porzucona, a my, podążając śladami Arcybiskupa, zawsze postrzegaliśmy tę sytuację jako coś niezwykle groźnego. I jesteśmy przekonani, że mamy rację. Tak więc odnowienie wspomnianych konsekracji - o co prosił papież Pius XI - jest bardzo ważne. To jest demonstracja wobec Niebios, za pomocą której chcemy powiedzieć: "Wielu odwróciło się od Ciebie, ale nie my! My chcemy trwać przy Tobie!".
- A jeśli chodzi o modlitwę i prośby do św. Piusa X?
- Święty Pius X jest naszym Patronem, zatem z wiarą prosimy go, aby nas podtrzymywał, aby nas chronił, aby angażował się z nieba w to dzieło, które zostało powierzone jego patronatowi. Pragniemy go naśladować i korzystać z jego wstawiennictwa. Ludzie mogą mówić co chcą, ale Pius X był naprawdę wielkim, świętym papieżem. Został kanonizowany dzięki sposobowi, w jaki sprawował swoje kapłaństwo. Oczywiście, bycie papieżem jest, że tak powiem, szczytem kapłaństwa - jest to pontifex maximus - i to również musimy brać pod uwagę. Musimy pamiętać, że to on - papież św. Pius X jest naszym wzorem.
- Katolików, a zwłaszcza wiernych związanych z Bractwem, nurtuje kilka pytań dotyczących ostatnich wydarzeń. Pierwsze dotyczy chrześcijan na Bliskim Wschodzie, którzy są tam teraz brutalnie mordowani. Jaka jest opinia Waszej Ekscelencji na temat tych wydarzeń?
- Mam w sobie przede wszystkim ogromne współczucie, ale i brak wątpliwości, że jeśli dziś mamy do czynienia w tych krajach z bardzo agresywnymi formami islamu, to dlatego, że istniejący ustalony porządek został tam niedawno obalony. Aż dotąd chrześcijanie żyli w tych krajach ciesząc się należnym szacunkiem. Można powiedzieć, że było tak od początku. Gdy wraz z Mahometem dotarli tam wyznawcy islamu, to nie byli oni tak barbarzyńscy, jak są dzisiaj. To też jest znak czasu. Powinno to zmusić ludzi do refleksji, ale odnoszę wrażenie, że ludzie nie myślą. Wrzucają to do szufladki z napisem "ekstremizm" i na tym koniec. A to, co tam się dzieje, jest sprawą bardzo poważną - naprawdę bardzo, bardzo poważną. I znów, gdy odrzucamy panowanie naszego Pana, to wówczas odczuwamy tego konsekwencje, które z niezwykłą wyrazistością stają przed naszymi oczami.
- W mediach wiele się mówi o obecnym synodzie (poświęconym tematowi rodziny - przyp. tłum.). Co powinniśmy o nim sądzić) czego się spodziewać?
- Nie ma czego się spodziewać, ani na co czekać. Kierunek został wytyczony i wszystko jest jasne. Trzeba to otwarcie powiedzieć. To oczywiste, że chce się bagatelizować sytuację tych, którzy żyją w cudzołóstwie, w stanie grzechu. Chce się to bagatelizować i to jest bardzo, bardzo, bardzo groźne. Kiedy igra się z moralnością, igra się z Bożymi przykazaniami. Przez dwa tygodnie ośmielano się dyskutować nad kwestiami, które nie podlegają dyskusji! To jest Słowo Boże, wobec którego wszystko, co możemy powiedzieć, to jedynie "Amen!". Oczywiście, musimy się zastanowić, jak pomóc tym ludziom (rozwodnikom w nowych związkach - przyp. tłum.), zawsze musimy o tym myśleć. Ale na pewno nie zrobimy tego mówiąc im, że drzwi są otwarte, podczas gdy otwarte nie są. Drzwi, które są otwarte, to drzwi do piekła! Ci biskupi, którzy dzierżą władzę kluczy, czyli otwierania bram nieba, zamykają je i otwierają bramy piekła. To niebywałe! To szaleństwo, zupełne szaleństwo! Jak już powiedziałem, kierunek został wytyczony. To prawda, że ten synod nie miał podjąć decyzji, miał zrobić pierwszy krok i zrobił go. Kierunek został obrany i nietrudno odgadnąć, do czego doprowadzi kolejny synod. Chyba że nastąpi o wiele silniejsza reakcja niż widzimy to dzisiaj. Ale niestety to nie nastąpi... Wątpię, aby tak się stało.
- Co mamy sądzić o beatyfikacji papieża Pawła VI?
- To jest po prostu niepoważne. Wniosek jest taki, że każdy może zostać świętym, zwłaszcza jeśli jest zwolennikiem Vaticanum II! Jeśli miało się cokolwiek do czynienia z II Soborem Watykańskim, to jest się teraz beatyfikowanym, kanonizowanym, świętym... Znów trywializuje się świętość. Tu już nie ma nic z powagi, to jest wprost niepoważne! To nas rani, głęboko rani. Religia jest wykpiwana. Święty musi świecić przykładem swych cnót, heroicznością cnót - musi być przykładem do naśladowania. To smutne, ale to co się dokonało, nie jest poważne. - Zakończmy, nawiązując do zauważonych przez media słów Waszej Ekscelencji, które padły podczas wczorajszego kazania: "Nie bójcie się!". Czy Wasza Ekscelencja może powiedzieć wiernym, którzy nie uczestniczyli w tej Mszy, o czym powinni pamiętać?
- To co powiedziałem, musi być właściwie rozumiane. Nie wystarczy powiedzieć tak po prostu "Nie bójcie się!". Powiedziałem, że po ludzku rzecz biorąc jest bardzo wiele poważnych powodów do obaw. Jednak musimy odpowiedzieć na ten ludzki strach z nadprzyrodzonego punktu widzenia, słuchając Pana, który wiedział, że apostołowie się bali. Ten strach nie jest niczym nowym, był odczuwany już od czasów apostołów. Jest on jedną z najpotężniejszych broni wrogów Kościoła, zwłaszcza diabła, który paraliżuje apostolską działalność Kościoła. Próbuje przestraszyć, przerazić. Musimy przezwyciężyć ten strach, ale nie ludzkim sposobem. Ludzie są kuszeni: albo po to, by ulegli strachowi przed otaczającą ich rzeczywistością, albo żeby sami próbowali rozwiązać swoje problemy. W obu tych przypadkach właściwą odpowiedź dał nasz Pan Jezus Chrystus: "Nie bójcie się!". To u Niego musimy szukać pomocy. Adiutorium nostrum in Nomine Domini - wspomożenie nasze w imieniu Pana. Musimy kierować wzrok ku Bogu. A w czasie kryzysu, tak strasznego jak ten, to jedyne co nam pozostało. Patrząc po ludzku - jest to koniec, nie ma nadziei. Sytuacja Kościoła jest niesłychaną katastrofą. Naprawdę są powody do lęku. Ale nie mamy prawa dać się sparaliżować, musimy iść do przodu, musimy dokonać rekonkwisty, a to można zrobić tylko w imię Pana, kierując wzrok ku Bogu, wyglądając obiecanej przez Niego pomocy. Gdy Chrystus nakazał uczniom iść na cały świat, powiedział im nie tylko - "Nie bójcie się!", ale także - "Możecie na Mnie polegać, zawsze będę wśród was!". To jest prawdziwe przesłanie, a nie jedynie "Nie bójcie się!"...
źródło: www.news.sspx.pl |
|
Zmieniony ( 17.06.2015. ) |