Słowa i ich treście
Wpisał: KISIEL   
17.11.2009.

  [umieszczam felieton Kisiela z Tygodnika Powszechnego z połowy kwietnia 1988 roku. Umieszczam dlatego, że znalazłem w piwnicy, podpalając starymi TP w piecu. A po to, by pokazać, jak zabawnie sytuacja z czasów rozkładającego się komunizmu przypomina sytuację z czasów rozkładającego się czegoś, co marionetki u koryta (władzy) nazwały „liberalizmem”. Uwaga dla młodzieży: czytanie TP 21 lat temu nie było jeszcze czynnością wstydliwą. Było to jedyne naziemne pismo-  jakoś opozycyjne. Redakcja „dała ciała”, a może wyraźnie odsłoniła się, dopiero ok. 1989 roku. Smaczku dodaje ta „cenzura”..  MD]

 

Słowa i ich treście

z cyklu: Sam sobie sterem...

 „A tymczasem na mieście

insze były tam treście.

niby ten sam tytuł w przedzie,

ale w środku - strach powiedzieć! "

(Gałczyński ”Sprzysiężenie”)

 

 [- - - -] [Ustawa z dn. 31' VII 1981, O kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt. 2 (Dz. U. nr 20, Poz. 99, zm.: 1983, Dz. U. nr 44, Poz. 204)]. fir­my bronią tylko pospołu Stani­sław Kociołek i Adam Schaff. Cie­kawa para: polityk, któremu nie udało się trzy razy (do trzech razy sztuka) i naukowiec (pseudo?), który twierdzi, że słuszność jego aksjomatów oceni dopiero prawnuk. A znów profesor Józef Kaleta, powołując się na Gorbaczowa zapytuje: „Czy jeśli Marks i Engels w XIX wieku przepowiadali, iż nastąpi w kapitalizmie zupełna pauperyzacja klasy robotniczej bądź że znikną małe przedsiębiorstwa., a pozostaną tylko wielkie ponadnarodowe oligopole, a tak się nie stało - ta mamy udawać, że te­go nie zauważamy?" ("Reporter", cyt. ..Polityka").

            Ten sobie mówi, tamten sobie, "wójt pana wini, pan księdza. a nam bied­nym ciągle nędza" (z czego ten przekręcony cytat, o uczony Koteczku?).. Osobiście bardziej interesuje mnie wiadomość, jaką otrzymujemy każdej wiosny od 42 lat. Że mianowicie przypły­nęła do naszych wybrzeży ławica śledzi, rybacy, złowili ich mnóstwo, lecz większość uległa zmarnowaniu z powo­du braku....transportu do środka kraju i... popytu w sklepach, gdzie śledzi chronicznie brakuje. Regularność tej wiadomości przekonywa mnie o trwałej irracjonalności systemu, toć w innym systemie Adamski. Kowalski, Zy­gadło czy Krupa rzuciliby się błyska­wicznie do zorganizowania takiego transportu i popytu, zarobiliby miliony, a śledzie byłyby w sklepach, jak były przed wojną, choć mieliśmy wtedy maleńki skrawek Wybrzeża. Ale powtarzam: rzucić do szybkiego i sprawnego handlowania, transportu, informacji, organizacji mogliby się- tylko Adamski, Kowalski, Zygadło, czy Krupa, nie zaś agencja, komisja, spółdzielnia, fundacja, rada, przedsiębiorstwo, spół­ka, kolektyw. W tym drugim wypadku machinacja, biurokracja, kompetencja, atestacja i ideologia pożarłyby czas i pieniądze, a śledzie (i wiadomość o nich) nie dotarłyby na czas i zepsułyby się. W tym pierwszym natomiast Adamski. Kowalski, Zygadło czy Krupa mogliby się zbogacić, co w krajach ufilozoficznionych przynosi ujmę, w innych krajach jest przedmiotem dumy i podziwu. Zaś ideał równości i tutaj się nie sprawdzi, bo rybacy i mieszkańcy Wybrzeża zjedzą śledzie, a mieszkańcy wnętrza Kraju -nie. Dlatego też mo­dyfikacji wymaga słynna definicja Churchilla  że kapitalizm to nierównomierny podział dóbr, a socjalizm ­ równomierny podział niedostatku. Równomierność i w tym wypadku zawodzi, równomiernością odznacza się tylko co­roczny komunikat o klęsce urodzaju, czyli nadmiaru śledzi. Tak czy owak pewna koncepcyjna doskonałość w tym jest.

            Ta coroczna, prawidłowa niepamięć przypomina znany casus niedźwiedzia, dobierającego się do pszczół. Co roku „nadmiar” śledzi gnije lub idzie na­ przemiał albo też rybacy nie wyjeżdża­ją na zbędne połowy, co roku prasa o tym piszę, a następnego roku jest to samo. A jak jest z niedźwiedziem? Podobnie. Wiesza mu się kłodę drzewa przed ulem. Niedźwiedź odgarnia ją ła­pą, kłoda powraca i uderza go w łeb. Niedźwiedź odgarnia ją jeszcze mocniej, kłoda powraca i uderza go w łeb jesz­cze mocniej. Zirytowany niedźwiedź odgarnia kłodą bardzo mocno, kłoda po­wraca i uderza go w łeb bardzo mocno. I tak to trwa, póki kolejne uderzenia kłody nie ogłuszą niedźwiedzia, a wtedy czyhający gdzieś z boku gospodarz wykańcza go całkiem. Rzecz w tym, że niedźwiedź nie kojarzy odgarniania ła­pą z uderzeniami, nie widzi związku między postępkiem a jego skutkiem, zaś inne niedźwiedzie również tego nie dostrzegą i z doświadczenia swego współbrata nie korzystają. Ktoś przystępujący, nowicjusz, robi zu­pełnie to samo, co robili jego star­si współpraktycy, oni po latach wyklinają ile wlezie (na siebie samych z przeszłości), a nowicjusz robi kubek w kubek to samo, co oni w przeszłości, Po czym też zaczyna wyklinać, kiedy już jest za późno, przy czym bardzo się dziwi, że coś takiego go  spotkało, nie kojarząc zupełnie, że pewne postępki w polityce społecznej powodują zawsze te same skutki. Naczytałem się ostatnio relacji z partyjnych obrad w Wietnamie (patrz Tadeusza Barzdo ”Batalie o codzienność" w "Życiu Warszawy") ­- mówią tam zupełne jak w Warszawie o „błędach i wypaczeniach", o „pochop­nych, często nieprzemyślanych decy­zjach kierownictwa, podejmującego wprawdzie dawniej próby naprawy, lecz niekonsekwentnie, bez liczenia się z istniejącymi realiami". Po czym nowy szef Partii woła tragicznie "reformować albo zginąć!", a następnie "wytyczono nowy reformatorski kurs który stawia na przedsiębiorczość w każdej dziedzi­nie i w każdym sektorze gospodarki", ale biorąc też pod uwagę "ogromną nierównowagę między podażą a popy­tem oraz wielki zamęt w dziedzinie dy­strybucji i obrotu towarów". Mój Boże, mój Boże - teraz zaczną mówić o ajencjach; działkach przyzagrodowych i spółkach z jakimś tam kapitałem.

 [- - - -] [Ustawa z dn. 31' VII 1981, O kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt. 2 (Dz. U. nr 20, Poz. 99, zm.: 1983, Dz. U. nr 44, Poz. 204)]. A wystarczyło się mnie spytać: byłem wtedy akurat w Paryżu i doskonale wiedziałem co będzie, obserwując, jak niemądry Kissinger marnuje rezultat krwawej wojny, w której Amerykanie nie mieli przecież żadnego interesu, bo była to w istocie wojna ideologiczno­ -ustrojowa, a skoro już tyle krwi okrutnie się w dżunglach przelało [- - - -] [Ustawa z dn. 31' VII 1981, O kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt. 2 (Dz. U. nr 20, Poz. 99, zm.: 1983, Dz. U. nr 44, Poz. 204)].

            Dlaczego tak się dziwnie dzieje, dla­czego wszystko jest inaczej i nawet uczone Profesory dają się nabierać. Nie­dawno przeczytałem w "Trybunie Ludu" wielką diatrybę przeciw tym, co chcieliby założyć prywatne szkoły. Autor biada, że wtedy byłaby niesprawiedliwość społeczna, faworyzowanie bogatych, nierówność startu, rozmaite konflikty i niemożność realizowania celów państwowych, jednocześnie zaś stwierdza, że dzisiaj, wobec przepełnienia szkół, klas na parę zmian; angażowania korepetytorów istnieje nierówność szans, konflikty, faworyzowanie bogatych, różnica startu, niemożność realizowania i te pe, i te de. Niech więc istnieje, ale niech się tak nie nazywa - tak najwyraźniej sądzi Autor - lepiej, żeby było ono, jako nielegalna praktyka, niż jako ulegalizo­wana rzeczywistość, bo lepsza słuszna fikcja, niż negatywna prawda. Przedziw­ny facet, przedziwne myślenie! Ale u kierowników dość rozpowszechnione. Bo oni BOJĄ SIĘ SŁÓW, które bardziej ich interesują niż rzeczywistość. Chcia­łem ich zachęcić, pokazać odwagę, dać przykład, stwierdzając choćby, że je­stem absolutnie i gorąco za niespra­wiedliwością, nierównością, konflikta­mi, egoizmami, podziałami, bogactwem niektórych i nie realizowaniem celów, ponieważ to wszystko REALNIE I OR­GANICZNIE ISTNIEJE, Podczas gdy słowa i ich rzekome treście istnieją nie­realnie, w imaginacji i marzeniach. Chciałem, ale sam też się w końcu zląkłem, boć piszę w piśmie arcymoralnym, które również potrzebuje zestawu słów arcymoralnych. Niech się więc dzieje co chce; nic już nie będę mówić. Mordę w kubeł, modlić się i czekać, jak radziła pewna nabożna Pani!

KISIEL

[no i doczekaliśmy się...brr..  md]

Zmieniony ( 13.04.2012. )