Potężny "brat" Silvio Berlusconi. "Brat" Berlusconi i mafia
Wpisał: Guido Grandt   
18.04.2015.

Potężny brat Δ Silvio Berlusconi. Brat Δ Berlusconi i mafia

 

Z książki „Czarna Księga masonerii” Guido Grandt, wyd. Wektory, 2010.

 

W marcu 1994 roku na włoskiej i międzynarodowej scenie politycznej poja­wił się kolejny gracz - czołowy mason i mimo stu sześćdziesięciu czterech centy­metrów wzrostu, "najpotężniejszy człowiek Europy': który miał zamienić włoską republikę w bagno korupcji, protekcji oraz kryminalnych machlojek i zapewnić rozkwit działalności lóż masońskich. Silvio Berlusconi, który zaczynał karierę od spekulowania gruntami i nieruchomościami, został premierem Włoch. Jego pasją były media, pieniądze i polityka. W skład imperium Berlusconiego wchodziło sto pięćdziesiąt firm, udziały w bankach i firmach ubezpieczeniowych, stacje telewi­zyjne, dzienniki, domy towarowe i klub piłkarski AC Milan. W 1994 roku założył własną partię, którą od okrzyku "naprzód, Włochy!" nazwał Forza Italia i którą początkowo popierał nawet Watykan.

Majątek Berlusconiego wyceniono na czternaście miliardów dolarów; zdaniem miesięcznika "Forbes" i dziennika "Financial Times" jest najbogatszym Włochem i czwartym najpotężniejszym człowiekiem na świecie obok Billa Gatesa, Roberta Murdocha i George Sorosa. Co ciekawe, przed rozpoczęciem kariery politycznej wiodło mu się dość marnie. Gdy wysokość jego zobowiązań wynosiła trzy i pół miliarda euro, miał podobno powiedzieć: "Jeśli nie pójdę do polityki, trafię do więzienia lub zbankrutuję przez długi". W tej sytuacji "mały wielki człowiek" przystąpił do politycznej walki wyborczej, aby uchronić Włochy przed upadkiem i komunizmem. Krąg jego najbliższych popleczników, "przy których banda Braci Be wygląda jak grupka ministrantów" ("Stern"), miał zmienić oblicze kraju, przede wszystkim na jego niekorzyść.

Mimo to Berlusconi miał wielu potężnych i wpływowych przyjaciół: Władi­mir Putin, prezydent Rosji, często spędzał wolne dni w jego posiadłości na Sardynii.

W 2004 roku Berlusconi zaprosił .na urlop swojego przyjaciela Tony'ego Blaira z żoną Cherie. Wpływy Berlusconiego sięgały również Niemiec, gdzie współpra­cował z koncernem Kirch Gruppe, a Leo Kirch obracał się z kolei w najbliższych kręgach ówczesnego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla z CDU. Berlusconi był również gościem na ślubach córek szefa hiszpańskiego rządu Jose Marii Aznara i tureckiego premiera Recepa Erdogana.

Znacznie mniej wiadomo o tym, kim jeszcze był Berlusconi. Człowiek, któ­rego nazwisko pojawi się w wielu procesach karnych, również w roli oskarżonego, chcąc sfinansować studia, zarabiał jako piosenkarz w nocnych klubach na statkach wycieczkowych pływających po Morzu Śródziemnym. Swoje dzieci posłał do szkoły wykładającej antropozoficzny światopogląd Rudolfa Steinera.

 Ale nie wszyscy wie­dzą, że Berlusconi to także członek loży P2 i "przy okazji" zaufany człowiek Opus Dei. Czuje się związany z obiema organizacjami: z masońską i z Dziełem. Do tajnej loży Berlusconi wstąpił "w tajemnicy". 26 stycznia 1978 roku otrzymał numer 1816 i kod E.19.78. Przydzielono go do grupy" 17 numer akt 0625. "Członkostwo w loży umożliwiło Berlusconiemu nawiązanie ważnych kontaktów" - powiedzą 11 grudnia 2004 roku prokuratorzy Domenico Gozzo i Antonio Ingoia w mowie oskarżycielskiej podczas procesu jednego z jego przyjaciół i partnera biznesowego. Początkowo Berlusconi wypierał się członkostwa w P2. 27 września 1988 podczas procesu przed sądem okręgowym w Weronie zeznał pod przysięgą, że nigdy nie uiszczał składek członkowskich "godnemu szacunku" wielkiemu mistrzowi loży Licio Gellemu. Ale kłamał, ponieważ dwaj dziennikarze zdobyli odpowiedni dowód i poinformowali sąd apelacyjny w Weronie o świadomym złożeniu przez Berlusconiego fałszywych zeznań i co najciekawsze, wygrali proces. Pokwitowanie o numerze 104 poświadcza­jące przyjęcie opłaty wpisowej w wysokości stu dwadzieścia pięć marek wystawiono 5 maja 1978 roku. W sentencji wyroku 97 215/89 czytamy:

 

Sąd jest zdania, że oświadczenia oskarżonego [Berlusconiego, przyp. autora] nie są zgodne z prawdą... Wynika z tego, że Berlusconi, stawiwszy się przed sądem okrę­gowym w Weronie w charakterze świadka i osoby zniesławionej, zeznał nieprawdę w kwestiach mających bezpośredni związek z przedmiotem skargi i jej okolicznościami, złożył zeznania, które miały wprowadzić sąd w błąd, i niezależnie od tego, że od­nośny sąd nie dał się wprowadzić merytorycznie w błąd jego niezgodnymi z prawdą oświadczeniami, popełnił zarzucany mu czyn karalny (krzywoprzysięstwo).

 

W rezultacie Berlusconi został oskarżony o krzywoprzysięstwo, lecz udało mu się uniknąć więzienia, ponieważ kolejny raz ogłoszono powszechną amnestię. Miał szczęście, które zresztą nie opuszczało go także później, przy czym nie wolno nam przemilczeć faktu, że niekiedy bardzo owemu szczęściu pomagał.

Berlusconi wyraził kiedyś opinię o osławionej loży: "W P2 zbierają się najlepsi ludzie tego kraju". Alexander Stille, autor książki Citizen Berlusconi,

napisał trafnie: "Prawdą jest, że reprezentowało ją wielu najpotężniejszych ludzi w państwie. Ale można też powiedzieć, że byli to najgorsi przedstawiciele włoskiej elity: generałowie, pułkownicy i admirałowie, którzy nie widzieli niczego złego w łamaniu przysięgi wierności, złożonej włoskiemu państwu, pracownicy wywia­du wysokiego szczebla, prezesi banków, którzy raczyli udzielać braciom kredyty na różne podejrzane przedsięwzięcia, wiedząc, że o ich spłatach mogą po prostu zapomnieć". Udo Giimpel i Perruccio Pinotti dodają, że światopogląd Berlu­sconiego "ma niewiele wspólnego z chrześcijańskimi przekonaniami. To pomnik masona, którym Berlusconi też niegdyś był, działając w rozwiązanej przez prawo tajnej loży P2 wielkiego mistrza Licio Gellego, ale nie pomnik wiary chrześcijańskiej”. Jednak wszystkie te «szczegóły» nie powstrzymały książąt Kościoła przed postawieniem na rząd Berlusconiego".

Ciekawostką jest mau­zoleum Berlusconiego. Składa się z części podziemnej i naziemnej, a ozdabiają je rozmaite symbole przedstawiającymi koło życia. Berlusconi kazał je wybudować w ogrodzie swojej willi i tam chce spocząć po śmierci razem ze swoimi najbliż­szymi współpracownikami, grzebanymi w zależności od piastowanego urzędu i hierarchii. Czy mówiąc o "najbliższych współpracownikach': myślał o (byłych) masonach? Grobowiec sprawia zresztą bardzo "masońskie" wrażenie: przedsta­wiono na nim "niebo" (połączone ze sobą niewidoczną linią gwiazdy, księżyce i planety), do cokołu wiodą stopnie, po których trzeba się wspiąć jak do "piramidy"; w mauzoleum nie zabrakło również otwartej "budowli świątynnej': dłoni przed­stawionych w geście powitania oraz czegoś w rodzaju "ołtarza”. Rzuca się w oczy, że większość symboli nie ma związku z tradycyjnymi religiami - ich charakter jest raczej niereligijny, astrologiczny. Nie ma figurek Madonny ani Chrystusa, nie ma miejsca, gdzie można by się pomodlić, a tego przecież należałoby oczekiwać po "dobrym" katoliku. Berlusconi postawił sobie grobowiec, w którym nie sposób odnaleźć niczego, co nawiązuje do chrześcijaństwa. Jest tam natomiast symbol jednoznacznie antychrześcijański, satanistyczny: baran! Psycholog Alessandro Amadori wyjaśnił to następująco:

 

Tak, trzeba to jasno powiedzieć: w naszej europejskiej tradycji rozumienia symboli baran jest elementem mefistofelicznym, satanistycznym... Oczywiście, nie chcę sugerować, że istnieje jakaś zależność między sektami satanistów, a odbiorem świata przez Silvio Berlusconiego, ale fakt, że spośród wielu symboli, jakie można było wybrać, zdecydował się właśnie na barana, musi robić wrażenie, tym bardziej że jest to symbol bardzo rzadko spotykany na europejskich cmentarzach. Choć ba­ran jest również symbolem płodności, sprawności seksualnej, życia jako takiego...

Rzecz jasna, można powiedzieć, że Berlusconi zamknął te rzeczy w swoim świecie, scalił je, uwiecznił i ma nad nimi kontrolę. I jeśli ktoś chce łączyć te elementy z ja­kąś sektą, byłaby to zaledwie jedna z wielu możliwych interpretacji, ograniczona jedynie do kształtu grobu i jego psychologicznych implikacji, z której nie można by jednak wyciągać daleko idących wniosków na temat kompleksowej postawy Ber­lusconiego.

Czy pisząc o "sekcie” myślał o loży masońskiej? Berlusconi to (były) mason, który "ani swym stylem życia (dwukrotnie żonaty) ani osobistymi przekonaniami nie okazywał przywiązania do przykazań Kościoła katolickiego" (Gümpel /Pinotti). Berlusconi i P2, "rzeczywista, prawdziwa wspólnota mężczyzn piduisti, jak nieprzychylnie nazywa się obecnie we Włoszech byłych członków loży P2, jest tą częścią jego pełnej sukcesów biografii, która może tłumaczyć wiele dziwnych akcji ratunkowych wyciągających Berlusconiego z najrozmaitszych opresji".

Członkostwo w loży P2 opłaciło się Berlusconiemu w wieloraki sposób. Banki, których dyrektorami byli bracia z loży, udzielały mu na przykład kredytów na wyjątkowo korzystnych warunkach. Wyrazem wdzięczności wobec P2 było zapewne zaangażowanie przez Berlusconiego duchowego brata Maurizia Con­stanza w roli gospodarza najważniejszego wieczornego talkshow. Ale to jeszcze nie wszystko: jako posiadacz "II Giornale" mógł wbrew woli redaktora naczelnego przeforsować "przeredagowanie" obszernego artykułu na temat P2, który mógłby postawić w kłopotliwym położeniu jego samego i innych byłych braci.

Dziennikarze Udo Giimpel i Ferruccio Pinotti w swojej znakomicie udo­kumentowanej książce Berlusconi Zampano - Die Karierre eines genialen Trick­spielers (Berlusconi Zampano - kariera genialnego oszusta) łączą Berlusconiego z Michelem Sindoną, bliskim współpracownikiem i zaufanym człowiekiem szefa P2 Licio Gellego.

W 1963 roku Berlusconi wraz z Carlo Rasinim i kilkoma innymi inwestorami postanowili zbudować na północ od Mediolanu kompleks miesz­kalny dla około czterech tysięcy osób. Część projektu finansował Banca Rasini, w którym ojciec Berlusconiego był do 1973 roku prokurentem i za pośrednictwem Sindony miał załatwiać różne interesy mafii, oraz spółka komandytowa Edilnord, w której głównymi postaciami byli Carlo Rasini i Renzo Rezzonico. Rassini był zatem "powiązany" z Berlusconim poprzez swój bank, Rezzonico pełnił funkcję rzecznika Sindony, tak w każdym razie stwierdzono w raporcie policyjnym. "To ważne odkrycie, które udowadnia, że system finansowania, który na początku ka­riery Berlusconiego zapewnił mu przypływ kapitału, trwał również w późniejszych latach': podsumowują Giimpel i Pinotti. "Berlusconi zapewnił też sobie usługi innej firmy łączonej z Sindoną, mianowicie Servizio Italia... Renzo Rezzonico... był zatrudniony w tajemniczym szwajcarskim holdingu Finanzierungsgesellschaft fur Residenzen AG. ÓW holding [...] za pośrednictwem Banca Rasini zainwestował poważne kwoty w Edilnord, dzięki czemu finansował projekt Berlusconiego". Banca Rasini jest interesujący z jeszcze jednego względu: od początku lat siedem­dziesiątych jego głównymi udziałowcami były trzy firmy z Liechtensteinu, a to oznacza finansowanie banku ojca Berlusconiego. Jednym z udziałowców była firma Brittener Anstalt, która miała filię w Nassau i utrzymywała bezpośredni kontakt z tamtejszym oddziałem Banco Ambrosiano Roberto Calviego, czyli Ci­salpine Overseas Bank (przemianowanym później na Banco Ambrosiano Overseas Limited), którego założycielami byli Calvi, Sindona i szef Banku Watykańskiego Marcinkus. Według śledczych, firma Brittener Anstalt w Nassau odgrywała ważną rolę w praniu pieniędzy z handlu narkotykami.

Nie tylko te poszlaki, lecz również cały szereg innych faktów każe przypusz­czać. "że imperium Berlusconiego zostało zbudowane również dzięki kapitałowi Michele Sindony lub Roberto Calviego. którzy wiele lat później padli ofiarą upozorowanych samobójstw" - twierdzą Gümpel i Pinotti. Tropy nieodmiennie prowadzą do loży P2. I tak na przykład głównym udziałowcem jednej z pierwszych spółek utworzonych przez grupę Berlusconiego (16 września 1974). Immobiliare San Martino, była firma Servizio Italia Spa. której reprezentantem był Gianfranco Graziadei, członek P2.

Jedynym prezesem został przyjaciel Berlusconiego. Mar­cello Dell'Utri. który już wtedy utrzymywał kontakty z mafią. A powiązania między Berlusconim a Calvim miały zajść tak daleko, że podczas pewnego spotkania z Paulem Marcinkusem w grudniu 1976 Calvi oświadczył, iż w przyszłości będą fi­nansować działalność telewizyjną Silvio Berlusconiego. Nie trzeba chyba dodawać, że Berlusconi i spółka stanowczo temu zaprzeczali.

Czy zatem w ten sposób miał się zamknąć krąg między dawnymi zwolennikami loży P2 i jej nowym członkiem Silvio Berlusconim. który stał się z czasem najpotężniejszym człowiekiem we Włoszech? "Historia stosunków między Roberto Calvim a Silvio Berlusconim wyszła na jaw dopiero niedawno” twierdzą Gümpel i Pinotti. "Toczy się wiele śledztw. których celem jest odnalezienie cienkiej nici. która łączy Roberto Calviego z tajemniczym napływem kapitału na początku kariery Berlusconiego”. Tylko dzięki takim upartym i precyzyjnym poszukiwaniom znalazły się dowody, że jego początkowy majątek ma bezpośredni związek z układami z Michele Sindoną i Roberto Calvim. Można było dowieść. że Capitalfin Roberto Calviego miał do stu procent udziałów Pinivest Ltd. na Kajmanach i Finservis Spa - obie spółki należały do członka loży P2 Silvio Berlusconiego. którzy korzystał z protekcji braci Gellego i Ortolaniego. Prezesem Capitalfin był kolejny członek P2 Alberto Ferrari. a w radzie zarządzającej zasiadał brat z loży Gianfranco Graziadei. Najbardziej znana firma Berlusconiego. Finivest. była zatem całkowicie kontrolowana przez Capitalfin Calviego i otrzymała kapitał udziałowy od trzech spółek powierniczych: Banco Nazionale di Lavoro. Servizio Italia i Safo "Kluczowe pozycje zajmowali w tym banku dwaj członkowie P2: Alberto Ferrari i Gianfranco Graziadei". P2 się kłania.

Włoskiego premiera niewątpliwie przeraził kolejny niefortunny zbieg okoliczności: w 2005 roku wśród oskarżonych o zamordowanie Roberto Calviego znalazł się także Flavio Carboni. który miał najlepsze kontakty z sycylijsko-ame­rykańską mafią i należał do ścisłego kręgu najbliższych ludzi Licio Gellego. Jako członek P2 znał, rzecz jasna, również Berlusconiego. A nawet więcej: niektóre przedsięwzięcia Carboniego były w znacznej mierze finansowane właśnie przez premiera! Carboni zaś poznał Roberto Calviego w 1980 roku za pośrednictwem wielkiego mistrza loży La Corona, którym był wydawca Carlo Caracciolo! Carboni utrzymywał też kontakty z mafią i Francesco di Carlo, jednym z podejrzanych o zabicie Calviego.

 

Brat Berlusconi i mafia

 

W połowie lat osiemdziesiątych policja finansowa prowadziła śledztwo przeciwko Berlusconiemu, którego podejrzewała o pranie pieniędzy mafii.

Faktycznie istniały pewne kontakty między nim a Cosa Nostra i to już w 1974 roku, co wynika z akt późniejszego procesu przeciwko przyjacielowi Berlusconiego Marcello Dell'Utriemu.

Poza tym nie jest tajemnicą, że Berlusconi już dawniej bał się, że on lub ktoś z jego rodziny zostanie porwany, więc zdecydował się oddać pod opiekę mafii. Podczas wspomnianego procesu 19 lutego 1998 roku zeznawał człowiek, który zdaniem mafiosa Francesco Marino Mannoi - w czerwcu 1991 świadka koronnego w sprawie Calviego - miał udusić i powiesić bankiera. Chodzi o jednego z ważniejszych bossów mafii z Palermo, Francesco "Franka" Di Carlo, zwanego "rzeźnikiem z Altofonte”. Zgodnie z jego zeznaniami, w siedzibie firmy Berlusconiego Edilnord miało dojść do "spotkania na szczycie”, w którym poza nim, czyli Di Carlo, uczestniczyli także inni członkowie Cosa Nostry oraz Dell'Utri i Silvio Berlusconi, późniejszy premier Włoch. Rozmawiano między innymi o rozmaitych projektach budowlanych, przyrzekając sobie wzajemną pomoc. Berlusconi powie­dział nawet, że "w każdej chwili jest do jej [czyli mafii - przyp. aut.] dyspozycji". Sąd w Palermo uznał to oświadczenie za wiarygodne i tak zapisano w sentencji wyroku z 11 grudnia 2004 roku. Udo Gumpel i Ferucio Pinotti piszą w Berlusconi Zampano o innych kontaktach z mafią, utrzymywanych przez Berlusconiego i jego współpracowników. Wcześniej, w 2002 roku, Antonio Giuffre, urzędujący szef Cosa Nostry z Caccamo, zeznał, że jego organizacja już w 1993 roku "pozostawała w bezpośrednich kontaktach" z przedstawicielami Silvio Berlusconiego, których celem było zawarcie sojuszu mafią i partią Forza Italia!

Brat Berlusconi nawiązał wyśmienite kontakty polityczne: na przykład z Bettino Craxim, w owych latach jednym z najpotężniejszych ludzi we Włoszech, który w 1976 roku objął przywództwo Włoskiej Partii Socjalistycznej, a w latach 1983-1987 pełnił urząd premiera. W 1989 roku Craxi został osobistym przedstawi­cielem sekretarza generalnego ONZ. Jego celem było stworzenie niekomunistycznej i zreformowanej lewicy, dzięki czemu otrzymał wsparcie rządu USA.

O tym, jak bliskie więzy łączyły Berlusconiego i Craxiego, świadczy nie tylko to, że szef WPS był częstym gościem w willi Berlusconiego i świadkiem na jego drugim ślubie, lecz również wspólne spędzanie Sylwestra. W wieczór sylwestrowy 1986 roku doszło do rozmowy między człowiekiem loży P2, Silvio Berlusconim, i Marcello Dell'Utrim, jednym z jego najbliższych przyjaciół, niegdyś osobistym sekretarzem, szefem firmy reklamowej Publitalia i zadeklarowanym stronnikiem Opus Dei. Rozmowa została nagrana przez policję i pokazuje, jaką opinię o ko­bietach mieli ci ważni politycy.

 

Berlusconi: Ten Nowy Rok zaczyna się do dupy!

Dell'Utri: A to dlaczego?

Berlusconi: Bo miały przyjść dwie dziewczyny z "Drive In" [jeden z programów TV Berlusconiego] i wystawiły nas do wiatru. Craxi wychodzi z siebie ze złości! Dell'Utri: Czemu się wściekasz na "Drive In"?

Berlusconi: Czemu się wściekam? Bo już sobie w ogóle nie popieprzymy. Kto się nie pieprzy w noc sylwestrową, nie zrobi tego przez cały rok!

Dell'Utri: No i co za problem? Niech idzie się pieprzyć gdzie indziej!

 

Wpływowy mason Berlusconi często używał niestosownych słów w stosunku do kobiet. W 1982 roku, gdy Włochy wygrały mistrzostwa świata w piłce nożnej i żegnał się z gośćmi, którzy wraz z nim oglądali końcowy mecz, pogłaskał swoją żonę po pośladkach i powiedział głośno: "Teraz zobaczysz, jak pieprzy mistrz świata". Poza granicami kraju nie zachowywał się lepiej i nieustannie popełniał gafy. Na spotkaniu z Organizacją Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa wyraził podziękowanie "przede wszystkim czarującym delegatkom". Podczas wystąpienia na Wall Street zadano mu pytanie, dlaczego przedsiębiorstwa powinny inwestować we Włoszech. "Z powodu pięknych sekretarek': odpowiedział Berlusconi. Tureckiej delegacji próbował zaimponować, opowiadając o "cudownej tureckiej przyjaciółce”, z którą był jako młody człowiek, a Francuzom powiedział, że jest bardzo lubiany we Francji, ponieważ "trzeba by policzyć, ile już miałem francuskich przyjaciółek': Berlusconi popełnił także wielkie faux pax, kiedy do ówczesnego kanclerza Gerharda Schrodera zwrócił się z takim oto pytaniem: "Gerhard, był pan czterokrotnie żonaty, więc co może nam pan powiedzieć o ko­bietach?" Jedyną odpowiedzią Schroedera było lodowate milczenie.

Kompromitujące wypowiedzi Berlusconiego dotyczą zresztą nie tylko kobiet, o czym świadczy choćby rozmowa z przyjacielem Craxim o pewnym redaktorze naczelnym, który ostro krytykował Craxiego. Berlusconi: "Walnę pięścią w stół... Pokażę mu pazury... Powiem, żeby się pieprzył, Jezus Maria".

Zmieniony ( 18.04.2015. )