"Lalkarz": Ucieczka wielkiego mistrza Licio Gellego [P2]
Wpisał: Guido Grandt   
19.04.2015.

„Lalkarz”: Ucieczka wielkiego mistrza Licio Gellego  [P2]

 

 

[Poświęcam świętej pamięci Papieżowi Janowi Pawłowi I  i  św.p. metropolicie Leningradu Nikodemowi. MD]

 

Z książki „Czarna Księga masonerii Guido Grandt, wyd. Wektory, 2010. Str. 162 inn.

 

 

Licio Gelli, wielki mistrz loży P2, poruszał się w tym gąszczu lekko i sprawnie niczym pająk. Ale w pewnym momencie w jego "sieci" pojawiła się rysa: włoski wymiar sprawiedliwości zarzucił mu udział w przestępstwie politycznym, m.in. w zamachu bombowym na dworcu w Bolonii (razem z neofaszystą Stefano delle Chiaie), w wyniku którego śmierć poniosło osiemdziesiąt pięć osób, a ponadto w oszukańczym bankructwie dla własnej korzyści oraz w spisku.

Podczas rewizji, przeprowadzonej 17 marca 1981w jego willi ,,Wanda” na­zwanej tak od imienia żony, w Castiglion Fibocchi nieopodal toskańskiego Arezzo, policja finansowa pod dowództwem pułkownika Bianchi znalazła w szafie pancer­nej listę z niemal tysiącem nazwisk członków loży P2, tajne dokumenty rządowe i dossier wielu znanych osobistości życia publicznego. W tym nazwiska mafiosów przekupujących polityków. "W lożach masońskich spotykali się i jedni, i drudzy: businessmani i politycy". Wszystkie te sprawy wyszły na światło dzienne wy­łącznie dzięki pułkownikowi Bianchi. Mimo że jego przełożony Orazio Giannini, generał policji finansowej i członek loży P2, próbował go zastraszyć, Bianchi nie poddał się i nie zatuszował wyników rewizji.

Faktem jest, że w jego ręce wpadła jedynie niekompletna lista, ponieważ pozostałe jej części Gelli zdążył zabrać ze sobą do Montevideo. Przebywał tam także w trakcie przeszukania, ale był na bieżąco informowany o przebiegu wydarzeń. Jedynie opinia publiczna musiała czekać na choćby jedno słowo prawdy. Niebezpieczna lista została wręczona chadeckiemu premierowi Amaldo Forlaniemu, który trzymał ja pod kluczem przez dwa miesiące, zanim wreszcie zdecydował się ją opublikować.

Wielki mistrz Gelli przebywał najpierw w Brazylii, a następnie, w kwietniu 1981 roku, przeniósł się do Urugwaju, później do Paragwaju, aby w końcu polecieć do Buenos Aires, gdzie posiadał dobra, grunty i majątek, warte w przeliczeniu osiem milionów euro. Jego stanowisko przejął Francesco Pazienza - poza Licio Gellim jeden z najważniejszych pośredników między rządem Reagana i włoskimi władzami politycznymi. Pazienzę krył ówczesny premier Giulio Andreotti.

Mimo to Gelli wrócił do Europy. Za pośrednictwem pewnego szwajcarskie­go banku w Genewie chciał dokonać transferu 55 milionów dolarów do Ameryki Południowej. Mimo fałszywego argentyńskiego paszportu i przebrania - przefar­bował siwe włosy na brązowo i dokleił sobie wąsy - 13 września 1982 roku został aresztowany w banku. Krótko potem prokurator z Ticino wydał nakaz zamrożenia jego genewskich kont.

Ale Gelli nie pobył zbyt długo w gościnnych progach szwaj­carskiego więzienia w Champ Dollon. Pewnie dlatego, że potężni ludzie mają potęż­nych przyjaciół. Jak na przykład Umberto Ortolani, były "minister finansów" loży P2 i prawa ręka wielkiego mistrza. 10 sierpnia 1981 Licio Gelli uciekł z więzienia, dzięki czemu uniknął ekstradycji do Włoch. Podobno pomógł mu w tym strażnik Umberto Cerdena, którego Gelli przekupił sześcioma tysiącami dolarów i który wywiózł go z więzienia w koszu z bielizną. W każdym razie tyle można przeczytać w oficjalnym raporcie policyjnym.

Ale nikt w to nie wierzył i pewnie dlatego politycy zawiązali w Genewie specjalną komisję śledczą, która ujawniła coś wprost niewia­rygodnego: Gelli przebywał na oddziale o złagodzonym rygorze, choć władze były wielokrotnie informowane o jego planach ucieczki. W noc ucieczki strażnicy odkryli dziurę w ogrodzeniu, a kiedy chcieli włączyć alarm - urządzenie nie zadziałało! Gelli został przewieziony przez granicę przez swego syna Mauriziego i zawieziony do Monte Carlo. Wcześniej zdążył sobie załatwić hiszpański paszport, który czekał na niego w Genewie, w domu Ferdinando Mora, włoskiego konsula generalnego i byłego członka loży P2. W Monaco zaś stał już gotowy do podróży jacht Francesco Pazienzy, jego brata z loży i przyjaciela. Ten włoski biznesmen utrzymywał kontakty z mafią, włoskim wywiadem wojskowym, CIA i wywiadem francuskim. Pazienza był też zaprzyjaźniony z późniejszym sekretarzem stanu USA Alexandrem Haigiem i zaliczał się do jego biznesowych partnerów. Biorąc pod uwagę liczbę i wagę tych kontaktów, wielki mistrz loży P2 mógł spokojnie, nienagabywany przez nikogo, uciec do Ameryki Południowej, do swojej willi w pobliżu Montevideo.

Podczas kwerendy natknąłem się na zapytanie szwajcarskiej niższej izby parlamentu (Nationalrat) z 5 października 1983 roku skierowane do rządu, czyli Bundesratu, z którego też można wyczytać nieprawdopodobne historie. Oka­zało się bowiem, że włoskie władze wysłały cztery teleksy do władz Szwajcarii, w których uczulały swoich kolegów, że istnieją "precyzyjne plany siłowego lub pozbawionego przemocy uwolnienia wielkiego mistrza loży P2”. Pytanie brzmiało następująco: "Dlaczego urzędnicy federalni nie zareagowali na te informacje i nie zrobili niczego, aby wzmocnić ochronę aresztowanego?”. Ale to jeszcze nie wszyst­ko, ponieważ wyszło na jaw, że w uwolnieniu Gellego "decydującą rolę odegrały zapewne" prywatne genewskie służby specjalne "wraz z pewnymi zagranicznymi służbami specjalnymi”. Do tej kwestii jeszcze wrócę.

We wrześniu 1987 roku Gelli powrócił do Genewy i dobrowolnie stawił się przed organami wymiaru sprawiedliwości. Oczywiście, "stary lis" musiał mieć dobry powód, skoro zdecydował się opuścić swoją bezpieczną kryjówkę. Wielki mistrz loży P2 spodziewał się, że Szwajcarzy odeślą go do Włoch z powo­du oskarżenia o zniesławienie dwóch sędziów i oszukańcze bankructwo Banco Ambrosiano, gdyż genewski rząd chciał się go jak najszybciej pozbyć. I tak oto, przy aplauzie obrońców, sędzia śledczy Jean Pierre Trembley otworzył przeciwko Gellemu jedynie postępowanie w sprawie o przekupienie strażnika więziennego. Dzięki temu adwokatom Gellego udało się wywalczyć w sądzie federalnym, że Gelli zostanie deportowany do Włoch tylko wówczas, gdyby miał zostać oskarżony o przestępstwo polityczne, czyli współudział w aktach terrorystycznych. I tak też się stało. Włoski wymiar sprawiedliwości zaakceptował to rozwiązanie, przez co upadły zarzuty związane z przestępstwami politycznymi, szpiegostwem i spiskowa­niem przeciwko Konstytucji, mówiąc mało kulturalnie: spuszczono je do kanału. W lutym 1988 roku Gelli został wydalony do Włoch i już siedem miesięcy później opuścił areszt śledczy "z przyczyn zdrowotnych". Ponoć cierpiał na serce i musiał być natychmiast operowany, ale do operacji nigdy nie doszło.

"Władcy marionetek" znów udało się uniknąć najgorszego, czyli oskarżenia o współautorstwo "strategii napięcia”. Napisał nawet książkę pod tytułem La Verita, w której starał się wybielić. W końcu został skazany "jedynie" za finansowanie grupy terrorystycznej na osiem lat więzienia, a w 1988 roku na dziesięć lat za tuszowanie faktów w związku z zamachem bombowym w Bolonii. Dwa lata póź­niej sąd apelacyjny zrobił wszystko, żeby go zwolnić. "Pomocna sieć loży P2 jest nadal aktywna” uważa Regine Igel. Wytoczono dalsze postępowania, ale Gelli jest zbyt "potężny", zbyt groźny, zbyt starannie kazał usunąć obciążający go materiał, a przede wszystkim świadków, aby w tych wszystkich wybuchowych jak dynamit sprawach dało się jeszcze zebrać rzeczywiście przydatny materiał dowodowy". Z przyczyn zdrowotnych, karę wymierzoną za przestępstwa związane ze skandalem wokół Banco Ambrosiano odbywał w "areszcie domowym”. ,,Władca marionetek" mógł zatem w komforcie spędzać jesień swego życia, napawając się ciszą i spokojem swej luksusowej willi ,,Wanda". Na marginesie element dość żartobliwy: w 1996 roku zgłoszono kandydaturę Gellego do literackiej Nagrody Nobla.

Wiedza "lalkarza" mogła pogrążyć wszystkich: ministrów, parlamentarzy­stów, funkcjonariuszy służb specjalnych wszystkich szczebli, bankierów, a także Watykan. Posiadał dawne archiwa SIFAR (Servizio Informazioni Forze Armate), czyli wywiadu wojskowego (który w 1966 roku zmienił nazwę na SlD, Servizio Informazione Difensa, Wywiad Obronny, a od 1977 na SIMSI, Servizio per la Informazioni e la Sicurezza Militare Italiana), którymi mógł szantażować połowę Włoch.

Gdyby stanął przed sądem, jego archiwum, w którym zgromadził setki nazwisk i adresów osobistości włoskiego życia publicznego oraz inne kontakty mogłyby wstrząsnąć republiką w najdosłowniejszym znaczeniu tego słowa. To on miał dwadzieścia dwie fotografie papieża Jana Pawła II, pokazujące najpotężniej­szego człowieka Kościoła katolickiego w kąpielówkach. Gelli sam o tym wspomniał w 2006 roku podczas wywiadu telewizyjnego. Jak wyjaśnił, dostał te zdjęcia przed publikacją od zaprzyjaźnionego wydawnictwa, przekazał je Giulio Andreottiemu, a ten z kolei oddał je papieżowi. W ten sposób chciał pokazać Andreottiemu, że wywiad jest mało skuteczny, skoro paparazzim udało się dostać tak blisko papieża, że mogli zrobić te zdjęcia. Ponadto chciał pokazać głowie Kościoła, kto dzierży we Włoszech "prawdziwą" władzę. Podczas wywiadu Gelli mówił też o tym, że Opus Dei było postrzegane jako "biała masoneria” a loża P2 jako "czarna”.

W rękach Gellego miał się znajdować inny niebezpieczny dokument, do któ­rego opublikowania nie wolno było dopuścić dosłownie za żadną cenę. W połowie lat siedemdziesiątych turecka gazeta Baris zapowiedziała publikację materiału, ale dziennikarz, który zajmował się tą sprawą i miał dokument, zniknął bez śladu. Chodziło o "Field Manua130-31” najbardziej znaczący tajny dokument, zawiera­jący treść "strategii napięcia”, którego prawdziwość została, co oczywiste, zakwe­stionowana przez CIA. Były tam wskazówki dotyczące przeprowadzania tajnych akcji przez wojsko amerykańskie, operacji specjalnych w "krajach gościnnych”, obejmujących ataki terrorystyczne, infiltrację, prowokacje, zakłócanie porządku publicznego i tak dalej. Były to zatem wytyczne dotyczące tajnej polityki USA związanej z zapewnieniem stabilizacji a także "instrukcje infiltracji dowództwa wojskowego krajów gościnnych”.

W dokumencie można było przeczytać również takie oto zdanie: "W żadnych okolicznościach nie może zostać ujawniony fakt, że zaangażowanie wojsk USA sięgało głębiej, niż można by było zakładać". Wiel­ki mistrz Gelli musiał mieć ten dokument o wybuchowej treści, ponieważ, gdy w 1981 na rzymskim lotnisku aresztowano jego córkę, w jej bagażu znaleziono część tych właśnie papierów. Zdaniem specjalistów, instrukcje zawarte w "Field Manual 30-31" miały obowiązywać do końca lat siedemdziesiątych lub do chwili wybuchu skandalu wokół loży P2.

Zmieniony ( 16.11.2015. )