Nierukotwornyje - Obrazy nie uczynione ręką ludzką
Wpisał: Mirosław Dakowski   
23.11.2009.

M. Dakowski

Nierukotwornyje - Obrazy nie uczynione ręką ludzką

          Po rosyjsku określa je właśnie to jedno piękne słowo - nierukotwornyje. Grecki pierwowzór to archeiropoietos. Po polsku – aż pięć słów. Dopiero w obecnych czasach, gdy wszystko co ludzkie coraz szybciej pędzi do swego rozwiązania, coraz bardziej ujawnia się piękno, głębia i cudowność tych Obrazów. Wyróżniają się wśród nich trzy:

1)      Całun Turyński (ang. Shroud) - obraz (negatywowy) Chrystusa martwego, w Grobie; utrwalony na płótnie.

2)      Chusta z Manoppello (zwana również „całunem”, po włosku „Volto Santo”; Oblicze Chrystusa Zmartwychwstałego, z otwartymi oczami (pozytyw), utrwalone na bisiorze - jedwabiu z morskich muszli.

3)      Autoportret Matki Bożej z Guadalupe w Meksyku. Niewiasta z Apokalipsy - utrwalone w 1531 roku na bardzo nietrwałej (!!) tkaninie z włókien agawy.

         Poza nimi są również: figura Matki Boskiej Pomyślności (de Bon Successo) w Quito, według wiarygodnych świadków dokończona przez aniołów w 1611 roku. Wśród nierukotwornych jest też pierwowzór licznych ikon „Chusty Weroniki”, czyli Oblicza z czasu Męki, Drogi Krzyżowej. Nie wiem, gdzie.

         Ad 1. Całun Turyński ukazuje realistycznie, w szczegółach ślady Męki Pańskiej (rany spowodowane biczowaniem, niesieniem Krzyża, przebiciem Włócznią i inne . Na Płótnie znaleziono też wyraźne ślady monet położonych na Oczach Zmarłego, zgodnie z żydowskim obyczajem pogrzebowym. Są to t.zw. leptony juliańskie, bite za czasów Poncjusza Piłata. Odczytane na monecie z Całunu litery „Y CAI” wskazują na napis TIBERIO[Y CAI]SAROS - cesarz Tyberiusz. Krytyce uznali błąd na monecie CAI (zamiast poprawnego KAI) za dowód oszustwa i ciemnoty odkrywcy. A tymczasem – później znaleziono jeszcze oryginalne dwie monety z tym błędnym CAI  !

         Na Całunie znaleziono też pyłki kwiatowe. 28-miu gatunków roślin występujących w okolicach Jerozolimy. I tylko w tych okolicach. Znalezienie ich byłoby niemożliwe, gdyby Całun był fałszerstwem czy europejskim malunkiem z XIV wieku, jak chcieliby krytyce autentyczności.

         Badania izotopowe (spektrometria C14) przeprowadzone w 1988 roku przy użyciu najnowszych wtedy technik fizyki jądrowej obarczone były, jak się potem okazało, ogromnymi błędami metodologicznymi i tendencyjnością. Niektórzy uczeni twierdzą nawet, że było to świadome fałszerstwo na skutek spisku. Pospiesznie opublikowane wyniki pomiarów wskazały na pochodzenie płótna z Całunu z XIV wieku. Jednak próbki pobrane zostały ze skraju płótna, gdzie zanieczyszczenia z czasów pożaru były znaczne - i źle, niefachowo usunięte przed pomiarami. Pozatem próbki mierzone były cięższe, i o innym kształcie, niż próbki komisyjnie pobrane z Całunu (sic!!). Nie dotrzymano ustalonych wcześniej procedur badawczych, a motor i koordynator zaskakującego werdyktu, dr. Michael Tite, otrzymał „za udowodnienie , że Całun Turyński jest średniowiecznym fałszerstwem” - milion dolarów od „czterdziestu pięciu zamożnych przyjaciół” (Daily Telegraf z Wielkiego Piątku, 24 III 1989 r).

         Ad 2. Chusta z Manoppello (Abruzja) znana była przez wieki jedynie niewielkiemu gronu okolicznych mieszkańców. Wydaje się, że została „pobożnie skradziona” w czasie budowy nowej Bazyliki św. Piotra na Watykanie (pocz. XVI wieku), za czasów niszczenia i burzenia czcigodnej, starej Bazyliki. Architekta nowej Bazyliki Bramante przezwali wtedy rzymianie Ruinante. Nie przypadkowo, nie przesadzali.

         Na całunie z Manoppello jest doskonale widoczna Twarz z otwartymi oczyma (w odróżnieniu od Całunu w Turynie), na niezwykle cienkim bisiorze. Nałożenie na nią przezrocza (w skali 1:1) z Całunu z Turynu pokazuje, że Twarze te się pokrywają – ale tu, w Manoppello, widoczne rany są już zabliźnione, z portretu (a właściwie Autoportretu!!) spogląda więc Chrystus Zmartwychwstały. Badania nad niedawno odkrytym (dla szerokiej rzeszy wiernych) Całunem z Manoppello trwają.

         Ponieważ obecnie pojawiło się dla Polaków „okienko czasowe”, w którym można łatwo jeździć do Włoch, radzę pojechać choć na 10 dni, aby pomodlić się w Monte Sant Angelo (Archanioł Michał), Pietralcinie (św. Pio), Loreto (domek Matki Boskiej) i Manoppello. Czasy mamy coraz bardziej niestabilne, więc warto nie zwlekać.

 =====================

         Ad 3.  Objawienia Matki Bożej z Tepeyac (obecnie w mieście Meksyk). Dziewica ukazała się Indianinowi, Juan Diego w dniach od 9-go do 12-go grudnia 1531 roku. Obraz Dziewicy utrwalony jest na płaszczu (tilma), w który Dziewica kazała mu zebrać naręcze kwiatów, wśród których były róże kastylijskie, jakie pojawiły się nagle na kamienistym wzgórzu. Był to znak autentyczności objawienia, żądany przez Biskupa. Są niepewności co do znaczenia indiańskiego imienia Juana Diego, a to ważne. Osiński: „Anioł, który przemawia”. Badde: „Ten, który mówi jak orzeł”. Wydaje się że to Juan przedstawiony w wieku dziecięcym - jako anioł czy orzeł - jest sportretowany u stóp Pani, podtrzymuje jej szaty.

         I ukazał się znak wielki na niebie: Niewiasta obleczona w słońce a księżyc pod jej nogami i na głowie korona z gwiazd dwunastu. A będąc brzemienną wołała rodząc i męczyła się w porodzie. (Ap 12, 1-2)

         Te objawienia nastąpiły tuż po oderwaniu od katolicyzmu w Europie przez Lutra i jego następców jednej trzeciej wiernych (6-8 milionów). W Meksyku to Maryja z Guadalupe (tak Hiszpanie zrozumieli Jej wolę nazwania miejsca objawień) nawróciła z krwawego, satanistycznego wielobóstwa 7-9 milionów Indian - w parę lat! Na wzgórzu Tepeyac stała wcześniej świątynia najbardziej krwiożerczej, okrutnej i przerażającej bogini Tonantzin (p. Sennott, str. 23-26). Zachował się jej posąg : wyrzeźbiono ją z uciętą głową, z puklerzem rąk i głów ludzkich na piersi, w spódnicy z wężów. Bez głowy, tak, jak wyglądały po „ceremonii” dziesiątki tysięcy poświęconych jej ofiar. Przyjmowała (REALNIE!!) ogromne ilości krwawych ofiar. Ją to wygnała i zastąpiła w wierzeniach Indian Dziewica Maryja.

         Wkrótce po tym objawieniu nawrócili się ludzie z całej Ameryki Środkowej i Południowej. Od tego czasu są to kraje najbardziej katolickie na świecie. Dopiero ostatnio ześlizgują się czy zapadają w otchłań voodoo czy santerii i innych kultów pogańskich i satanistycznych.

         O cudowności Autoportretu od początku przekonani byli Meksykanie (powstający wtedy, właśnie na skutek objawień, nowy naród): Przemówiły do nich: Cud róż, cud wskrzeszenia Indianina, brak podkładu malarskiego i farb, mienienie się kolorów Obrazu jak na skrzydłach motylich itp.             Dopiero jednak techniki XX i XXI wieków pozwoliły zobaczyć (dla przykładu): Utrwalona w obu źrenicach Maryi scena tuż sprzed rozpostarcia tilmy przed biskupem. Była więc też tam, niewidoczna! Widać w źrenicach Obrazu rozpoznawalną postać Juana Diego, biskupa Zumarragi, a pewnie jeszcze z 10 osób z jego otoczenia. W tym gronie widoczna jest postać Murzynki. Sceptycy się ucieszyli: przecież wtedy nie było Murzynów w Meksyku!! Później znaleziono jednak w papierach, że biskup miał jako służącą młodą Murzynkę, którą wyzwolił. Takich zabawnych a wstrząsających detali jest mnóstwo. Podaję te dane nie jako „wystarczającą dla czytelnika informację”, ale jako zachętę do przestudiowania paru książek na ten temat.

         Możliwe bowiem (Badde), że jest to najważniejsze wydarzenie drugiego tysiąclecia: Ikona pojednania obcych sobie, dotychczas często wrogich ludów i kultur pod płaszczem Miłosiernej Maryi.

         Obraz jest znaczeniowo bardzo bogaty: daje się odczytać jako przesłanie dla trzech różnych kultur: Można go odczytać w języku symboli i obrazów Azteków i pokrewnych plemion Indian, ale równolegle niesie przesłanie dla katolickich Hiszpanów. Niedawno odkryto (to pięknie opisane u Osińskiego), że Obraz może być też (i jest!) odczytany jako ikona kościoła wschodniego. A sama Dziewczyna jest ubrana, jak dziewczyna z Palestyny sprzed dwóch tysięcy lat. I ma taką właśnie twarz, a nie Metyski, czy Indianki. Jest ciężarna - to da się odczytać według symboliki Azteków, jak i, niezależnie, pozostałych kręgów kulturowych. To samo mówią też lekarze oglądający teraz Obraz. I jest Dziewicą!

         O gwiazdozbiorach na szacie, będących lustrzanym odbiciem (!!) nieba nad Meksykiem... dokładnie 12 grudnia 1531 roku jedynie wspomnę. Szerzej o tym u Osińskiego.

       Ostatnio policzyłem ilość promieni w Mandorli: z lewej (od nas, czyli tam, gdzie przechylana jest głowa Morenity) jest 56, z prawej - 66. U góry, gdzie są duże uszkodzenia,  można określić ilość promieni na 12, a u dołu, wliczając widoczne powyżej ramion anioła, jest 16. Razem 150 (!!). Wskazuje to, iż narzucane "sugestie" o Tajemnicach Światła są wymysłem ludzkim, nie Maryi.

          Badania tych Obrazów trwają, czeka nas jeszcze dużo miłych i dobrych niespodzianek. Szczególnie, jak sądzę, w sprawie dotąd mało poznanego całunu z Manoppello.

          Proponuję następujące książki opisujące szeroko a popularnie sprawy związane z fenomenami tych Obrazów: Te książki się uzupełniają, nie dublują. Jest ich  więcej, ale te sprawdziłem. Są uczciwe. Nie wystarczy przeczytać jedną, to za ważny temat.

         1. Brat Thomas Mary Sennott, „Nie uczynione ludzkimi dłońmi, O cudownym wizerunku Matki Boskiej z Guadalupe i Całunie Turyńskim”, Wyd. Diecezj. i Druk. w Sandomierzu, 2006 r.

         2. Paul Badde „Boskie Oblicze, Całun z Manoppello”, wyd. Polwen, Radom, 2006,

         3. Tegoż autora i wydawcy „Guadalupe, Objawienie, które zmieniło świat”

         4. Konstanty Osiński Autoportret z Guadalupe, wyd. Księży Marianów, Warszawa, 2008

         4a. Wincenty Łaszewski Tajemnica Guadalupe, wyd. Polwen, 2009. Jest to zmieniona i rozszerzona wersja poprzedniej książki (nawet Autor się ujawnił..). Gorąco polecam!

         5. Mark Antonacci „Zmartwychwstanie Całunu”, wyd. Amber, 2000

         6. Zenon Ziółkowski „Spór o Całun Turyński”, wyd. Adam, 1994 r.

         7. Pierluigi Baima Bollone „Całun Turyński, 101 pytań i odpowiedzi”, wyd. WAM, 2002

         8. Gino Moretto „CAŁUN - przewodnik” Wyd. Salezjańskie, 1998 r.

Zmieniony ( 04.03.2010. )