Skandal na targach książki historycznej | |
Wpisał: Paweł Toboła | |
29.11.2009. | |
Skandal na targach książki historycznej 2009-11-28 Paweł Toboła http://www.prawica.net/node/19918 Wśród kilku tysięcy książek sprzedawanych podczas tegorocznych Targów Książki Historycznej w Warszawie mój wzrok przykuła niewielka objętościowo, aczkolwiek mocno wyeksponowana przez wydawcę, książka Marksa i Engelsa Manifest komunistyczny. Podszedłem do stoiska i zapytałem wydawcę czy ma może jakąś książkę Hitlera. Ów młody człowiek popatrzył na mnie jakby z lekkim oburzeniem i odpowiedział, że oczywiście nie posiada żadnej takiej książki. Zapytałem zatem, że skoro nie ma książek Hitlera, to dlaczego sprzedaje książkę, która jest manifestem i najważniejszym dziełem najbardziej zbrodniczej ideologii – komunizmu? Ów człowiek odpowiedział, że jest to analiza krytyczna i ma numer ISBN i jej sprzedaż jest zgodna z prawem. Powiedziałem, iż książka Mein kampf, która kilka lat temu również została wydana z numerem ISBN oraz komentarzem historycznym, została sądownie wycofana ze sprzedaży, a wydawca został ukarany wysoką grzywną finansową. Zapytałem czy nie wstyd mu, że obok dosłownie setek książek poświęconych dramatom ludzkim, jakie były wynikiem tej zbrodniczej ideologii, które można nabyć na sąsiednich stoiskach, sprzedaje tę książkę? Ponieważ wydawca (aby nie robić reklamy nie będę podawał nazwy wydawnictwa) zaczął okazywać coraz większą butę i zaczął być niegrzeczny, udałem się do organizatorów targów, aby ostrzec, iż na targach łamana jest polska konstytucja i że w razie odmowy usunięcia książki zamierzam to zgłosić odpowiednim jednostkom. Udałem się do biura targów. Zostałem przyjęty, gdzie wyjaśniłem w czym rzecz. Miła Pani z obsługi targów troszkę się wystraszyła, gdy powołując się na art. 13. Konstytucji zażądałem usunięcia jej z targów, bądź w przeciwnym razie wezwę policję i prokuratora. Zapowiedziała sprawdzenie książki na stoisku i konsultację z prawnikiem. Dwóch panów ze strony organizatorów zaczęło ze mną co prawda polemizować, iż zakaz dotyczy tylko prac propagujących nazizm, a nie komunizm, ale nie dawałem za wygraną. Zapowiedziałem, iż jeśli w ciągu 10 minut książka nie zostanie usunięta, powiadomię zarówno media jak i prokuraturę, co z pewnością wystawi targom niechlubną laurkę, gdy wybuchnie medialny skandal. O wsparcie poprosiłem jeszcze znajomego pracownika IPN, redaktora naczelnego "Glaukopisu" dr. Wojciecha Muszyńskiego, na którego przypadkiem natknąłem się w czasie całego zamieszania. Organizatorzy po rozmowie z wydawcą Manifestu komunistycznego i konsultacji telefonicznej z jakimś tajemniczym prawnikiem, postanowili wspólnie, że wydawca usunie ze stoiska książkę. Wydawca dodał, że co prawda nie mam racji, bo wyrok sądu dotyczył Hitlera, a nie Marksa, ale niejako dla świętego spokoju usunie ze stoiska tę pozycję. Jak powiedział tak zrobił. Na targach nie jest już propagowana myśl komunistyczna. Gwoli wyjaśnienia. Osobiście jestem przeciwnikiem cenzury i zakazów. W Stanach Zjednoczonych w sieci księgarń Barnes&Noble obok siebie na półce stoją zarówno 2 tomy Moich bojów Adolfa Hitlera, jak i Manifest komunistyczny oraz inne dzieła komunistycznej „elity”. Taki stan jest stanem postulowanym, natomiast stan rzeczywisty jaki mamy w Polsce jest następujący: mamy do czynienia z sytuacją, gdy jeden z totalitaryzmów XX wieku został całkowicie wyrugowany ze sfery publicznej (vide: słynne wyrzucenie z targów Davida Irvinga, który został oskarżony za propagowanie faszyzmu, czy zakaz sprzedaży prac Hitlera). Z drugiej strony mamy do czynienia z jakąś dziwną skłonnością do przymykania oka na promocję komunizmu, czego objawem jest to, że Marks i Engels zostali usunięci z targów dopiero 3 dnia ich trwania po mojej interwencji. Uważam, że skoro polski sąd zakazał sprzedaży pracy Hitlera to powinno się dla równowagi sądownie zakazać sprzedaży i promocji najważniejszych dzieł komunistycznych zbrodniarzy. Czy wśród czytelników tego tekstu znajdzie się jakiś prawnik, który pomógłby mi taką batalię stoczyć? Być może taki proces sądowy pomógłby na szerszą skalę pozbyć się ze sfery publicznej symboli komunizmu. Może wówczas młodzi, ogłupieni ludzie, przestaliby wreszcie paradować w koszulkach z sierpem i młotem oraz pewnym kubańskim zbrodniarzem na piersi… Paweł Toboła |