Antypolski sojusz kata z ofiarą | |
Wpisał: Mirosław Kokoszkiewicz | |
16.05.2015. | |
Antypolski sojusz kata z ofiarą
Mirosław Kokoszkiewicz: Posted by Włodek Kuliński - Wirtualna Polonia w dniu 2015-05-14
Od wielu już lat jesteśmy świadkami pisania historii na nowo, a właściwie powinno się mówić – bezczelnego jej fałszowania – gdyż pisanie na nowo może również oznaczać powrót do dawno zapomnianej prawdy. Nie da się ukryć, że w tym barbarzyńskim i obelżywym dla nas Polaków procederze pierwsze skrzypce gra tylko z pozoru egzotyczny sojusz Niemców z Żydami, czyli kata z jego ofiarą. Nie należy jednak utożsamiać tego sojuszu z syndromem sztokholmskim. W tym przypadku w grę wchodzi zwykły cyniczny i wyjątkowo podły wspólny szeroko pojęty interes.
Wiadomo, Niemcy od wieków uważający się za rasę wyższą i predysponowaną do przewodzenia innym nacjom musieli podjąć takie działania. Nie można nagle z dnia na dzień stać się wzorem do naśladowania i podporządkowywać sobie Europy przy pomocą kamuflażu w postaci Unii Europejskiej, z ciągnącym się od czasu ostatniej wojny piętnem narodu zbrodniarzy i ludobójców. Trzeba było sukcesywnie i cierpliwie, krok po kroku zrzucać z siebie ten ciążący balast i obarczać hańbą polski naród, który jako pierwszy z bronią w ręku przeciwstawił się Hitlerowi. To nie serial „Nasze matki, nasi ojcowie” był pierwszy. Pamiętam doskonale wielkie przedsięwzięcie propagandowe sprzed jedenastu lat, mające na celu promocję filmu „Upadek” w reżyserii Olivera Hirschbiegela. Jego akcja dzieje się w bunkrze Hitlera pod Kancelarią Rzeszy i rozgrywa pomiędzy kilkunastoosobową grupką umundurowanych czarnych, zielonych i brunatnych ludzików terroryzujących biedny zniewolony niemiecki naród. Zbrodniarze nawet nie stąpają po niemieckiej ziemi, ale działają pod jej powierzchnią niewidoczni dla przedstawicieli narodu. Ani słowa w tym filmie o tym, że ci ludzie z bunkra wyniesieni zostali do władzy przez rozentuzjazmowany i oczarowany zbrodniarzami naród, który kibicował Hitlerowi i spółce w jego zbrodniczych napaściach na inne państwa. Marzenia Führera o powiększeniu niemieckiej przestrzeni życiowej na wschód były przecież marzeniami niemal całego ówczesnego niemieckiego społeczeństwa. Cała fabuła sprowadzała się do przedstawienia kilku ryjących pod ziemią ślepych kretów psujących obrzydliwymi kopcami piękny niemiecki idylliczny krajobraz kulturalnego narodu. I teraz zajmijmy się zagadkowym pytaniem, dlaczego Żydzi, naród poddany przez Niemców ludobójczej zagładzie, tak ochoczo przyłączyli się do swojego oprawcy i współodpowiedzialnymi za Holokaust czynią Polaków? Najprościej byłoby powiedzieć, że chodzi tylko o pieniądze, czyli te 65 mld dolarów, które chce wyłudzić od Polaków „Przedsiębiorstwo Holokaust”. Jest jednak coś jeszcze. Żydzi podobnie jak Niemcy chcą zmyć z siebie wielką hańbę i bijąc się w cudze piersi zakrzyczeć niewygodną i wstydliwą prawdę o tym, że jako naród nie zdali egzaminu z człowieczeństwa, uczciwości, dzielności oraz lojalności wobec swoich współbraci w obliczu rozgrywającej się największej tragedii XX wieku. Są fakty, o których nigdy nie zająknie się Michnik, Gebert, Gross czy Smolar. Największa żydowska myślicielka XX wieku, Hannach Arendt pisała w swojej książce, „Eichmann w Jerozolimie”: Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii. Warto też przytoczyć przywołany przez prof. Jerzego Roberta Nowaka w książce „Żydzi przeciw Żydom” fragment wstrząsającej relacji Barucha Milcha, który tak opisywał żydowskie losy na wschodnich terenach okupowanej Polski: W każdym razie Judenrat stał się narzędziem w rękach gestapo do niszczenia Żydów, a jak sami członkowie później się wyrażali, są ‚Gestapem na ulicy żydowskiej’. Powołali Ordnungsdienst [służbę porządkową – J.R.N.] jako organ wykonawczy składający się z najgorszych elementów […] w gruncie rzeczy Judenrat zaczął prowadzić politykę rabunkową w celu napełnienia własnych kieszeni, by tymi pieniędzmi przekupić władze i gestapo, ale tylko w celu zabezpieczenia losu swoich i najbliższej rodziny. Nie znam ani jednego wypadku, żeby Judenrat bezinteresownie pomógł któremuś Żydowi. […] Do wykonania swoich niecnych czynów, jak ściąganie ogromnych podatków i nałożonych kontrybucji, łapanie do łagrów i napadów na domy żydowskie, Judenraty używały swojej Ordnungsdienst, której dawali procent z łupu, a ci ludzie w liczbie dziesięciu-piętnastu napadali na ludzi, bijąc w okrutny sposób, niszcząc i rabując, cokolwiek się dało, i to ze straszną bezwzględnością. Dalej czytamy: Judenrat załatwił z tymi mordercami, że do trzech godzin dostarczy im żądane trzysta osób. Sami Żydzi musieli łapać i wydawać braci i siostry w ręce katów, którzy stali na placu folwarku, obok naszego mieszkania, i przyprowadzonych przyjęli pałkami albo nahajkami, a później wywieźli na rzeź do Bełżca (…) Judenratowcy i Ordnungsdienst, przy pomocy ukraińskiej policji i kilku Niemców, którym jeszcze zapłacono, by prędko pracowali, gonili po ulicach, jak wściekłe psy czy opętańcy, a pot się z nich lał strumieniami […] Straszny to był widok, jak Żyd Żyda prowadził na śmierć […] Jak widzimy najlepiej jest zakrzyknąć łapaj złodzieja i odwracać uwagę od niewyobrażalnej wprost hańby własnego narodu. Najłatwiej tropić szmalcowników wśród Polaków. Oczywiście szmalcownicy istnieli, tak jak istnieli rabusie żydowskiego majątku, ale Polskie Państwo Podziemne ich ścigało i likwidowało zaś dokumenty Armii Krajowej jasno dowodzą, że wywodzili się oni niemal w 100% z marginesu, a mówiąc wprost były to zwykłe ludzkie męty, których nie brakuje w żadnym społeczeństwie. I tu dochodzimy do kolejnej niewygodnej i haniebnej prawdy o postawie Żydów. Otóż żydowscy zdrajcy szmalcownicy i rabusie wywodzili się bardzo często z elit, o czym Hannah Arendt tak pisała we wspomnianej książce: O ile jednak członkowie rządów typu quislingowskiego pochodzili zazwyczaj z partii opozycyjnych, członkami rad żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę do chwili, gdy ich także deportowano. Najlepszym przykładem jest tu przedwojenny wpływowy przemysłowiec, Chaim Rumkowski, z nadania niemieckiego okupanta pan i władca w łódzkim getcie, z którego to getta był dumny i uważał je za żydowskie państwo z własną walutą w postaci „chaimków” i „rumków”, trzema więzieniami i urządzonym w okazałej willi własnym haremem kompletowanym ze sprowadzanych tam pięknych Żydówek. Rumkowski wydawał w getcie nawet znaczki pocztowe ze swoją podobizną. Ten tyran terroryzował i prześladował przedstawicieli własnego narodu, a przemawiając w maju 1941 roku do mieszkańców getta mówił: Dyktatura nie jest brzydkim słowem. Dzięki dyktaturze zdobyłem uznanie Niemców dla mojej pracy. A gdy mówią: Litzmannstadt Ghetto, odpowiadam: To nie getto, to miasto pracy. Oto Żyd odwołujący z entuzjazmem do hasła Arbeit macht frei , widniejącego nad bramami obozów zagłady. W ubiegłym tygodniu obejrzałem sobie z bezpiecznej odległości „Tomasza Lisa na żywo”. Jednym z zaproszonych dyskutantów był publicysta „Gazety Wyborczej”, Konstanty Gebert vel Dawid Warszawski, syn Bolesława Geberta, żydowskiego komunisty i sowieckiego agenta o pseudonimie „Ataman”. Trzeba dodać, agenta i zapiekłego wroga Polski, który wyrządził naszej ojczyźnie niepowetowane szkody. Rozmowa dotyczyła wypowiedzi amerykańskiego szefa FBI, który oskarżył Polaków o współudział w Holokauście. W pewnym momencie Gebert z wyraźnym niezadowoleniem i złością w głosie powiedział, że według badań, 60% dzisiejszych Polaków uważa się za największą ofiarę II wojny światowej, kiedy jeszcze parę lat temu tak myślących było tylko 30%. Szanowny panie Gebert, Polacy najwyraźniej mądrzeją i zgodnie narodowym instynktem bliższe są im ofiary setek spalonych przez Niemców polskich wsi i stodół niż tej stodoły w Jedwabnem znanej na całym świecie dzięki kłamstwom Tomasza Grossa. Polacy, co zrozumiałe wolą pamiętać, o swoich bohaterskich rodakach, którzy ginęli w Katyniu, Palmirach, na Wołyniu czy już po wojnie w stalinowskich kazamatach od strzału w tył głowy. Polacy – co nie powinno nikogo dziwić – wolą pamiętać o tysiącach polskich patriotów wymordowanych po wojnie przez żydokomunę. Mają do tego święte prawo, a co najważniejsze, nie domagają się w zamian, aby w Izraelu oddawano hołd powstańcom warszawskim, czczono Żołnierzy Niezłomnych czy budowano tam muzeum historii Polski. Proponuję, aby Żydzi, którzy obłudnie pracują nad etyką ludzkości z wyłączeniem własnego narodu, przejrzeli się w lustrze. Może uda im się dostrzec czarne karty własnej historii? Tak na rozgrzewkę proponuje znaleźć, chociaż jednego Żyda, który po wkroczeniu sowietów do Polski uratował przed wywózką na nieludzką ziemię przynajmniej jednego Polaka ukrywając go w swoim domu czy obejściu? I nie musi być to pomoc czysta i bezinteresowna. Niech będzie i taki, który uczynił to za pieniądze. Mimo iż nie groziła za taką pomoc kara śmierci, do dziś nazwisko takiego Żyda nie jest nikomu znane. Jak wyglądają na tym tle zarzuty środowisk żydowskich mówiące, że zbyt mało Polaków zaryzykowało utratę życia, czyli poniesienie kary śmierci wraz z całą rodziną za jakąkolwiek pomoc Żydom? Jak może taki zarzut stawiać Gross, który w wydarzeniach marca 68 roku po przesłuchaniu na milicji miał takiego pietra, że trzęsły mu się portki? Mówią o tym dzisiaj jego koledzy tacy jak na przykład Czesław Bielecki. Panie Gross, nie groziła panu wtedy kara śmierci, a co najwyżej dziesięć pompek i pięć przysiadów. Jak zwykły tchórz może komukolwiek zarzucać brak odwagi? W ramach resocjalizacji proponuje panu policzyć sobie drzewka sprawiedliwych zasadzone w instytucie Jad Waszem w Jerozolimie. Czy więcej jest tam tych polskich czy francuskich? Przypominam niezorientowanym, że we Francji za pomoc Żydom groziła grzywna w wysokości 50 franków. Prawda jest taka, że naród polski i naród żydowski były wielkimi ofiarami II wojny światowej i co jest nie do przełknięcia dla strony żydowskiej, to nie im, ale Polakom udało się zachować godność i honor. History is written by the victors – powiedział Winston Churchill. Jest to smutna prawda mówiąca o tym, że Historia jest pisana przez zwycięzców. Dzisiaj jesteśmy świadkami precedensu. Kłamliwą wersje historii piszą do spółki, pokonany w wojnie i jego ofiara, której nie udało mu się do końca unicestwić. Trzeba powiedzieć, że bardziej haniebnego duetu świat dawno nie widział. Najsmutniejsze niestety jest to, że bez udziału polskich sprzedajnych i zdradzieckich łże-elit oraz „pedagogiki wstydu” serwowanej społeczeństwu przez środowisko „Gazety Wyborczej”, czyli, jak mawia Stanisław Michalkiewicz, żydowskiej gazety dla Polaków, ten podły plan nie miałby żadnych szans na powodzenie. W 1989 roku władzę w Polsce przejęła banda zwykłych drani i arcyłotrów, których trzeba czym prędzej odsunąć od władzy i przykładnie ukarać. Inaczej my również utracimy swój honor i co najsmutniejsze stanie się to bez jednego wystrzału oddanego w naszym kierunku przez wroga. Pamiętajmy, że jak mówi stare arabskie przysłowie, Lepiej umrzeć z głodu, niż nasycić się chlebem zdobytym w poniżeniu. Mirosław Kokoszkiewicz Artykuł ukazał się w Warszawskiej Gazecie |