B'NAI B'RITH, TV TRWAM I RUSOFOBIA | |
Wpisał: Leszek Misiak | |
26.05.2015. | |
B'NAI B'RITH, TV TRWAM I RUSOFOBIA
Z książki: „PRAWICOWE DZIECI CZYLI BLEF IV RP” Leszka Misiaka. Str. 229 i nn.
We wrześniu 2007 r., po 70 latach nieobecności w Polsce, reaktywowano w Polsce B'nai B'irth, instytucję zorganizowaną na wzór ruchu wolnomularskiego, której przewodniczącym we Francji jest Stefan Zambrowski. Nie poinformowały o tym ani polskie gazety, ani telewizja, informację na ten temat można było znaleźć tylko na stronie internetowej Ambasady USA w Polsce.
Witold Zyss z Paryża, przedstawiciel B'nai B'rith przy UNESCO, na jednej ze stron internetowych pisze: "Stowarzyszenie B'nai B'rith - Synowie Przymierza, jest najstarszą żydowską organizacją międzynarodową. Założona ona została 13 października 1843 r". (...) ,,Działalność B'nai B'rith w Polsce przerwał dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z 22 listopada 1938 r. rozwiązujący organizacje masońskie w Polsce. Pomimo starań kierownictwa B'nai B'rith, które usiłowało okazać, że B'nai B'rith nie zalicza się do masonerii, decyzja ta została również zastosowana do B'nai B'rith". Leon Chajn w książce pt. "Wolnomularstwo w II Rzeczypospolitej" przytacza wypowiedź jednego z założycieli B'nai B'rith w Polsce w okresie międzywojennym: "Zakon nasz powstał w Ameryce jako pewna secesja zakonu wolnomularskiego".
We wrześniu 2007 r., gdy reaktywowano B'nai B'rith w Polsce, w uroczystości w Żydowskim Instytucie Historycznym wzięli udział ambasadorowie Izraela i USA oraz minister Ewa Juńczyk-Ziomecka z Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i w jego imieniu przypomniała o dekrecie prezydenta Ignacego Mościckiego "Blisko 70 lat temu, w 1938 r., dekretem Prezydenta RP, w wyniku absurdalnych obaw, nieporozumień oraz wprowadzenia w błąd, zakazano działalności polskiej sekcji B'nai B'rith. Należy uznać za symboliczny gest, że dziś staję przed Państwem, jako przedstawiciel Prezydenta RP, aby powitać Was i Waszą organizację, która po raz drugi rozpoczyna działalność w Polsce". W "Wydarzeniach prasowych" na oficjalnej stronie Prezydenta RP nie znalazła się informacja o wydelegowaniu sekretarz stanu Ewy Juńczyk-Ziomeckiej (obecnie jest Konsulem Generalnym RP w Nowym Jorku) na tę uroczystość, ani też treści przesłania prezydenckiego.
Nie znam żadnego aktu prawnego, który znosiłby dekret prezydenta Mościckiego, a jeśli się nie mylę, prezydent Kaczyński, profesor prawa, złamał prawo zezwalając na reaktywowanie ww. organizacji. Reaktywowanie B'nai B'rith nie byłoby może zauważone przez wnikliwych obserwatorów życia publicznego, gdyby nie jeden szczególnie ważny i niebezpieczny z punktu widzenia suwerenności polskiego państwa fakt. Otóż na stronie internetowej Ambasady USA w Polsce podano: ,,9 września przy okazji otwarcia nowej loży B'nai B'rith w Warszawie ambasador Victor Ashe spotkał się z działaczami tej organizacji - prezesem Moishem Smith'em i wiceprezesem Danem Mariaschin'em. Omówiono m.in. sprawę ustawodawstwa dotyczącego zwrotu mienia oraz kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam. Otwarcie warszawskiej loży B'nai B'rith oznacza odrodzenie się tej organizacji żydowskiej w Polsce po niemal 70 latach nieobecności". Jakim prawem Zydzi inaugurując otwarcie swojej organizacji na terenie Polski wtrącają się do spraw religijnych Polaków?
Prezesem B'nai B'rith Polin jest od lutego 2009 r. Jarosław Szczepański, b. dziennikarz, b. uczestnik obrad Okrągłego Stołu po stronie Solidarności, b. rzecznik zarządu TVP za prezesury Dworaka, b. doradca medialny Bronisława Komorowskiego, b. dyrektor biura prasowego Kancelarii Sejmu. Szczepański, jak pisał 9 lutego 2013 r. Nasz Dziennik, ,,zasłynął" jako szef Biura Prasowego Kancelarii Sejmu z decyzji ograniczającej liczbę przepustek do parlamentu dla dziennikarzy, głównie z redakcji prawicowych i katolickich (m.in. Naszego Dziennika i Telewizji Trwam).
21 marca 2011 r. prezydent RP Bronisław Komorowski wręczył, za wybitne zasługi dla rozwoju niezależnego dziennikarstwa, za działalność na rzecz przemian demokratycznych, wolności słowa i wolnych mediów oraz za dokumentowanie najnowszej historii Polski i upowszechnianie wiedzy o ważnych wydarzeniach historycznych i społecznych, ordery i odznaczenia dziennikarzom i osobom zasłużonym dla wolności słowa i wolnych mediów. Jarosław J. Szczepański otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
26 września 2011 r. Bronisław Komorowski wręczył ordery "współpracownikom Komitetu Obrony Robotników, postaciom opozycji demokratycznej i orędownikom idei społeczeństwa obywatelskiego". Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski otrzymał Łukasz Biedka, członek założyciel B'nai B'rith Polin.
l października 2011 Prezydent Komorowski ,,za wybitne zasługi w pracy naukowo-badawczej, za osiągnięcia w działalności dydaktycznej i społecznej" odznaczył Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski wiceprzewodniczącego B'nai B'rith Polin Jana Woleńskiego.
13 grudnia 2011 r. Komorowski odznaczył Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski członków loży B'nai B'rith Polin: Annę Dodziuk, Zofię Jankiewicz.
Czym się kierował prezydent Lech Kaczyński, witając na polskiej ziemi organizację, która rości sobie prawa do wtrącania się w narodowo-religijne sprawy Polaków? Nie znam reakcji prezydenta po ukazaniu się cytowanej wzmianki nt. Radia Maryja i TV Trwam. A powinna się ukazać i to zdecydowana reakcja, taka co najmniej jak na wtrącanie się Rosji w sprawy Gruzji.
Jakie to ,,kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam", katolickimi mediami działającymi legalnie w demokratycznym państwie, mogą dyskutować członkowie świeżo otwartego w naszym kraju stowarzyszenia? Faktem jest, że toruńska telewizja nie mogła we własnym kraju, w którym ponad 90 procent obywateli deklaruje, że jest katolikami, nadawać swoich audycji. Jaka siła blokowała ten dostęp?
Powinniśmy zdawać sobie sprawę - jaka byłaby nasza świadomość polityczna, gospodarcza, społeczna i historyczna, gdyby nie Radio Maryja i TV Trwam, gdyby nie setki audycji, podczas których możemy dowiedzieć się tego, czego nie podają żadne inne media, także tzw. prawicowe. Tylko mając odniesienie do zafałszowanej rzeczywistości, w jakiej żyjemy, możemy nie zagubić się w morzu kłamstwa. Niebagatelne znaczenie ma tu głos mediów Kościoła polskiego. Dlatego tak ważne jest by te ośrodki katolickie nie uwiarygodniały "prawicowców", przed którymi były i są ostrzegane. Zwłaszcza, że w przeszłości ludzie ci korzystając z poparcia tych mediów przyczynili się już do rozbicia jedności prawdziwej, nie tej okrągłostołowej, prawicy. Dlaczego tyle lat mimo ostrzeżeń promuje się w Radiu Maryja, w TV Trwam ludzi, tak naprawdę ideowo nie związanych z Kościołem? I nie są to okazjonalne występy. Ich korzenie ideologiczne są o. Rydzykowi znane. Z czego wynika ta konsekwencja? Czy naprawdę nie ma w Polsce innych osób, sprawdzonych, oddanych Kościołowi i narodowi polskiemu, które powinno się w niezależnych katolickich mediach promować? W dalszej perspektywie taka polityka redakcyjna okaże się, nie mam wątpliwości, kijem obosiecznym. Tak zbudowanego zaufania wiernych dla tych "prawicowców" nie da się potem odwrócić a także, bez uszczerbku dla wiarygodności własnej katolickich mediów, z tak zbudowanego im wizerunku wycofać. Promowanie tych ludzi ma poza wszystkim znaczenie o wiele szersze dla przyszłości Polski - kto ją ma według mediów Kościoła zmieniać, a więc w jakim kierunku to będą działania, jaką cywilizację ci ludzie chcą wprowadzać?
W TV Trwam ostatnimi czasy często można było usłyszeć opinie rozmówców wskazujące na ich rusofobię. Nie wiem, czy ktoś napuszcza ojców, ale jeśli tak jest, takie osoby wykonują krecią robotę, nie po raz pierwszy zresztą. W pierwszych miesiącach konfliktu, wojny ukraińskiej na antenie TV Trwam pojawiały się opinie rozmówców krytykujące, ze wszech miar słusznie, udział polskich polityków z Jarosławem Kaczyńskim na czele, na neo-banderowskim Majdanie i niepotrzebne zaangażowanie Polski w ten konflikt. Potem takie wypowiedzi zniknęły, zastąpiły je coraz częstsze opinie krytykujące bezwarunkowo Rosję i prezydenta Putina. Na przykład na temat rosyjskich kontr sankcji, przykładowo embarga na eksport do Rosji polskich jabłek, dodajmy, po tym jak Polska nie wiedzieć czemu, aktywnie włączyła się w antyrosyjski front, czego nie zrobiły ani Węgry, ani Czechy, czy Słowacja, bo to nie leży w interesie tych państw, podobnie jak nie leżało w interesie Polski. Podstawową zasadą dziennikarstwa jest przedstawianie zdania drugiej strony, a więc w tym przypadku albo przedstawicieli Rosji, albo polskich ekspertów, którzy mają odmienne od "obowiązującego" zdanie. Inaczej mamy do czynienia nie z informacją, lecz z propagandą. A przecież Radio Maryja doświadczyło na sobie podobnej manipulacji, gdy oskarżano o. Tadeusza Rydzyka o nomen omen kontakty z Rosją, gdy GP napisała, że Radio ma stacje przekaźnikowe na Uralu dając do zrozumienia, że jest agendą rosyjskich służb. Nikt o. Rydzyka nie prosił o wyrażenie opinii w tej sprawie. Podobnie było ze sprawą abp Wielgusa, w której GP nie przedstawiła zdania drugiej strony. Dziś TV Trwam robi to samo, co robiła GP. Nie wiem, z czego to wynika, może to wpływ niektórych propagandystów PiS o wielkiej sile perswazji. Swoją drogą znalezienie w polskiej prasie, portalach społecznościowych tzw. głównego nurtu, czy telewizjach (zwłaszcza zaś w mediach ,,niezależnych") jakiejkolwiek pozytywnej informacji o Rosji graniczy z cudem. W Rosji wszystko, ale to wszystko według polskich mediów i według polskich polityków dzieje się źle i wszystko jest złe, nawet krowy dają zatrute mleko. To jest tak nachalne i tak naiwnie tendencyjne, że świadczy o traktowaniu polskich odbiorców jako infantylnych i bezrozumnych. Nie słyszałem natomiast, ani nie widziałem w żadnej telewizji (być może przeoczyłem), debaty, czy informacji o mianowaniu na ministrów rządu Ukrainy obywateli obcych państw. Paweł Strawiński, dziennikarz Onetu i biznes.pl pisał na początku grudnia 2014 r.: "Ukraińskie prawo zabrania obejmowania rządowych stanowisk przez cudzoziemców. Prezydent i premier postanowili więc je obejść, nadając kandydatom zza granicy ukraińskiej obywatelstwo w ekspresowym trybie dekretu prezydenckiego. Nowym ministrem finansów została była pracownica Departamentu Stanu USA, ministrem gospodarki został litewski bankier, a resort ochrony zdrowia objął były minister zdrowia... Gruzji. (...) Anna Jaresko, nowy minister finansów Ukrainy, to obywatelka USA, która od 2 grudnia 2014 r. stała się obywatelką Ukrainy. Pracowała w Departamencie Stanu USA, a potem w amerykańskiej ambasadzie w Kijowie. Bankier Ajwaras Abramawiczius, nowy minister rozwoju gospodarczego, jeszcze do 1 grudnia 2014 r. był Litwinem. Ma dyplom z biznesu Uniwersytetu Concordia w Estonii i w Wisconsin w USA. Ołeksandr Kwitaszwili, nowy minister zdrowia Ukrainy, był już raz ministrem pracy, zdrowia i ochrony społecznej, tyle że w Gruzji Michaiła Saakaszwilego - w latach 2008-2010. Ukończył m.in. szkołę administracji publicznej Robert F. Wagner Graduate School ofPublic Service w Nowym Jorku. Po studiach pracował w USA w Atlanta Medical Center. Potem zatrudniono go w programie ONZ w Gruzji.
To przecież taka sama operacja jak mianowanie ministrem finansów Polski Vincent Rostowskiego, obywatela Wielkiej Brytanii, który nawet peselu ani NIP-u polskiego nie posiadał w chwili nominacji, a wcześniej, w rządzie Jana Olszewskiego, mianowanie obywatela Wielkiej Brytanii, Radosława Sikorskiego, wiceministrem obrony. Czy te wszystkie osoby to są ludzie Putina? |