Podatek katastralny - JKM
Wpisał: Janusz Korwin-Mikke   
29.05.2015.

Podatek katastralny - JKM

 

Janusz Korwin-Mikke http://korwin-mikke.salon24.pl/651565,podatek-katastralny

Podatek katastralny – czyli od wartości nieruchomości – nie jest niczym nowym ani oryginalnym.  Istnieje w większości krajów Europy. W tej chwili też istnieje podatek od nieruchomości – i też oparty jest – z grubsza – o zasadę, że im droższa nieruchomość, tym wyższy podatek.  
Różnica polega na tym, że obecnie uwzględniane są różne kryteria. Natomiast podatek katastralny ma być nakładany w ten sposób, że Polskę najedzie chmara taksatorów wyceniających nieruchomości (za łapówkę wycenią zapewne niżej...) - a potem „Rząd” każe płacić od tej wartości.  
I tu jest pies pogrzebany: ILE?  
Otóż normalny podatek katastralny to ok. 0,5‰ (pół promille – czyli jedna pięciotysięczna) wartości nieruchomości rocznie. Podatek 1‰ - czyli 1000 zł od miliona – uważany był za szalenie wysoki. Gdy król nałożył taki podatek na Niderlandy – te odpowiedziały powstaniem i oderwały się od Korony Hiszpańskiej.  

Przy dzisiejszym bogactwie podatek 1‰ od biedy można by znieść. Jednak z MinFinu od lat dochodzą głuche wieści, że rozważa się tam podatek 1% albo nawet 2%(!!) - czyli dziesięciokrotnie lub dwudziestokrotnie wyższy!!  
Byłaby to totalna ruina kraju. Nie to, że zrujnują Polaków i wykupią nas Niemcy albo Żydzi – nie: nikt nie kupi nieruchomości obciążonej takim podatkiem!!  

Natomiast sama idea katastru jest jak najbardziej słuszna. Kataster figurował też w Programie UPR i KNP jako jeden z dwóch podatków od nieruchomości. Bo niezbyt wielkie podatki od nieruchomości są rozsądne, gdyż zapobiegają kupowaniu nieruchomości ot, tak – bez szczególnej potrzeby.  
Czym różnił się kataster proponowany przez Prawicę – od tego Monstrum, które projektują w MinFinie?  
Dwoma drobiazgami.
Po pierwsze - wielkością: 0,5‰ a nie 1%  
Po drugie: sposobem nakładania.  
Zamiast opłacanie hordy taksatorów, przyjmuje się, że  każdy sam wycenia swoją nieruchomość. I od tego płaci te 0,5‰.  
A jak spowodować, by nie oszukiwano?  
Bardzo prosto: przy wykupie nieruchomości płaci się właścicielowi tyle, ile podał - plus 40%  
Są tu dwa warianty:
(konserwatywny) – przy przymusowym wykupie  
(liberalny, „napoleoński”) - każdy ma prawo przyjść, zapłacić 140% wartości i kupić nieruchomość!  
Tym podatkiem Napoleon Buonaparte sfinansował Wielką Armię.  

Niektórzy boją się wariantu liberalnego: „Przyjdzie ktoś i zabierze mi ojcowiznę”. Cóż: jeśli mam chałupę wartą milion, a ktoś mi da za nią 1.400.000 – to niech mnie tak wywłaszczają raz na tydzień... A jeszcze lepiej: codziennie!  
A jeśli naprawdę jestem do tej chałupy przywiązany, to wyceniam ją na dwa miliony (i płacę od tego rocznie nie 500, a 1000 zł podatku – czyli dopłacam 40 zł miesięcznie...). A jeśli ktoś mimo to da mi za to 2.800.000 (czyli przepłaci 1.800.000!!) - no, to widocznie bardzo mu to było potrzebne. Np. pod jakąś autostradę.  
Wariant konserwatywny jest, moim zdaniem, niewłaściwy: wywłaszczenie na cel publiczny jest tak rzadkie, że nie byłoby straszakiem – i ludzie by oszukiwali na wartości... A w wariancie liberalnym po prostu działa mechanizm rynkowy.