Chcemy, aby Chrystus nad nami królował!
Wpisał: Mirosław Dakowski   
07.12.2009.

Chcemy, aby Chrystus nad nami królował!

DOMINIKANIN z AVRILLE  [„Zawsze Wierni”, nr 12, z grudnia 2009 MD]

            Gdy Pan Jezus po raz ostatni przekraczał bramy Jerozolimy, wiedząc, że kilka dni później zostanie odrzucony przez żydów i ukrzyżowany, opowiedział swym uczniom przypowieść pełną znaczeń i zatrważających prawd.

Pewien człowiek szlachetnego rodu " - mówił - ­wybrał się w daleką krainę aby otrzymać dla siebie kró­lestwo i powrócić. I zwoław­szy dziesięciu sług swoich dał im dziesięć grzywien i rzekł: Handlujcie, aż powrócę. A obywatele jego mieli go w nienawiści i wyprawili za nim posel­stwo mówiąc: Nie chcemy, aby ten królował nad nami" (Łk, 19, 12-14).

            Żydzi rozumieli bardzo dobrze ten rodzaj przypo­wieści, gdyż w tamtych cza­sach zarówno w Palestynie, jak i w innych ziemiach Cesarstwa Rzymskiego ci, którzy posiadali zwierzchnic­two nad rozmaitymi prowincja­mi, musieli udawać się do Rzy­mu, aby uzyskać od cesarza potwierdzenie swej władzy. A jeśli obywatele danej prowin­cji nie chcieli, by ktoś został ich królem, posyłali do Rzymu własną delegację, która próbo­wała wpłynąć na decyzję cesa­rza. Tak więc przypowieść Zba­wiciela jest oparta o sytuacje wzięte prosto z życia.

            Pan Jezus kontynuuje swą przypowieść, opowiadając, jak ów wielmoża po powrocie do domu wzywa do siebie swe słu­gi, by zobaczyć, ile zarobili na dziesięciu grzywnach, jakie im pozostawił; co jednak szcze­gólnie nas interesuje, na samym końcu wypowiada znamienne słowa: "Nieprzy­jaciół zaś moich, tych, któ­rzy nie chcieli, abym królo­wał nad nimi, przywiedźcie tu i zabijcie przede mną" (Łk 19, 27).

            Ta straszliwa przypo­wieść wypełniła się co do słowa - jak to się musiało stać, gdyż opowiedział ją sam Syn Boży - w roku Pańskim 70, gdy przybył Tytus na czele rzymskich legionów i zniszczył Jerozo­limę, skazując na śmierć przez ukrzyżowanie tysiące Żydów, ponieważ odważyli się wzniecić bunt przeciwko Cesarstwu Rzymskiemu. Jed­nak prawdziwym powodem tej przerażającej masakry i zbu­rzenia Jerozolimy nie był bunt Żydów wobec Rzymu, ale raczej - jak zapowiedział bardzo wyraźnie w swej przypowieści Zbawiciel - odmowa przyjęcia Chrystusa jako swego Króla.

            Żydzi, podobnie jak nienawist­ni ludzie z przypowieści, powie­dzieli: "Nie chcemy, aby ten królował nad nami". Chrystus naprawdę udał się do odległe­go kraju, by otrzymać dla sie­bie królestwo - wstąpił do nie­ba, by zasiąść po prawicy Ojca, jednak Żydzi nadal uparcie odmawiali uznania Go za swe­go Króla: wtedy, gdy Apostoło­wie głosili im zmartwychwsta­nie Jezusa, którego oni ukrzy­żowali, gdy pokazywali im pusty grób i gdy czynili niezli­czone cuda na potwierdzenie swej prawdomówności.

            Owi Żydzi o zatwardziałych sercach przekupili żołnierzy rzymskich, którzy strzegli gro­bu, nakłonili ich do kłamstwa i zeznania, że to Apostołowie wykradli z grobu ciało Jezuso­we, gdy oni spali, a kiedy Apo­stołowie czynili cuda - starali się wtrącić ich do więzienia. Gdy anioł w cudowny sposób oswobodził ich z okowów, byli gotowi nawet ich zabić - i już wkrótce rzeczywiście do tego się posunęli, kamienując dia­kona, św. Szczepana, i ścinając św. Jakuba Apostoła, a pozo­stałych chrześcijan zmuszając do opuszczenia Jerozolimy.

            Ostatecznie jednak, jak to zapowiedział Pan Jezus, ci Jego wrogowie, którzy odmó­wili uznania Go za Króla, zosta­li pozabijani przez Rzymian, ich miasto zostało obrócone w gruzy, również ich drogo­cenna świątynia uległa znisz­czeniu - jak przepowiedział Chrystus, nie pozostał z niej kamień na kamieniu.

            Dzisiaj obchodzimy uroczy­stość Chrystusa Króla. Święto to zostało ustanowione przez Piusa XI ponad 80 lat temu, w 1925 r., w czasach, gdy naro­dy, które do tej pory były kato­lickie, które dotąd oficjalnie uznawały Chrystusa za Króla w swych konstytucjach i syste­mach prawnych, zdecydowały się na apostazję i zmianę swych praw w taki sposób, by Chry­stusa zdetronizować. Zaczęły mówić, jak owi ludzie w przy­powieści: "Nie chcemy, aby ten królował nad nami".

            Proces apostazji narodów rozpoczął się w istocie o wiele wcześniej, w XVIII wieku, a rozpędu nabrał zwłaszcza w rezultacie rewolucji francu­skiej, która jako fundament życia społecznego proklamo­wała zamiast przykazań Bożych - prawa człowieka (...).

            Wszystkich uczy się dziś, że rozdział Kościoła od państwa jest czymś dobrym, jest to jed­nak całkowita nieprawda, jest to sytuacja bardzo zła, ponie­waż w rzeczywistości oznacza to: "Nie chcemy, aby ten królował nad nami". Chrystus nie będzie Królem w naszym kraju, państwo jest suwerenne i nieza­leżne, obywatele mogą swobod­nie uchwalać swe własne prawa niezależnie od Chrystusa i Jego praw: na tym właśnie polega demokracja (...) "Nie chcemy, aby ten królował nad nami".

            Wielka fala apostazji i demo­kratyzacji zalała Europę w XIX wieku i osiągnęła apo­geum po koniec I wojny świato­wej wraz z upadkiem cesarstwa Austro-Węgier i zniknięciem z mapy ostatniej wielkiej monar­chii katolickiej. To w takim wła­śnie klimacie i w takich okolicz­nościach Pius XI ustanowił dzi­siejsze święto, aby przypomnieć ludziom - a przynajmniej kato­likom - że to, co obecnie stało się zwykłym porządkiem (czy raczej nieporządkiem) rzeczy, nie jest bynajmniej czymś nor­malnym i że nowy system poli­tyczny zaprowadzony na całym świecie przez tzw. demokrację ostatecznie musi zawieść.

            Papież przypomniał, że sys­tem ten jest odpowiedzialny za straszliwe cierpienia ponoszo­ne przez świat od momentu, gdy zaczął on podążać w tym właśnie kierunku, zwłaszcza podczas I wojny światowej, która właśnie dobiegła końca, a która przyniosła więcej śmierci i zniszczeń niż wszyst­kie poprzednie wojny w histo­rii. Dlatego na samym począt­ku encykliki Quas primas, ustanawiającej święto Chrystu­sa Króla, napisał: " (...) wylew zła dlatego nawiedził świat cały, gdyż bardzo wielu usunę­ło Jezusa Chrystusa i Jego naj­świętsze prawo ze swych oby­czajów, z życia prywatnego, rodzinnego i publicznego; lecz także wskazaliśmy, że nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zaja­śnieje narodom, dopóki jed­nostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać pano­wania Zbawiciela naszego".

            Była to odważna, lecz - nie­stety! - nieskuteczna próba powstrzymania świata od bez­myślnego podążania ku kata­strofie, jednak ten ostatni krzyk ostrzegawczy został zlek­ceważony. Został zlekceważony nawet w samym Kościele, gdyż coraz więcej ludzi przynależą­cych do stowarzyszeń, w któ­rych niepodzielnie panowały idee liberalne, zajmowało w Kościele wysokie stanowi­ska, a ostatecznie podczas II Soboru Watykańskiego idee te proklamowano jako "oficjal­ne" nauczanie Kościoła.

            Począwszy od tego momentu to właśnie Rzym, dzisiejsi hie­rarchowie, narzucali tę nową doktrynę państwom, które tego jeszcze nie uczyniły, zmu­szając je do zmiany prawa i konstytucji w taki sposób, by religia katolicka nie była już oficjalną religią państwa, by Chrystus nie był już Królem. Czyniono tak zwłaszcza w Ame­ryce Łacińskiej, ponieważ nadal było tam wiele państw katolickich. To właśnie hierar­chowie Kościoła zmusili te kra­je do zmiany konstytucji (...).

            Co do samego święta Chry­stusa Króla, ludzie ci nie znie­śli go wprost, zmienili raczej jego znaczenie, przesuwając na sam koniec roku liturgicznego. Zmiana ta oznacza, że panowa­nie Chrystusa jest czymś, co ma się dokonać dopiero na końcu czasów, nie ma On pano­wać teraz, ale dopiero wów­czas, gdy nadejdzie koniec tego świata. Usunięto również pew­ne części ułożonego przez Piu­sa XI oficjum brewiarzowego przypadającego na to święto, a zwłaszcza jedną zwrotkę hymnu nieszpornego, w której był wyrażony jasny motyw zaprowadzenia tej uroczysto­ści. Zwrotka ta mówi:

Czerń niecna berła Ci przeczy,

Odmawia władzy nad krajem;

My Ciebie kornie wszechrzeczy

Najwyższym Królem uznajem.

            Usunięcie tej zwrotki przez Kościół posoborowy ma strasz­liwą wymowę, o czym bardzo często mówił abp Lefebvre, gdyż oznacza to w istocie, że sam Kościół - lub raczej ludzie, którzy go opanowali ­nie chcą już głosić, iż Chrystus jest najwyższym Królem, że przyłączyli się do nikczemnego tłumu krzyczącego: "Nie chce­my, by Chrystus panował"

            Żyjemy w dziwnych, bardzo dziwnych czasach. Wszyscy mają tego świadomość, a prze­bijające się coraz powszechniej oznaki niepokoju skrywają tkwiący głęboko strach. Praw­da, o której pisał Pius XI, staje się coraz wyraźniejsza: "(...) nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego" .

            Narzekamy na problemy eko­nomiczne, na degenerację "uko­chanego systemu demokratycz­nego", widoczną, gdy podczas każdych kolejnych wyborów przedstawia nam się kandyda­tów coraz bardziej niemoral­nych i perwersyjnych, lamentu­jemy z powodu praw, jakie chcą oni wprowadzać, legalizujących już nie tylko zabijanie dzieci w łonach matek, ale i jawne dzieciobójstwo, "małżeństwa" homoseksualne etc. Ile jeszcze czasu musi minąć, jak nisko musimy się stoczyć, zanim ludzie zaczną uświadamiać sobie, że prawdziwy problem, problem fundamentalny polega na tym, że - jak mówi Pius XI - narody "wyrzekają się i nie chcą uznać panowania naszego Zbawiciela"?

            Oczywiście mamy aborcję, oczywiście mamy dzieciobój­stwo, oczywiście mamy "mał­żeństwa" homoseksualne i bez wątpienia czekają nas w przy­szłości jeszcze gorsze rzeczy, ponieważ nic nie może powstrzymać tego procesu. Jeśli odrzucamy władzę Boga i Jego Syna Jezusa Chrystusa, jeśli upieramy się przy demo­kracji i pozwalamy ludziom samodzielnie decydować, jakie mają mieć prawa, a jakich nie - w jaki sposób można ich powstrzymać od robienia wszystkich tych przerażają­cych rzeczy, jaka władza ma to uczynić? Odrzuciliście jedyną prawomocną władzę, chcieli­ście wolności - macie ją więc i nie narzekajcie!

            Pamiętajmy jednak o jed­nym: o owej przypowieści, którą Pan Jezus opowiedział swym uczniom i która została zapisa­na na kartach Ewangelii, by stanowiła przestrogę dla wszystkich narodów aż do koń­ca świata. Ci, którzy mówią: "Nie chcemy, aby ten królował nad nami", nie unikną kary. Król powie im to, co powie­dział w przypowieści: "Nie­przyjaciół zaś moich, tych, któ­rzy nie chcieli, abym królował nad nimi, przywiedźcie tu i zabijcie przede mną". Sam Zbawiciel wypowiedział te sło­wa i uczynił to z rozmysłem. Sprawił też, że spełniły się na narodzie żydowskim, który odrzucił Jego panowanie ­niechybnie spełni je również na tych narodach, które dziś czynią to samo. Jak śpiewamy w jednej z antyfon w dzisiej­szej jutrzni słowami proroka Izajasza: "Naród i królestwo, które by ci nie służyły, wyginą, i poganie zostaną całkiem wygładzeni" . Co do nas jednak, Drodzy Bracia, "my Ciebie kornie wszechrzeczy najwyższym Kró­lem uznajem" .

            Nie lękajmy się więc jak ci, którzy w tych niebezpiecznych czasach z rosnącym przerażeniem patrzą w przyszłość, gdyż my chcemy uznać Chrystusa za naszego Króla, chcemy, by panował w naszych duszach i w naszych rodzinach, a gdy­by to od nas zależało, również w naszych państwach. Udo­wodnijmy Mu to przez nasze postępowanie, przez nasze posłuszeństwo Jego prawom, przez praktykowanie naszej wiary, w każdą niedzielę, w każdy dzień tygodnia, w całym naszym codziennym życiu. Wielu ludzi żyje dziś w strachu, niektórzy są kusze­ni, by wpaść w rozpacz, a nawet zaczynają snuć najbardziej sza­lone wizje przyszłości. Jeśli jednak jesteśmy posłuszni Chrystusowi i Jego prawom, jeśli mówimy Mu: „Chcemy, byś nad nami panował", nie musimy się obawiać kary, któ­ra spadnie na innych, ponie­waż odmówi uznania Jego wła­dzy. Chrystus zatroszczy się o nas właśnie dlatego, że jest wszechmocnym Panem, Kró­lem całego wszechświata. Nie mamy się czego bać.

            Jak zapewne wiecie, w tym tygodniu odbywa się wielka pielgrzymka tradycyjnych katolików do Lourdes, dla uczczenia 150. rocznicy obja­wień Matki Bożej w tym miej­scu. Oczekuje się udziału 20 tysięcy osób, w tym czterech biskupów konsekrowanych przez abp. Lefebvre'a, kapła­nów oraz seminarzystów z całego świata. Gromadzą się oni wszyscy w sanktuarium w Lourdes, by świętować uro­czystość Chrystusa Króla.

            Łączmy się z nimi w duchu i módlmy do Matki Bożej, by królestwo Jej Syna mogło się urzeczywistnić w naszych duszach, w naszych rodzinach i w naszych krajach. Jak mówi św. Ludwik Grignion de Mont­fort: "Przez Najświętszą Mary­ję Pannę przyszedł Jezus Chry­stus na świat i przez Nią też chce w świecie panować".

            To Ona jako pierwsza woła do swego Syna: "Ty jesteś naj­wyższym Królem" i przewodzi chórowi tych wszystkich, któ­rzy nadal pragną, by Chrystus panował. Przyłączmy się do tego chóru w proklamowaniu Chrystusa Królem - a wów­czas naprawdę nie musimy się niczego obawiać. Amen.

            Kazanie na święto Chrystusa Króla wygłoszone 26 X 2008 r. Tekst za „Catholic Family News" z października 2009 r. Tłumaczył Tomasz Maszczyk.