TROJKA
Wpisał: Izabela Brodacka - Falzmann   
14.05.2007.

Izabela Falzmann  

                             TROJKA

Pędzi trojka, śnieg wysoki, kołokolczyki dzwonią jak oszalałe, a za sankami goni wataha wygłodzonych wilków. W sankach przerażeni jaśniepaństwo i służba. Konie słabną, wilki nie odstępują, pasażerowie decydują się wyrzucić kogoś z sanek w nadziei, że wilki zajmą się łupem a reszta uratuje życie. Pierwszy wylatuje kuchcik potem foryś, następnie kamerdyner. Nie pamiętam dalszej kolejności wyrzucania, ale była ona na pewno prostym odwróceniem hierarchii właściwej.

 Ta urocza rosyjska bajka przypomina mi się zawsze gdy media ogłaszają, że kolejny aktorzyna, pisarzyna czy malarzyna był pospolitym donosicielem nie oszczędzającym w swych donosach nawet rodziny i najbliższych przyjaciół. Rejestr ich podłości i ich żałosne usprawiedliwienia są mało interesujące - powiększają co najwyżej naszą wiedzę o naturze ludzkiej i tłumaczą niektóre spektakularne kariery: Jeden chciał wyratować przed konfiskatą trabanta, inny za bardzo lubił kolekcjonować kościelne barokowe figurki, a poza tym należał do mniejszości seksualnej, której ludowa ojczyzna nie umiała docenić i uszanować, inny wreszcie gustował w zagranicznych wojażach.

10 maja rzucono nam na pożarcie Henryka Tomaszewskiego. Teraz u cioci na imieninach będziemy dyskutować czy Tomaszewski był wielkim artystą pomimo, że był agentem (jak w swej szlachetnej naiwności twierdzi Bronisław Wildstein - Rzeczpospolita, 10 maja 07) czy został okrzyknięty wielkim artystą tylko dlatego, że był agentem. Wracając do bajki - nie wiemy czy Tomaszewski był kuchcikiem czy forysiem, trudno również ustalić znaczenie pozostałych osób już wyrzuconych z sanek i pożartych.

            Jaśnie państwo na pewno jednak jadą dalej i mają się doskonale.

Zmieniony ( 30.10.2007. )