Rozwiązanie hybrydowe: Płacić tylko za pracę, a nie za głoszenie "idei" na zamówienie władzy. | |
Wpisał: Izabela Brodacka | |
15.06.2015. | |
Rozwiązanie hybrydowe: Płacić tylko za pracę, a nie za głoszenie idei na zamówienie władzy.
Izabela Brodacka Politycy tak zwanej prawej strony nie lubią przypisywania im lewicowych poglądów, natomiast lewica bez żenady, gdy jej tylko wygodnie, używa prawicowych sloganów. Pojęcia prawicy i lewicy tak mocno się rozmyły i zatarły, że stały się użyteczne tylko w charakterze obelgi. Określenia : „lewactwo” czy „skrajna prawica” służą do zapędzania politycznego przeciwnika w narożnik przed zadaniem mu mocniejszego ciosu. Postulaty lewicy najpełniej zawsze wyrażała Międzynarodówka, a mianowicie wers „ dziś niczym, jutro wszystkim my”. Lewicy zawsze chodziło o zdobycie dla siebie przywilejów, a nie o powszechny dobrobyt. Jak stadu hien, które chce odpędzić lwy od łupu. A czy lwom ten łup się należał?- to zupełnie inna historia. Międzynarodówka zawiera również nadzieję, że „krwawy skończy się trud”, a raczej nadzieję, że ten krwawy trud podejmą zdeklasowani i spauperyzowani przez rewolucję przedstawiciele warstw uprzednio uprzywilejowanych. Wprawdzie rozwój cywilizacyjny uczynił obecnie ten trud mniej krwawym, jednak zawsze trud pozostaje trudem. Współczesna lewica aby zachować swoje zdobycze gotowa jest jednak zwolnić społeczeństwo od trudu, zachęcając go do oczekiwania na mannę z nieba. Ta manna z nieba oznacza rozrastające się, szczególnie w obietnicach wyborczych, przywileje socjalne. Lewica wychowała sobie całe stado hien żerujących na ochłapach tych wyborczych obietnic. Każdy program wyborczy musi kupować wyborców rzucanymi im ochłapami. Staje się również jasne dlaczego wielu komunistycznym prominentom tak łatwo przyszło przerzucenie się na konserwatyzm. Konserwatyzm oznacza dla nich konserwowanie zdobyczy. Tradycyjne obyczaje i zachowania, na przykład koniak i cygaro po obiedzie w palarni w (cudzym) pałacu, też są gotowi przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Z całą pewnością odrzucają jednak tradycyjne wartości, tradycyjną etykę i wiarę. Podobnie jak konserwatywny liberał Marcin Król, który konserwatyzm rozumie jako zachowanie zdobyczy swego środowiska, natomiast wolność ludzka sprowadza się dla niego do nieograniczonego dostępu do aborcji, czemu daje wyraz przy okazji rozprawy z Chazanem. Cytuję: „A zatem wartość ludzkiego życia nie tylko nie jest najwyższa, lecz także bywa po prostu zmienna. Tak jak zmienne jest wszystko, co podlega ludzkiej interpretacji”. Zatarcie i rozmycie definicji prawicy i lewicy było przedmiotem wielu rozważań. Świętej pamięci Piotr Skórzyński prowadził kiedyś bardzo ciekawe seminarium poświęcone tym zagadnieniom. Natomiast środowisko pisma Res Publica rozprawiło się z problemem we właściwy sobie autorytatywny sposób. Jak twierdzi jedna z autorek tego pisma podział na prawicę i lewicę stracił sens, zastąpił go podział na ludzi przyzwoitych i nieprzyzwoitych. Z tekstu wynikało jasno (choć nie było to sformułowane explicite) , że to tak zwane „środowisko” czyli elita skupiona wokół pisma będzie decydować kto jest przyzwoity, a kto nie. Na arbitralnej zasadzie, którą sformułował Hermann Göring: „to ja decyduję kto jest Żydem”. Na tej zasadzie do grona ludzi przyzwoitych, wręcz do ludzi honoru, został zaliczony Kiszczak, natomiast wykluczony został z niego Kaczyński. „ Polemizując z jego bredniami, staję się w pewnym sensie gorszym człowiekiem...” -pisze Król. Najpełniej jednak poglądy na przyzwoitość wyraził profesor Hartman w słynnej już inwokacji do „polskiego chama”. Pisze tam: „I narodzi się Polska ludzi przyzwoitych, kulturalnych, wiedzących coś o świecie i zdolnych do myślenia społecznego i obywatelskiego.” Narodzi się- dodam ja- w wyniku zwycięstwa „w wojnie pozycyjnej Gramsciego”, jak tę strategię nazwał amerykański filozof Michel Walzer wyliczając kulturowe zwycięstwa lewicy. Przede wszystkim usunięcie religii z przestrzeni publicznej oraz zmianę obyczajów seksualnych. Najistotniejszym postulatem dawnej lewicy milcząco przejętym nie tylko przez nową lewicę lecz i przez salon warszawski ( i okolice) było wynagradzanie ludzi według zasług. Niebotyczne zasługi niektórych powinny być w ich mniemaniu nie tylko dożywotnio ale i dziedzicznie honorowane przez udział w radach nadzorczych, przez granty z różnych fundacji i stypendia. Udało się przy okazji zaszczepić społeczeństwu przeświadczenie, że dochody nie są w żaden sposób związane z pracą . Jak to raczyła wyrazić natchniona ośmiorniczką minister Bieńkowska: „za 6 tysięcy może pracować tylko złodziej albo idiota”. Pokazuje to doskonale stopień alienacji obecnej władzy- pani minister powinna przecież wiedzieć ile wynoszą realne, a nie średnie, renty i pensje w Polsce. Wysokość statystycznej średniej pensji jest generowana przez gigantyczne pobory prezesów upadających spółek węglowych oraz opłacanych z naszych abonamentów dziennikarzy głównego nurtu. Oderwanie w świadomości społecznej dochodów od pracy sprawia, że demokracja zamienia się w powszechną demoralizację. „Musimy się ruszyć, odzyskać ideę równości. Inaczej przyjdzie to "coś" i będziemy wisieć na latarniach” - mówi Marcin Król w wywiadzie dla GW. Pan profesor zrozumiał, że neoliberalizm nie jest żadnym rozwiązaniem, że nie miał racji Francis Fukuyama głosząc koniec historii, i że on sam był po prostu głupi. „ Byliśmy głupi” pisze expressis verbis, a rozwiązanie widzi w odzyskaniu idei równości i solidaryzmu. Idea równości (połączona z praktykowaniem nierówności) wystarczająco dużo złego już w świecie uczyniła. Jak wszelkie idee brzmi bardzo szlachetnie, ale wciela się ją w życie kiedyś krwawym, a obecnie aksamitnym terrorem. Idea solidarności, też bardzo szlachetna, nadaje się najlepiej na sztandary. W praktyce okazuje się być solidarnością kota z myszą. Ja wolałabym na początek odzyskać ideę powiązania pracy z dochodem. Powiem krótko: Równość wobec prawa- wymuszać. Zwykłą ludzką solidarność - praktykować i głosić na własny rachunek. Płacić tylko za pracę, a nie za głoszenie idei na zamówienie władzy. Nie jest to rozwiązanie lewicowe ani prawicowe. Można to nazwać rozwiązaniem hybrydowym. Tekst drukowany w ostatnim numerze Warszawskiej Gazety |