Grupa trzymająca SERCA | |
Wpisał: Zembala | |
20.06.2015. | |
Grupa trzymająca SERCAnumer 06/14 http://nie.com.pl/archiwum/grupa-trzymajaca-serca/
[Uwaga: To tekst ARCHIWALNY, Z CZERWCZA 2014 ROKU. md]
Państwo na ochronę zdrowia płaci słono, ale nie sprawdza, w czyjej kieszeni lądują pieniądze.
Powszechnie uznawany jest za następcę prof. Zbigniewa Religi i stróża jego dokonań. Sam być może uważa się za wybitniejszą personę. Dlatego moje pytania były dla niego zaskakujące. W dniu ich przesłania oddzwonił. Krzyczał. Nazajutrz oddzwonił ponownie. Tym razem nie krzyczał, zażądał natomiast, abym się u niego stawił. Gdy we wskazanym dniu przybyłem, kazał czekać godzinę na korytarzu, zanim mnie przyjął. Potem znów krzyczał. Odbierał dyktafon, którym chciałem rejestrować rozmowę. Nie chciał się zgodzić na to, abym notował, ale na prośbę obecnej podczas spotkania prawniczki ostatecznie zezwolił. A wszystko dlatego, że nie klęczałem przed nim z wyrazem uwielbienia na twarzy. Guru Prof. Marian Zembala od lat uważany jest za jedną z najbardziej wpływowych osób w polskiej służbie zdrowia. „Puls Medycyny” co roku sporządza „Listę stu najbardziej wpływowych osób w polskiej ochronie zdrowia”. Zembala w 2012 i 2011 r. wygrał. W 2010 r. był na trzecim miejscu – po ministrach Ewie Kopacz i Marku Balickim. W 2009 r. na miejscu piątym. Nic dziwnego. Jest krajowym konsultantem w dziedzinie kardiochirurgii. Co ważniejsze – był przewodniczącym Rady Naukowej przy Ministrze Zdrowia. Najważniejsze jednak jest to, że od wielu lat pozostaje dyrektorem Śląskiego Centrum Chorób Serca (ŚCCS) w Zabrzu. Był tam dyrektorem jeszcze w czasach, gdy szpital ten nazywał się inaczej, a prof. Religa sam wykonywał przeszczepy serca. Jak obliczyłem, prof. Zembala posadę dyrektorską dzierży tu już równe 20 lat. O odpowiedź na pytanie, jak to jest możliwe, zwróciłem się do Ministerstwa Zdrowia, któremu ŚCCS podlega. Dowiedziałem się, że w tym wypadku przepis o obowiązku organizowania konkursu na stanowisko kierownicze nie znajduje zastosowania. Kombinat Szpital ma kliniki kardiologii i kardiochirurgii. Leczy się w nich pacjentów z chorobami serca. Nie wszystkim się serce przeszczepia. Dyrektorem naczelnym tego kardiokombinatu jest prof. Zembala. Dyrektorem ds. medycznych, a zarazem zastępcą Zembali jest prof. Mariusz Gąsior. Do tego grona dołączył kierownik Kliniki Kardiologii prof. Lech Poloński, który jest zarazem wojewódzkim konsultantem w dziedzinie kardiologii. Wszyscy trzej stali się współwłaścicielami Polskiej Grupy Medycznej (PGM). PGM to grupa spółek, która zajmuje się tym samym, czym zajmuje się ŚCCS. W dodatku dopóki mogła, podszywała się pod ŚCCS – jako rzekome oddziały centrum. Fakty są takie, że PGM jak dotąd otwierała oddziały kardiologii w: Częstochowie, Sosnowcu, Zakopanem, Chorzowie, Kluczborku, Raciborzu. Zero interny, dermatologii czy pediatrii… Jej przychody są gigantyczne. Wynosiły one: w 2011 r. prawie 56 mln zł, w 2010 r. ponad 57 mln, w 2009 r. niemal 58 mln, w 2008 r. prawie 50 mln zł (wszystkie kwoty netto). W tym samym czasie publiczne szpitale przędły coraz cieniej. Można doszukać się bezpośredniego związku między działalnością spółki stanowiącej własność szefów ŚCCS a kłopotami niektórych szpitali publicznych. Zanim jednak do tego przejdziemy, należy przypomnieć, że procedury kardiologiczne są wyjątkowo korzystnie wyceniane przez NFZ. Za jednego pacjenta bez powikłań, który już po trzech dniach może opuścić szpital, NFZ płaci od 12 tys. do 20 tys. zł. Oddział kardiologii może zarabiać tyle, żeby utrzymać cały szpital, w tym te oddziały, które przynoszą deficyt. Taki właśnie plan miała nowa dyrektorka szpitala wojewódzkiego nr 5 w Sosnowcu, której nakazano opracować program ratowania szpitala. Wymyśliła, że otworzy oddział kardiologii. Tyle że w szpitalu istniała już kardiologia, ale prywatna. Jeden z oddziałów dzierżawiła PGM, miała na to kontrakt z NFZ, pacjenci nawet nie musieli więc wiedzieć, że z chorobami serca trafiają do jakiejś firmy, a nie do placówki publicznej służby zdrowia. Dyrektorka wypowiedziała PGM umowę dzierżawy, następnie uruchomiła własny oddział kardiologii. Dzięki temu w ciągu roku zarobiła prawie 3 mln zł. Zarobiłaby więcej, gdyby nie to, że PGM przeniosła się do innego sosnowieckiego szpitala, a NFZ podzielił kontrakt między szpital publiczny i firmę panów profesorów. Z moich informacji wynika coś jeszcze. NFZ płacił PGM znacznie więcej niż szpitalowi publicznemu. Roczny kontrakt między NFZ i PGM miał przekraczać 9 mln zł. Spójrzmy na inne miasta – Racibórz i Rybnik – oddalone od siebie o 25 km. W Rybniku istnieje wielki i nowy szpital wojewódzki, m.in. z oddziałem kardiologicznym cieszącym się bardzo dobrą opinią. W połowie zeszłego roku szpital ten przestał przyjmować kolejnych pacjentów – przyczyną był zbyt niski kontrakt przyznany przez NFZ. Podobne kłopoty były w poprzednich latach. Tymczasem w Raciborzu spółka córka PGM uruchomiła w 2011 r. kardiologię, a jej działalność finansuje NFZ. Pacjenci informowani są: Koszta świadczeń (…) pokrywane są z budżetu państwa. Nie wiem, czy działał tu czar polegający na tym, że nabywcą była firma należąca do krajowego konsultanta kardiochirurgicznego i wojewódzkiego konsultanta kardiologicznego. Jest to jednak prawdopodobne. Władza Kilka lat temu prof. Poloński przyznał publicznie, że rozważa rezygnację z funkcji konsultanta kardiologicznego (którym jest od kilkudziesięciu lat) i wycofania się z PGM ze względu na możliwy konflikt interesów. Dotychczas tego nie uczynił… Prof. Zembala żadnego konfliktu interesów nie widzi. Jak tłumaczy, jest krajowym konsultantem w dziedzinie kardiochirurgii, a PGM prowadzi oddziały kardiologiczne, nie zaś kardiochirurgiczne. Nie widzi konfliktu interesów, mimo że kieruje ŚCCS z klinikami kardiologii, a nie tylko kardiochirurgii. Konsultanci medyczni dysponują potężną władzą. Dzięki swoim uprawnieniom mogą nawet zamknąć oddział szpitalny. Ponieważ szpital prowadzący kardiologię powinien mieć tzw. zabezpieczenie kardiochirurgiczne, konsultant w dziedzinie kardiologii wraz z konsultantem w dziedzinie kardiochirurgii mogą zdusić w zarodku każdą inicjatywę, która im się nie podoba. Oczywiście nie mam tu namyśli inicjatyw polegających np. na propagowaniu wolnej miłości. Dowód jest. W Katowicach istniał szpital niezależny od PGM, Euromedic, mający oddział kardiologiczny i maleńki oddzialik kardiochirurgii (3 łóżka). Pod koniec 2013 r. NFZ zerwał kontrakt z tym szpitalem, choć pacjentów leczono tam prawidłowo. Wcześniej zaś na konferencji w Warszawie prof. Zembala publicznie wypowiedział się, że Euromedic zdestabilizował kardiologię na Śląsku (a przecież jest konsultantem w zakresie kardiochirurgii). Również w każdej z rozmów ze mną prof. Zembala wspominał o Euromedic z takim obrzydzeniem, jak gdyby to był synonim dżumy. Należy zatem przypomnieć pismo, które wyszło spod pióra prof. Zembali w sierpniu 2013 r. Współautorem jest prof. Bohdan Maruszewski. Pierwszy podpisał się jako konsultant krajowy w dziedzinie kardiochirurgii, drugi jako prezes Klubu Kardiochirurgów Polskich. Pismo skierowali do ministra Bartosza Arłukowicza oraz prezes NFZ Agnieszki Pachciarz. Czytam i szok! – obaj panowie protestują przeciwko ministerialnym planom zwiększenia liczby oddziałów kardiochirurgii w Polsce. Dla ewentualnych niedowiarków cytat: Jest bardzo niepokojącym proponowanie nowego rozwiązania w postaci wymogu obecności kardiochirurgii już na trzecim stopniu referencyjności w kardiologii, co eskaluje gwałtownie liczbę wprowadzanych oddziałów kardiochirurgicznych w kraju na wyjątkowo łatwych warunkach. Współwłaściciel PGM przywołał tu niefortunny dla siebie argument przeciwko temu rozwiązaniu: Taka sytuacja sprawi gwałtowny wzrost nowych ośrodków głównie niepublicznych, które sięgną po ograniczoną pulę środków z Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia na realizację świadczeń z kardiochirurgii w sytuacji, kiedy dzisiaj tych środków już brakuje i pogłębia trudną sytuację obecnych ośrodków kardiochirurgicznych w kraju. Interesy Godzi się więc wspomnieć o firmie szpitalnej, która nie budzi obrzydzenia prof. Zembali. Polsko-Amerykańskie Kliniki Serca (PAKS) to dziś jedna z najlepiej rozwijających się firm szpitalnych na polskim rynku. Została założona przez prof. prof. Pawła Buszmana i Andrzeja Bochenka (byli w niej wspólnikami). Buszman przez jakiś czas był dyrektorem ds. naukowych w ŚCCS, jego syn pracuje w ŚCCS, w klinice prof. Polońskiego. Bochenek to słynny kardiochirurg, mąż Krystyny Bochenek, wicemarszałkini Senatu, która zginęła w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Być może nie bez znaczenia jest i to, że Bochenek i Zembala też są wspólnikami. Obaj są współwłaścicielami Polskiej Grupy Kardiochirurgicznej sp. z o.o., której prezesem jest wspomniany Bochenek. Na razie PGK nie prowadzi jednak takiej ekspansji jak PAKS. Jako współwłaściciele PAKS Buszman i Bochenek w różnych miastach pootwierali oddziały kardiologiczne, zaś w Bielsku-Białej oddział kardiochirurgii. NFZ podpisał z kardiochirurgią PAKS roczny kontrakt na 1,5 mln zł. Za te pieniądze można wykonać ok. 5–6 zabiegów miesięcznie, w sumie nie więcej niż 70 w ciągu roku. Ale PAKS wykonał tych zabiegów setki i wystawił rachunki nie na 1,5 mln, lecz na 7 mln zł. NFZ te pieniądze wypłacił, choć kontrakt został przekroczony przez PAKS o ponad 400 proc. NFZ tłumaczył, że nie miał innego wyjścia, albowiem prawie wszystkie zabiegi miały dotyczyć ostrych przypadków, gdy walczono o życie. Przyjmuje się, że wśród zabiegów kardiochirurgicznych te ratujące życie to 10 proc. Tu zdarzyło się inaczej. Ta dziwna okoliczność nie zaalarmowała krajowego konsultanta. Do właścicieli PAKS w zasadzie nic nie mam. Robią swój biznes, a nie kierują placówkami publicznej służby zdrowia, nie pełnią ważnych funkcji państwowych. To, że stanowią konkurencję dla publicznych szpitali, nie jest niczym nagannym. Inaczej rzecz się ma z prof. Zembalą… Ma on również wielkie polityczne ambicje. Jak ustaliłem, w dniach poprzedzających rekonstrukcję rządu często bywał w Warszawie. Prowadzono z nim rozmowy na temat objęcia przez niego teki ministra zdrowia po Bartoszu Arłukowiczu (który się ostał). Sam Zembala gorąco temu zaprzeczał, gdy pytałem, ale wiem, że jego kandydatura była rozważana, pisała o tym również prasa. W zeszłym roku przekazał udziały w najważniejszej spółce z grupy PGM swojej żonie. On sam twierdzi, że odbyło się to na kilka miesięcy przed rekonstrukcją rządu, ale w rejestrach KRS widnieje data 3 grudnia 2013 r. Prof. Marian Zembala na zakończenie spotkania prosił, abym napisał, że broni i zawsze bronić będzie publicznej służby zdrowia, a Śląskie Centrum Chorób Serca to całe jego życie. Co czynię. ?? W Chorzowie szpital publiczny miał oddział kardiologii z kontraktem rocznym wynoszącym nawet 10 mln zł. Oddział sprzedano PGM. Zastanawiające, że pozbywano się kury znoszącej złote jaja. |