| |
Wpisał: Leszek Szymowski | |
13.12.2009. | |
Rozbiór ściśle tajny Rosja i Niemcy zawarły tajne porozumienie przewidujące możliwość ewentualnej interwencji zbrojnej Rosji w Polsce - alarmowała we wrześniu Agencja Wywiadu najważniejsze osoby w państwie. Jednak rząd zignorował ten wstrząsający meldunek. Leszek Szymowski [z Najwyższego Czasu!, nr. 50 (1021). 12 XII.2009. Świetny numer, warto kupić cały w kiosku MD] Manewry "Zapad 2009" pokazały dobitnie, że NATO praktycznie nie reaguje, jeśli w pobliżu granicy państwa należącego do sojuszu wojska rosyjskie odbywają wielkie ćwiczenia Z meldunku Agencji Wywiadu wynika, że pod koniec lata 2009 roku w' Moskwie podpisany został tajny pakt wojskowy. Rząd rosyjski zagwarantował w nim rządowi niemieckiemu, że jeśli istotnie podejmie decyzję o interwencji zbrojnej w Polsce, zatrzyma wojska na linii Wisły i Sanu. Miało to stanowić gwarancję, że wojska rosyjskie nie zbliżą się do dzisiejszej granicy polsko-niemieckiej na Odrze i Nysie Łużyckiej i nie zagrożą oddalonemu o 80 kilometrów Berlinowi. Ze wspomnianego meldunku wywiadu wynika również, że w zamian rząd niemiecki zobowiązał się nie angażować się w ewentualny spór między Polską a Rosją. Zagwarantował również, że relacje polsko - rosyjskie nie będą miały wpływu na współpracę energetyczną z rządem w Moskwie. Oznaczało to ni mniej, ni więcej tylko tyle, że nasz zachodni sąsiad wyraził zgodę na oderwanie od Polski części jej terytorium na rzecz Rosji. Uzyskanie gwarancji, że rosyjskie wojska nie dotrą dalej niż do brzegów Wisły, de facto tworzyłoby z okrojonej Polski buforowe państewko oddzielające Niemcy od Rosji. Kierunek rosyjski Nie widzieliśmy ani kopii dokumentu podpisanego przez przedstawicieli Rosji i Niemiec, ani notatki wywiadu adresowanej do najważniejszych osób w państwie. Źródłem informacji ,,Najwyższego CZASU!" jest znany nam oficer Agencji Wywiadu pracujący ,,na kierunku rosyjskim". Z oczywistych względów nie możemy podawać jego personaliów ani jakichkolwiek informacji, które mogłyby go identyfikować. Możemy tylko wspomnieć, że oficer ten wielokrotnie uzyskiwał i przetwarzał informacje uzyskiwane na terenie Rosji od osób pracujących dla polskiego wywiadu. W środowisku tajnych służb uchodzi za wybitnego specjalistę od Rosji. Możemy również dodać, że informacje, które nam przekazywał, zawsze potwierdzały się. Nie ma powodu, by kwestionować jego wiarygodność. Nasz rozmówca zaznacza, że trzeba brać pod uwagę jeszcze jedną możliwość: informacje na temat rosyjsko-niemieckiego porozumienia mogły być starannie wyreżyserowaną kombinacją operacyjną, zrealizowaną w celu osiągnięcia określonych skutków politycznych. - Te informacje mogły zostać sfałszowane i podrzucone polskim służbom po to, aby sprawdzić reakcję Polski i NATO - twierdzi oficer AW. A sytuacja polityczna, w której miało to miejsce, nie jest przypadkowa. Ćwiczenia przy granicy Meldunek polskiego wywiadu zbiegł się w czasie z manewrami wojskowymi opatrzonymi kryptonimem ,,Zapad 2009". To wspólne białorusko-rosyjskie ćwiczenia wojskowe z użyciem najnowszego sprzętu. Przygotowania do manewrów rozpoczęły się 16 sierpnia, a same działania - 8 września. Informację o manewrach wojskowych podano do wiadomości publicznej 25 sierpnia. Wówczas też oficjalnie ogłoszono, że jednym z celów będzie przećwiczenie wspólnego odpierania ataku na rurociągi naftowe i gazowe, w tym na słynny Nordstream, czyli projektowany Gazociąg Północny, który miał połączyć Rosję bezpośrednio z Niemcami. Jednak 21 września 2009 podano do wiadomości również drugi cel: ćwiczenia obrony Grodna i Brześcia przed atakiem z Polski. W całej sprawie zaskakujące są przynajmniej trzy rzeczy. Po pierwsze: do publicznej wiadomości podano dokładnie stan sił biorących udział w manewrach. Było to 12,5 tysiąca żołnierzy, w tym 1800 rezerwistów, 100 samolotów i śmigłowców oraz około 900 czołgów, pojazdów pancernych i dział samobieżnych. Tak ogromne zaangażowanie sił zbrojnych oznaczało, że były to największe ćwiczenia białorusko-rosyjskie. Po drugie: oficjalnie przedstawiane cele manewrów wskazywały, że Rosjanie biorą pod uwagę możliwość odpierania ataku ze strony Polski. Stanowi to ewidentne złamanie konwenansów dyplomatycznych, które nakazują nie wymieniać nazw innych krajów w negatywnym kontekście. W końcu po trzecie: na ćwiczenia nie zostali zaproszeni obserwatorzy z NATO, choć gwarantują to porozumienia Sojuszu z Rosją. Konflikt o gaz Wrzesień 2009 roku był miesiącem politycznych napięć między Polską a Rosją. Nie umilkły jeszcze echa antypolskiej wrzawy z okazji rocznicy podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow (rosyjski wywiad wydał wówczas książkę dowodzącą - wbrew faktom - że Polska była sojusznikiem Hitlera). Później Władimir Putin wygłosił w Gdańsku kontrowersyjne przemówienie z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej (nie przeprosił za ludobójstwo w Katyniu). Gdy na białoruskich poligonach odbywały się ćwiczenia wojskowe, rozpoczął się brzemienny w skutki konflikt o dostawy gazu. Rosjanie zerwali współpracę z prezesem Bartimpeksu Aleksandrem Gudzowatym i Polska stanęła w obliczu konieczności załagodzenia powstałej sytuacji. Choć umowa na dostawę gazu obowiązuje do roku 2020, przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki zaczęli negocjować z Rosjanami warunki przedłużenia kontraktu. Jednak przedstawiciele Gazpromu przedstawili Polsce niekorzystne warunki, domagając się wyższych cen za surowiec i przedłużenia umowy o co najmniej 15 lat. Co równie istotne: Rosjanie zażądali wprowadzenia do umowy zapisu zakazującego Polsce sprzedaży krajom trzecim ewentualnej nadwyżki surowca. Wszystko działo się po tym, jak USA ogłosiły rezygnację z planów budowy w Polsce elementów "tarczy antyrakietowej". Równolegle szef polskiej dyplomacji Radek Sikorski zażądał od NATO zdecydowanej reakcji na manewry ,,Zapad 2009". W listopadzie rzecznik pasowy Kwatery Głównej NATO skrytykował Rosję za przeprowadzenie ćwiczeń bez udziału obserwatorów z Sojuszu. Wyraził również zaniepokojenie faktem, że Rosja dopuszcza możliwość ataku ze strony krajów NATO, choć jest to całkowicie sprzeczne z doktrynami i założeniami dzisiejszego Sojuszu. Tego samego dnia Dmitrij Rogozin - stały przedstawiciel Rosji przy NATO - nie przyjął jednak pretensji Sojuszu, stwierdzając, że jest to wybuch negatywnych emocji. W połowie listopada wicepremier Pawlak pojechał w delegację służbową do Rosji, by ostateczne uzgodnić z Rosjanami warunki umowy gazowej. Pawlak zgodził się na warunki Rosji, uzgadniając w dodatku, że umowa obowiązywać będzie do roku 2037. Te uzgodnienia (nota bene przez samego Pawlaka przedstawiane jako sukces) trudno nazwać inaczej niż aktem zdrady stanu. Smutna prawda Cała ta sytuacja przyniosła Rosjanom odpowiedź na pytanie o ich siłę i pozycję w Europie. Manewry ,,Zapad 2009" pokazały dobitnie, że NATO praktycznie nie reaguje, jeśli w pobliżu granicy państwa należącego do Sojuszu wojska rosyjskie odbywają wielkie ćwiczenia. Po rezygnacji USA z planów budowy "tarczy antyrakietowej" jest to sygnał, że Rosja ma "wolną rękę" w Europie. Kolejnym tego dowodem jest polityka Baracka Obamy, dążąca do ocieplenia stosunków z Rosją za wszelką cenę. W tej sytuacji trudno dziwić się Niemcom, że zakulisowo starają się neutralizować zagrożenie ze strony Rosji. Trudno również mieć do nich pretensje, że robią to kosztem Polski. Warunki umowy gazowej dowodzą, że Polskę można zmusić do zaakceptowania każdego porozumienia, nawet skrajnie dla nas niekorzystnego. Leszek Szymowski |