...Żeby ten bocian nie był dziobany...
Wpisał: Michał Marusik   
07.07.2015.

...Żeby ten bocian nie był dziobany...

 

Michał Marusik czerwiec 2015

 

 

Do czasów towarzysza Gomułki otwarte atakowanie komuny było bardzo niebezpieczne. Sytuacja wyraźnie się poprawiła w czasach Gierka. Gierek potrzebował przychylności Zachodu, a Zachód zarzucał komunistom represyjność, więc ta represyjność zdecydowanie spadła. Folklorem ówczesnych wielkich budów okresu Gierka były hotele robotnicze. Miałem okazję w takim hotelu pomieszkać, a tak  mi się złożyło, że moim współlokatorem był Sekretarz Podstawowej Organizacji Partyjnej – towarzysz  Józek. Poniewierając komunę za całe zło, siłą rzeczy wszystkie gromy słałem na tego biednego Józka; zresztą bardzo porządnego faceta. Różniliśmy się w zasadzie tylko tym, że ja miałem naturę przekorną a on – oportunistyczną. Na ogół obrzucaliśmy się „łaciną”, ale czasem nam się zebrało na wyjaśnianie o co komu chodzi. Józek swojego oportunizmu nie ukrywał, więc przedstawiał sprawę jasno

– Cała władza na świecie pomyślana jest tak, żeby jedni pracowali na drugich. I ty się musisz zdecydować: czy chcesz należeć do tych pierwszych, czy do tych drugich – i niedwuznacznie zerkał na leżącą deklarację przystąpienia do PZPR.

– To prawda – odpowiadałem – ale widzisz, nie wszyscy się z tak pomyślaną władzą zgadzają. Nie w tym problem, że ja nie chcę należeć do was - czerwonych okupantów i ciemiężycieli. Jeżeli z wami walczę, to nie chodzi mi o to, żebyście po moim zwycięstwie wy musieli pracować na nas. Świat po takim „przewrocie” pozostałby przecież dokładnie tak samo niesprawiedliwy. Jeżeli coś mi się w was, PZPRowcach nie podoba, to to, że akceptujecie taki podział, wedle którego rządzeni są od tego, żeby pracować na rządzących. Ja nie chcę, żebyśmy się zamienili rolami. Ja chcę, żeby nie było takich ról; żeby różnica między rządzącymi i rządzonymi nie na tym polegała, że jedni zmuszani są do pracy na drugich. Mnie chodzi o to, żeby władza była od tego, by nikt nie był zmuszany do pracy na innych.

         No i towarzysz Józek przyznawał mi rację. Nie zmieniał tylko swojej postawy. On nadal pozostawał oportunistą, a ja nadal pozostawałem przekornym buntownikiem.

Więc „za komuny” było tak, że „bociana dziobał szpak”. A potem zaszły ZMIANY… Z tym, że znów „bocian jest dziobany”.

         Zafundowano nam tzw. ustrojową alternatywę. Już nie musimy pracować na PZPRowców. PZPRowcy postanowili „sztandary wyprowadzić”. I cóż się zmieniło, drodzy państwo? Otóż otrzymaliśmy „alternatywę”: już nie musieliśmy pracować na PZPRowców; musieliśmy pracować na rządzących spod zupełnie innych szyldów. A to Unia Demokratyczna, a to Kongres Liberalno-Demokratyczny, a to Akcja Wyborcza Solidarność, a to znowu jakieś SLD, PiS, czy PO.

Dosłownie rok po roku wszystko się zmieniało. Zmieniało się, żeby wszystko zostało po staremu. Bo nie zmieniało się tylko jedno: nadal rządzeni byli od tego, żeby pracować na rządzących. Nadal istotą władzy była ta łajdacka, antymoralna, antyludzka zasada, którą mi z całą otwartością wykładał towarzysz Józek: władza jest od tego, by jedni pracowali na drugich.

Ofertą uczestnictwa w polityce jest nadal oferta zorganizowanej walki o to, żeby „oni pracowali na nas”; żeby przebić się z grupy „rządzeni” do grupy „rządzący” . Nie zauważamy nawet, że tak sformułowany cel politycznej walki w istocie akceptuje ten nieludzki i niemoralny stan rzeczy.

Jeżeli więc dziś ktoś nas zapyta: czym wy się różnicie od wszystkich pozostałych?, to odpowiedź jest prosta: „MY” nie chcemy zastąpić „ICH”. My chcemy, żeby NASZ PORZĄDEK zastąpił ICH PORZĄDEK. My chcemy, żeby każdy mógł wreszcie pracować na siebie.

Czy walka o tak sformułowany cel polityczny jest korzystna? Nie! Walka o tak sformułowany cel polityczny jest SŁUSZNA. Jest uzasadniona moralnie i logiczne. Mając więc w sercach i umysłach tak sformułowany cel polityczny nie ustawajmy w walce, pracy i modlitwie.