Wszystko, co ważne. Dla Polski. | |
Wpisał: Zbigniew J. Wieczorek | |
09.07.2015. | |
Wszystko, co ważne. Dla Polski.
Zbigniew J. Wieczorek http://wsercupolska.org/joomla/index.php?option=com_content&view=article&id=7171:zjw&catid=8:komentarz-polityczny&Itemid=15
„Przyszła wojna będzie wojną niewidzialną. Dopiero, gdy dany kraj zauważy, że jego plony uległy zniszczeniu, jego przemysł jest sparaliżowany, a jego siły zbrojne są niezdolne do działania, zrozumie nagle, że brał udział w wojnie i tę wojnę przegrywa” – Frederic Joliot-Curie
Większości Polakom wydaje się, że naród taki jak nasz, że kraj, który po latach nie tylko powrócił na polityczną mapę Europy, ale także odbudował się gospodarczo pod panowaniem komunistów nie może chyba spotkać już nic gorszego. Bo cóż jeszcze możemy sobie wyobrazić, jaka musiałaby być wykrzywiona nasza narodowa wyobraźnia, aby ciągle tylko skupiać się na potencjalnych nieszczęściach, które nas mogą spotkać. Chociaż każdy z pewnością pamięta, że już Cyceron pisał, że: „Historia jest nauczycielką życia” (Historia magistra vitae est), to jednak ciężko jest żyć z ciągle podniesionym mieczem i opuszczoną przyłbicą. Tak żyć mogą tylko nieliczni i w każdym narodzie jest ich zawsze niewielu. Jednak, czego możemy się spodziewać po nas samych, kiedy ci, którzy swoim charakterem przewyższali nas wszystkich, zostali nam brutalnie odebrani i jako naród zostaliśmy sami. Przez naszych „sojuszników” sprzedani, okłamani i zostawieni w imię ich własnych racji i interesów. Interesów, które żadnego z nich nigdy nie usprawiedliwiły, a ich splamione zdradą imię, nigdy nie zostało w naszych oczach oczyszczone. Tak naprawdę nawet nie podjęto poważnej próby naprawy tego, co z nami zrobiono w czasie i po drugiej wojnie światowej. Bo czy ktoś przy zdrowych zmysłach, może na przykład uznać, nasze wejście do tzw. Unii Europejskiej za cokolwiek innego niż za próbę wchłonięcia nas? Z pewnością nie jest to rzeczywista akcja zadość uczynienia za zdradę i lata późniejszego udawania, że to, co nas spotkało po latach niemieckiej okupacji, w jakimkolwiek stopniu nam się należy. My Polacy w czasie drugiej wojny stanowiliśmy czwartą, co do wielkości armię aliancką w Europie. Dorobek II RP, który wydawać by się mogło, udało się ocalić przed Niemcami, został nam skradziony przez naszych sojuszników. Rząd wywożąc z Polski 1208 skrzyń czystego złota posiadającego próbę 1000, a więc złota zupełnie czystego, bez domieszki, (jak relacjonował w 1966 r. Władysław Bojarski z eskorty polskiego transportu złota) nie mógł chyba przypuszczać, że ten polski skarb nie pomoże nam, wpłynąć na decyzje naszych sojuszników. Każda ze skrzyń ważyła 60 kilogramów, a więc na dzisiejsze czasy jest to majątek dość spory nawet w skali państwa. Osiemdziesiąt ton polskiego złota nigdy nie wróciło po wojnie do Polski. Pozostało ono w bankach zachodnich. W październiku 1944 r. złoto wartości około 150 mln zł znalazło się w Nowym Jorku i Londynie, natomiast niespełna 70 mln zł trafiło do Banku Kanady w Ottawie. Największe części dostali ci, którzy odpowiedzialni są za zdradę swojego „polskiego sojusznika”, to oni podpisali na Konferencji jałtańskiej, oddanie Polski pod panowanie ZSRR. (Naszego komunistycznego wroga). Wiele współczesnych źródeł podaje, informacje jakoby całe złoto II RP wróciło do PRL i zostało wykorzystane przez komunistów pod zastaw pożyczek. W konsekwencji przepadło, gdy pożyczki nie zostały spłacone. Jest to jednak część prawdy, z badań niezależnych historyków* wynika, że przywłaszczone przez komunistów złoto stanowiło zaledwie ok. 10 procent zdeponowanego w Dakarze skarbu II RP. Sygnatariusze Konferencji jałtańskiej wiedzieli jak nas sprzedać, nie potrafili tylko zapewnić Polsce należnego wynagrodzenia za poniesione straty wojenne. Reparacje wojenne narzucone Niemcom nie uwzględniły na przykład ponad pięciu ton złota skradzionego przez Niemców z terenów Rzeczpospolitej, o zwrot, którego Polska wystąpiła. Skradzione polskie złoto okrojone o jedenaście ton, które oficjalnie zabrała nam Anglia. Brytyjczycy otrzymali 3 mln funtów w złocie oraz 10 mln funtów w gotówce. We własnym interesie Londyn pertraktował z komunistami w Polsce. Dzięki temu otrzymał zwrot zaciągniętych pożyczek z września 1939 r. na sumę 75 mln funtów, a drugie tyle (komunistycznej) Polsce umorzono. Nigdy też Polsce nie zwrócono 20 ton złota Banku Polskiego, które znajdowało się w depozytach zagranicznych przed wybuchem II wojny światowej. Nie wiadomo, kto przejął 3,8 ton złota, które pozostawiono w 1939 r. w Dubnie do dyspozycji rządu polskiego? Nie będę tu pisał, ledwo wspomnę o przedwojennej pożyczce w wysokości 210 tysięcy przedwojennych złotych, (co współcześnie z procentami stanowi pokaźną sumę) udzielonej przed wojną przez polski Departament Konsularny Ministerstwa Spraw Zagranicznych syjonistom-rewizjonistom, której Izrael nigdy nam nie oddał. [patrz Zarychta, Betar, Żabotinski md] Bo takich zaległości znalazłoby się dużo więcej. Ktoś może mnie zapytać, dlaczego skłonny jestem wierzyć w częściowy tylko zwrot polskiego złota? Jest to dla mnie dosyć logiczną konsekwencją, działań powojennych rządów Anglii, Francji i USA. Kolaboracja z komunistami kosztem naszego narodu przyniosła im znaczące zyski. Zawierane zaraz po zakończeniu wojny umowy odszkodowawcze z Francją czy z Wielką Brytania miały przede wszystkim charakter polityczny.** A beneficjantami byli rosyjsko-polscy komuniści, którym udało się zalegalizować i uprawomocnić zbrodnicze rządy nad Wisłą i ujarzmić naród Polski za cenę odszkodowań. Umowy zawarte były z 12 krajami, Francja i Wielka Brytania upomniały się o odszkodowanie za resztkowe ocalałe z wojny i znacjonalizowane, zaraz po wojnie mienie ich obywateli i instytucji, jakie przed wojną działały w Polsce i na Ziemiach Odzyskanych. Zachodni „sojusznicy” odzyskiwali odszkodowania na dyktowanych przez siebie warunkach często o zawyżonej wartości za mienie ocalałe z pożogi wojennej. Te umowy między Polską, Francją i Wielką Brytanią zawierane były w bardzo wczesnym okresie komunizmu w Polsce, bo już w roku 1946 i 1947, te kraje upomniały się o odszkodowanie. Socjalistyczna, powojenna Polska była bardzo wdzięczna za poparcie i powojenne uznanie wschodniej lądowej granicy Rzeczypospolitej na tzw. Linii Curzona, w wyniku czego straciliśmy 278 tys. km kwadratowych wschodniego obszaru przedwojennej Polski, a miliony Polaków znalazło na kilka dekad w niewolniczej i obozowej niewoli, jeżeli w ogóle ją przeżyli. Nasi „alianci” odzyskali olbrzymie wypłaty od Polski Ludowej kosztem niedoboru węgla w Polsce, który był głównym środkiem płatniczym. Polska „otrzymała” ziemie zachodnie i spłacała odszkodowania za znacjonalizowany majątek na tych terenach. (Polska ustawa nacjonalizacyjna z dnia 3 stycznia 1946 roku). Na Ziemiach Odzyskanych tylko państwo mogło być właścicielem ziemi, (dzięki narzuconemu Polsce komunizmowi) a Polscy rolnicy mogli tylko posiadać ziemię na zasadzie wieczystego użytkowania. Według wymyślonej w tym celu nowej formuły prawnej. Ameryka także upomniała się o odszkodowania, ale dopiero w latach sześćdziesiątych, między innymi za wyposażenie organizowanej na terenie Stanów Zjednoczonych, a potem na terenie Kanady polskiej armii gen Józefa Hallera. Można mnożyć korzyści, jakie nasi przedwojenni sojusznicy odnieśli z uznania socjalistycznej Polski i pogrzebania legalnego polskiego rządu i polskich patriotów. Wszystko wskazuje na to, nawet po powierzchownej lekturze, że kraje te nigdy nie kierowały się takimi samymi zasadami w relacjach z nami, jak Polska w relacjach z nimi. Widać to wyraźnie po rezolucji Izby Reprezentantów USA uchwalonej w 2008 roku, która niedyplomatycznym językiem, kategorycznie wzywa rząd polski do natychmiastowego uchwalenia ustawy, gwarantującej Żydom amerykańskim wypłacenie odszkodowań. To wszystko po podpisaniu umowy z 16 lipca 1960 r. Polska-USA, która stwierdza, że Polska zapłaci USA 40 milionów USD przeznaczonych na „całkowite uregulowanie i zaspokojenie wszystkich roszczeń obywateli USA z tytułu nacjonalizacji i innych rodzajów przejęcia mienia przez władze polskie” oraz że: „Rząd Stanów Zjednoczonych nie będzie przedstawiał rządowi polskiemu ani nie będzie popierał roszczeń obywateli USA wobec rządu polskiego”. Jaki jest skutek tego bezprawnego nacisku USA na Polskę, widać w uchwalonych (powtarzam bezprawnych) odszkodowaniach dla żydów, między innymi obywateli USA. Najwyższy czas odrzucić naiwne wierzenia o jakichkolwiek wartościach naszych sojuszników. Te kraje nigdy nie kierowały się niczym innym w relacjach z nami jak tylko wymiernymi korzyściami finansowymi. Mówienie o przyjaźni potrwa tak długo, jak długo można będzie ciągle nas grabić i naciągać, oto jest prawdziwe oblicze tzw. naszych gwarancji międzynarodowych. Ameryka i Anglia winne bardziej niż inni. To właśnie USA i Anglia są najbardziej odpowiedzialne za to, co zrobiono z nami po zakończeniu II wojny światowej. Nie kto inny, tylko właśnie USA i Anglia podpisały umowy wiążące nas z ZSRR towarzysza Stalina, to zachód pod przewodnictwem nowego światowego mocarstwa, jakie wyrosło na skutek wojny z Niemcami w sercu Europy, sprzedał nas w ręce żydowskich komunistów (za „Dwieście lat razem” - Aleksandra Sołżenicyna) z ZSRR i pogrzebał nasze nadzieje na wolność, skazując naszych narodowych patriotów na walkę bez szans, z okrutnym okupantem. Zachodnie rządy już po miesiącu uznały nielegalne władze komunistyczne, powodując polityczną próżnię i niebyt naszego rządu na emigracji. Rząd USA uznał w lipcu 1945 r. „nowe” władze w Warszawie. Plan Marshalla, jaki postawił między innymi Niemcy, w sytuacji gospodarczej znacznie nas przewyższającej, to także zasługa Ameryki. To, że Polska nie mogła po wojnie przyjąć tego planu ze względu na warunki i sytuację, w jakiej się znalazła wepchnięta w komunistyczne łapy, to także ich zasługa. Ktoś znający nasze losy i myślący kategoriami czysto ludzkimi spodziewałby się zadość uczynienia od zachodu w momencie, kiedy Polska „uwolniona” po latach, wraca do grona krajów demokratycznych. Nic bardziej błędnego, USA nie proponują nam „nowego planu Marshalla” nikt nie mówi nawet o zwrocie naszego złota, nie tylko tego, niby „zaginionego”, ale nawet tych dwudziestu ton legalnie zdeponowanych w zachodnich bankach. Nie jesteśmy w ich oczach ofiarą ich polityki, byłym sojusznikiem, który walczył również o ich wolność pod hasłem powstania listopadowego „W imię Boga za naszą i waszą wolność”. Jesteśmy dla zachodu świetnym kąskiem, gospodarczym eldorado, gdzie pieniądze w latach osiemdziesiątych po cichu skierowano do budowy elit (po) okrągłostołowych. Umacniając tych, którzy wraz z naszymi wrogami, będą nas kontrolować przez następne dziesięciolecia. Prawdziwe polskie preludium przed ukraińskim Majdanem. Naszym byłym sojusznikom i zarazem zdrajcom, bo jest to, ta sama grupa państw, zawdzięczamy nasze powojenne losy i nieszczęścia. Czy patrząc z punktu widzenia naszej Ojczyzny, nie można dostrzec, kto jest, kto, i czym to się dla nas niedługo może skończyć? +++ Dziś oficjalnie odżyły nasze sojusze, nasze relacje i nasze umowy, w niczym nie odbiegają od tych sprzed wojny. Kiedy przyjdzie moment próby tych sojuszy, efekt będzie dokładnie taki sam jak w 1939 roku. Nie możemy spodziewać się niczego innego, robiąc te same błędy, trudno jest liczyć na inny wynik i oczekiwać różnych skutków. Piotr Zychowicz w książce „Pakt Ribbentrop-Beck” ocenia sojusze Becka z Wielką Brytanią i Francją, jako przejaw wielkiej naiwności. Niektórzy ciągle myślą, że jest jednak dziś inaczej i układy są poważniejsze, i Ameryka to nie Anglia sprzed II wojny światowej. Tylko czy to prawda? Ameryka to militarne supermocarstwo, które tak naprawdę od czasów II wojny światowej nie zajmuje się niczym innym, jak dbaniem o interesy swoich 5% najbogatszych obywateli. Wojny, które toczyła i toczy od 1945 roku, niczego nie przyniosły poza dochodami dla wąskiej grupy wybranych. Amerykańska walka o „demokrację na świecie” nigdy niczego jeszcze nie zmieniła poza destrukcją i rozpadami państw, które są areną tych wydarzeń. Niebezpieczna Rosja Strasznie wygląda obraz agresywnej Rosji i na pewno jest się, czego bać, jeżeli ma się takiego wroga i to tuż za miedzą. Żyjąc tym strachem, nie wielu zauważyło, że to ten właśnie wróg i to zagrożenie na razie powstrzymuje upadek, naszego państwa. Choć brzmi to absurdalnie, to jesteśmy na razie potrzebni, jako strefa buforowa, dla Niemiec i zachodniej „starej” Europy. Gdyby nie ten fakt już dawno państwo takie jak nasze pozbawione własnego rządu, armii i gospodarki i tak kolosalnie zadłużone, przestałoby istnieć. Jeżeli dojdzie do wojny to plany naszych „sojuszników” wydają się proste i dokładnie powtarzające scenariusz poprzedniej wojny światowej. Polska ma wejść do wojny pierwsza i ma ona rozegrać się na jej terenie. Pozostaje tylko pytanie, czy USA i NATO chcą konfrontacji z Rosją i czy się na nią zdecydują, czy tylko popychając nas do machania szabelką na wschodnia stronę, pragną coś ugrać dla siebie i Izraela tak jak w przypadku Ukrainy. Jednak ten stan nie będzie trwał w nieskończoność i agresywnej Polski, Rosja nie będzie tolerować. Ewentualna konfrontacja między NATO i Rosją to wojna między dwoma konkurencyjnymi systemami finansowymi, skorumpowanym, działającym obecnie i nowym rodzącym się systemem bankowym pod kierownictwem państw BRICK. (Brazylii, Rosji, Indii, Chin oraz Republiki Południowej Afryki). Wynik takiej konfrontacji wschodu i zachodu na naszym terenie może pozbawić nas tego, co najcenniejsze. Polska dłużnikiem Rosji? Wielu z nas często słyszy opinie, jako to my sami winni jesteśmy wszystkiemu, co złego dzieje się w naszym kraju. Nie widząc tego, co dzieje się poza oficjalną sceną polityczną, może to tak wyglądać. Tym, którzy już nie pamiętają, przypomnę tylko rok 1990, kiedy wprowadzono przez rząd Mazowieckiego plan (Balcerowicza) autorstwa wielkich, zachodnich korporacji i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), J. Sachsa, zaakceptowany przez samego Wałęsę oraz doradców Solidarności (Geremek, Trzeciakowski, Michnik). Plan zakładał duszenie inflacji ograniczeniem wzrostu płac istniejącym już tzw. popiwkiem, czyli podatkiem, który wzrósł do 400-500 proc. oraz doprowadzeniem do bankructwa przedsiębiorstw państwowych między innymi brakiem dostępu do kredytów. Było to działanie dobrze zaplanowane i skonsultowane z zachodnimi instytucjami wymierzone przeciw Polsce w nowej wojnie gospodarczej, którą już przegraliśmy. Na arenie polskiej polityki, bo to określenie bardziej pasuje do tego cyrku, który występuje w Polsce, jest to jednak zupełnie normalne i codzienne działanie tych, którzy zajęli miejsca za sterami polskiego rządu. Jednak polityka jest brudem, rynsztokiem i szambem, a ludzie w niej umoczeni często śmierdzą zielonym [zrabowanym md] dolarem. W to polityczne szambo my, jako naród musimy wskoczyć wszyscy razem i to na masową skalę. Bez tego nie mamy szans na żadne zmiany i dalej będziemy narzekać, że rządzą nami głupcy, bo ludzie mądrzy nie mają szans, by dostać się do władzy. Wszyscy, którzy, na co dzień myślą o rodzinie, dzieciach i pracy, nawet nie zdają sobie sprawy, że to, co słyszymy od obecnych polityków, jest tak odległe od prawdy, jak ziemia od słońca, a szansa spełnienia tego, co nam się teraz mówi, jest tak samo realna, jak budowa mostu na księżyc z naszych podatków. Nie wszyscy z pewnością wiedzą, że i my mamy złoty dług wobec Rosji. Któż dziś pamięta, że my przywłaszczyliśmy sobie z Rosji, naturalnej wielkości postać Chrystusa wykonaną ze szczerego złota? Było to po tym, jak Polacy wkroczyli na teren Kremla. Nie myślę tu o wykorzystaniu przez Polskiego Hetmana skarbca carów, ale o figurze Chrystusa, która była jedyną ocalałą ze złotych, naturalnej wielkości rzeźb ostatniej wieczerzy. Jeśli kiedyś odzyskamy nasze złoto, to taką figurę Chrystusa powinniśmy Rosji zwrócić. Wcale nie dlatego że jest ze złota, ale dlatego, że to figura Chrystusa i być może tej właśnie postaci w ostatnich wiekach w Rosji brakuje. W coś jednak trzeba wierzyć. Poza Bogiem w nic nie musisz wierzyć, bo cała ta wiara w międzynarodowe układy, gwarancje obcych państw są nic nie warte. Nie możemy budować realnych układów na obietnicach skorumpowanych polityków i państw. „Honor to stroma wyspa bez [płaskich md] brzegów. Nie można na nią wrócić, gdy się ją już opuściło”. Pisał Nicolas Boileau-Despréaux, ale czy my o tym pamiętamy? Nie pamiętamy czy pamiętać nie chcemy? Wolimy wierzyć, by spać spokojnie i nie myśleć o tym, jak nas potraktowano. Kiedy zawiedzie przyjaciel, czy sąsiad, ludzka pamięć jest często tak długa, że niemożliwe jest kontynuowanie jakiekolwiek relacji. Tego nie można zrobić w polityce, tego nie da się kontynuować w relacjach międzynarodowych. Tylko czy nie powinniśmy wyciągać wniosków ze wszystkiego, co nam zrobiono wcześniej?. Tylko Polska Polska jest krajem bogatym z bardzo biednymi obywatelami, to absurd, aby tak bogaty kraj i naród sprowadzić do roli żebraków w centrum Europy. Pozbawiając nas szansy, na własny niezależny rząd, i dając nam ustawioną w polityczno-finansowych rozgrywkach grupę rządzącą, mamy raj Unijnej demokracji demolujący nasz kraj i naród. Gdyby nasz kraj odzyskał pełną niepodległość finansową, polityczną i kontrolę nad swoim majątkiem i zasobami, to przy naszych zasobach i bogactwach bylibyśmy potęgą europejską w ciągu najbliższego ćwierćwiecza. Problem jest jednak taki, że wszystkim dookoła nas, nie potrzebna jest wolna Polska i robią wszystko, byśmy o takiej Polsce zapomnieli. Jest też spora grupa żyjących między nami, którym słowo Polska z niczym się nie kojarzy poza źródłem dobrych dochodów. Można się tylko zastanawiać, którzy są gorsi i bardziej niebezpieczni, czy ci w kraju, czy ci poza jego granicami, jeżeli mają cele podobne, to nie może być nic dla Polski gorszego. Tylko, co jest najważniejsze. Nie ma chyba obecnie nic ważniejszego, nic bardziej naglącego niż przetrwanie. Choć jest wielu, którzy ton tego odbiorą za apokaliptyczne wizje to jednak przy krótkim zastanowieniu się nad sytuacją naszego kraju, uświadomią sobie, że nie jest to tylko wynik jakiejś propagandy, ale rzeczywistość, która nas otacza. - Przetrwanie nas, jako narodu oraz przetrwanie państwa w granicach, które ustalono po ostatniej wojnie, coś, co niektórym wydaje się oczywiste i niepodważalne, wcale nie jest takie w obecnej sytuacji Polski. Nieuregulowane sprawy z Niemcami, co do granic, ciągle istniejące roszczenia, co do zachodnich naszych terenów, wspieranie takich antypolskich organizacji jak Ruch Autonomii Śląska (RAŚ), z którym kolaboruje Platforma Obywatelska. Dowodem na to jest zapis w konstytucji RFN, dotyczący granic z 1937 r. Jak wiemy obecny kształt terytorialny Rzeczpospolitej, ustalono na konferencji, która odbywała się w Poczdamie od 17 lipca do 2 sierpnia 1945 r. Ta konferencja ani jej postanowienia nie są w Niemczech uznawane za akt prawa międzynarodowego. Przede wszystkim, dlatego, że w Poczdamie nie było przedstawicieli Niemiec, oraz że decyzje konferencji nie były zgodne z zasadami prawa międzynarodowego i z obowiązującymi w tym czasie normami dotyczącymi praw człowieka. (Rzeczpospolita z dnia 21.07.2005). Pomijanym całkowicie problemem jest fakt niepodpisania przez Polskę i Niemcy traktatu pokojowego. Pozostałe podpisane przez obie strony traktaty i deklaracje, mogą w każdej chwili zostać zakwestionowane przez Niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe, właśnie na podstawie ww. zapisu w konstytucji.*** - Utrata niepodległości na rzecz UE bez potrzebnego Polsce zabezpieczenia własnego dorobku i ziemi. To, co obecnie mamy, to sytuacja, gdzie polską ziemię można będzie oficjalnie wykupić za 1/3 cen europejskich i to już w połowie 2016 roku. Ciągle obowiązuje ustawa „zabezpieczająca” wyprzedaż Polskiej ziemi z roku 2004. Ustawa tak niedoskonała, że obecnie jesteśmy świadkami wykupu polskiej ziemi w tysiącach hektarów. Podstawieni np. bezrobotni Polacy za duże sumy wykupują na przetargach setki hektarów polskiej ziemi. Jak prawo na to pozwala? Ci podstawieni Polacy posiadają wkład większościowy w spółkach, które dokonują zakupu, a po transakcji, następuje „legalna zmiana” wkładu Polskiego właściciela z większościowego na udział mniejszościowy. W ten sposób zagraniczny „mniejszościowy” nabywca staje się realnym właścicielem polskiej ziemi. To wszystko odbywa się w świetle prawa, zgodnie z ustawą z 2004 roku. Co nastąpi po roku 2016, kiedy nawet ta licha ustawa przestanie działać, nie muszę chyba pisać. Nawet taki kraj jak Meksyk potrafił zabezpieczyć swoje ziemie przed zachłannymi Amerykanami i wprowadził prawa zakazującego sprzedaży ziemi i ograniczającego nabywcę do dzierżawy. Francja i inne kraje w UE także zabezpieczyły się odpowiednimi przepisami. Wszyscy tylko nie Polska. Obecna nowa (czerwcowa) ustawa wywalczona ponad czteromiesięcznym protestem rolników pozostawia wiele do życzenia i choć wzorowana na francuskich przepisach, jest typowym prawem kolonialnej Polski, gdzie zostawia się furtkę dla zachodnich spekulantów i różnej maści krętaczy, którzy już niedługo wykupią nasz kraj, (jeśli nic się natychmiast nie zmieni). - Ziemia to nie wszystko, utraciliśmy własny przemysł i banki, narzucono nam klimatyczne przepisy rujnujące nasze państwo, pozbawiono nas kreowania moralności społecznej i wychowania młodzieży w duchu polskim. Nie dysponujemy nawet własnymi siłami zbrojnymi ani policją, które także podporządkowane są innym, lecz nie Polskim rządom. Na terenie naszego kraju działają zagraniczne służby monitorujące naszych obywateli, a ich siły bezpieczeństwa mogą interweniować, jeśli tylko uznają to za stosowne. Agenci obcych państw poruszają się po naszych miastach uzbrojeni i mogą użyć tej broni przeciw obywatelom Polski, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Nasze media „mętnego nurtu” są już od lat w rękach wrogich nam państw. Ich przedstawicielstwa kontrolują nasz kraj przez różne loże czy fundacje, wspierają rodzimych polityków, którzy dla własnych korzyści robią wszystko, co ich mocodawcy nakazują. Dziś Polacy nie mają innego wyjścia jak tylko spróbować, osłabić ten zabójczy system w najbliższych wyborach. Październikowe wybory zadecydują czy będziemy jeszcze istnieć i czy chociaż w niewielkim stopniu zahamujemy postępujący demontaż naszego państwa. Wiem, że to absurdalne, co dzieje się obecnie. Nie mielibyśmy większości tych problemów, gdyby nie fakt wstąpienia (czy może raczej oddania nas) w struktury UE. Absurdem jest to, że ci, którym te problemy zawdzięczamy, będą nas teraz ratować. Winni większości naszych problemów, mają plan pomocy dla naszego narodu i Polski. Czy ktokolwiek może uwierzyć, że jest to odpowiednie wyjście, aby im właśnie powierzyć to zadanie? Raczej nie, tylko czy jest jakieś inne, jeśli naród nie chce zająć się polityką własnego kraju? Albo się do października, jako naród obudzimy, albo nic się nie zmieni i będziemy dalej brać bierny udział w rozbiorze własnego państwa i likwidacji narodu Polskiego. „Wzrusz, Boże, serce wolnego narodu, zrzuć zasłonę z jego oczu, aby wiedział, że wolność źle czynienia jest znakiem niedoskonałości rządu, a nie prerogatywą wolności!” - Andrzej Zamojski na sejmie 1763 r.
Dla Magazynu Polonijnego OWP Zbigniew J. Wieczorek Stany Zjednoczone Ameryki Płn.
* Tak twierdzi Krzysztof Kopeć, prowadzący portal poświęcony gospodarczej historii Polski, oraz informacje podane przez Wojciecha Surmacz w tekście „Porwane złoto II RP” ** Ryszard Ślązak - Zapłacone przez Polskę odszkodowania wobec Francji i Wielkiej Brytanii ***Za: Łukasz Kołak - Redaktor naczelny Kwartalnika Powiernictwa Polskiego |