| |
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz | |
24.07.2015. | |
Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3432
Żydokomuna się odradza
Któż jest najbardziej zainteresowany podtrzymywaniem moralnego pionu Kościoła katolickiego w Polsce? Okazuje się, że przede wszystkim dwa środowiska. Pierwsze – skupione wokół żydowskiej gazety dla Polaków, kierowanej przez pana red. Adama Michnika, a drugie – środowisko ubeckie, skupiające zarówno ubeków starszej generacji, co to jeszcze samego znali Stalina, a w każdym razie – Jakuba Bermana, jak i ubeków generacji nowej, co to noszą garnitury, mówią językami, a ich żony potrafią nawet bezbłędnie zjeść bezę. Ten klarowny obraz zakłóca nieco środowisko skupione wokół judeochrześcijańskiego portalu „Fronda”, będącego własnością pana Tadeusza Grzesika, który nie tylko działa w osobliwy sposób na katolickim odcinku frontu ideologicznego, ale też jest niezwykle aktywnym partyzantem Prawa i Sprawiedliwości. Co z tego ma – trudno powiedzieć – ale coś tam pewnie musi mieć, zważywszy, że PiS, które otrzymuje sowitą subwencję z budżetu, chyba sam wszystkiego nie zjada i swoich partyzantów jakoś tam wynagradza. Bardzo zatem możliwe, że w odróżnieniu od bezpieki, która przerzuca koszty funkcjonowania agentury na sektor prywatny, wynagradzając swoich konfidentów bezkarnością, socjaliści z Żoliborza postępują odwrotnie – sektor formalnie prywatny podłączają do pieniędzy budżetowych jeśli nawet nie bezpośrednio, to poprzez publiczne zamówienia, jak nie w rządzie, to w samorządach itp. Dlatego – co przenikliwie zauważył jeszcze za głębokiej komuny felietonista Hamilton („w warszawskiej urzędówce „Kultura” komunistyczny parobek Hamilton...”) - w Polsce są dwa światopoglądy, bo są dwie kasy. Z tego między innymi powodu tak trudno dokonać w naszym nieszczęśliwym kraju zmiany ustanowionego w roku 1989 w Magdalence przez generała Kiszczaka i grono osób zaufanych ekonomicznego modelu państwa w postaci kapitalizmu kompradorskiego, który jest jednym z najważniejszych czynników blokujących narodowy potencjał ekonomiczny. Zmieniają się rządy; raz zewnętrzne znamiona władzy piastuje obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, innym razem znowu – obóz zdrady i zaprzaństwa – ale kapitalizm kompradorski jak nie drgnął przez ostatnie 25 lat, tak nie drgnął. Zresztą – jakże ma drgnąć, kiedy zarówno przywódcy obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, jak i obozu zdrady i zaprzaństwa są zakładnikami własnego zaplecza politycznego, które muszą odpowiednio wynagradzać – oczywiście nie z prywatnej kieszeni, bo skąd u gołodupców taka fortuna – tylko przystawiając ich do sutek Rzeczypospolitej, dzięki czemu rozkwita sto kwiatów i zakładane są stare rodziny. Nic zatem dziwnego, że i pan Grzesik uwija się jak w ukropie tym bardziej, że pewnie inkasuje też za „judeochrześcijaństwo”, tylko prawdopodobnie już z innej kasy. Niech mu tam będzie na zdrowie; jak zauważył Guy Sorman, początki każdego kapitalizmu są „mroczne”, a cóż dopiero – kapitalizmu kompradorskiego, jaki panuje w naszym nieszczęśliwym kraju? Sęk w tym, że biznes pana Grzesika ma taką specyfikę, że wszystkich niewierzących, czy to w „judeochrześcijaństwo”, czy to w pana prezesa Kaczyńskiego, musi on zdyskredytować moralnie, jako uczestników „Targowicy”, których na „tzw. Prawicę” wykreowała „Moskwa”. Ciekawe, że lista tych kreatur we „Frondzie” robi się coraz dłuższa, więc jak tak dalej pójdzie, to może się okazać, że jedynym prawdziwym Polakiem – oczywiście poza panem prezesem Kaczyńskim, którego podejrzewać o cokolwiek byłoby niegrzecznie - jest właśnie pan Tadeusz Grzesik. Niczym u Gogola: „u nas odin prokuror czestnyj czeławiek, a i on - prawdu skazat’ - swinia”. Ale mniejsza już o pana Grzesika; niech tam każdy orze, jak może – bo ważniejsze jest oczywiście odrodzenie w naszym nieszczęśliwym kraju żydokomuny. Stało się ono widoczne na tle zmagań wokół zapłodnienia w szklance, na które szalenie snobują się ostatnio wszystkie środowiska postępowe. Charakterystyczne przy tym jest to, że w przeforsowanie nie tylko jurydycznego uregulowania zapłodnienia w szklance, ale i refundowania takich zabiegów z pieniędzy podatkowych zaangażowała się nie tylko komuna w postaci ubeckich dynastii starszej i nowszej generacji, ale również – a może nawet przede wszystkim – żydowska gazeta dla Polaków i skupione wokół niej środowisko. Oto pan Wiesław Dębski, co to jeszcze samego znał Stalina, ubolewa nad zatwardziałością polskich biskupów, za sprawą których w naszym nieszczęśliwym kraju „pustoszeją kościoły”. Chodzi o to, że biskupi cierpią na „brak miłości”. No a jakie na to jest remedium? Bardzo proste – trzeba – jak radzi pan Dębski - „kochać ludzi”. No dobrze – ale skąd czerpać wzory? Wprawdzie pan Wiesław Dębski już tego nie wyjaśnia, ale nietrudno się domyślić, że niedoścignionym wzorem do naśladowania będą – jak to śpiewał Marek Grechuta - „nieskromne kobiety”. One co noc kogoś kochają, czasami – jak trafi się dobry fart - nawet kilka osób jednocześnie i jestem przekonany, że nie mają nic przeciwko zapładnianiu w szklance, a nawet i poza szklanką, więc naśladownictwo nie nastręczałoby żadnych kłopotów. Wtedy – kto wie – może zapełniłyby się również kościoły tłumami – jak śpiewał Stanisław Grzesiuk - „miłości głodnych płeciów” i wszystko byłoby gites tenteges. Oczywiście kościoły trzeba by wtedy ponazywać trochę inaczej, chociaż niekoniecznie, bo być może w ramach „judeochrześcijaństwa” można by te wszystkie funkcje jakoś pogodzić pod jedną formułą. Żydowska gazeta dla Polaków idzie dalej i zgodnie z leninowskimi normami dotyczącymi organizatorskiej funkcji prasy, mobilizuje dzieci urodzone w następstwie zapłodnienia w szklance, żeby dawały świadectwo swojej normalności. To świadectwo jest oczywiście bezcenne, chociaż z drugiej strony niepodobna zapomnieć o aforyzmie Franciszka ks. de La Rochefoucauld, że „nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, każdy – ze swego rozumu”. Zatem jeśli nawet nie wypada zaprzeczać takim deklaracjom, to cóż nam szkodzi zastanowić się nad tym, jaki interes może mieć żydowska gazeta dla Polaków w propagowaniu zapłodnienia w szklance? Wiadomo, że przede wszystkim chodzi o zmuszenie Kościoła katolickiego do pogodzenia się z koniecznością niszczenia „nadprogramowych” embrionów ludzkich, przy czym nie jest jasne, czy chodzi tu tylko o embriony mniej wartościowych narodów tubylczych, czy również o embriony pochodzące z komórek rozrodczych osób narodowości żydowskiej. Wbrew pozorom jest to okoliczność ważna, bo któż może zagwarantować, że już w niedalekiej przyszłości wobec klinik prowadzących zapłodnienia w szklance nie zostaną wysunięte roszczenia majątkowe z tytułu holokaustu? Przecież aktualna formuła, według której roszczenia te są uzasadniane, już bardzo blisko zatrąca o kwestie rozrodczości: ci którzy zostali zamordowani, no to zostali zamordowani, ale ILUŻ SIĘ WSKUTEK TEGO NIE URODZIŁO? W takiej sytuacji lepiej dmuchać na zimne i byłoby dobrze, gdyby pan prezydent Komorowski również ten aspekt sprawy wziął pod uwagę. Ale to by nie wyjaśniało do końca zaangażowania w sprawę zapładniania w szklance żydowskiej gazety dla Polaków i skupionego wokół niej środowiska. Musimy wobec tego przypomnieć fałszywą pogłoskę, według której zapłodnienie w szklance ma być sposobem na rozszerzenie kukułczą metodą żydowskiej puli genetycznej. Któż bowiem, na tym świecie pełnym złości może zagwarantować, że wpuszczony do szklanki plemnik rzeczywiście pochodzi od Rodryga Podkowy z pierwszej wyprawy krzyżowej, a nie od jakiegoś jurnego handełesa? Biorąc pod uwagę stopień skorumpowania środowiska lekarskiego, żadnej pewności mieć nie można. Ciekawe, że ta możliwość dobrze wyjaśnia również przyczyny zaangażowania w tę sprawę środowisk ubeckich, zarówno starszej, jak i nowszej generacji. Chodzi oczywiście o międzynarodową konferencję naukową MOSTY, jaka 18 czerwca odbyła się w Warszawie z udziałem ubeków polskojęzycznych oraz ubeków izraelskich. Wprawdzie chodziło tam przede wszystkim o ofertę, jaką polskojęzyczni ubekowie złożyli Amerykanom, że w zamian za umożliwienie dalszego pasożytowania na mniej wartościowym narodzie tubylczym, mogą dla Amerykanów utrzymywać tubylców w ryzach – ale któż może wiedzieć, czy polskojęzyczni ubekowie nie złożyli jakichś obietnic ubekom izraelskim w zamian za ich rekomendację? Stanisław Michalkiewicz
|