C. Iota unum, O zapominaniu we współczesnym Kościele | |
Wpisał: Romano Amerio | |
24.12.2009. | |
[umieszczę parę fragmentów z ważnej ksiażki Iota Unum, by czytelnik nabrał ochoty do kupienia i studiowania całości. MD] C. Iota unum, O zapominaniu we współczesnym Kościele. str. 862 Gdybyśmy pokusili się o zestawienie faktów i zjawisk związanych z zapominaniem we współczesnym Kościele (a trzeba zaznaczyć, że wiele spośród nich usiłuje się dziś traktować jako pewne korekty dawnych poglądów, na których swoje piętno odcisnęły jakoby emocje i uprzedzenia), okazałoby się, że jest ich sporo, i że nierzadko są to fakty wielce symptomatyczne. Trudno w tym kontekście nie wspomnieć o ogólnym zjawisku zapominania o przemocy stosowanej wobec Kościoła: w XIX wieku przez państwa liberalne, a w wieku XX przez reżymy totalitarne. Zjawisko to wynika niewątpliwie z pewnej nonszalancji oraz z tendencji do unikania zadrażnień. Dobrą ilustracją takiego podejścia może być przesłanie Jana XXIII do prezydenta Fanfaniego z okazji stulecia Zjednoczenia Włoch. W owym dokumencie Papież zaprzeczył, jakoby w czasach walk o Zjednoczenie ("Risorgimento") istniał konflikt między narodem włoskim a papiestwem. Zaznaczył, że ten rzekomy konflikt był wytworem "wybujałej wyobraźni niektórych pisarzy". Posunął się nawet do stwierdzenia, że "Papież Pius IX był dobrą gwiazdą i świetlistym znakiem, który zwiastował tryumf szczytnej idei [jedności narodowej] oraz potrafił nadać temu zwycięstwu najwznioślejsze znaczenie", W swej bezbrzeżnej dobrotliwości Jan XXIII - ten wielki miłośnik irenizmu - spuścił zasłonę milczenia nad zdecydowanym sprzeciwem i nad klątwami, jakimi Pius IX obłożył ideały Risorgimenta; ponadto puścił w niepamięć antykatolicki charakter znacznej części ruchu narodowowyzwoleńczego i wymazał dramat, jaki był wówczas udziałem tylu katolickich sumień. Z tego punktu widzenia Pawła VI cechowała większa powściągliwość. Być może dlatego, że nie był on aż tak radosnego i optymistycznego usposobienia, jak jego poprzednik, o tym fragmencie dziejów, a także o wielu innych dramatycznych kartach z najnowszej historii, mówił w sposób, który był zgodny z wymaganiami prawdy i godności. Natomiast Jan Paweł II nieraz przejawiał skłonność do zapominania, przy czym trudno rzec, jakimi należałoby to tłumaczyć pobudkami psychicznymi, przesłankami doktrynalnymi, czy względami politycznymi. Podam tylko dwa przykłady przemilczenia tragicznych zdarzeń, jakie rozegrały się w Europie drugiej połowy XX wieku. Kiedy w roku 1979 Papież udał się w miejsce zagłady, na teren byłego obozu koncentracyjnego w Auschwitz, w przejmujących słowach uczcił męczeństwo milionów niewinnych ofiar zbrodniczego reżymu, ogłaszając to miejsce "Golgotą XX wieku" i "sanktuarium ludzkiego cierpienia". Ale nagle, jakby w porywie serca i w sposób zupełnie nieoczekiwany, oddał hołd "ogromnej daninie krwi, jaką podczas straszliwej, ostatniej wojny złożył w walce o wolność narodów Związek Radziecki". Nie ma więc żadnego znaczenia okupowanie przez Sowietów Litwy, Łotwy i Estonii, inwazja na Czechosłowację i na Węgry, deptanie komunistycznym butem takich krajów, jak Rumunia, a wreszcie sama Polska! To zniewolenie połowy Europy, które położyło się głębokim cieniem na losach kontynentu i wyrządziło ogromne szkody religii, zostało pokryte całunem niepamięci. Tego fragmentu brakuje w polskim tekście papieskiego wystąpienia, gdyż został on dodany ,,na gorąco". Natomiast figuruje on w tłumaczeniu przemówienia na jęz. włoski; pojawił się też w depeszach nadanych z Polski przez bezpośrednich świadków - korespondentów szwajcarskiej agencji ATS i włoskiej ANSA. Por. Giornale dei Popolo z 8 czerwca 1979. Nie mniej zadziwiające jest przemilczenie przez Jana Pawła II podczas jego podróży apostolskiej do Hiszpanii w listopadzie 1982 roku cierpień, jakie stały się udziałem tamtejszego Kościoła w okresie wojny domowej 1936-39. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że w tej narodowej rewolucji zbiegły się różne, często sprzeczne dążenia, wynikające nie tylko z rozbieżnych koncepcji politycznych, lecz również z przeciwnych ideałów - religijnego i ateistycznego. Jestem też świadom tego, jak trudno jest oddzielić od siebie rozmaite motywacje (polityczne, religijne itd.), które powodowały ludźmi biorącymi udział w tamtych zajściach. Ze względu na złożoność sytuacji przypadki czystego męczeństwa, czyli śmierci za wiarę, są prawdopodobnie mniej liczne, niż można byłoby sądzić na pierwszy rzut oka. Ale nie sposób przejść obojętnie obok tego, że w tej krwawej łaźni, podczas której doszło do rzezi dwunastu biskupów, 4 tys. księży i zakonników oraz ponad 1 tysiąca zakonnic, jakiś ułamek, i to znaczący ułamek tych, którzy w ten sposób zginęli, to ofiary nienawiści religijnej - której, jak wiemy, druga strona nie ukrywała - a to przesądza o autentycznym charakterze chrześcijańskiego męczeństwa. Już wówczas patrzono na ten konflikt (w pierwszym rzędzie mam tu na myśli Piusa XI i jego pamiętne przemówienie) jako na doniosłe wydarzenie religijne oraz - pośrednio - brzemienny w skutki fakt polityczny. Mimo to w żadnym z wystąpień Jana Pawła II w trakcie jego podróży po Hiszpanii nie znajdziemy choćby najmniejszej wzmianki o tej hekatombie Kościoła. A przecież na kilka tygodni przed jego wizytą na łamach L'Osservatore Romano ukazał się wielki artykuł o. Isidoro da Villapadiema poświęcony ,,94 kapucynom, ofiarom Rewolucji Hiszpańskiej", których proces o uznanie męczeństwa toczył się podówczas przed rzymską Kongregacją Spraw Kanonizacyjnych. Potęga zapomnienia nosi także inną nazwę, a mianowicie: potęga oportunizmu. I jeszcze jedną: potęga czasu. W tym epilogu naszych rozważań warto postarać się o uchwycenie przyczyny i znaczenia tego fenomenu. |