Św. Maksymilian Kolbe i "niewidzialna ręka masonerii" | |
Wpisał: Filip Obara | |
15.08.2015. | |
Św. Maksymilian Kolbe i „niewidzialna ręka masonerii” Filip Obara 2015-8-14 pch24
Św. Maksymilian Maria Kolbe już przez sobie współczesnych krytykowany był, iż zbyt łatwo daje wiarę pogłoskom o „niewidzialnej ręce masonerii”, która wpływa na wszystkie dziedziny życia, dążąc do wywrócenia porządku w narodach niegdyś chrześcijańskich. Dziś Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Francji już tylko „przypomina” rządzącym o „obowiązku” zachowywania laickości, która w całym post-chrześcijańskim świecie stała się obowiązującą definicją państwowości. Co powiedzieliby dawni naiwni krytycy „teorii spiskowych”, gdyby dożyli dzisiejszych czasów? Dawna mądrość katolicka nie omijała szerokim łukiem ekumenizmu świadomości, iż cnota Bożej miłości w człowieku jest jak medal, który z konieczności ma dwie strony. Na awersie widnieje miłość Boga i wszystkiego, co od niego pochodzi, lecz i rewers nie pozostaje pusty – logiczną konsekwencją musi znaleźć się na nim wszystko, co Bogu jest przeciwne. Ta prawda rodziła w dawnych katolikach – począwszy od papieży, a skończywszy na prostym rolniku odrywającym rękę od pługa, by przeżegnać się przed pobliską kapliczką – postawę zdecydowanego sprzeciwu wobec zła. Władztwo upadłego anioła, na tym świecie – wraz z wydanymi przezeń herezjami, schizmami i rozmaitymi sekciarskimi związkami – nie czyniło szatana nigdy dla ludzi Kościoła partnera do dyskusji, lecz po prostu ustawiało we wrogim obozie, z którym – w sensie duchowym, a nieraz i dosłownym – pozostawali oni w stanie permanentnej i nieubłaganej wojny. Świadomość tego stała u początków powołania takich instytucji jak Święta Inkwizycja, istniejąca po to, by ratować dusze przed zatraceniem w odmętach tej wojny. Zainspirowała również tak wspaniałe czyny chrześcijańskiego rycerstwa jak wyprawy krzyżowe. Nie trzeba nikogo przekonywać, iż wiek XX jest w dziejach ludzkości okresem naznaczonym piętnem zła, które można by porównać jedynie z szarżą rozszalałych hufców diabelskich (II wojna światowa) i mrocznym panowaniem „księcia tego świata” (Związek Sowiecki oraz okupowane przezeń państwa). Bylibyśmy jednak niesłychanie krótkowzroczni, gdybyśmy całe zło tego stulecia zrzucili na karb kilku nienasyconych dyktatorów, zapominając o poprzedzającym je długim maratonie, w którym pałeczkę przekazywały sobie kolejne emanacje chaosu i rozbicia – od wystąpienia Lutra i poprzedzających go pomniejszych herezji, poprzez ukształtowanie się bezbożnej antyfilozofii, do powstania najupiorniejszego związku w dziejach ludzkości – masonerii. Widząc nienawiść tej organizacji do odwiecznego porządku, jaki Bóg ustanowił na świecie, wyrażonej w rewolucji zaplanowanej pośród mroków francuskich lóż, trudno nie odnieść wrażenia, iż stanowi ona apogeum tego, co może z siebie wydać ludzkie serce opętane złem. Wiek XX – jak każdy, w którym wybuchło ono ze szczególną siłą – wydał swoich szczególnych świętych wojowników. Ich specyficzny dramat polegał na tym, iż przyszli na świat w czasach porewolucyjnych, w których Kościół był wprawdzie jeszcze dość silny duchem, ale tracił wszelkie świeckie podpory swej potęgi – państwo kościelne pod zarządem papieża i europejskie państwa wyznaniowe gotowe do wystawienia wojsk w odpowiedzi na sygnał Głowy Kościoła. Można sobie wyobrazić ów gniew przemieszany z bezsilnością, gdy katolicy ówcześni widzieli jak pod dyktando Wielkich Mistrzów światowej masonerii świat stawał się coraz bardziej zlaicyzowany, a duch bojowy wśród niegdyś chrześcijańskich narodów zamarł do tego stopnia, iż nie było już szans na zakrojone szeroko działania wojenne dla zachowania starego porządku. Dwudzieste stulecie po Chrystusie było też czasem, gdy masoneria zaczęła działać wyjątkowo zuchwale i coraz głośniej wykrzykiwać swoje postulaty – widząc, że spełniają się one jeden po drugim (zniszczenie Państwa Kościelnego, destrukcja instytucji rodziny poprzez wprowadzanie „ślubów” cywilnych i rozwodów etc.). Szaleńczą pychę, z jaką występowała wówczas owa sekta, opisał św. Maksymilian Maria Kolbe, naoczny świadek rzymskich obchodów dwusetnej rocznicy powstania wolnomularstwa. Młody Kolbe wspominał istną czarną procesję, jaka przeszła w tym dniu ulicami Wiecznego Miasta, powiewając sztandarami z wizerunkiem Lucyfera miażdżącego pod stopami św. Michała Archanioła. Z niektórych okien spuszczono płachty z podobnym przedstawieniem, a po mieście krążyły ulotki głoszące, iż „diabeł będzie rządził na Watykanie, a papież będzie jego gwardią szwajcarską”. Po tym rzymskim horrorze brat Maksymilian doszedł do wniosku, iż w działalności tego związku, który określił potem jako „masońską mafię” ogniskuje się cel walki. Jeszcze tego samego dnia Kolbe wraz z sześcioma współbraćmi założył Milicję Niepokalanej, której celem było nawracanie „przede wszystkim masonów”. Dlatego też w tradycyjnej wersji wezwania „O Maryjo bez grzechu poczęta…” dodawanego po każdej dziesiątce Różańca świętego Maksymilian i jego wierni modlili się słowami: „i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za masonami i poleconymi Tobie”. [I tak modlimy się nadal. Mirosław Dakowski] Program ten realizowany był nie tylko poprzez modlitwę i akty strzeliste. Ojciec Maksymilian angażował się osobiście w zdobywanie dla Chrystusa najbardziej zatwardziałych członków sekty. Tak było w przypadku znanego międzywojennego pisarza Andrzeja Struga, będącego jednocześnie masonem 33. stopnia i Wielkim Mistrzem warszawskiej loży. Kolbe ze zdumieniem wspominał zatwardziałość tego szanowanego literata, gdy przychodziło do rozmowy o znienawidzonej przezeń religii katolickiej. Święty rozumiał dzieje XIX i XX wieku jako zmaganie Niepokalanej z siłami zła. Zwracał uwagę na różne odsłony tej walki. „Że Francję opanowali masoni, to nie ulega żadnej wątpliwości” – pisał, zwracają uwagę, iż cała tamtejsza nagonka na Kościół to „nic innego jak tylko wykonanie uchwał Wielkiego Wschodu”. Na te wydarzenia Niebo odpowiadało szczególnymi znakami. „Dlatego też i Niepokalana szczególniejszą opieką otoczyła ten kraj. Tu raczyła objawić swój «Cudowny Medalik» w roku 1830 i tu w Lourdes, w roku 1858 objawiła się ubogiej dziewczynce Bernadetcie wzywając do pokuty i zachęcając własnym przykładem do odmawiania Różańca. I tu sama nazywała siebie: «Jam jest Niepokalane Poczęcie»”. Takie atrybuty duchowej potęgi Bóg przekazywał katolikom, gdy dawne ostoje katolickiej cywilizacji pogrążały się w marazmie. „«My Kościoła nie zwyciężymy rozumowaniem, ale psuciem obyczajów», uchwalili na zjeździe masoni. I poczęli siać niemoralność przez teatry, kina, książki, czasopisma, obrazy, rzeźby itd.” – pisał św. Maksymilian w jednym z numerów „Rycerza Niepokalanej”. Samo zresztą czasopismo powstało w odpowiedzi na gorące apele papieży, od bł. Piusa IX do św. Piusa X, by potędze liberalnej prasy przeciwstawiać dobrą prasę katolicką. Franciszkanin zdawał sobie sprawę, iż masoneria, którą Kolbe określał mianem „głowy piekielnego węża”, zazwyczaj nie walczy z karabinem w ręku, prowadzi jednak wojnę znacznie straszliwszą – mającą wyniszczyć i od środka zdegenerować istotę ludzką, odrywając ją od wszelkich nadprzyrodzonych pojęć i wpływu łaski Bożej. Innym frontem, na którym redaktor naczelny „Rycerza…” widział zepsucie szerzone przez masonerię była coraz bardziej nieskromna i wyuzdana moda, którą określał jako „za przeproszeniem – świńską”, ubolewając, ile dusz ginie przez ten bezwstyd. Ojcu Maksymilianowi zarzucano wtedy przesadę, twierdząc, iż zbyt łatwo daje wiarę istnieniu międzynarodowego spisku, w którym masoni, żydzi i socjaliści współdziałają we wspólnym celu zrewolucjonizowania świata. O ile wówczas, kiedy obyczaje społeczne nie były jeszcze tak dogłębnie wywrócone, podobne oskarżenia o „naiwność” miały jeszcze pewne podstawy, o tyle w dzisiejszych czasach, o których śmiało możemy powiedzieć, że stanowią realizację wszystkich rewolucyjnych ideałów – nie sposób nie przyznać racji przenikliwej ocenie świętego sługi Niepokalanej, wedle którego „niewidzialna ręka masonerii” zaczyna przenikać do wszystkich dziedzin życia. Dlatego warto pamiętać, iż ów antymasoński aspekt działalności św. Maksymiliana Marii Kolbego nie jest tylko jakimś wątkiem ściśle historycznym, który dziś traci na aktualności. Masoneria nie musi już tak zuchwale jak dawniej podnosić głowy, ponieważ współczesne liberalne demokracje stanowią spełnienie wszystkich jej marzeń na temat nowego porządku świata. Nie oznacza to jednak, iż przestała ona istnieć, a przede wszystkim, że skutki jej działań w jakiś sposób rozeszły się czy rozejdą po kościach. Obierając św. Maksymiliana za patrona naszej własnej walki o zbawienie, pamiętajmy, iż ta walka osadzona jest w konkretnym kontekście i nie mniej ważne niż kształtowanie własnej doskonałości chrześcijańskiej okazuje się staranie, by świat, począwszy od rodziny, powracał do tego porządku, który skutecznie wywróciły wieloletnie podchody i szturmy rewolucji. |
|
Zmieniony ( 15.08.2015. ) |