| |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
31.12.2009. | |
Szarża pod Krojantami Z Rotmistrzem Janem Ładosiem rozmawia Andrzej Jochelson [Tygodnik Powszechny, ok. IX. 1986 r. Wyciągnąłem z podpałki pieca. Podaję, tak ze względów na treść, ale też - dla młodzieży - by rozumiała, że wtedy można było jeszcze TP czytać z zainteresowaniem i bez obrzydzenia. Por. na dole "obiektywność" Wikipedii... Ciekawa dyskusja nt. np. ilości ofiar oraz obiektywizmu "świadectw" pod: http://www.odkrywca.pl/szarza-pod-krojantami-wspomnienia-uczestnika-,664382.html
MD] Szarża pod Krojantami 1 września 1939 r. ma dość bogatą literaturę. Szarżowały dwa szwadrony 18 pułku ułanów pomorskich: pierwszy i drugi. Pierwszym dowodził śp. rotmistrz Eugeniusz Świeściak, drugim rotmistrz Jan Ładoś, żyjący dotychczas w Cieplicach Śląskich Zdroju. Liczy już blisko 80 lat, ale jest czerstwego zdrowia i trzyma się dobrze. Ponieważ wiele niejasności nagromadziło się dookoła tej szarży, postanowiłem poprosić Go o wywiad. Znam rotmistrza Jana Ładosia od ponad 60 lat, bo w Grudziądzu obydwaj uczęszczaliśmy do gimnazjów wprawdzie różnych, ale usytuowanych naprzeciw siebie. Janek jest o trzy lata starszy ode mnie i zdał maturę w 1926 r. Jak wszystkie źródła podają (a literatura o szarży pod Krojantami jest bogata) szarżę wykonały dwa szwadrony 18 pułku ułanów pomorskich. I-szy pod dowództwem rtm. Eugeniusza Świeściaka i II-gi pod dowództwem mego rozmówcy. Zapytuję więc rotmistrza Jana Ładosia: -Powiedz, Janku, jak to właściwie było pod Krojantami?. Jan Ładoś: - Angowice, wieś położona na ówczesnej granicy, były miejscem postoju mego szwadronu w nocy z 31 VIII na 1 IX 1939 r. O godz. 4.45 nastąpił ostrzał naszych pozycji przez artylerię i broń maszynową niemiecką i tak zaczęliśmy wojnę. Natarcie niemieckie następowało przeważającymi siłami, więc po pewnym czasie dokonywaliśmy odskoków i znów broniliśmy się. O godz. 16 cały pułk zebrał się w rejonie wsi Lichnowy. O godz. 17 przyjechał łazikiem oficer (dziś wiem, że był to por. Grzegorz Cydzik) z rozkazem od dowódcy grupy operacyjnej "Czersk" gen. Stanisława Grzmot-Skotnickiego. Przy rozmowie por. Cydzika z dowódcą naszego pułku, płk. Kazimierzem Masta1erzem, nie byłem obecny. Po odjeździe por. Cydzika płk. Mastalerz zwołał naradę w składzie: zastępca dowódcy pułku mjr Stanisław Ma1ecki, adiutant Pułku rotm. Wacław Godlewski i dowódcy szwadronów. Na tej naradzie płk Mastalerz zakomunikował, że otrzymał rozkaz powstrzymania natarcia nieprzyjaciela przez kontrnatarcie, aby umożliwić grupie piechoty płk. Majewskiego walczącej w Chojnicach wycofanie się z Chojnic za Brdę, gdyż Niemcy zmierzają do zamknięcia tej grupy w kotle. Pułkownik oświadczył, że jedynym skutecznym sposobem będzie uderzenie na tyły nacierających oddziałów niemieckich i wydał rozkaz dzielący pułk na dwie części: dywizjon manewrowy, który miał łukiem poprzez lasy okrążyć pozycję nieprzyjaciela i zaatakować jego tyły, i pozostałość, która miała się bronić, a potem przejść do przeciwnatarcia. Pozostałość pułkowa miała się składać z III szwadronu, osłabionego 1 pluton, IV szwadronu również osłabionego o 1 pluton cekaemów (z wyjątkiem trzech ckm) i baterii 11 dak (dywizjonu artylerii konnej, md) , a nadto z mających nadejść według przyrzeczenia gen. Grzmot-Skotnickiego szwadronu kolarzy i tankietek. Dowództwo nad pozostałością oddał płk Mastalerz rotmistrzowi Zygmuntowi Erdmanowi. Natomiast I szwadron rotm. Eugeniusza Świeściaka wzmocniony 1 plutonem z III-go szwadronu i II Szwadron mój wzmocniony 1 plutonem z IV szwadronu wraz z 3 cekaemami miały stanowić dywizjon manewrowy. Na manewr okrążenia łukiem poprzez przesieki leśne rejonów wsi Jaworki - Krojanty - Pawłowo, by wyjść na tyły nieprzyjaciela w Pawłowie. Wyznaczył płk Mastalerz dwie godziny czasu. O godz. 19 mieliśmy zaatakować tyły niemieckich pozycji i nie było mowy, o tym, że natarcie to będzie przeprowadzone w szyku konnym, czyli szarżą. Raczej liczyliśmy na tradycyjne natarcie w szyku pieszym. Dowódcą dywizjonu mianował dowódca pułku majora Stanisława Maleckiego. Nie wiedzieliśmy, co zrobi sam dowódca pułku ze swym pocztem, ale już po chwili dowiedzieliśmy się. Pojedzie wraz z dywizjonem manewrowym. - Z tego, co opowiadasz, wynika, że koncepcja szarży jeszcze wówczas nie istniała i mijają się z prawdą ci, co piszą, że płk Mastalerz od razu w rozkazie swym nakazał szarżę. - Tak. Szarży nie przewidywaliśmy. Kawaleria walczy pieszo, a posuwa się konno. Sądziliśmy, że po obejściu nieprzyjaciela uderzymy na jego tyły tradycyjnie pieszą tyralierą i ogniem karabinowym. Szarża jest dopuszczalna w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach. Ale takie wyjątkowe okoliczności nastąpiły. Po okrążeniu łukiem długości około 10 km zaszliśmy na tyły wroga. Nie było z jego strony żadnych ubezpieczeń. Las kończył się Wzgórzem kotą 161. Za wzgórzem ujrzeliśmy przedziwny widok. Batalion piechoty 800 - 900 ludzi biwakował na polance. Broń była złożona w kozły. Żołnierze chodzili, leżeli na trawie, palili papierosy, jednym słowem - majówka. A to dawało pełną szansę na zniszczenie beztroskich, biwakujących żołnierzy batalionu nieprzyjaciela szarżą i to natychmiast pojął rotm. Eugeniusz Świeściak i szablą dał mi znak, że szarżuje, momentalnie stojący za wzgórzem 161 szwadron przeformował na plutony, plutony na sekcje, sekcje na harcowników. I ze wzgórza runął na polanę na lewą część biwakującego batalionu. Ja postąpiłem tak samo, powtórzyłem te same rozkazy i z moim szwadronem może 3 lub 4 minuty potem runąłem na prawą część biwaku. Niemcy oporu prawie nie stawiali. Cięliśmy ich szablami. Usłaliśmy polanę ciałami Niemców zarąbanych, okaleczonych i stratowanych. Wszystko to działo się w ciągu kilkunastu minut. Niemcy uciekają w różnych kierunkach, przeważnie na lewo w stronę szosy, gdzie stały transportery, którymi ich tu dowieziono. Wtedy właśnie na lewo od szwadronu Świeściaka zobaczyliśmy pędzący poczet dowódcy pułku. Czy płk. Masztalerz śpieszył, by nas zebrać, czy chciał przeciąć drogę uciekającym do transporterów Niemcom, nie wiadomo. Nagle z pokładu transporterów rozległ się terkot cekaemu i cała seria pocisków skosiła poczet dowódcy pułku. Pali wszyscy trzej oficerowie: płk Masztalerz, adiutant Wacław Godlewski i ppor. Mlicki, ale rtm. Godlewski podniósł się, bo pod nim zabito tytko konia. Niestety padł na polu chwały płk. Masztalerz i ppor. Mlicki, a także kula niemieckiego cekaemu dosięgła bohaterskiego rotmistrza Eugeniusza Świeściaka, właściwego inicjatora szarży pod Krojantami, oraz zraniła w szyję por. Unruga. W tym czasie zastępcy dowódcy pułku majora Maleckiego w rejonie bitwy nie było. W tym stanie rzeczy ja zebrałem ułanów z obydwu szwadronów i poprowadziłem w las celem wykonania dalszego zagonu na Pawłowo. Jednak za chwilę dojechał do mnie ułan z rozkazem majora Maleckiego, aby powrócić tą samą trasą i udać się do rejonu miejscowości Rytel. Drogą za torem kolejowym biegnącym na wysokim nasypie i poprowadziłem zebrane szwadrony wykonując rozkaz. Majora Maleckiego spotkałem dopiero w Rytlu. - A więc nieprawdziwe są twierdzenia, że rozkaz do szarży dał płk Kazimierz Mastalerz, że on sam poprowadził do szarży oba szwadrony, że na szosie stały czołgi, że prócz szabel kłuliście Niemców lancami? - Tak. Wszystko to są legendy sprzeczne z prawdą. - Ilu was było szarżujących, iluście zrąbali Niemców, jakie były wasze straty? Mój szwadron wzmocniony plutonem miał około 150 szabel. Mniej więcej tyle samo było szabel w szwadronie rotmistrza Świeściaka. Poczet dowódcy to około 10 szabel. Razem było 310 szabel. Liczę, że około dwóch Niemców każda szabla miała na rozkładzie. Nie było ułana, którego szabla nie byłaby zbroczona krwią nieprzyjaciela. Poległo kilkunastu ułanów, niestety aż trzech oficerów zabitych podałem ich nazwiska już przedtem i jeden oficer ranny, por. Unrug. - Szarża ma zadanie taktyczne i psychologiczne. Z reguły szarże wywołują panikę wśród piechoty rozbitej szarżą. Jak było w wypadku Krojant? - Taktycznie zadanie wykonaliśmy. W kilka minut po szarży ustał wciąż dotychczas słyszalny odgłos natarcia Niemców na naszą pozostałość. Niemcy wycofali się ze swych pozycji. Do okrążenia grupy naszej piechoty płk. Majewskiego nie doszło. Bez nacisku grupa ta wymaszerowała z rejonu Chojnic i dotarła do rzeki Brdy. Uzyskaliśmy więc w zakresie powierzonego nam zadania pełny sukces. Na drugi dzień gen. Grzmot-Skotnicki uznał to. Przybył do pułku i udekorował sztandar pułkowy orderem Virtuti Militari 5 klasy. Był to pierwszy krzyż orderu Virtuti Militari na sztandarze pułku w tej wojnie. - A jak z psychologiczną reakcją Niemców? - Zajrzyjmy do "Wspomnień" gen. Heinza Guderiana: pisze on, że gdy przyszedł do Trzcian (miejsca dowodzenia), zastał ludzi ze sztabu w hełmach bojowych ustawiających działko ppanc. Na pytanie, po co to robią, odparli, że każdej chwili może pojawić się polska kawaleria, która rozpoczęła kontrnatarcie. Generał temu zaprzeczył. Po północy z 1 na 2 września o godz. drugiej 2 zmotoryzowana dywizja piechoty zameldowała, że obawia się nacisku polskiej kawalerii i chce się cofnąć. Gen. Guderian znów musiał swych żołnierzy uspokoić wezwaniem, że grenadierzy pomorscy nigdy nie uciekali przed wrogiem. Panika więc była nie tylko w tej dywizji, w której wycięliśmy szarżą około batalionu, tj. w 20 dywizji zmotoryzowanej, ale i będącej w obwodzie 2 dywizji zmotoryzowanej. Niestety, paniki wśród Niemców nie mógł gen. Grzmot-Skotnicki wykorzystać, bo nie miał odwodów. - Dziękuję Ci, Janku, serdecznie za wywiad. Jesteś Kozietulskim XX wieku. - Bez komplementów. Przez szarżę trafiłem do historii kampanii wrześniowej. Generał Roman Abraham nadał mi Krzyż Virtuti Militari V klasy. Generał Zakonu Paulinów w związku z pierwszą wizytą Ojca Świętego Jana Pawła II w Polsce utworzył odznaczenie Pro Fide et Patria. Pierwsze dwa egzemplarze tej odznaki wręczył generał paulinów Ojcu Świętemu i prymasowi Polski ks. Stefanowi kardynałowi Wyszyńskiemu; gdy później czterej przedwojenni generałowie polscy (w tej liczbie generał Abraham i gen. Boruta-Spiechowicz) odbyli pielgrzymkę do Pani Jasnogórskiej i jako wota złożyli Jej swoje odznaczenia bojowe, generał paulinów udekorował generałów odznakami - Pro Fide et Patria. Generał Abraham i generał Boruta-Spiechowicz poprosili generała paulinów, ażeby kilkoma lub kilkunastoma takimi odznakami udekorował również wyróżniających się oficerów drugiej wojny. Jednym z odznaczonych zostałem ja. Do Cieplic przyjechał ojciec paulin i wręczył mi to odznaczenie. Cenię je najbardziej ze wszystkich, które posiadam. Rozmawiał Andrzej Jochelson
[A oto, jak „obiektywnie” przedstawia to Wiki: (fragment) MD] http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Krojantami Około godziny 19.00 oddziały polskiej kawalerii, wychodząc z lasu na wschód od Krojant, dostrzegły w niewielkiej odległości oddział niemiecki w trakcie odpoczynku (wersje tego wydarzenia są sprzeczne, część historyków podaje fakt, iż oddziały niemieckie były znakomicie przygotowane do boju). Był to II batalion zmot. 76. p.zmot. z 20 DZmot. Natychmiast zapadła decyzja o wykonaniu szarży. Ułani w pełnym biegu dopadli wroga, siekąc szablami uciekających. Jednakże Niemcy szybko uporządkowali swoje szeregi i – kiedy szwadrony 18 p.uł. w pościgu wpadły na rozległą polanę – ostrzelały je od strony Chojnic niemieckie samochody pancerne oraz granatniki, kładąc celny ogień na szarżujących. Forpoczta pułku wraz z dowódcą płk. Z. Mastalerzem została zmieciona seriami karabinów maszynowych. Ułani wycofali się za najbliższe wzgórze, tracąc ok. 25 zabitych i 50 rannych z ponad 200 szarżujących. Polegli – płk K. Mastalerz (pierwszy zabity dowódca pułku podczas wojny) oraz rotmistrzowie Świeściak i Godlewski. Straty niemieckie nie są dokładnie znane. |
|
Zmieniony ( 04.01.2010. ) |