Agresja Półksiężyca, Lepanto a Morenita z Guadalupe
Wpisał: Paul Badde   
01.01.2010.

Agresja Półksiężyca, Lepanto a Morenita z Guadalupe

[„Guadelupe”, Paul Badde, str.223 md]

            ...błyszczące fale Zatoki Lepanto. To tu 7 października 1571 roku rozegrała się bitwa morska, w porównaniu z którą atak Japończyków na Pearl Harbor i zamach na nowojorskie wieże World Trade Center były małymi epizodami w dzie­jach naszego globu. Być może w całej historii świata tylko bitwa pod Wiedniem, sto dwanaście lat później, miała porównywalny wpływ na losy Europy. Trwająca jeden dzień bitwa morska pod Lepanto pochłonęła ogromną liczbę ofiar: czterdzieści tysięcy zabitych i niezliczoną liczbę rannych. Jednak proces, który doprowadził do tego decydującego starcia, trwał trzysta lat.

W XIV wieku większa część Półwyspu Bałkańskiego znalazła się pod panowaniem Imperium Osmańskiego. W 1453 roku upadł chrześcijański Konstantynopol, na początku XVI wieku Turcy zdobyli cały Bliski Wschód, a w 1529 roku doszli do Wiednia. Wreszcie w 1571 roku upadł znajdujący się w rękach Wenecjan Cypr. Odtąd Królestwo Osmanów panowało nad całą wschodnią czę­ścią basenu Morza Śródziemnego. Zagrożona była Kreta, ostatni punkt oparcia handlujących ze Wschodem Wene­cjan i ich floty. Papież uznał, że Selim II, syn Sulejmana Wspaniałego, zagraża nie tylko miastom włoskim, lecz całemu światu chrześcijańskiemu. Całej Europie groziła islamizacja. Napór Turków wydawał się nie do powstrzy­mania. W tej sytuacji Piusowi V udało się doprowadzić do zawiązania wenecko-hiszpańskiego sojuszu obronnego. Również wielu innych europejskich książąt przyłączyło swe oddziały do wielkiej armii chrześcijańskiej, która miała postawić tamę tureckiej ekspansji.

Jednak 7 października zmierzająca w kierunku Morza Jońskiego flota chrześcijańska, przepłynąwszy cieśninę, natrafiła wprost na okręty Turków. Ich ustawiona w kształ­cie półksiężyca - niczym paciorki różańca - flota ciągnęła się od wybrzeża Grecji na północy po brzegi Peloponezu na południu. Za pierwszym szeregiem chrześcijanie ujrzeli drugi rząd tureckich okrętów. Wpadli w pułapkę. Herosi chrześcijańskiej sztuki żeglarskiej znaleźli się na łasce janczarów Alego Paszy. Dowódca floty muzułmańskiej był genialnym strategiem. Dwie wielkie eskadry weneckich i hiszpańskich okrętów oraz mniejsze flotylle z Parmy, Sabaudii i Genui, które oddały się pod rozkazy dwudzie­stoczteroletniego kondotiera Andrei Dorii, płynęły do­kładnie w środek tureckiej pułapki. Głównodowodzącym sił chrześcijańskich był rówieśnik Dorii, Don Juan de Aus­tria, przyrodni brat [naturalny md] króla Hiszpanii, Filipa II.

Na pokładzie jednego ze statków znajdował się Miguel de Cervantes Saavedra, również dwudziestoczterolatek. Tego dnia dwie tureckie kule raniły go w pierś, a trzecia zmiażdżyła lewą rękę Hiszpana, który miał w przyszłości opisać niezwykłe dzieje Don Kichota z Manczy. Kwiat europejskiej młodzieży zjednoczył się tego dnia w "Świętej Lidze" przeciwko przybywającym ze Wschodu wojskom "Czerwonego Półksiężyca". Był to jednorazowy sojusz rozbitego chrześcijaństwa. Flagowy okręt Sabaudczyków zdobiła ogromna bandera, na której na tle słońca wyszyto ciężkim brokatem kontury Ukrzyżowanego z Turyńskiego Całunu. Jednak przy bezwietrznym morzu flaga zwisała martwo z masztu. Naprzeciw siebie stanęło prawie pięćset okrętów i dwieście tysięcy ludzi, przy czym wojska chrześ­cijańskie były nieporównanie słabsze od sił tureckich.

Nad falami fruwały zdenerwowane mewy, gdy około dziewiątej rano niebo się zaciemniło. Chrześcijanie złożyli cała swą nadzieję w sześciu galeasach, wielkich żaglow­cach, które - mimo że wyposażone w pomocnicze wiosła - były stosunkowo mało zwrotne. Ich dalekosiężne armaty były w obecnej sytuacji niemal bezużyteczne. Chrześcija­nie potrzebowali wiatru z tyłu. Z okrzykiem Ave Maria na ustach, Andrea Doria rozpaczliwie rzucił swe wojsko do walki. Turcy wykonali unik, odcinając równocześnie statek admiralski od głównych sił floty chrześcijańskiej. Turec­ki admirał Uluch Ali stopniowo zatapiał kolejne okręty Genueńczyków. Wydawało się, że klęska jest nieunik­niona. Turcy dokonali abordażu flagowego okrętu Don Juana. Bezlitośnie wykorzystywali swą przewagę. Nie tylko przewyższali chrześcijan na płaszczyźnie taktycznej, ale również walczyli z nieposkromioną wolą zwycięstwa.

Ich waleczność potęgowała perspektywa czekają­cych na nich ogromnych łupów. Za Zatoką Lepanto, za liniami chrześcijańskiej floty leżała bezbronna Wenecja, kusząca jak otwarty skarbiec - a dalej Bari, Rzym, Neapol i wszystkie porty Zachodu. Zrozpaczony Andrea Doria zszedł pod pokład i padł na kolana przed cudownym obrazem Maryi. Jeśli cokolwiek miało być uratowane - błagał - pomóc mogła już tylko Królowa Niebios; jeśli tylko lud chrześcijański był}ej jeszcze drogi. Młody kondotier wzywał pośród łez pomocy obcej Madonny z medalionem, na którym znajdował się znak krzyża.

Była to pierwsza w Europie kopia Morenity, Matki Bożej z Guadalupe. Rok wcześniej obraz został wykonany na polecenie Alonsa Montúfara, który następnie wysłał wize­runek meksykańskiej Madonny do Hiszpanii, jako dar dla króla Kastylii. Król podarował obraz Juanowi de Austria, a ten z kolei przekazał wizerunek Madonny depczącej półksiężyc swemu rówieśnikowi, admirałowi Andrei Dorii, jako znak przyszłego zwycięstwa, a zarazem tarczę mającą zapewnić powodzenie w decydującej bitwie.

Kiedy Doria wrócił na pokład, wiatr nagle zmienił kie­runek. Zaczął się sztorm, który rozproszył tureckie szyki. Europejczycy mogli wreszcie wykorzystać siłę ognia swych dział. Hiszpanie dokonali abordażu flagowego okrętu Alego Paszy i jeszcze na pokładzie ścięli głowę admirałowi Selimowi. Turków ogarnęło przerażenie, a wszechobecna panika uniemożliwiła wykonanie jakiegokolwiek manewru obronnego. Każdy, kto umiał pływać, skakał w czerwone od krwi wody zatoki i próbował dopłynąć do brzegu. Pozostali unosili się na falach, kurczowo uczepieni desek

i innych szczątków okrętów. Przerażająca bitwa zakoń­czyła się przygniatającym zwycięstwem wojsk chrześci­jańskich. Od rana do wczesnego popołudnia zginęło co najmniej trzydzieści tysięcy Turków i siedem tysięcy sze­ściuset chrześcijan: tu, na wodach tej oto zatoki, jednego dnia. (Czterysta lat później trwające w sumie dziesięć lat dwie wojny światowe pochłonęły życie 33 472 żołnie­rzy niemieckiej floty podwodnej.) Tego dnia z tureckich galer wyzwolono piętnaście tysięcy przykutych do wioseł chrześcijańskich jeńców. Odniesione w tak dramatycz­nych okolicznościach zwycięstwo oznaczało kres ekspansji osmańskiego islamu na Zachód. Dzień ten był zarazem początkiem końca osmańskiej potęgi morskiej.

Czytałem wiele opisów tej bitwy - w tym rzecz jasna wiele takich, w których nawet słowem nie wspomniano o cudownej interwencji Matki Bożej. Wszystko sprowa­dzono w nich do korzystnej zmiany wiatru. Pomiędzy poszczególnymi źródłami istnieją znaczące rozbieżno­ści. Jeśli chodzi o liczbę ofiar, najważniejszym źródłem jest znany kronikarz Wilhelm Dilich, który przyszedł na świat dopiero rok po bitwie.

Pewne są tylko trzy rzeczy. Pierwsza: wbrew wszel­kiemu prawdopodobieństwu chrześcijanie odnieśli w tej bitwie przytłaczające zwycięstwo. Druga: marynarze floty genueńskiej przypisywali zwycięstwo interwencji Matki Bożej z Guadalupe. Trzecia: Andrea Doria miał na swym pokładzie pierwszą sprowadzoną do Europy kopię apokaliptycznej Madonny z Guadalupe. [...]

Po bitwie pod Lepanto obraz pozostał w rękach rodu Doriów, umieszczony w potężnym zamku Malaspina, niedaleko Genui. W 1811 roku kardynał Giuseppe Doria podarował wizerunek Madonny maleńkiemu kościół­kowi w Santo Stefano d'Aveto, który wkrótce stał się celem licznych pielgrzymek.

 ...Moje oczy były wpatrzone w medalion Morenity, umieszczony wysoko nad głównym ołtarzem, w bogato zdobionych ramach. Tak, to była Ona, to musiała być Ona: oto pierwsza autentyczna kopia meksykańskiej Dziewicy, wykonana z ogromną dbałością o szczegóły i wielkim artyzmem. Otoczona promieniami słońca, na owalu z chmur, z gwiazdami na płaszczu i czarnym księży­cem pod stopami, czterema palcami złożonych do modli­twy dłoni, małym człowieczkiem u rąbka szaty, kwiatami na przezroczystym welonie, ze spuszczonymi oczami i z brązową cerą, z tymi samymi fałdami szaty i płaszcza. Niczego nie brakowało. Kopista dodał jedynie koronę. Kopia potwierdza, że od 1570 roku kolory oryginału nie uległy właściwie zmianie - ani z powodu zabrudzeń, ani warunków atmosferycznych.

Rok po zwycięstwie nad Turkami papież Pius V wpro­wadził do kalendarza liturgicznego święto Matki Bożej Zwycięskiej, wkrótce przemianowane na Matki Bożej Różańcowej; jego doroczną datę ustalono na 7 października. W tym samym czasie wenecki senat nakazał umieścić pod wiszącym w Pałacu Dożów obrazem bitwy pod Lepanto napis: "Ani siła, ani broń, ani wodzowie, lecz Maryja Różań­cowa dała nam zwycięstwo". Wiele miast wprowadziło obraz Maryi depczącej półksiężyc do swych herbów.

..... Pius V wezwał całe chrześcijań­stwo łacińskie do gorliwej modlitwy różańcowej w in­tencji zwycięstwa nad Turkami. Kiedy na morzu szalała bitewna pożoga, po rzymskich ulicach ciągnęły modli­tewne pochody bractw różańcowych. Z przechowywa­nych w Watykanie akt kanonizacyjnych Piusa V wynika, że papież jeszcze w czasie trwania bitwy zwierzył się swym zaufanym, iż miał widzenie, w którym dowiedział się o tryumfie zjednoczonych wojsk chrześcijańskich. To właśnie wtedy kazał dodać do Ave Maria odmawiane do chwili obecnej "Święta Maryjo, Matko Boża!" (Do tej pory modlitwa składała się jedynie ze słów anioła oraz powitania Maryi przez Elżbietę w górach Judei: "Zdrowaś Maryjo, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewia­stami i błogosławiony Owoc Twojego łona, Jezus")