Św. Piusa X - czemu ukrywają Jego polskie pochodzenie ?? | |
Wpisał: Maria Flis | |
21.08.2015. | |
Św. Piusa X – czemu ukrywają Jego polskie pochodzenie ??20 sierpnia
[Przypominam kolejny raz tę sprawę. Jej ukrywanie jest doprawdy DZIWNE: Dla przykładu: Mam spore archiwum na ten temat, w nim genealogie św. Piusa X (z rodu Krawietz – bo pisana po niemiecku, sprzed stu lat). – Tym archiwum nie zainteresowali się trzej autorzy książek po polsku (!!) na temat Świętego – ani księża Bractwa św. Piusa X... A tych księży - Polaków mamy już dzięki Bogu, wielu! - nie mam komu przekazać.. To oferta dla uczciwych historyków. Na mej stronie jest sporo na ten temat. Mirosław Dakowski]
http://gazetawarszawska.com/easyblog/entry/zagadka-sw-piusa-x
„Inicjatywy św. Piusa X zostały podczas II Soboru Watykańskiego wprost zanegowane.” Jan Vennari
Właściwie to na cztery zagadki natrafia wierny, szukający prawdy nt św. Piusa X: 1. Czy ciało św. Piusa X znajduje się rzeczywiście w bazylice św. Piotra na Watykanie w kaplicy Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny? Czy Jan XXIII wywiózł zwłoki Piusa X pociągiem do Wenecji? Sainted Pope Pius X Back To Venice (1959): https://www.youtube.com/watch?v=rUsuDKx2G6o
2. Co czczą wierni, klękający przed stylowymi, szklanymi trumnami, umieszczonymi pod ołtarzami Bazyliki św. Piotra w Rzymie? Drewniane posągi ubrane w stroje pontyfikalne z nałożonymi maskami pośmiertnymi i odlewami dłoni czcigodnych denatów? 3. Dlaczego wspomnienie św. Piusa X obchodzi się 21 sierpnia, skoro śmierć nastąpiła 20 sierpnia? 4. Czy przodkowie Piusa X pochodzili ze Śląska? Według irlandzkiego księdza Malachiego Martina - znawcy największych sekretów Watykanu - pierwszym Polakiem na tronie Piotrowym był zmarły w 1914 roku św. Pius X. Choć informacja ta znajduje potwierdzenie w kilku innych źródłach, wokół polskich korzeni wielkiego papieża panuje dziwne milczenie. Papież dzieci i Polaków quam-singulari-christus-amore-o-wczesnym-dopuszczeniu-dzieci-do-pierwszej-komunii-swietej/ [„Bardzo kochał dzieci, a pragnąc dać im dostęp do Jezusa, specjalnym dekretem obniżył wiek dzieci przystępujących do I Komunii.” - tak pisze o Komunii św. Bogna Paszkiewicz, „Oremus” sierpień 2008, s. 99 ] Historyczny pontyfikat Giuseppe Melchiore Sarto obfitował także w zaskakująco serdeczne gesty pod adresem Polski i Polaków. Św. Pius X beatyfikował w 1905 r. śląskiego jezuitę Melchiora Grodzieckiego, mianował pierwszych polskich biskupów dla Polonii amerykańskiej, założył w Rzymie hospicjum dla polskich studentów, wreszcie - wyniósł do godności bazyliki świątynię jasnogórską, ustanawiając dzień 26 sierpnia uroczystością Matki Boskiej Częstochowskiej. W roku 1910 papież przesłał do Częstochowy drogocenną koronę, którą zawieszono na cudownym obrazie. - wcześniej zaś doprowadził do uroczystych koronacji wielu innych polskich obrazów Matki Bożej, m.in. w Dzikowie (1904), Lwowie (1905), Krakowie (1907) i Sulisławicach (1913). Fałszerstwo po włosku Oficjalne życiorysy Giuseppe Melchiore Sarto nie zawierają żadnej informacji również na temat jego domniemanych polskich korzeni. W watykańskich biogramach można przeczytać o włoskim ojcu papieża - Giovannim Sarto (1792-1853) - i włoskiej matce, wspomnianej Marghericie Sanson. Udokumentowana genealogia rodu Sarto sięga, jeśli wierzyć italskim historykom, aż XIV wieku. Czyżby więc w wersji mówiącej o Janie Krawcu jako o ojcu papieża nie było nawet dozy prawdopodobieństwa? Można by tak przypuszczać, gdyby nie poważne ryzyko, że włoskie metryki zostały po prostu sfałszowane. Ks. Martin przypomina, że Giuseppe Sarto został wybrany papieżem dość przypadkowo, bo po wecie, jakie złożono wobec innego kandydata - kardynała Rampolli. Wybór Włocha zawetował w 1903 r. polski kardynał Jan Puzyna - czyniąc to w imieniu cesarza Austrii Franciszka Józefa I (zgodnie z ówczesnymi zasadami), któremu nie podobała się profrancuska postawa Rampollego. Gdy jednak do Austrii dotarła wiadomość, że wybrany na papieża dzięki Puzynie kardynał Giuseppe Sarto jest polskiego pochodzenia - w Wiedniu zapanowała panika... Natychmiast przystąpiono więc do niszczenia wszelkich dokumentów, których ujawnienie mogłoby wywołać wśród Polaków niebezpieczny entuzjazm - donosi w swej książce Malachi Martin. Wątpliwości te potwierdzają jeszcze dwa dziwne fakty: brak grobu ojca papieża w Riese oraz jego metryki w tamtejszych księgach parafialnych. Wbrew temu, co "ustalili" w 1903 r. (zaraz po tym, jak kardynał Sarto został papieżem) włoscy genealodzy - w rodzinnym miasteczku św. Piusa X nie ma zapisu, łączącego bogatego Włocha Giovanniego Sarto z przyszłym świętym. Wiedzę o tym zawdzięczamy relacji ks. Pawła Nieużyły, który w 1985 r. odwiedził Riese i rozmawiał z tamtejszym proboszczem - kanonikiem Giuseppe Liestim. Tropy wiodą na Śląsk Ks. Malachi Martin napisał, że Jan Krawiec - domniemany ojciec św. Piusa X - przybył do włoskiego Riese z Wielkopolski. Irlandzki kapłan pomylił jednak prawdopodobnie tę krainę ze Śląskiem Opolskim, gdyż wszystkie polskie ślady wielkiego papieża prowadzą właśnie tam. Pierwszy trop to przekazy ustne. O tym bowiem, że Giuseppe Sarto może być synem śląskiego Krawca, mówiono we wsiach dzisiejszego powiatu gliwickiego już na początku XX wieku. Nazwisko "Krawiec" jest tam, jak sprawdziliśmy, szczególnie popularne, a pierwsze zapisy metrykalne dotyczące tego rodu - który osiadł w kilkunastu miejscowościach wokół pod-gliwickiego miasteczka Toszek - sięgają 1660 r. Z jednej z tych wsi, z Boguszyc (pow. gliwicki), wywodzi się rodzina Krawców, której XX-wieczny potomek - Alojzy - miał po śmierci Piusa X w 1914 r. otrzymać z Watykanu specjalne zawiadomienie, dotyczące spraw majątkowych. Starannie przechowywany dokument zaginął w czasie II wojny światowej, ale żyją jeszcze ludzie, którzy widzieli go na własne oczy. W czasie okupacji hitlerowskiej - co potwierdził w jednym z opublikowanych pośmiertnie artykułów ("Katolik", 13 I 1957) ks. Józef Umiński - mówiono o polskim pochodzeniu przodków św. Piusa X we franciszkańskim klasztorze na Górze św. Anny oraz w śląskim zakonie żeńskim w Porębie. W jednej ze wspólnot zakonnych jeszcze do niedawna żyły siostry, których krewna - zwana ciocią Maryną - trzykrotnie pielgrzymowała do Rzymu, by osobiście spotkać się z papieżem Piusem X. Kobieta ta pochodziła właśnie z Boguszyc - jak podaje w jednej ze swoich książek ojciec werbista Henryk Kałuża. Drugi trop to drzewo genealogiczne boguszyckiej rodziny Krawców, sporządzone (po niemiecku) przed II wojną światową przez kogoś ze zgermanizowanej gałęzi rodu. Widział je [przecież ja od lat piszę, że mam kopię tego drzewa genealogicznego !! U rozsyłam do każdego, kto poprosi. Mirosław Dakowski] wspomniany już ks. Umiński, który zostawił jego następujący opis: "We wsi Boguszyce było niegdyś małżeństwo Krawiec. Tablica wymienia pięcioro ich dzieci. Z tych pierwszy syn, Antoni, ożenił się w Jemielnicy (pow. strzelecki, woj. opolskie). Drugi syn zbiegł w czasie wojny 1812/13 r. do Ameryki. Trzeci syn zbiegł w czasie tejże wojny do Riese w północnych Włoszech, tam ożenił się, był urzędnikiem pocztowym i miał ośmioro dzieci". Według tego tropu - to właśnie ów trzeci Krawiec był polskim ojcem przyszłego papieża. "GP" dotarła do nowszej wersji tego rodowodu. Wynika z niego jasno, że Krawiec - ojciec papieża - miał dwóch braci i dwie siostry: Katarzynę i Ewę. Na drzewie rozpisane są daty urodzin i śmierci kolejnych potomków rodu Krawców - aż do lat 60. XX wieku. Niemal wszystkie zawarte w rodowodzie informacje znajdują potwierdzenie w sprawdzonych przez nas zapisach metrykalnych, zagadką pozostaje jednak postać samego papieża - urodzonego już we Włoszech - oraz jego ojca, o którym wiadomo jedynie, że emigrował z Boguszyc w 1812 lub 1813 r. Nasuwa się pytanie: czy można tę część drzewa genealogicznego uznawać za prawdziwą? Wątek amerykański Jedną z przesłanek, przemawiającą za autentycznością całości rodowodu Krawców, jest kwestia zasygnalizowana przez biskupa Józefa Gawlinę w liście do kardynała Augusta Hlonda z 25 kwietnia 1937 r. (opublikowany dopiero niedawno). Bp Gawlina - żywo zainteresowany polskimi korzeniami św. Piusa (bezskutecznie pytał o nie w Watykanie jeszcze w latach 40.) - informuje w nim, że z relacji miejscowego proboszcza wynika, iż w okolicach Boguszyc "od dawna krążą pogłoski, jakoby Ewa Krawiec to ciotka Piusa X". Informacje, według autora, potwierdził swoim autorytetem ks. Emil Szramek, znany śląski bibliofil i socjolog, późniejszy błogosławiony Kościoła katolickiego. Dlaczego postać Ewy Krawiec - ciotki przyszłego papieża - jest taka ważna? Według rodowodu boguszyckich Krawców, w lutym 1816 r. wyszła ona w rodzinnej wsi za mąż za niejakiego Moczygembę. Jej synem był Leopold Bonawentura Moczygemba (1824-1891) - znany kapłan katolicki, pionier polskiego osadnictwa w USA. W 1854 r. ks. Moczygemba sprowadził do Teksasu grupę 150 Ślązaków (w tym kilku Krawców) z podgliwickich Boguszyc, Żędowic, Wielkiej Płużnicy i innych pobliskich wsi, którzy założyli na obcym lądzie takie miejscowości jak Panna Maria czy Cestohova. Jak potwierdzają wszelkie możliwe źródła - rodziny Moczygemby i Krawców były niezwykle pobożne, szczególną czcią obdarzając Matkę Boską. I tu dochodzimy do sedna sygnalizowanej przez biskupa Gawlinę przesłanki. Ks. Moczygemba - człowiek nadzwyczaj religijny i inteligentny (znał biegle 7 języków) - bardzo często jeździł do Włoch. W wieku 19 lat właśnie w Italii przywdział franciszkański habit, cztery lata później (25 lipca 1847 r.) został tam wyświęcony na księdza. Z amerykańskich źródeł dowiedzieć się można, że pierwsze lata swojej posługi spędził w północnych Włoszech - a więc tam, gdzie od 1813 do 1853 r. mieszkać miał jego wuj Jan Krawiec, rzekomy ojciec przyszłego papieża. [ W takim razie ks. Leopold Moczygemba byłby ciotecznym bratem przyszłego papieża] W 1869 r. ks. Moczygemba był spowiednikiem w Rzymie podczas I Soboru Watykańskiego, a w 1870 r. - naocznym świadkiem ogłoszenia dogmatu o nieomylności papieża. Co łączyło ks. Moczygembę z Włochami, że wyjechał już tam jako nastolatek? W notatkach z jego życiorysu istnieje zapis, że w ostatnich latach życia "o. Leopold podczas swych podróży do Rzymu przebywał u wuja [ nie wuja, lecz ciotecznego brata] kanonika w Mantui". Przypomnijmy więc, że od 1884 r. biskupem Mantui był nie kto inny jak Giuseppe Sarto - jego domniemany brat cioteczny, przyszły święty... O rzymskich podróżach patriarchy amerykańskiej Polonii do "wuja, kanonika czy biskupa w Mantui" wspominał także ks. Józef Gregor (1857-1926), znany górnośląski kapłan. W świetle tych ustaleń całkowicie inaczej wygląda informacja, że to właśnie Giuseppe Sarto - czyli papież Pius X - mianował pierwszych polskich biskupów dla Polaków, którzy osiedlili się w USA. Fizjonomia i metafizyka Lata 1812-1813 to okres, kiedy wielu młodych mieszkańców wsi uciekało z Górnego Śląska do Niemiec, Austrii i północnych Włoch. Głównymi przyczynami emigracji była obawa przed pańszczyzną lub poborem do armii. Niestety, prócz enigmatycznego zapisu w drzewie rodowym Krawców nie posiadamy żadnych wiadomości na temat okoliczności wyjazdu domniemanego ojca papieża do Włoch. Co gorsza, brak jest też oficjalnych dokumentów, które wprost dowodziłyby samej polskości papieskiego ojca. Nieliczni dotychczasowi badacze, sugerujący się wypowiedziami kilku uczniów arcybiskupa poznańskiego Edmunda Dalbora (1869-1926) - który o polskości Piusa X mówił na wykładach w seminarium - natrafiali, jak bp Józef Gawlina, na mur niezrozumienia. Podobny los spotkał niedawno prof. Mirosława Dakowskiego (współautora książki o aferze FOZZ), który tematem polskich korzeni wielkiego papieża próbował zainteresować kilka pism katolickich. [innych też... md] Dlatego - z braku bezpośrednich dowodów na polskość św. Piusa X - warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną istotną poszlakę, a mianowicie na fizjonomię Giuseppe Sarto. Wspominany już ks. Józef Umiński zauważył: "Miałem szczęście aż dwukrotnie widzieć z bliska Piusa X i obydwa razy uderzał mnie jakiś inny, aniżeli u Włochów, wyraz jego oczu, mało włoska cera i rysy twarzy, a także jakiś inny układ czaszki". Faktycznie - gdy zestawić fotografie św. Piusa ze zdjęciami jego włoskich poprzedników i następców (Leona XIII, Benedykta XV), rzucają się oczy ogromne różnice, które tylko wyjątkowo da się usprawiedliwić przypadkiem. Pamiętajmy, że przodkowie papieża z rodziny Sarto to "oficjalnie" z dziada pradziada Włosi - trudno więc zrozumieć, dlaczego na najstarszych zachowanych zdjęciach Giuseppe widzimy blond-włosego młodzieńca o jasnej cerze i zupełnie nieromańskich rysach. Na późniejszych fotografiach Piusa X zwraca z kolei uwagę wyraźne podobieństwo papieża do niektórych Górnoślązaków, których twarze utrwalono na zdjęciach dokumentujących życie polskich emigrantów w Teksasie (obejrzeć je można w książce "Śląscy Teksańczycy", Opole 2004). Jeżeli chodzi o związki św. Piusa z Polską, Śląskiem i Boguszycami, byłoby to już wszystko, gdyby nie pewien drobny "metafizyczny" ślad, który można - choć wcale nie trzeba - potraktować z ironicznym uśmiechem. 25 lipca 1904 r. w Żędowicach, oddalonych od Boguszyc o ledwie kilkanaście kilometrów, na szybach stuletniej szkoły podstawowej pojawiła się Matka Boska. Słynny do dziś "cud w Żędowicach" zdarzył się sześć tygodni przed uroczystością koronacyjną obrazu Matki Bożej w Dzikowie - pierwszą z siedmiu polskich koronacji maryjnych, dokonanych za sprawą Piusa X. Ponieważ z Boguszyc do Żędowic jest niedaleko, a w aktach gruntowych tej ostatniej wsi (z początku XIX wieku) znajdujemy nazwiska kilku Krawców: Jana, Józefa, Andrzeja, Błażeja - bardzo możliwe, że domniemany ojciec papieża uczęszczał za młodu właśnie do szkoły, którą wskazała za pontyfikatu jego syna Panna Maria. Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej Nad wejściem do zakrystii wisi obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Jego historia wiąże się z objawieniami Matki Bożej w Żędowicach. Cud ten miał miejsce w żędowickiej szkole w 1904 roku i został opisany w książce ks. Józefa Żyłki. Dla upamiętnienia tych wydarzeń zakupiono obraz na Jasnej Górze wykonany przez Franciszka Jedrzejczyka. Z tyłu na obrazie są inskrypcje informujące o tym, a także, że jest on zakupiony staraniem proboszcza Wajdy. Obraz poświęcił dnia 16 czerwca 1907 roku generał Retman na Jasnej Górze w Częstochowie. Ostatecznie obraz ten umieszczono w żędowickiej świątyni.http://www.kielcza.pl/parafia/historia
Dokładnie 110 lat temu, 25.07.1904 r. w Żędowicach wydarzył się cud, który do dziś dnia odbija się na religijności mieszkańców wioski. Był letni dzień, nad wieś nadciągnęła burzowa chmura. Gdzieś między 15, a 16 mimo panującej ciemności wielka jasność pojawiła się w pobliżu budynku Szkoły Podstawowej w Żędowicach. 32-letnia wówczas Kunegunda Zymella szła właśnie w kierunku stajni, gdy zobaczyła w jasności postać Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Według podań Matkę Bożą zobaczyła również sąsiadka Kunegundy, Krystyna Szaton. Ludzie zbiegli się do centrum, gdyz myśleli, że budynek szkoły stanął w płomieniach. Jednak lud zobaczył Matkę Bożą. Przez cały dzień i całą noc ludzie modlili się i śpiewali hymny przy oknie. Jednak nie wszyscy mogli zobaczyć obraz Madonny. Ówczesny proboszcz z Kielczy - ks. Wajda nie przybył na miejsce objawienia, tylko wysłał swoją gospodynię. Ta uznała ludzi za pomylonych i wróciła do Kielczy. Tam też ksiądz Wajda potępił Żędowian z ambony za to, że próbują coś na n im wymóc i nie zajmował się tą sprawą. A lud nadal tłumnie gromadził się w okolicach szkoły. Błysk był tak wielki, że widziano go podobno nie tylko w Żędowicach, ale również i w Pludrach, Zawadzkiem, Świbiu, Kielczy i Radoni. W końcu ordynans policji niejaki Kop chcąc rozpędzić tłum zakrył okno marynarką, jednak ku jego zdziwieniu ludzie stwierdzili, że tak o wiele lepiej widać obraz Matuchny. Kilka dni później jeden z nauczycieli (Szmetzka) nakazał woźnej (Florentynie Tyślik) wyczyścić szybę spirytusem. Gdy to nie dało żadnego rezultatu postanowił zamalować szybę wapnem. Obraz Madonny jednak nadal bił blaskiem. Rozwścieczony wreszcie kazał wymienić wszystkie szyby, jednak i to nie dało dobrego rezultatu, gdyż obraz Matki Boskiej utrwalił się, choć w mniejszym stopniu, na murze szkoły. Ksiądz Wajda trzy lata po objawieniu zapadł na dziwną chorobę i dało mu to do myślenia. Postanowił, że wybierze się wraz z parafianami z Żędowic na pielgrzymkę na Jasną Górę, aby tam zakupić obraz. Nazajutrz choroba znikła. Jak postanowił, tak też zrobił. Jednak w drodze powrotnej znów wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Na granicy celnicy pruscy zażądali opłaty za obraz stosownie do jego wagi. Jednak kiedy go zważono okazało się, że nic nie waży. Przerażeni i zdezorientowani celnicy puścili pielgrzymów z obrazem. Umieszczono go w ołtarzu głównym kościoła w Żędowicach. Obecnie stoi nowy kościół, a obraz pozostał w murach dawnej świątyni. Cudu Kościół nigdy nie uznał, ponieważ nie sporządzono żadnej stosownej notatki. Jednakże kuria opolska zezwala na kult maryjny w tym miejscu. W 1974 r. ks. bp. Franciszek Jop znał tę żarliwość żędowiczan i wyróżnił miejscowy kościół tytułem sanktuarium maryjnego. http://lsoswrodzinazawadzkie.dbv.pl/news.php?rowstart=77 http://wiadomosci.onet.pl/prasa/zagadka-sw-piusa-x/zykwb Zdementowano polskie pochodzenie Piusa X – strona nie działa Widzenie Piusa X Wśród osób widzących przyszłe zdarzenia była także jedna z głów kościoła katolickiego – Pius X. http://www.to.com.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100512/KRAJ_SWIAT/116884126 |
|
Zmieniony ( 21.08.2015. ) |