Uchylone kulisy komisji w/s afery hazardowej"
Wpisał: Kataryna   
04.01.2010.

Uchylone kulisy „komisji w/s afery hazardowej"

sobota, 02 stycznia 2010 Sekuła zagra va banque? http://kataryna.blox.pl/html

 

Donald Tusk: Musimy być bezwzględni wobec siebie, a nie wobec konkurentów; musimy być bezwzględni wobec zła, które zobaczymy w pobliżu siebie, w nas samych. (...) Gdyby miało się okazać, że są sposoby na rozmycie tej sprawy i dzięki temu wygralibyśmy wybory, wolałbym wyjaśnić te sprawę do końca, nawet gdybyśmy mieli przegrać.

***

Jarosław Urbaniak: No, jak pan precyzyjnie zacznie odpowiadać na pytania, to z pewnością pana przesłuchanie będzie krótsze i umożliwi to przesłuchanie kolejnych osób. (...)

Zbigniew Wassermann: ...Przed komisją dowody zbiera się także z zeznań świadka. Kodeks postępowania karnego, ustawa, którą musi stosować komisja.

Jarosław Urbaniak: Coś tak czuję, że żaden ze świadków nie będzie spoza PiS, ale to już inna sprawa.

***

 

Zbigniew Wassermann: Jeszcze raz powtarzam, że stwarzanie takiej oto wizji, że ja byłem na cmentarzu, że ja się kontaktowałem z podejrzanymi osobami, że ja podejmowałem jakieś zarzucalne interesy, panie pośle Urbaniak, nie uda się.

Jarosław Urbaniak: Co się nie uda? Co się nie uda...

***

            Niedoświadczeni żołnierze swojej partii oddelegowani na front "walki o prawdę" czasami powiedzą o jedno zdanie za dużo, jak w tym przypadku. Urbaniak, nadmiernie podniecony grillowaniem kolegi z komisji, tak się zapędził, że mu się wypsnęło jaki Platforma ma pomysł na dalsze "wyjaśnianie afery hazardowej aż do bólu". A plan jest taki, żeby dopóki się da, wzywać tylko osoby związane z PiS, aż się wszystkim afera hazardowa będzie kojarzyła tylko z PiSem, a potem się nią znudzą i przestaną śledzić. Nie jest to specjalnie trudne zważywszy, że po wyrzuceniu opozycji z komisji Platforma może w niej robić co jej się żywnie podoba. I robi. Ale nie bierze pod uwagę, że im bezczelniej to robi, tym  - paradoksalnie - większa nadzieja na poznanie prawdy. O aferze, albo o Platformie, w zależności od tego na jaką strategię się ostatecznie zdecyduje. Bardzo liczę na to, że potwierdzą się ostatnie doniesienia Rzepy i na świadka zostanie wezwany sam prezydent, nie tylko dlatego, że potem nie da się już obronić przed przesłuchaniem Tuska, ale także dlatego, że będzie okazja zajrzeć za kulisy bardzo dziwnej nominacji w kluczowej państwowej spółce.

            Rzeczpospolita: Śledczy z komisji badającej aferę hazardową zamierzają wezwać jako kolejnego świadka Józefa Blassa, amerykańskiego biznesmena i naukowca polskiego pochodzenia. To może doprowadzić przed jej oblicze ludzi z otoczenia Lecha Kaczyńskiego, a nawet samego prezydenta. Wszystko z powodu spotkań Blassa z prezydentem i jego współpracownikami. (...) Blass od kilkunastu lat współpracuje z firmą GTech (to amerykański operator systemów elektronicznych Totalizatora Sportowego). W jej imieniu miał „monitorować” interesy firmy w Polsce. Sprawa tej współpracy powróciła kilka tygodni temu. Prokuratura wznowiła śledztwo zawieszone w 2001 r., a dotyczące wypłacenia Blassowi przez GTech 20 mln dolarów za doradzanie przy negocjowaniu kontraktu z Totalizatorem Sportowym w 2001 r. Ta kwestia bardzo zainteresowała posła PO Jarosława Urbaniaka, który pytał o nią Zbigniewa Wassermanna podczas poniedziałkowego przesłuchania. Urbaniak sugerował związek Wassermanna z tą sprawą, poseł PiS bowiem był prokuratorem krajowym w czasie, gdy zaczęła się afera z tymi 20 milionami. (...) Inny polityk PO: – Ta sprawa ma dla nas jeszcze inne znaczenie. Gdy ktoś zażąda konfrontacji Donalda Tuska z Mariuszem Kamińskim, my będziemy mogli odpowiedzieć żądaniem skonfrontowania prezydenta z Blassem. (...) – Wiem, że będzie jatka, ale my musimy robić swoje – zarzeka się Neumann. (...) Inny wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego PO jest bardziej ostrożny: – Tusk może to zrobić, bo gra o prezydenturę, więc każdy cios w Kaczyńskiego ma swoją wartość. Natomiast Schetynie nie byłoby na rękę. On się boi, że sprawa wymknie się spod kontroli, więc woli minimalizować straty. Zdaniem tego polityka Grzegorz Schetyna będzie naciskał na przewodniczącego komisji, by ten jak najszybciej wypchnął aferę z Sejmu. Potwierdza to też Janusz Palikot: – Słyszałem, że Mirosław Sekuła chce w styczniu narzucić tempo prawie codziennych przesłuchań, by jak najszybciej trafiło to gdzie indziej. Np. do prokuratury. O swojej chęci złożenia zeznań już w styczniu mówił też w środę Tusk.

            We wpisie "Skąd się wzięli chłopcy Drzewieckiego" zastanawiałam się jak to się stało, że Platforma powierzyła zarządzanie kluczowym przez najbliższe lata projektem EURO 2012 Andrzejowi Boguckiemu, który przez 10 lat był szefem GTechu i Gryteku, a więc także wtedy kiedy Blass za 20 milionów  dolarów "monitorował polski rząd", a ten monitoring wzbudził podejrzenia amerykańskich władz i polskiej prokuratury. Obsadzając Boguckiego na stanowisku wiceprezesa zarządu spółki skarbu państwa PL.2012 Platforma świetnie wiedziała o wszystkich kontrowersjach wokół GTechu w czasach, kiedy Bogucki był jego szefem, a jednak nie zawahała się właśnie jego wybrać spośród tysięcy, dziesiątek tysięcy, zdolnych menedżerów. Zapytałam w Ministerstwie Sportu o przebieg rekrutacji, nie wiem jeszcze najważniejszego, ale wygląda na to, że Bogucki był osobistym wybrańcem samego skarbnika Platformy, Mirosława Drzewieckiego.

            Jakub Kwiatkowski, Rzecznik Prasowy Ministerstwa Sportu: Skład obecnego Zarządu Pl.2012 spółka z o. o. powołał Pan Minister Mirosław Drzewiecki. (...) Celem rekrutacji jest sprawdzenie i ocena kwalifikacji kandydatów oraz wyłonienie najlepszego kandydata na członka zarządu. Organ odpowiedzialny dokonał takiej oceny z punktu widzenia celów działania spółki celowej oraz zadań jej zarządu, podejmując ostatecznie decyzję o powołaniu osób w skład organu Spółki. W toku procesu wyłaniania członków zarządu Pl.2012 spółka z o. o. nie zlecano usług podmiotom świadczącym usługi doradztwa personalnego. Czynności związane z powołaniem obecnie działającego Zarządu Spółki wykonywały organy tej Spółki zgodnie z odpowiednimi regulacjami wynikającymi z powołanych wyżej przepisów, w szczególności Aktu Założycielskiego. Nie powoływano i nie korzystano z pomocy innych organów lub podmiotów, nie tworzono odrębnych komisji.

            Mam nadzieję, że Platforma skutecznie rozdmucha wątek Blassa, jestem pewna, że akurat Kaczyńskiego nie da się umoczyć w "aferę hazardową", ale może przy okazji wyjaśni się dlaczego Platforma w najważniejszym w ostatnich latach projekcie postawiła na człowieka za którym ciągną się takie niewyjaśnione sprawy i uznała, że to właśnie jego 10-letnie szefowanie GTechowi wyposażyło go w kompetencje, umiejętności i doświadczenie niezbędne przy organizowaniu EURO. Może drążenie sprawy Blassa zmotywuje dziennikarzy do przyjrzenia się niezwykłym walorom Boguckiego i jego związkom z Platformą. Bo jakoś nie wierzę, że jego powołanie było osobistą i niekonsultowaną z nikim decyzją Drzewieckiego. Na strategiczny odcinek rzuca się najbardziej zaufanych ludzi, chciałabym wiedzieć czym na takie zaufanie zasłużył Bogucki, i kto go rekomendował.

            Przyjęta przez Platformę strategia bardzo mnie cieszy bo bałam się, że krótki termin narzucony komisji będzie pretekstem do potraktowania afery po łebkach i ominięcia ważnych świadków, pod pozorem wyścigu z czasem, aby zdążyć z raportem w wyznaczonym przez Sejm terminie. Szczęśliwie, nic takiego nie ma miejsca. Na nic nie wnoszące przesłuchanie niemającego wiele do powiedzenia Wassermanna posłowie zmarnowali już siedem godzin, a jeszcze z nim nie skończyli. Po czymś takim trudno będzie usprawiedliwiać presją czasu pomijanie innych świadków, bo nikt już tego nie kupi, trzeba więc będzie z równą uwagą wysłuchać co mają do powiedzenia pierwszo-, drugo- i trzecioplanowi bohaterowie afery Chlebowskiego, dzięki której mamy wątpliwą przyjemność obcowania z tym kuriozum jakim okazuje się być hazardowa komisja śledcza.
            Jeśli Platforma marnuje czas na Wassermanna i Kempę, nie będzie się miała czym wykręcić od przesłuchania Cichockiego, Rosoła, Rolnik i paru innych świadków, których najchętniej by nie oglądała. Przynajmniej dopóki nie uda się pozbyć z komisji Arłukowicza. Zresztą, czy jest jakiś zwiazany z Platformą świadek, którego przesłuchanie jest dla Platformy bezpieczne? Śmiem wątpić, śledzę aferę wystarczająco uważnie, żeby wiedzieć, że każdy związany platformiany świadek, jeśli nie będzie przesłuchiwany tylko przez Sekułę, Urbaniaka i Neumanna, pogrąży nie tylko Chlebowskiego i Drzewieckiego, ale także solidnie podtopi Schetynę i samego Tuska. Jeśli ja to rozumiem znając niewielki wycinek prawdy o aferze, to ci, co wiedzą o niej wszystko, muszą to rozumieć jeszcze lepiej. I sądząc po tym co kombinują, rozumieją to aż za dobrze.

            Dlatego to co teraz chce zrobić Platforma - jak najszybciej przesłuchać kluczowych świadków z Platformy (Chlebowski, Drzewiecki, a zwłaszcza sam Tusk) - to tylko pół-plan. Wszyscy byli zaskoczeni, gdy jeszcze w grudniu pojawił się pomysł, żeby świadków z Platformy wezwać w trybie ekspresowym i przesłuchać jeszcze przed Sylwestrem, teraz okazuje się, że Tuskowi też się nagle zaczęło spieszyć przed komisję i  chce zeznawać jeszcze w styczniu. Wcale się nie dziwię. Dopóki nie znajdzie się sposób na całkowite rozwalenie komisji, szybkie załatwienie najtrudniejszych przesłuchań to dla Platformy jedyna szansa na zminimalizowanie strat, które i tak będą ogromne. Niewykluczone bowiem, że ten nagły pośpiech ma związek ze starą ekspertyzą, którą na czarną godzinę trzyma Sekuła, a która mówi, że komisja może prowadzić czynności (w tym przesłuchiwać świadków) w niepełnym składzie. Jeśli się Tusk pospieszy, on i jego koledzy mają więc szansę zeznawać bez obecności właśnie ostatecznie wykluczonych  posłów PiSu, zwłaszcza jeśli uda się wykazać, że PiS sam nie chce do komisji wrócić, więc ta musi, po prostu musi, procedować bez niego.

            Będzie to co prawda zagranie na rympał, ale elegancją na tym etapie już nikt się nie przejmuje. Nie zdziwię się zatem jeśli Sekuła, który nie ma już przecież nic do stracenia, bo twarz już stracił, za to świetnie wie, że to Schetyna będzie decydował kogo Platforma wystawi do walki o prezydenturę Zabrza, pójdzie na całość i wezwie swoje szefostwo przed komisję właśnie teraz, póki może im zapewnić komfort zeznawania przed (prawie) samymi swoimi, zanim PiS wróci. O ile w ogóle wróci. Bo jeśli Platforma planuje więcej niż na pięć ruchów naprzód, musi sobie zdawać sprawę, że jedynym sposobem na wygrzebanie się z afery hazardowej jest tylko całkowite rozwalenie komisji, zanim zacznie przed nią kłamać pod przysięgą pierwszy świadek z Platformy. Reszta to półśrodki, które pomogą na krótką metę.
            Platforma bardzo liczy na to, że PiS będzie się awanturował o Wassermanna i Kempę na tyle widowiskowo, że dostarczy Sejmowi pretekstu do ostatecznego rozwiązania komisji. Taki jest chyba jej plan. A jeśli PiS zawiedzie i nie kupi Platformie awanturami cennego czasu, tylko zbojkotuje dalsze prace komisji, z pomocą przyjdą zapewne niezawodni sejmowi prawnicy i przedstawią ekspertyzę mówiącą, że komisja nie-reprezentatywna nie może działać. I to jest plan B. Platforma po prostu musi rozwalić  - nie rozmyć czy sparaliżować, ale właśnie rozgonić - tę komisję, i wszystko co się teraz dzieje należy traktować jako gromadzenie pretekstów, którymi będzie się można usprawiedliwić przed opinią publiczną, a najlepiej zwalić na PiS. Platforma nie może się dać przesłuchać, trudno mi sobie wyobrazić jak miałaby - nawet przy największym poświęceniu Sekuły, Urbaniaka i Neumanna - wygrać przesłuchanie Kapicy, Cichockiego, Kamińskiego, Boniego, Tuska, Chlebowskiego, Drzewieckiego, Szejnfelda, Schetyny czy Rosoła. A tych przesłuchań nie da się uniknąć, jeśli komisja będzie istnieć, co gorsza, przy takim tempie i wydłużającej się liście PiSowiskich świadków, na przesłuchiwanie Platformy przyjdzie czas w okolicach wyborów, a to już jest scenariusz tragiczny, do którego Schetyna nie może dopuścić.
            Dlatego PiS powinien teraz uważnie czytać grę Platformy i nie dać się obsadzić w zaplanowanych dla niego rolach, "tych przez których upór Platforma nie może ustalić prawdy". Jeśli ceną za przetrwanie tej komisji jest rezygnacja z Wassermanna i Kempy, to jest to cena warta zapłacenia. Zresztą każda cena jest warta zapłacenia za przesłuchanie tych kilku wymienionych wyżej osób, emocje gwarantowane. Ostatecznie, każdy poseł może po prostu czytać pytania przesyłane mu Skajpem (według Arłukowicza śledczy  z Platformy tak właśnie "wymyślali" swoje kolejne pytania do Wassermanna), może więc warto znaleźć kogoś sympatycznego, z dobrą prezencją, w kogo będzie trudno uderzyć, i oddelegować go do zadawania pytań starannie układanych w sztabie. W końcu chodzi tylko o to, żeby padły. I żeby padały jak najdłużej.

kataryna.kataryna , Afera hazardowa