Sześć zasad antykryzysowych
Wpisał: Ks. Karol Stehlin, FSSPX   
04.01.2010.

Sześć zasad antykryzysowych

Ks. Karol Stehlin, FSSPX, Zawsze Wierni, nr.1(128), styczeń 2010 r.

            Za jednego z najznakomitszych człon­ków Episkopatu Francji XIX wieku niewątpliwie należy uznać biskupa Poitiers, kardynała Ludwika Franciszka Dezyderiusza Edwarda Pie (1815-1880). Zasłynął on jako gorliwy kapłan i biskup, przeciwnik podkopujących wiarę katolicką błędów teologicznych i filozoficznych. Był zwolennikiem ogłoszenia dogmatu o nie­omylności papieskiej. W uznaniu jego zasług dla Kościoła papież Leon XIII ofiaro­wał mu w 1879 r. kapelusz kardynalski. Na kartach swych książek w dogłębny i jasny sposób wykładał zasady katolickiej Tradycji i tłumaczył, dlaczego idee liberalizmu, zaszczepiane na gruncie religii katolickiej, są zgubne dla Kościoła. Był on wybitnym obrońcą powszechnego i społecznego pano­wania Chrystusa Króla. Św. Pius X nazwał go swym duchowym mistrzem. Trudno się w takich okolicznościach dziwić, że kard. Pie stał się również kimś bardzo ważnym dla Założyciela naszego Bractwa. abp. Mar­celego Lefebvre'a.

            Liczne kazania kard. Pie weszły na trwa­łe do historii katolickiej teologii i francu­skiej homiletyki, zachowując jednocześnie - jako diagnozy trapiącego Kościół i świat kryzysu - zadziwiającą aktualność. War­tość teologiczna tych kazań jest rzeczą naturalną i wynika z ich bezbłędności dogmatycznej. Jedno z takich słynnych kazań kard. Pie dotyczyło św. Joanny d'Arc. Przedstawił w nim stan wielkiego duchowe­go kryzysu panoszącego się wśród wszyst­kich stanów społecznych Królestwa Francji na przełomie XIV i XV wieku. Sytuację pogarszały roszczenia polityczne sąsiadów i okupacja znacznych połaci kraju przez wojska angielskie oraz siły z nimi sprzymie­rzone. Gdy bieg spraw wydawał się dla Francji beznadziejny, pojawiła się wśród wojsk francuskich młoda dziewczyna, jak mawiano później "dziewica z Orleanu", św. Joanna d'Arc, dzięki której przezwyciężono kryzys społeczny i polityczny. Kardynał Pie, analizując czyny św. Joanny, dostrzegł sześć podyktowanych przez Opatrzność zasad, które były przez Świętą honorowane. Na początku nowego roku Pańskiego przypo­mnijmy te zasady i wnikliwie przyswójmy je sobie, aby móc obiektywnie i po Bożemu ocenić stan Kościoła, a także, według woli Bożej, odpowiednio się zachowywać.

            Pierwsza zasada: Stan społeczności lub instytucji, państwa, narodu czy też jedynego Kościoła jest zależy przede wszystkim i w decydującym stopniu od poziomu moral­nego i duchowego ludzi tę społeczność lub instytucję tworzących. Jeśli ci ludzie żywią autentyczne pragnienie świętości i podej­mują konsekwentne starania, by żyć spra­wiedliwie wobec Boga i bliźnich, to wtedy dana społeczność lub instytucja się podnosi. W miarę zaś, jak panoszy się grzech i uspra­wiedliwia się zło, taka społeczność lub insty­tucja upada aż do samozniszczenia.

Druga zasada: Opatrzność Boża czuwa nie tylko nad jednostkami, lecz także nad społecznościami oraz instytucjami. Im bar­dziej sytuacja tych społeczności lub instytu­cji jest krytyczna i beznadziejna, tym bliżej nich jest Opatrzność i tym chętniej Bóg jest gotowy udzielić im pomocy.

Trzecia zasada: Każde państwo i każdy naród, nie wspominając już o Kościele, przede wszystkim potrzebuje katolickiej wiary. Prawda objawiona Kościołowi i nauczana przez Kościół jest podstawowym dobrem każdej społeczności i instytucji. Tylko na fundamencie tej prawdy można zbudować pomyślność narodu i bezpieczeń­stwo państwa.

            Czwarta zasada: Opatrzność Boża spieszy z pomocą społecznościom i instytucjom pogrążającym się w kryzysie. Najczęściej jednak nie bezpośrednio. Posługuje się w tym celu jakimś narzędziem, jakimś czło­wiekiem lub grupą ludzi. W oczach ludzkich to narzędzie jest słabe i często nieodpowied­nie, ale w rękach Opatrzności staje się ono, ku zdziwieniu świata, silne i skuteczne . Przez to Opatrzność Boża pokazuje wszyst­kim, że to nie narzędzie, lecz sam Bóg kie­ruje biegiem wydarzeń.

Piąta zasada: Dzieje się tak pod warun­kiem, że wybrane przez Opatrzność Bożą ludzkie narzędzie jest uległe i całkowicie posłuszne Bożym natchnieniom. Narzędzie to jest wtedy silne i skuteczne w rękach Opatrzności, jeśli zachowuje równowagę w swoim życiu moralnym, to znaczy jeśli cnoty, które wydają się sobie przeciwne, dopełniają się nawzajem, np. delikatność idzie w parze z siłą, łagodność z bezkom­promisową stanowczością etc.

Szósta zasada: Narzędzie Boże musi dobrowolnie i cierpliwie uczestniczyć w cierpieniach Chrystusa Pana. Ten udział w krzyżu i w upokorzeniach Chrystusa Pana jest autentycznym potwierdzeniem, że dzia­łanie Bożego narzędzia jest w istocie dzie­łem samego Boga. Jeśli narzędzie uchyla się od uczestnictwa w cierpieniach Chrystu­sa Pana, to jest to znakiem utraty przez nie wybraństwa i skuteczności.

            Św. Joanna d'Arc postępowała dokładnie wedle tych zasad. Aby uratować Francję przed obcym najazdem i jego konsekwen­cjami, trzeba było przede wszystkim starać się o moralne życie według Dekalogu, a nawet o świętość. Wymagała więc od fran­cuskich żołnierzy częstych modlitw, przyj­mowania sakramentów, uczciwego postępo­wania. Wierzyła w Opatrzność Bożą i ufała Bożej opiece tym bardziej, im bardziej na polach bitewnych zwyciężali Anglicy. Bóg ulitował się nad "najstarszą córką Kościoła" i dla ratowania jej wiary wybrał sobie naj­bardziej słabe, zupełnie nieodpowiednie do prowadzenia wojny narzędzie, czyli wiejską dziewczynę bez wykształcenia, bez żadnej znajomości sztuki wojennej, nawet bez siły fizycznej. Była ona jednak doskonale ule­głym narzędziem i dała się formować przez Boga tak, jak On sam chciał. Przy tym gro­madziła w sobie najbardziej przeciwstawne cnoty. Stała na czele wojska i prowadziła szeregi do bitew, sama jednak nigdy nikogo nie zabiła. Zdecydowanie atakowała wroga, ale troskliwie zajmowała się rannymi Angli­kami. W obozach wojskowych czuła się jak u siebie w domu, ale jednocześnie zachowy­wała czystość myśli i spojrzeń, słów i czy­nów. Dziewictwo traktowała jako najważ­niejszy oręż, jakim dysponowała. I wreszcie cierpliwie uczestniczyła w męce samego Chrystusa Pana. Zakończyła swe krótkie życie, spalona żywcem na stosie, wcześniej cierpiąc straszne upokorzenia w więzieniu. Swą śmiercią bardziej przyczyniła się do ratunku Francji, niż wszystkimi swymi bohaterskimi i niezwykłymi czynami.

            Abp Lefebvre dostrzegł, że sześć zasad, będących przedmiotem rozważań kard. Pie, stanowi klucz do przezwyciężenia kryzysu, w jakim znalazł się Kościół w połowie XX wieku. Uznał, że ktoś powinien się tym kluczem posłużyć. Nie było jednak wielu gotowych i chętnych do konsekwentnych działań. Rychło uświadomił sobie, że właści­wie został sam. Uznał więc za swój obowią­zek podjąć wyzwanie.

            Po pierwsze, Arcybiskup dostrzegł źródło kryzysu Kościoła przede wszystkim w zanie­chaniu dążenia do świętości, w rozluźnie­niu zasad regulujących życie katolickie. Soborowe hasło aggiornamento ('uwspół­cześnienie') postawiło kapłanów, zakonni­ków i świeckich sam na sam wobec pokus doczesności i światowego życia. Złagodzo­no, ogłoszono jako niekonieczne lub wręcz odrzucono jako represyjne i zdezaktualizo­wane liczne środki, dzięki którym obrona przed pokusami świata była skuteczna. Jed­nocześnie wyniesiono pod niebo antropo­centryczne hasła godności i wolności czło­wieka. Posoborowe zmiany, niesłusznie zwane reformami. Jeśli pod terminem "refor­ma" rozumie się zmianę na lepsze), usuwa­ły, zmniejszały, deformowały, a nawet całko­wicie niszczyły tradycyjne środki świętości. Zmieniono Mszę św. Wszechczasów, trady­cyjną duchowość, według której rzesze świętych osiągnęło ideał świętości, trady­cyjną dyscyplinę w wychowaniu, ideał kapłaństwa, reguły zakonne... Wszystko zostało zdeformowane, a nowo wytyczone drogi dalszego marszu charakteryzowały się dominacją sfery profanum nad rzeczywi­stością sacrum, zgodą na brak świętości (co nazywano uwspółcześnieniem), zaniecha­niem dążenia do doskonałości.

            Stosując pierwszą zasadę, abp Lefebvre chciał uchro­nić dla Kościoła przede wszystkim świętość kapłańską. Wiedział, że od niej zależy świętość wiernych świeckich. Po to przede wszystkim abp Lefebvre założył Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X, aby dać Kościołowi gorliwych kapłanów.

            Po drugie, żywił pewność, że Bóg nigdy nie opuszcza swego Kościoła. Nie było takiego zła w historii Kościoła, z którego Opatrzność Boża w swej łaskawości nie wywiodłaby jeszcze większego dobra. Arcy­biskup wiedział, że nie inaczej będzie z kry­zysem, jaki dotknął Kościół w połowie XX wieku. Pielęgnował więc gorliwie w swej duszy wielką ufność wobec planów Opatrz­ności. Była to ufność bez granic. Bez tej bezgranicznej ufności musiałby, wcześniej czy później, załamać się w obliczu mnóstwa bezpardonowych ataków. Co uczyniłby Bóg, gdyby zawiodło wybrane przez Niego narzę­dzie? Tylko Bóg to wie.

Po trzecie, głosił zawsze i wszędzie, że najważniejsze dobro, którego należy bronić w czasie burzy i zamętu, to wiara katolicka, prawda objawiona. Trzeba ją integralnie, bez uszczerbku, bez pomniejszenia, bez dyplomatycznych przemilczeń czy kamufla­ży zachować i przekazać następnym pokole­niom. I to nie tylko dlatego, że dogmaty katolickie są najcenniejszymi darami Boży­mi, ale też dlatego - jak uczył Sobór Try­dencki - że "wiara jest zasadą i fundamen­tem wszelkiego usprawiedliwienia". Stąd najważniejszym zadaniem w czasach kryzy­su jest przylgnąć całym intelektem i sercem do tradycyjnej doktryny katolickiej i tym samym podjąć walkę z wszystkimi ideolo­giami, które niszczą Kościół od wewnątrz i atakują go z zewnątrz.

Po czwarte, abp Lefebvre wiedział, że Opatrzność Boża działa w czasach kryzysu za pośrednictwem słabych i niedoskona­łych narzędzi, które jednak stają się potęż­ne i skuteczne w rękach samego Boga. Abp Lefebvre nigdy nie patrzył na liczby, na zewnętrzny rozmach, na zakres popularno­ści. Gdy powstawały dzieła Bractwa, reago­wał bardzo powściągliwie. Także gdy spa­dały na nas klęski, trudności i niepowodze­nia, również wówczas Arcybiskup nie tracił pokoju i opanowania. Liczył nie na ilość narzędzi i nie na ich własną doskonałość. lecz na Bożą moc, dzięki której ubogie w liczbę i pełne niedoskonałości narzędzia okażą się skuteczne.

Po piąte, był przekonany, że narzędzie Boże musi być uległe. Jego cnoty winny znajdować się w równowadze. Wtedy poko­ra będzie szła w parze z wielkodusznością, a roztropność będzie się jednoczyła z pro­stotą. Tę równowagę cnót widać w życiu abp. Lefebvre'a, choćby wielką wiarę nad­przyrodzoną i bezgraniczną ufność wobec Boga, a jednocześnie wielkie wysiłki i pra­ce, by powstało dzieło Tradycji. Ufał, jakby wszystko zależało od Boga, pracował, jakby wszystko zależało od niego. Sędzia spytał św. Joannę podczas procesu: "Jeśli twier­dzisz, że Bóg jest z tobą, dlaczego zbierałaś tylu żołnierzy na wojnę? Czy nie wystarczy­ło ufać Bogu?". Na to ona odpowiedziała słynnym zdaniem: "Żołnierze muszą wal­czyć, a Bóg daje zwycięstwo".

I w końcu, po szóste, abp Lefebvre był gotów, jako narzędzie w rękach Boga, uczestniczyć we wszystkich cierpieniach Chrystusa Pana. Zbawiciel zwyciężył przez doznanie pozornej klęski. Podobnie św. Joanna d'Arc. Tak samo będzie w przypad­ku abp. Lefebvre'a i jego dzieła. Tylko przez cierpienia, przez krzyże i upokorzenia będziemy owocnie przyczyniać się do odnowy Kościoła. Arcybiskup nie uchylał się od cierpień i wytrwał do końca, bo czerpał siłę z przykładu cierpiącego Chrystusa.

I my musimy w naszym życiu jak najści­ślej stosować tych sześć zasad. Wówczas staniemy się skutecznymi narzędziami w rękach Opatrzności. Tego z całego serca życzę Wam i samemu sobie w nowym roku Pańskim. Niniejsze rozważania są rozwinię­ciem treści jednego z wykładów, jaki był łaskaw wygłosić, podczas swej ostatniej wizyty w Polsce, J.E. ks. bp Alfons de Galar­reta. Jesteśmy mu za ten wykład bardzo wdzięczni.