III RP czyli system partyjny [ew. PO-PiS] o glinianej głowie.
Wpisał: Wojciech Błasiak   
14.09.2015.

III RP czyli system partyjny [ew. PO-PiS] o glinianej głowie.

 

 

Wojciech Błasiak,  13 września 2015

http://jow.pl/iii-rp-czyli-system-partyjny-o-glinianej-glowie/

 

W sobotę, 12 września br., odbył się polityczny spektakl medialny, w którym dwie partyjne panie z PO i PiS prezentowały programy wyborcze swoich partii. To nie były programy czy strategie rozwoju Polski. Była to licytacja na obietnice wyborcze.

Pani z PO, o kompetencjach politycznych i ekonomicznych dyrektora szpitala powiatowego [ujjj.. strrraszna przesada. Niespotykany OPTYMIZM.... Może inspektor BHP do „zachowania procedur”? MD] , zapowiedziała m.in.: „likwidację składek na ZUS i NFZ, jednolitą stawkę PIT na poziomie 10 proc., likwidację umów śmieciowych, wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej w wysokości 12 zł, bon refundacyjny na leki dla ponad 3 mln Polaków oraz likwidację finansowania przez pracodawców etatów związkowych” (za: niezalezna.pl). Tego nawet nie trzeba poddawać krytycznej analizie, bo poczynając od likwidacji składek na ZUS i NFZ, gołym okiem widać, że to czcze obietnice bez pokrycia i „kiełbasa wyborcza”.

Pani z PiS, o kompetencjach politycznych i ekonomicznych burmistrza 20 tysięcznej gminy, zapowiedziała: m.in. „ochronę polskiej ziemi” (przed wykupem dla celów nierolniczych, jak zrozumiałem), obniżenie podatku CIT z 19 do 15% dla małych przedsiębiorstw, ulgi inwestycyjne dla przedsiębiorców, wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej w wysokości 12 zł, 500 zł dla dziecka w rodzinach o niskich dochodach, opodatkowanie hipermarketów i banków i stworzenie 1,2 mln miejsc pracy dla młodych ludzi do 35 roku życia przy pomocy samorządów i przedsiębiorców.

Jak można stworzyć 1,2 mln miejsc pracy tylko dla młodych ludzi w konkretnym przedziale wiekowym i to bez udziału państwa przy pomocy samorządów i prywatnych przedsiębiorców?! Całkowita demagogia i to jeszcze skierowana chyba do idiotów! A pozostała część to wyrywkowe propozycje zmian powyrywane z kontekstu swego funkcjonowania i nieskuteczne w rozwiązaniu podstawowych problemów Polski.

Kiedy zdecydowałem się dwa miesiące temu napisać, a potem opublikować kilka dni temu swoją autorską „Strategię programową wolnych Polaków w wyborach parlamentarnych”, chciałam pokazać, że rozsądne propozycje rozwiązywania fundamentalnych problemów Polski, nie wymagają jakiś niewyobrażalnych kompetencji naukowych. Wymagają jedynie stałej analizy tego, co się wokół dzieje, systematycznych przemyśleń i podstawowej wiedzy ekonomicznej, socjologicznej i politologicznej oraz intelektualnej uczciwości.

Na swój sposób ryzykowałem, że się ośmieszę jako naukowiec. Cóż będzie, jeśli sowicie opłacane partyjne „trusty” mózgów PO i PiS stworzą programy wyborcze, które olśnią chłodem analizy, twardością argumentacji i błyskotliwością propozycji zmian? A było to, co powyżej. Czyli intelektualne zero i obietnice wyborcze co najwyżej dla naiwnych, choć niektóre wręcz dla idiotów.

Problem w tym, że w wyniku zbliżających się wyborów parlamentarnych co najwyżej panią premier o kompetencjach politycznych i ekonomicznych dyrektora szpitala powiatowego [hmmmmm.. md], zastąpi pani premier o kompetencjach politycznych i ekonomicznych burmistrza małej gminy. I z wyobraźnią polityczną i ekonomiczną na poziomie powyższych „programów wyborczych”. I z takim samym poziomem partyjnych polityków i ekspertów.

W 1990 roku nazwałem Górny Śląsk, gdzie wówczas mieszkałem, „kolosem o glinianej głowie”, ze względu na jakość regionalnych elit politycznych i intelektualnych.

Trochę później zrozumiałem, że tym „kolosem o glinianej głowie” jest cały mój kraj, ze względu na nędzę intelektualną, moralną i osobowościową polskich elit władzy. A jeszcze później pojąłem, że ta nędza ma swoje przyczyny w jej nieustannej samoreprodukcji poprzez samoreprodukcję partyjnych elit politycznych w Sejmie, dzięki proporcjonalnej ordynacji wyborczej. I jak widać na podstawie prezentowanych programów wyborczych PiS i PO nic się nie zmieniło.

A to oznacza, że te wybory parlamentarne również nie rozpoczną procesów naprawy polskiego państwa i polskiej gospodarki. I nie zatrzymają wciągania nas w matnię katastrofy demograficznej, zadłużeniowej, edukacyjno - wychowawczej i finansowej. Bez zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu i wprowadzenia 460 jednomandatowych okręgów wyborczych, nie rozpocznie się bowiem pozytywna selekcja elit władzy zdolnych do wyciągnięcia Polski z równi pochyłej po której się toczymy.

Równi pochyłej widocznej w 290 mld euro zadłużenia zagranicznego; 2,5 milionowej emigracji zarobkowej głównie młodych Polaków, z perspektywą kolejnych 1,5 mln w najbliższych kilku latach; stałym spadkiem liczby ludności kraju, utratą 5 mln miejsc pracy w ciągu 25 lat; wyprzedażą w ręce obcego kapitału 50% sektora przemysłowego i 75% sektora bankowego za 4,5 do 5% wartości; corocznym wywozem z Polski ponad 100 mld zł z tytułu obcej własności gospodarczej; względnym i bezwzględnym regresem nowoczesności i innowacyjności krajowej struktury przemysłowej, by o tym, że matury zdają i na studia wyższe są przyjmowani już ludzie z lekkim upośledzeniem umysłowym, nie wspominać.

Czy zdążymy jeszcze się na niej zatrzymać i rozpocząć żmudną wspinaczkę pod górę? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że musimy zmienić sposób selekcji rodzimych elit władzy i wprowadzić 460 JOW w wyborach do Sejmu.

13 września 2015