obwiniony jest w posiadaniu psa rasy spaniol, który leje po schodach, co nie przystoi psowi naukowca | |
Wpisał: Krzysztof Pasierbiewicz | |
26.09.2015. | |
W sejmie: banda rzezimieszków politycznych z „partii miłości” lżyła...
Pies naukowca i trybunał dla Zbigniewa Ziobro
...obwiniony Pasierbiewicz jest w posiadaniu psa rasy spaniol, który systematycznie leje po schodach, co nie przystoi psowi naukowca...
Krzysztof Pasierbiewiczniepopki
Dziś Platforma Obywatelska chciała się odegrać na Prawie i Sprawiedliwości za Zbigniewa Ziobro, który za rządów Kaczyńskiego próbował stawić czoła korupcji gangsterów wyrosłych z pnia KLD przepoczwarzonego później kolejno w UD, UW i PO. Z zawstydzeniem patrzyłem jak w polskim Sejmie posłów opozycji prawicowej, ba, wszystkich przyzwoitych Polaków, którzy tej opozycji sprzyjają. A jak wyszło na jaw, że oskarżyciele zrezygnowali z wysłuchania świadków obrony, przypomniał mi się sędzia Tuleya, a także pewne symptomatyczne i pouczające zdarzenie z czasów, jak się okazuje nie do końca minionych. Otóż, jak nam bezpieka wykończyła Ojca, mama musiała zamienić mieszkanie na mniejsze. Na nowym mieszkaniu okazało się, że za ścianą mieszka ubek, a na domiar złego, ten ponury typ ma na parterze kolesia, a jakże by inaczej również pracownika bezpieki, a ów ubecki duet postanowił mnie wykończyć, bo im naukowiec w bloku nie pasował. Przebieg rozprawy był zawsze mniej więcej podobny. Najpierw zeznawali ubecy, potem milicjanci, którzy łgali w żywe oczy, jak to w dniu zajścia stwierdzili na miejscu libację obywateli w większości niepracujących, co było nawet w pewnym sensie prawdą, albowiem część moich przyjaciół jeszcze studiowała nie mając w dowodach stosownej pieczątki. Następnie, wkraczała do akcji wspomniana pani Genowefa, która w trakcie zeznań, co chwilę mdlała i zanosząc się szlochem łgała jak najęta - wypisz wymaluj jak posłanka Sawicka (PO), którą przyłapano na wręczaniu pokaźnej łapówy. Pewnego dnia zadzwonił do mnie znany redaktor „Szpilek” imieniem Teodor. Na umówionym spotkaniu poprosił, żebym mu szczerze wyznał, czy to wszystko prawda, gdyż chciałby o tym napisać artykuł do swojej gazety, ale mu trudno uwierzyć, iż w okresie odwilży schyłkowego Gierka, tak bezprzykładne bezprawie jest jeszcze możliwe – przypis autora: a jak życie pokazuje dzisiejsza próba linczu na Zbigniewie Ziobro zdaje się zaświadczać, że to bezprzykładne bezprawie ma się całkiem dobrze, o ile nie lepiej pod rządami pani premier Kopacz i jej „obywatelskiej” Platformy. Wspomniany dziennikarz dotarł między innymi na moją uczelnię, gdzie w mojej teczce osobowej z klauzulą „Poufne” odnalazł autentyczny dziennikarski diament. Był to donos, który do dziś pewnie jeszcze leży w rektoracie, w którym ubecy opisali mnie, jako niebezpiecznego dla władzy ludowej chuligana. Najcenniejsze jednak było ostatnie zdanie tego dokumentu, gdzie stało napisane, cytuję: „obwiniony Pasierbiewicz jest w posiadaniu psa rasy spaniol, który systematycznie leje po schodach, co nie przystoi psowi naukowca” – przypis autora: każdy kumaty przyzna, że z punktu widzenia prawnego, zarzuty stawiane dziś w Sejmie Zbigniewowi Ziobro miały identyczny kaliber. Jednakże, gdy ilość orzeczeń kolegium zaczęła mi zagrażać wyrzuceniem z pracy stawiając mnie w jednym rzędzie z recydywistami postanowili mi pomóc krakowscy prawnicy. Sprawę wziął w swoje ręce prawdziwy tuz tamtych czasów Stanisław Warcholik, ówczesny dziekan Izby Adwokackiej. Po serii narad strategicznych postanowiono wykonać w Kolegium coś w rodzaju wejścia smoka, w oparciu, o jak się zdawało, niepodważalne zeznania świadków obrony wyselekcjonowanych starannie z grona najbardziej szanowanych lokalnych prawników. Na kolejnej rozprawie miałem więc mieć za świadków, oprócz dziekana krakowskiej Izby Adwokackiej, takich oligarchów ówczesnej palestry jak nad-mecenas od spraw karno kryminalnych, śp. profesor Karol Buczyński, znany cywilista, śp. profesor Franciszek Studnicki i jeszcze na dobitkę wzięto ówczesnego szefa Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych prof. Marka Waldenberga. Wszyscy, a jakże by inaczej, z Jagiellońskiej Wszechnicy. Zgodnie z naszym scenariuszem, mój adwokat śp. mecenas Parzyński poprosił wysokie Kolegium, żeby przesłuchało zgłoszonych świadków obrony. Na to przewodniczący składu orzekającego, łudząco podobny do jeszcze do niedawna pełniącego rolę przewodniczącego Krajowego Biura Wyborczego niejakiego Czaplickiego Kazimierza, obrzucił moich świadków wzgardliwym spojrzeniem i odpowiedział, że, cytuję: „nie obchodzą go zeznania przygodnych obywateli zebranych z ulicy”. Tego mecenas Buczyński nie był w stanie zdzierżyć i zgłosił formalny protest, na co przewodniczący kolegium nakazał moim świadkom opuszczenie sali. A gdy się zaczęli sprzeciwiać poprawił się w siodle i władczym tonem zagroził, że jeśli natychmiast nie wyjdą zawezwie milicję. I wtenczas nastąpiła rzecz niewiarygodna. Otóż moi świadkowie, profesorowie prawa i mężowie stanu, przywykli do brylowania w najznamienitszych świątyniach Palestry, podwinęli pod siebie ogony, zbili się w stadko przestraszonych ludzi i bez szemrania opuścili salę, jak grupa niesfornych uczniów wyrzuconych z lekcji, - a mnie wymierzono karę w najwyższym wymiarze…, koniec opowieści. Mówicie, że coś takiego w dzisiejszych czasach jest już niemożliwe? No to przypomnijcie sobie Państwo odbywane za rządów Platformy obrady zdominowanych przez PO i PSL komisji sejmowych. To samo, tylko wtedy był rygor komuny, który dziś zastąpiono terrorem poprawności politycznej i subkulturą multi-kulti. Wybory za pasem, więc tym, którzy zamierzają po tych wszystkich draństwach, jakich się dopuszczała Platforma zagłosować na tę, co tu dużo gadać przestępczą sitwę, proponuję by sobie moją opowieść z czasów, jak się niektórym naiwnie zdaje minionych na spokojnie przemyśleli. Krzysztof Pasierbiewicz (em. Nauczyciel akademicki) |