Kalifornia - pierwszym stanem USA nazywający Roundup koncernu Monsanto substancją rakotwórczą
Wpisał: La California   
20.10.2015.

Kalifornia - pierwszym stanem USA nazywający Roundup koncernu Monsanto substancją rakotwórczą

 

„Król jest nagi - zaczynają to widzieć nawet ślepcy”

 

La California diventa il primo stato Usa ad etichettare il Roundup della Monsanto come cancerogeno

http://www.lantidiplomatico.it/dettnews.php?idx=82&pg=12627

 

14/09/2015

http://twitter.com/TrueFoodNow/status/640516701101142016/photo/1

 

Najważniejszy składnik herbicydu Roundup jest podejrzewany o prowokowanie nowotworów i uszkodzenia DNA

 

Kalifornia co tylko zadała poważny cios korporacji Monsanto, wielonarodowej amerykańskiej  spółce agrobiznesu.

Agencja Ochrony Środowiska stanu Kalifornia wpisała glifosat, czyli główny składnik toksyczny najbardziej rozpowszechnionego w USA herbicydu jakim jest Roundup, na listę substancji rakotwórczych.

 

Według 'Safe Drinking Water and Toxic Enforcement Act' z 1986 - (Proposition 65) - substancje chemiczne, które wywołują raka, wady wrodzone, lub powodują uszkodzenia aparatu układu rozrodczego, mają być wpisane na listę i opublikowane przez władze Stanu. Substancje uznane za rakotwórcze są rejestrowane również na liście Międzynarodowej Agencji do Badań nad Rakiem (IARC) - która jest odgałęzieniem Światowej Organizacji Zdrowia.

 

W maju, IARC opublikowała sprawozdanie, w którym określa glifosat jako "będący z dużym prawdopodobieństwem kancerogenem" i podkreśla ponadto zachorowalność na chłoniaki nieziarnicze u wielu osób mających z nim kontakt.

 

Jak zauważył doktor Nathan Donley z Centrum Bioróżnorodności w e-mail przesłanym do EcoWatch, Kalifornia jest pierwszym stanem, który powziął tego rodzaju decyzję. "Z tego, co wiem, jest to pierwsza wewnętrzna agencja regulacyjna  w USA, uznająca glifosat jako czynnik rakotwórczy".

 

Tego rodzaju zaklasyfikowanie nie ogranicza użycia lub sprzedaży substancji wyszczególnionych i każdy z obywateli ma prawo zaprezentowania własnych uwag w tej sprawie do dnia 5 października 2015.

 

Roundup, herbicyd, będący koronnym osiągnięciem koncernu Monsanto, jest rozpylany na wszystkich uprawach świata i jest najpopularniejszym herbicydem w USA.

 

W czwartek, sąd apelacyjny w Lione potwierdził wyrok z 2012, w którym uznaje sie Monsanto winne zatrucia swymi herbicydami francuskiego rolnika. Według oskarżenia, rolnik ten, po okresie wdychania herbicydu Lasso, zaczął cierpieć na zaburzenia neurologiczne. Jest to pierwszy przypadek we Francji, w którym koncern Monsanto jest pociągnięty do odpowiedzialności.

***

Szokujące odkrycie: niektóre e-mails wskazują na to, że Monsanto (i nie tylko) opłaca naukowców promujących "biotechnologie"

 

UN FATTO SCIOCCANTE: ALCUNE E-MAILS DIMOSTRANO CHE LA MONSANTO (MA NON SOLO) PAGA GLI SCIENZIATI

http://investmentwatchblog.com

http://investmentwatchblog.com/shocking-secret-e-mails-found-prove-monsanto-paid-scientists-off/

 

 

ROYCE CHRISTYN                12.9.2015         

 

W roku 2015, na wniosek FOI - Freedom of Information Act (Ustawa o Wolności Informacyjnej) -  wielu naukowców pro-GMO zostało zmuszonych do ujawnienia ich e-mail, jako że istnieje podejrzenie o funkcjonowaniu zależności między koncernami takimi jak Monsanto czy Dow, i niektórymi naukowcami w celu uprzywilejowania sprzedaży ich produktów - w tym przypadku GMO.

Wniosek został złożony dzięki amerykańskiej “US Right to Know”, organizacji non-profit, która zajmuje się denuncjacją "nieprawidłowości w systemach żywnościowych, narzuconych przez koncerny wielonarodowościowe".

 

Usiłując zdobyć wsparcie zewnętrzne, niektórzy "bezstronni" naukowcy pracujący wewnątrz koncernów GMO - tak jako twórcy "produktów GMO", jak i "produktów biologicznych" - wywierali duży nacisk (wydając miliony dolarów na stypendia), aby naukowcy pracujący poza koncernami kontynuowali "z przychylnością ich prace badawcze".

 

Wysokość tych grantów pozostaje często tajemnicą. Zauważono, że pieniądze pochodziły nie tylko z dużych koncernów, takich jak Monsanto, ale również, co jest dużą niespodzianką, ze spółek, działających w sektorze tzw. "żywności biologicznej".

 

Niektórzy z naukowców finansowanych przez Monsanto byli bardzo zdenerwowani i nie dostarczyli kopii ich e-mails.

Bruce Chassy, były kierownik Wydziału Technologii Żywności Uniwersytetu Stanu Illinois, który jest jednym z podejrzewanych o protekcjonizm pracowników naukowych powiedział: "takie wymagania nie ułatwiają racjonalnego dialogu. Są destrukcyjne, nieetyczne i niemoralne. Szuka się jedynie słów do błędnej ich interpretacji, albo wyciąga się je z kontekstu". I dodał: "Kiedy prace badaczy są generalnie rzecz biorąc zgodne ze konsensusem naukowym, nie ma żadnego powodu do rozpoczynania polowania na czarownice".

 

Nie szokuje fakt iż wielu naukowców pracujących dla Monsanto nie życzy sobie udostępnienia ich e-mails do wglądu, ale to, co jest skandaliczne, to zawartość korespondencji, jaka została do tej pory opublikowana.

 

Całą historię opowiada się w sposób syntetyczny, używając do tego e-mails dr. Kevina Folta, kierownika Wydziału Ogrodnictwa na Uniwersytecie Stanu Floryda. Aby pomóc Monsanto, mówiąc pozytywnie o GMO w rozpowszechnianiu "biotechnologii", koncern zaofiarował mu nieujawnioną ilość pieniędzy. Kierownik sektora "Biometrii Zbóż" w Monsanto, Michael Lohuis, w jednym z e-mail-ów do Kevina Folta pisze: "pomogłeś nam z zewnątrz bardzo w rozpowszechnianiu naszych projektów".

 

Kiedy EPA (Environmental Protection Agency) miała zamiar zaostrzyć przepisy w sprawie pestycydów, szybko postarano się o spotkanie Folta z dyrektorem agencji EPA.

Erich Sachs, odpowiedzialny za sektor " Międzynarodowych Spraw Badawczych " w Monsanto pytał Folta: "Czy macie jakiś skoordynowany plan aby utrzymać silną presję na normę, nad którą pracują w EPA ? Czy wzięliście pod uwagę możliwość poproszenia przez niewielką grupę naukowców spotkania z Lizą Jackson (ówczesnym dyrektorem EPA)?".

Kevin Folta otrzymał pozwolenie na to spotkanie... i EPA zaniechała wprowadzenia zaostrzeń do przepisów !

 

Chociaż naukowcy i urzędnicy podkreślają iż nie zostali płaceni bezpośrednio, z e-mails wynika jednak, że, w przypadku podroży promocyjnych na rzecz koncernów, na pewno są im zwracane koszty oraz finansowany pobyt w hotelach. Jest to więc "szara strefa" dla etyki zawodowej. Czy można być naprawdę obiektywnym, kiedy otrzymuje się duże pieniądze od spółki, którą się lansuje ?