Niszczenie Polski za wszelką cenę [ks. St. M.]
Wpisał: Ks. Stanisław Małkowski   
30.10.2015.

Niszczenie Polski za wszelką cenę [ks. St. M.]

 

Z książki BÓG, HONOR, OJCZYZNA, Ks. Stanisław Małkowski.

Rozmawia Aldona Zaorska.

 

[MD: O książce dowiedziałem się po pół roku od jej wydania, przypadkiem, z zagranic. To ilustracja słuszności powiedzenia „ech, te głupie goje”..

Książka jest prosta, WIELKA.

Można i należy ją zamówić i kupić pod: tel. 22 339 0541 , lub www.polskaksięgarnianarodowa.pl Też: Księgarnia ul. Chmielna 10, Warszawa.   29 zł, mówią..]

 

 

CZĘŚĆ V

 

Czy Lech Kaczyński oraz inne osoby zabite 10 kwietnia 2010 roku, zginęły, bo w niesprzyjających okolicznościach próbowały wywalczyć dla Polski jak najwięcej korzyści i sprzeciwiały się np. energetycznemu uzależnieniu Polski od Rosji?

Czynnik ekonomiczny na pewno był jednym z tych, które przyczyniły się do przeprowadzenia zamachu. Zabicie tych ludzi oznaczało ogromną stratę  dla Polski na korzyść Rosji, ale nie tylko Rosji. Przyspieszona li­kwidacja polskiego przemysłu, polskich stoczni leży w interesie Niemiec.

Były też głosy, że w przypadku Smoleńska chodziło nawet nie o Lecha Kaczyńskiego, tylko o prezesa NBP, Sławomira Skrzypka. Na początku 2010 doszło do sporu pomiędzy NBP i rządem. Sła­womir Skrzypek chciał zrezygnować z odnowienia elastycznej linii kredytowej z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, odmien­ne stanowisko prezentował premier Donald Tusk. Kolejny pre­zes NBP, Marek Belka, wkrótce po zaprzysiężeniu złożył wniosek o przedłużenie tego dostępu.

Tam w rządowym samolocie znalazł się szereg osób, które stały na przeszkodzie niszczeniu Polski, a Sławomir Skrzypek był jedną z nich. Zresztą zachowanie Rosjan już po 10 kwietnia dobitnie na to wskazuje. Pastwienie się nad ciałem śp. Anny Walentynowicz świadczy, że i ona, chociaż nie pełniła żadnych funkcji publicznych, z punktu widzenia rosyjskich interesów była niebezpieczna, skoro zdecydowano się ją nie tylko zabić, ale jeszcze sprofanować jej ciało i tak dalece uniemożliwić jej pochówek, że dwa kolejne pogrzeby nie były jej pogrzebami, tylko innych osób.

Dlaczego właśnie ona?

Bo to ona uniemożliwiła w '80 roku prędki kompromis z komuni­stami, którego rzecznikiem był Lech Wałęsa i ludzie z jego otoczenia. To ona i ludzie z nią współpracujący stworzyli taką "Solidarność", która dla miejscowych i zagranicznych władców była zagrożeniem. Właśnie po to, aby tę "Solidarność" zniszczyć, wprowadzono stan wojenny, co jest argumentem za tym, że właśnie ta "Solidarność", która oparła się różnym doradcom i postaciom kierowniczym w swoim dążeniu do wybicia się Polski na niepodległość, była zagrożeniem i w czasie stanu wojennego wstała spacyfikowana. A niezależność Polski dlatego była dla władców ze Wschodu nie do pomyślenia, że nasz kraj miał stać się główną areną walki w III wojnie światowej.

Niezależne państwo było przeszkodą także dla tych planów militarnych, według których w naj­lepszym wypadku przez Polskę miały przemaszerować watahy Armii Czerwonej, a wojsko polskie miało tylko posłusznie wykonywać ich rozkazy i tym samym ułatwić i umożliwić ten przemarsz. Taka zdrada mogła być dokonana tylko przez ludzi całkowicie podporządkowanych obcej władzy. Gdyby natomiast doszło do bezpośrednich starć na tery­torium Polski, to biorąc nawet pod uwagę, że zostałaby wówczas użyta broń atomowa, Polska byłaby całkowicie zniszczona. Z rosyjskiej czy też radzieckiej perspektywy konieczne było więc wyeliminowanie tej "Solidarności", która mogła Polskę całkowicie uniezależnić i zastąpienie jej "Solidarnością" fasadową. I to właśnie się stało.

A czy teraz jesteśmy bezpieczni militarnie? Zwłaszcza w sytuacji wojny na Ukrainie?

Krok po kroku zbliża się do nas niebezpieczeństwo militarne. Ale moim zdaniem niebezpieczeństwo w postaci rozkładu duchowego, kul­turowego, religijnego, ekonomicznego i politycznego Polski już się do­konuje i to w niesłychanie prędkim tempie. Prawie z dnia na dzień do­wiadujemy się o kolejnym destrukcyjnym pomyśle, natychmiast wpro­wadzanym w życie, choćby w nocnych głosowaniach (to też nie nowość - przypomnijmy sobie chociażby "nocną zmianę" i obalenie rządu Jana Olszewskiego, który chciał ujawnić prawdę o różnych TW) przez tych zdrajców, którzy są opłacani przez swoich mocodawców i którym dobrze się wiedzie na zajmowanych stanowiskach. Dla nich Polska się nie liczy.

Czy nie mamy w Polsce pewnego rodzaju powtórki z lat 90., kie­dy afera goniła aferę, rząd SLD w bezczelny sposób je ignorował, a media wmawiały Polakom, że pijany Aleksander Kwaśniewski do­znał "kontuzji goleni lewej"?

Wydaje się, że obecnie kolejna afera przykrywa poprzednią. W efek­cie im więcej jest nowych afer, tym więcej jest niepamięci o starych przez nie przykrytych. To się ciągnie w nieskończoność, przy tym nie da się mówić o temacie zastępczym, bo każda z afer, czy to dotycząca obyczajów, wiary, moralności, roli Kościoła w Polsce, czy to afery doty­czące spraw materialnych, rozkradania majątku narodowego - wszyst­kie są tak samo ważne. Dawniej mówiło się, że podejmowanie obrony życia jest tematem zastępczym. Tymczasem jest to sprawa tak ważna, że nie może być traktowana w kategorii tych odwracających tylko uwagę od spraw istotniejszych. Obecnie wszystkie afery odsłaniają nihilizm władz - ich niechęć i niezdolność do troski o wspólne dobro przy jed­nocześnie dużej sprawności jeśli chodzi o utrzymanie się przy władzy za wszelką cenę i dokonywanie destrukcji Polski i to zarówno w wymiarze duchowym, jak i materialnym.

Prof. Chazan został wręcz medialnie zlinczowany za obronę ży­cia. Czy nie sądzi Ksiądz, że po tzw. przełomie 1989 roku nie było równie silnych, bezpośrednich ataków na konkretne osoby za ich poglądy? Z czymś takim mieliśmy do czynienia chyba tylko w la­tach ciężkiego PRL-u.

Można powiedzieć, że metody się doskonalą. A jeśli już poruszamy ten temat, to moim zdaniem chodzi tu nie tylko o prof. Chazana, tylko w ogóle o lekarzy prawego sumienia i o placówki medyczne, w których szanuje się życie. Być może atak na prof. Chazana stał się atakiem na szpital, w którym on pracował. Może właśnie bardziej od samego pro­fesora chodziło o ten szpital jako placówkę medyczną, jego przejęcie i urządzenie tam np. kliniki in vitro. Ukaranie szpitala karą siedemdzie­sięciu tysięcy złotych zdaje się na to wskazywać. Dlatego moim zda­niem w całej tej złej sytuacji dobrze się stało, że biskup łódzki ogłosił zbiórkę pieniędzy na jej pokrycie.

Czy taka sytuacja będzie się pogłębiała?

Obawiam się, że tak. Jeżeli ta władza się utrzyma, to tak. Zwłaszcza, że jeśli chodzi o proces niszczenia, to działa ona w sposób tak prędki, że praktycznie codziennie dowiaduję się o czymś nowym. Polska wolna, niepodległa, suwerenna i sprawiedliwa wciąż ma swoje placówki, ale wydaje się, że są one zagrożone i przeznaczone do likwidacji.

Jakie placówki ma Ksiądz na myśli?

Edukacja, kultura i sztuka, teatr, ekonomia czy szerzej ujmując go­spodarka, przedsiębiorstwa państwowe czy szpitale poddawane są zło­dziejskiej prywatyzacji, wszystkie są dziś w różny sposób atakowane i niszczone. Co gorsze, odchodzi się w nich od pojęcia służby na rzecz zdobywania dla siebie korzyści materialnych. W czasach I Rzeczypo­spolitej nazywało się to przedkładaniem prywaty nad służbę publiczną i było piętnowane jako jurgielt. Dziś staje się normą, czymś tak co­dziennym, że już nawet piętnowane, nie mówiąc o karaniu, nie jest.

Czy te zjawiska są działaniami czynników wewnętrznych, czy zewnętrznych? Może wpływu obcych służb specjalnych? Może pań­stwo polskie faktycznie nie istnieje, a pozostaje tylko pod zarządem konsorcjum obcych służb specjalnych?

Przecież już minister Sienkiewicz przyznał się do tego, kiedy po­wiedział w nagranych rozmowach, że państwo polskie praktycznie nie istnieje. Istnieją siły zewnętrzne, zarówno na Wschodzie, jak i na Za­chodzie tak jawne, jak i ukryte, bardzo zainteresowane tym, aby państwo polskie przestało istnieć. Polska przeszkadza im bowiem na drodze globalizacji, budowania ogólnoświatowego, nowego totalitaryzmu.

Jeśli bodaj dwudziestu zachodnich ambasadorów zachodnich podpisało się pod listem popierającym paradę gejów, zanim ona w ogóle się odbyła, to jest hańba. Władze polskie nie potrafiły po męsku, stanowczo na ten list reagować. Nie ma więc wątpliwości, że mamy do czynienia z wyraź­nym lekceważeniem Polski jako państwa, poniekąd usprawiedliwionym przez ludzi, którzy z dopustu Bożego i woli części narodu rządzą Polską. Jednocześnie pewne zjawiska, które mają miejsce w Polsce, w krajach Eu­ropy Zachodniej, o wyższej kulturze politycznej są nie do pomyślenia.

Na przykład nie do pomyślenia jest, by tamtejsze rządy pozwoliły tak bardzo lekceważyć swój kraj, jak bardzo na to lekceważenie pozwalają kolejne rządy Platformy. Z drugiej strony mamy do czynienia z postępu­jącą degradacją moralną krajów zachodnich, które pod względem eko­nomicznym prosperują na razie nieźle, ale coraz gorzej pod względem duchowym. Tymczasem bez podpory duchowej ekonomia też z czasem ulegnie rozkładowi. Swoją drogą, skoro wszystkie kraje są zadłużone, to rodzi się logiczne pytanie, u kogo się wszystkie zadłużyły? Komu są winne pieniądze całe państwa? I jaki może być efekt tego zadłużenia?

Dobrobyt kupuje się dziś na kredyt, a kredyt ma to do siebie, że trzeba go spłacić i to z odsetkami. Może więc chodzi o prowadzenie długofalowej polityki i przyjęcie nad nimi kontroli przez bliżej nie­sprecyzowane instytucje finansowe, należące do nie wiadomo kogo.

I o zmuszenie ich do wyprzedaży majątku narodowego. Dziś nie potrzeba już ataku czołgów i lotnictwa, by przejąć kontrolę nad innym państwem. Wystarczą czynniki ekonomiczne. Wojna przeciwko Polsce trwa i chociaż na razie nie ma ona formy militarnej, to jednak ma formę ukrytego ludobójstwa, wprowadzanego przez in vitro, aborcję i krypto­-eutanazję. Ma formę niszczenia i polskiego życia, i polskiej własności, i polskiej wolności, które są poddawane jakimś bezsensownym prze­pisom Unii Europejskiej i wprowadzane w naszej gospodarce czy insty­tucjach kultury oraz edukacji. To wszystko jest formą wojny przeciwko Polsce. Stąd właśnie wziął się pomysł Krucjaty Różańcowej w intencji Ojczyzny - jeżeli trwa wojna przeciwko Polsce, to trzeba Polski bronić.

Polska w sensie ekonomicznym i politycznym jest bezsilna, a już na pew­no w sensie militarnym. Polska armia jest w stanie rozkładu, zdolna tyl­ko do jakichś lokalnych, elitarnych ekspedycji zagranicznych, natomiast niezdolna do obrony granic. Wobec takiej uogólnionej bezsilności trzeba postawić pytanie, co można jeszcze dla Polski zrobić? Na pewno trzeba się za Polskę modlić, a takim wypróbowanym narzędziem modlitwy, które owocuje zwycięstwem słabszych nad silniejszymi, jest różaniec. Wszystkie krucjaty różańcowe zawsze miały to do siebie, że słabsi po stronie dobra wraz z Matką Bożą i Jezusem Chrystusem odnosili zwycięstwo nad sil­niejszymi po stronie zła, chociaż ci silniejsi byli sprzymierzeni z piekłem, a piekło to jest duża siła. Upadli aniołowie z racji swoich naturalnych zdolności, oczywiście złych, ale rzeczywistych, działających - są silniejsi od ludzi. Jeżeli więc ludzie świadomie, a niektórzy nawet nie w pełni lub całkowicie nieświadomie, wiążą się z piekłem i popierają zło, korzystają z tak wielkiej i wielowymiarowej (także zupełnie materialnej) pomocy, że człowiek wierny i dobry, gdy się rozejrzy wokół siebie i widzi tylko tę garstkę, która się gdzieś zbiera, może poczuć się słaby. Dlatego powi­nien odwołać się do mocy nieba - wówczas nie będzie słaby i zwycięży. Uczestniczyłem np. w modlitwie różańcowej i egzorcyzmach odmawia­nych przed warszawskim ratuszem. Początkowo byłem tam jedynym ka­płanem, ale w trakcie modlitwy przybyło jeszcze dwóch kapucynów, któ­rzy także podjęli modlitwę. Chcę więc powiedzieć, że każdy głos w takiej modlitwie się liczy i każdy ma znaczenie.

Modlitwa jest dziś często wyszydzana lub potępiana. Tak było w przypadku modlitwy obrońców krzyża pod pałacem prezydenckim, czy egzorcyzmów odmówionych w tym miejscu. Ta nienawiść do mo­dlitwy chyba nie jest przypadkiem? To oczywiście proces długofalowy, zapoczątkowany jeszcze w okresie rewolucji francuskiej, ale teraz szczególnie uderzający. Codziennie na świecie giną setki chrześcijan.

Być może światowa masoneria chce wykazać się jakimiś osiągnię­ciami w myśl swojej zasady dissolve et coagula - dziel i rządź. Najpierw chce zniszczyć wszelkie wspólnoty, żeby budować coś nowego - z pie­kła rodem. Być może w Polsce nasiliła swoje działania, aby się wyka­zać przed swoimi mocodawcami, niezależnie od ich - że tak powiem - pochodzenia ziemskiego lub pozaziemskiego. Tak się jednak składa, że w ważnym dla masonerii roku 2017 przypada dwusetna rocznica ob­jawień fatimskich, więc być może dojdzie do szczególnej konfrontacji, która okaże się zwycięska dla Matki Bożej Fatimskiej. Być może Bóg dopuszcza takie zmagania, żeby się okazało, kto zwycięża - czy ludzie, kiedy polegają tylko na własnych siłach, czy ci, którzy polegają na Bogu i Matce Najświętszej. Człowiek sam nie może pokonać silniejszego od siebie przeciwnika, dlatego zaniedbanie pewnych środków modlitew­nych w skali kraju mogłoby się przyczynić do klęski Europy zarówno w roku '39 jak i '45. Dlatego teraz nie wolno ich zaniedbać.

  A dlaczego Polska teraz się poddaje? Przecież przez wszystkie lata, od 1944 roku potrafiła zachować swoją katolicką tradycję.

Bo wtedy byli zarówno Żołnierze Niezłomni, jak i powtarzające się społeczne działania i protesty - w roku '56 w Poznaniu, w '68 w Warsza­wie, w '70 na Wybrzeżu, w 1976, 1980 i tak dalej. Społeczeństwo jed­noczyło się wokół tych ludzi. Jednoczyła też ludzi obrona Kościoła. Lata      PRL-u cechowały się obywatelskim sprzeciwem wobec narzuconego im systemu, posuniętym aż do ofiary życia wielu z nich. Natomiast gdy prze­miana PRL w III RP za pomocą gigantycznego oszustwa dokonała się skutecznie, niektórzy ludzie poczuli się i zostali oszukani. Pamiętać trze­ba, że działania komunistyczne łączyły się z takim kłamstwem, że łatwo można było owo kłamstwo rozpoznać. Stąd wziął się funkcjonujący przez lata podział: "my" i "oni". Przez lata był jasny, klarowny i oczywisty.

[----] cdn