Między nami aninianinami: Mafia, ARDOM, ŁAPÓWA dla ambasadora Korei... | |
Wpisał: Wojciech Sumliński | |
30.10.2015. | |
Między nami aninianinami: Mafia, ARDOM, ŁAPÓWA dla ambasadora Korei...
[Umieszczam po sąsiedzku, „po znajomości”: w Aninie koło tych budynków ARDOM przechodzimy codziennie, do sklepiku, z pracownikami tej ambasady witamy się ciepło. Zaś obok, dodatkowo, jest rezydencja Dariusza Tytusa PRZYWIECZERSKIEGO, co to sądowi mówił, że jest emerytem, z dochodem 2 tysiąc złotych. Interesy robi u obecnych mocodawców, w USA. Skazany kryminalista. Dla „wymiaru sprawiedliwości” nieosiągalny.] ==================
Wojciech Sumliński, „Czego nie powie MASA”, O polskiej mafii. Od strony 75.
Wyd. Wojciech Sumliński, REPORTER (WSR), mail: wojciech@sumliński.pl
A tu właśnie przewrotnie: Z zeznań świadka MASY.
[---] ma masę pieniędzy, z handlu nielegalnym spirytusem i papierosami. Mówiło się o nim, że jest to »gruba ryba", ma masę pieniędzy, a ustawił się właśnie w wyniku handlu nielegalnym spirytusem i papierosami. W tym czasie - na przełomie lat 80. i 90. - najlepiej można było na tym zarobić. Wszyscy, którzy zajmowali się szmuglem, zarabiali w początku lat 90. bardzo dobrze i szybko się dorabiali. Jedną z tych osób był właśnie Pokorski, który miał swojego dostawcę w Hamburgu. Nazywał się Nawrot i miał układy w porcie towarowym w Hamburgu. Nie wiem dokładnie, na czym polegały te układy, w każdym razie dysponował dużymi partiami alkoholu i papierosów, wręcz nieograniczonymi. Nawrot mógł załatwić wszystko, co było konieczne. do transportu partii określonego towaru do Polski lub do innych krajów, począwszy od załatwienia samego towaru, a skończywszy na załatwieniu bramki, czyli wyjazdu na teren Polski bez oclenia. Nawrot siedział w Hamburgu i miał swoich stałych odbiorców - wśród nich był właśnie Pokorski, Kudła, Papina, "Baranina". Działali standardowo, czyli pobierali towar od Nawrota z portu w Hamburgu, przewożąc towar do Polski. Równoległą działalność do Nawrota na terenie Hamburga prowadził Leszek Daniłowicz. Nawrot i Daniłowicz byli głównymi dostawcami przemycanego towaru do Polski, a później do Rosji. Nie znam szczegółów działalności Daniłowicza, ale wiem, że największe pieniądze zarobił na "Polmosie" Zielona Góra, sprowadzając alkohol przemysłowy i przerabiając go następnie w "Polmosie" na alkohol spożywczy. Odnośnie do szczegółów przemytu alkoholu do Polski, to dowiedziałem się o nich od "Bysia". Odbywało się to w ten sposób, że towar z Hamburga wyjeżdżał na konkretne przejście graniczne. Często tiry z przemycanym towarem szły też na składy celne w Warszawie. Za jeden samochód płaciło się od 5 do 15 tysięcy DEM, cena była uzależniona od zawartości składu. Papierosy były najdroższe. Zysk na jednym tirze papierosów wynosił około 200 tysięcy USD, a na jednym tirze alkoholu kilkadziesiąt tysięcy USD. Informacje od Bysia potwierdzały się z informacjami na mieście. Wiem o tym również z relacji Paradowskiego i Pokorskiego. Któregoś razu Pokorski z Dreszem i "Wańką" przyjechali do biura Paradowskiego. Spotkanie odbyło się w obecności mojej i "Kiełbasy". Padła propozycja ze strony Pokorskiego, poparta przez Dresza i "Wańkę", o jego przystąpieniu do spółki "Ardom". Chodziło o to, by został wspólnikiem Paradowskiego i zainwestował w firmę dużą ilość gotówki. Było powszechnie wiadome, że pieniądze Pokorskiego pochodzą z przemytu alkoholu i spirytusu z Hamburga do Polski, innych źródeł dochodów nie miał. \Ponieważ dla firmy Paradowskiego, a co za tym idzie, dla interesów "grupy pruszkowskiej" propozycja była bardzo korzystna, bo dawała możliwości większego zarobku (przez zwiększenie inwestycji), Paradowski przyjął Pokorskiego do spółki. Dla wszystkich było to korzystne - im większe obroty firmy, tym większy zysk dla mnie i "Kiełbasy", otrzymywaliśmy przecież po 2 procent zysków z interesów Paradowskiego. Podział był taki, że Pokorski miał 35 procent udziałów, 5 procent Marek Paradowski, 5 procent ojciec Paradowskiego, ja, "Kiełbasa", Dresz i Szymczak - w równych częściach dochód równy 10 procent zysków oraz 5 procent figurant Ziętara. Po zastrzyku finansowym Pokorskiego firma "Ardom" ruszyła z inwestycjami do tego stopnia, że oni, jako właściciele, znaleźli się na 56. miejscu listy najbogatszych Polaków, opublikowanej przez tygodnik "Wprost". Ich działalność była bardzo intensywna, pamiętam, że ruch finansowy w firmie był bardzo duży. Z inwestycji zapamiętałem budowę apartamentów na ulicy Kajki i Poprzecznej [VI i VII-mej ] oraz budowy domów w Aninie dla ambasady Tunezji i jakiegoś kraju arabskiego. Była jakaś afera z ambasadą Korei. Paradowski miał zapewnienie, że wybuduje dla nich rezydencję. Paradowski, jako właściciel Placu Przymierza, otrzymał od przedstawicieli władz Korei zaliczkę na poczet wykupu terenu pod rezydencję. Było tak, że Paradowski w mojej i Kiełbińskiego obecności spotkał się z ambasadorem Korei lub też jego przedstawicielem, w tej chwili nie pamiętam, podpisali umowę kupna-sprzedaży Placu Przymierza. Paradowski podczas tego samego spotkania otrzymał przyrzeczenie, że budowa ambasady zostanie zlecona jego firmie, na ten poczet ambasador wpłacił Paradowskiemu dużą zaliczkę, chyba 400 tysięcy USD. Paradowski z tych samych pieniędzy wypłacił ambasadorowi łapówkę, w kwocie 40 tysięcy USD, za to, że ten zlecił mu budowę. Cała ta rozmowa obyła się przy mnie. Także przy mnie Paradowski odliczył z kwoty zaliczki 40 tysięcy USD. Później z tego wszystkiego wyszła duża afera. Sprawą zainteresował się U rząd Ochrony Państwa. Od Paradowskiego wiem, że UOP poinformował Koreańczyków o tym, że robią interesy z przestępcą związanym z mafią pruszkowską i Koreańczycy odstąpili od umowy. Sprawa trafiła do sądu, Paradowski przegrał, musiał odstąpić od umowy. Wydaje mi się, że ambasador lub ten jego przedstawiciel, w każdym razie człowiek, który przekazywał zadatek Paradowskiemu i przyjął łapówkę - został odwołany. [ W dalszym ciągu zeznań MASY są szczegóły udziału Danuty Wałęsa w aferze ZIELONE BINGO, i podobne. Opuszczam, dla aninianin nudne, ale chętni mogą kupić książkę.. MD]
To wszystko TRWA MAĆ?? |