Prezydencie DUDA ! Zbiór zastrzeżony IPN: Hańba III RP, trup w szafie PiS.
Wpisał: Leszek Misiak ++   
12.11.2015.

Prezydencie DUDA ! Zbiór zastrzeżony IPN: Hańba III RP, trup w szafie PiS.

 

ZASTRZEŻONE AKTA REZYDENTURY PARYSKIEJ

 

[Na końcu: Zbiór zastrzeżony nie taki znów ukryty ! A kogo chroni „parasol USAMD]

 

[przypominam uprzejmie jeszcze raz. MD]

 

Z książki: „PRAWICOWE DZIECI CZYLI BLEF IV RPLeszka Misiaka.

Str. 155 inn.


http://oficyna-aurora.pl/index.php?a=ksiazki&c=60

 

Utrzymywanie zbioru zastrzeżonego w IPN to kolejny test z państwowości kolej­nych opozycji. Żadna z tych "opozycji" nie postawiła sprawy otwarcia zawartości zbioru, oczywiście po ocenie ukrytych w nim archiwaliów przez ciało społecz­ne złożone z osób uprawnionych do wglądu w tajemnice państwowe, z różnych frakcji politycznych i Kościoła.

 

Otwarcie zbioru gruntownie przebudowałoby ka­pitał własności prywatnej w Polsce, czyli pozbawiło bezprawnego przywileju do miana najbogatszych z listy Wprost kilku najbardziej znaczących biznesmenów i kilku podstawowych władców koncernów medialnych, w tym telewizji. A my­ślę, że w znacznej mierze przebudowałoby też scenę polityczną.

 

Ustawa o powołaniu IPN z 18 grudnia 1998 r. zawiera zapis blokujący dekon­spirowanie najbardziej wpływowej agentury PRL. Na mocy art. 39 ustawy szef UOP (dla służb cywilnych) i minister obrony narodowej (dla służb wojskowych) mogli zastrzec, że do przekazywanych przez nich do IPN dokumentów nikt poza wskazanymi przez nich osobami nie będzie miał dostępu. Te umowy dają wciąż tajnym służbom prawo w uzgodnieniu z prezesem IPN zastrzegać dokumenty istotne dla bezpieczeństwa państwa.

Jednak to bezpieczeństwo państwa nie zo­stało w ogóle zdefiniowane (!). Powstanie zbioru zastrzeżonego oznacza de facto kontrolę tajnych służb nad działalnością IPN. Chodzi przede wszystkim o ochro­nę danych agentury, głównie osób publicznych. By zrozumieć jakie ma to zna­czenie, wystarczy wiedzieć, że zbiór zastrzeżony stał się super-skrytką, służącą do ukrywania przestępczej działalności wywiadu wojskowego PRL, w tym zbrodni oddziału "Y", odpowiedzialnego m.in. za aferę FOZZ.

Na podstawie tych prze­pisów w 2003 r. IPN zawarł specjalne porozumienie z ABW, AW i WSI. Istnienie zbioru zastrzeżonego miało wpływ na wyniki procesów lustracyjnych. Więk­szość tajnych współpracowników spec-służb PRL działających obecnie w bizne­sie, mediach czy polityce pozostała niezdemaskowana. Dzięki ukryciu w zbiorze, wiele osób publicznych przeszło pozytywnie lustrację. Zbioru zastrzeżonego nie uwzględniono także w trakcie śledztw historycznych prowadzonych przez IPN.

 

W jednym z najważniejszych śledztw, dotyczącym istnienia w MSW spisku, w którego wyniku zamordowano księdza Jerzego Popiełuszkę, prokuratorowi nie zezwolono na przeszukanie zbioru zastrzeżonego. Nie mógł więc sprawdzić fak­tycznych związków z MSW osób występujących w śledztwie. A jeśli nie pozwo­lono, to znaczy, że zbiór kryje wciąż prawdę o mordercach ks. Jerzego.

W zbiorze są akta personalne gen. Czesława Kiszczaka, który zanim został sze­fem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w 1981 r., od końca II wojny światowej służył w wojskowych służbach specjalnych. Prawdopodobnie w tych aktach zna­leźć można odpowiedź na pytanie, jak doszło do tego, ze Kiszczak stał się głów­nym architektem Okrągłego Stołu.

 

Za prezesury Janusza Kurtyki zawartość zbioru zastrzeżonego zmniejszyła się niemal dwukrotnie, ale nadal znajdują się tam teczki np. NKWD z lat 40., czy akta rezydentury Departamentu I MSW w Paryżu, co być może pozwoliłoby osta­tecznie rozwiać wątpliwości dotyczące domniemanej działalności agenturalnej Bronisława Geremka i nie tylko jego, ale i innych polskich Paryżan...

 

"Jedną z ostatnich nadziei w tej sprawie - pisała fronda.pl- historycy pokładają w odtajnieniu akt rezydentury Departamentu I MSW w Paryżu, w których powin­ny być wymienione wszystkie osobowe źródła informacji będące w dyspozycji wywiadu. Jeśli Geremek został zarejestrowany jako TW w latach 60. to ślady jego współpracy powinny zostać odnotowane przez wywiad z uwagi na pobyt późniejszego profesora historii w stacji badawczej PAN w Paryżu właśnie w la­tach 60". W latach 1962-65 Geremek był wykładowcą paryskiej Sorbony i kie­rownikiem Ośrodka Kultury Polskiej w Paryżu.

 

Przedstawiciele IPN na etapie prac nad tzw. ustawą dezubekizacyjną wielokrot­nie zwracali uwagę na nie rozstrzygnięcie w tej ustawie kwestii dostępu do akt esbeków z tajnego zbioru zastrzeżonego, na co zwracał uwagę prezes IPN Janusz Kurtyka. Upublicznienie przez prezesa Janusza Kurtykę, że esbecy z tzw. zbioru zastrzeżonego nie stracą wysokich emerytur, ukazało część ukrywanej przed spo­łeczeństwem prawdy o tej przechowalni agentów PRL.

 

Dziś ci ludzie są całkowicie bezkarni i z tylnego siedzenia kierują politykami układu III (i IV) RP. Wystarczy przypomnieć, że to spec służby zakładały Kon­gres Liberalno-Demokratyczny, małą, lecz bardzo wpływową partię, w której prym wiedli Donald Tusk, Jan Krzysztof Bielecki czy Janusz Lewandowski i po­tem Platformę Obywatelską (do ojcostwa PO przyznał się m.in. gen. Gromosław Czempiński, były szef UOP).

 

Jak powiedział mi jeden z byłych pracowników IPN, w czerwcu 2008 r. prof. Janusz Kurtyka, ówczesny prezes IPN, rozwiązał specjalny zespół (powołany jeszcze za prezesury Leona Kieresa), który miał udokumentować działalność Wojskowej Służby Wewnętrznej wymierzoną w opozycję niepodległościową, w tym jej udział w głośnych zbrodniach politycznych takich jak zabójstwo ks. Popiełuszki. Wydaje się mało prawdopodobne, że tak ważna decyzja, jeśli miała miejsce, została podjęta samodzielnie przez szefa Instytutu, który przecież wiele zrobił dla ujawnienia prawdy o zasobach IPN. To decyzja polityczna ogromne­go znaczenia i konsekwencji. Zastanawiające, jaka była jej geneza. Jest wysoce prawdopodobne, że podczas wyjaśniania ww. zbrodni wyszłyby na jaw nazwiska tych, którzy wydawali rozkazy wykonania zbrodni. Kaliber był taki, że mogłoby to zachwiać ugodą z Magdalenki.

 

Nie ma wielkiej przesady w tym, że rządzi nami przebrana w cywilne garnitury menedżerów biznesu, prezesów koncernów medialnych, agentów wpływu itp. junta rodem ze spec służb PRL. Ukryci w zbiorze zastrzeżonym generałowie, pułkownicy i ich tajni współpracownicy mają w swoich rękach rynek bankowy, budowlano-remontowy, samochodowy, medialny, giełdę papierów wartościo­wych itd. itp. Praktycznie rządzą całym życiem społeczno-gospodarczo -kultu­ralnym w Polsce.

 

Antoni Dudek z IPN, gdy rozmawiałem z nim po 2000 r., pracu­jąc w Super Expressie na temat zaginionych oryginałów "Porozumień Sierpnio­wych", wspomniał o zbiorze zastrzeżonym. Napisałem wówczas o tym zbiorze niedużą notkę w gazecie. Dr Dudek następnego dnia w rozmowie telefonicznej powiedział mi, że dostał ostrą reprymendę od ówczesnego prezesa IPN Leona Kieresa za to, że w ogóle o zbiorze w rozmowie ze mną wspomniał.

 

Utworzenie zbioru zastrzeżonego było jedną z głównych podwalin Polski okrą­głostołowej. Donosiciele, szpicle, cinkciarze, płatni mordercy, złodzieje majątku narodowego, zdrajcy interesu Polski - oni mają schronienie w tym zbiorze. Nie­którzy stali się nawet autorytetami moralnymi. Teczki innych ważnych agentów niszczono, bądź wynoszono. Jeden z byłych ministrów AWS wyznał będąc śmier­telnie chory swojemu przyjacielowi, który zarazem jest moim znajomym, że jedna z najbardziej znanych w Polsce osób, kojarzona jako rzekomy obrońca wolności i prawa, miała wynieść jego teczkę z MSW. Nie podaję nazwiska tego ministra, bo nie uzgadniałem ze znajomym ujawnienia tej poufnej informacji, o której mówił mi przed laty, ani tym bardziej, z oczywistych względów, nazwiska mojego znajo­mego, ale wiem, że to było szczere wyznanie ciężko chorego wówczas ministra.

Był czas, gdy PiS miał władzę i prezydenta, mógł wystąpić z inicjatywą dopre­cyzowania w ustawie o IPN zapisu nt. zbioru zastrzeżonego - jakie kryteria mają decydować o nadaniu klauzuli tajne ze względu na bezpieczeństwo państwa, by nie było to nadużywane do ukrywania szkodników Polski i zbrodniarzy komu­nistycznych. Nie zrobił tego.

 

Odtajnienie tego zbioru odkryłoby prawdę o zmia­nach w Polsce po 1989 r. To wywołałoby rewolucję na scenie publicznej i odkryło zakłamanie okrągłostołowe.

PiS tego nie zrobił, podobnie jak Lech Kaczyński nie upublicznił aneksu do raportu z weryfikacji WSI. Sprawa aneksu funkcjonowała przez dłuższy czas w obiegu społecznym jako "straszak" na tych, którzy w anek­sie się znaleźli, bo mają pewne grzechy na sumieniu. Nie chodziło o ujawnienie prawdy, ale o szafowanie tą wiedzą w grze politycznej.

=========================

[Ten Zbiór Zastrzeżony nie jest taki nieprzemakalny:

W czasie, gdy z prof. Przystawą walczyliśmy czternaście lat w procesie, wytoczonym nam przez Dariusza Tytusa Przywieczerskiego, prezesa, zaraz potem właściciela UNIVERSALU ,

- udało mi się „dotrzeć” do tego „zbioru”: Był tam taki zapis:

 

Dariusz Tytus Przywieczerski, nr. rej. 92442, data rej.: 11.07.1985

Nazwa jednostki rejestr.: Wydz. I, Dept. II MSW

Kategoria: zabezpieczenie operacyjne, później TW, pseudonim: „Grabiański”, data rezygnacji 21.12. 89

IPN nie ma danych o rezydentach/agentach KGB.

=================

To już było upublicznione, więc tylko przypominam. Oczywiście przypilnowano, by sam DTP zdążył uciec do USA przed „karzącym ramieniem sprawiedliwości”. W takich spawach Temida jest podwójnie ślepa.

Pewien minister powiedział mi, że DTPrzywieczerski i Mazur zostali przewerbowani [tj. zwerbowani] przez Amerykanów (chyba CIA), więc parasol USA ich chroni. Takich PiS (czy Polska) ma „sojuszników" za Oceanem...  Mirosław Dakowski]

Zmieniony ( 13.11.2015. )