Amputowano nam, ludziom, wolę przeżycia?
Wpisał: Mirosław Dakowski   
28.01.2010.

Amputowano nam, ludziom, wolę przeżycia?

Kiedy, jak, po co

Mirosław Dakowski

 I.                    Parę ilustracji:

            A. [urywki z: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=496&Itemid=53 ]

            (Na Sybirze w lutym 1940 r. :) Zaopiekowali się nami ci, co przeżyli z poprzednich transportów, głównie kułacy Ukraińcy. Ci później opowiadali, kto z ich transportu przeżył: Też wygruzili ich przy mrozie poniżej -40o (to wiedzą, bo popękały rtęciowe termometry). Ale nas - kulturno, do baraków, a ich - wyrzucili w lesie. Tajga, ze dwa metry śniegu. W ich grupie mężczyźni zmusili baby i dzieci do tańczenia: W ten sposób wydeptały w śniegu twarde miejsce, na środku rozpalono ognisko - dalej tańczyły wokół niego, by nie zamarznąć. Chłopy poszły z siekierami (mieli!) w tajgę, nacięli jedliny na szałasy, które sklecili na twardym (już ubitym) między ogniskami. Z grupy tych, jak widzę teraz, bohaterów, większość przeżyła tę zimę. Z innych grup - nie. Resztki wilki zżarły.

            [A działania władzy radzieckiej (1941 r.)]   ...Sąsiedzi - kułacy ostrzegali nas, by nie karczować za dużo ziemi: Oni w pierwszych latach wykarczowali po 15 hektarów na rodzinę, mieli zboże i ziemniaki. „Za to” NKWD-dziści przenieśli ich karnie o jakieś sto kilometrów dalej. Tam - też karczowali. Kułakow nie razkułaczisz..., mówili oprawcy i przenosili ich dalej. Już za trzecim razem chłopi nauczyli się: poprzestawali na spłachetku.. My więc też.

            Przed paru laty (~2005) z przerażeniem zobaczyłem w TV dalekosiężne skutki „edukacji bolszewickiej”. Głęboko na Sybirze, w tajdze stoją bloki mieszkalne. Ponieważ ludzie nie mają (już!) pracy, nie płacą za ogrzewanie z centralnej ciepłowni. „Właściciel” (zapewne „sprywatyzowany” były komendant obozu lub jego latorośl) odcina im grzanie. Wokół - widać – tajga. Ludzie zamarzają, ale już nie potrafią pomyśleć o najprostszym: a) W mieszkaniu położyć na cegłach blachę i rozpalić ognisko, b) uruchomić produkcję „kóz”, producent ma zyski, a klienci wystawiając rurę przez okno czy przez kanał wentylacyjny, najgorsze chwile - przeżyją. A „ruscy” (bo nie „sybiracy”, z tym pojęciem kojarzyła się przedsiębiorczość) zamarzają z rezygnacją. 

            B. W styczniu 2010 r. panują w Polsce duże mrozy. Reportaże z wiosek pozbawionych prądu są przerażające. Nie tyle co do faktów, ile co do stanu ducha.

            Pracownica sklepu spożywczego, która bezradnie narzeka, że „towar jej się psuje, mięso się rozmraża”, bo lodówki nie działają. Mówi to na tle krajobrazu z głębokim śniegiem, wokół silny mróz. Nie pomyśli o wstawieniu w śnieg pudeł z tymi psującymi się wiktuałami. A może... boi się, że sąsiedzi to zauważą – i ukradną? Może przecież zakopać na swoim podwórku, nieopodal budy czujnego Brysia.

            Inna baba, ubrana jak miastowa, wskazuje z oburzeniem na swój telefon komórkowy, który nie działa. Nie ma więc „jak kontaktować się ze światem”. A przypnij babo stare narty i idź do sklepu, choćby siedem kilometrów. Albo włóż onuce czy pieluchy do gumiaków i idź do sąsiadów. (A może oni maja już tylko jednorazowe pampersy, a nie doskonałe pieluchy tetrowe??) Jak i kiedy, amputowano jej, nam, „zdrowy pomyślunek”?

            Inna kobita, narzekająca, że w domu zimno (nie mówi, że „w chałupie”), bo nie ma elektryczności. To chłopi obecnie grzeją się „elektryką”? Zburzyli piece kaflowe i kuchnie z fajerkami? Baba „nie ma wody”, bo „nie dowieźli”, a u niej „woda na prąd”. Kto ich zmusił do zniszczenia studni, żurawi, czy od-uczył topienia śniegu na wodę na kozie, w której palą się gałęzie?

            Mam (awaryjnie) w domu w Warszawie dwa przenośne piece kaflowe, w piwnicy stoi trociniak.. Hydrofor ma możliwość pompowania ręcznego, gdyby nie było „elektryki”. Można powiedzieć: ”Stary zgred, chory z podejrzliwości sybirak”.

            Soit! TAK! Kto polską wieś od-uczył ( i dalej od-ucza!) zdrowego rozsądku, podejrzliwości, umiejętności przewidywania, czy umiejętności radzenia sobie i swej rodzinie w sytuacjach jeszcze przed pół wiekiem uważanych za normalne, bo zdarzających się przecież od czasu do czasu...

            To pewnie i konia wieś już (czy jeszcze) nie ma, by na saniach zawieźć położnicę czy chorego do szpitala? Tylko bezradnie czeka na „komórkę”, by „wezwać pomoc”, która „przecież się należy”?

----------------------------

            Może to jednak jest zafałszowany obraz? Może to te prostytuty me®dialne z wielkim trudem wynajdują takich nieudaczników, takie patologiczne przypadki, bo polują na njusy, a nie opisują rzeczywistości?

            Chciałem tu napisać: OBY! Ale nie napiszę, bo te upokarzające, pozbawiające nadziei brednie oglądają miliony innych „konsumentów praw ludzkich”. I uczą się tego.

            Tu pytanie dramatyczne: Czy jakieś „Centrum kryzysowe” ma realny plan, co robić, gdy w miastach na dłużej „padnie” elektryka i grzanie?? Czyżby mieszczuchy musiały w razie padu iść pieszo (bo i komunikacja miejska czy podmiejska może paść..) do krewnych na wieś? Bo na wsi samoobrona jednak tysiące razy łatwiejsza, a i tam ludzie już są bezradni. Jak uniknąć tragedii, jeśli zapaść nastąpi w czasie srogiej zimy?

            [Jak jednak dziadowsko są zaprojektowane linie elektryczne średniego napięcia i zasięgu, że pod byle szrenią się systematycznie rwą - i nie dają się naprawić.. O awariach linii wysokiego napięcia, dzięki Bogu, jednak nie słychać. A czy „puszczenie” kablami linii średniego napięcia (10-15 kV) przerasta siły gospodarcze Polski? ]

            C. O natężeniu złej woli różnych ”mózgów” z ekipy Mazowieckiego i następnych (np. Lewandowski, Kuczyński, Bielecki) świadczy m. inn. świadome zniszczenie PGR-ów, nawet, a może szczególnie, tych kwitnących. Bo o tak skrajną głupotę jednak tych doktrynerów nie posądzam. Można je było oddać jako rekompensatę ziemianom, których obrabowano w 1945-tym. Z wielkim poświęceniem (i umiejętnością) by je odbudowali. A można też było rozdać pracownikom PGR-ów po 5-20 ha, by sobie radzili. NIE, zabroniono im nawet uprawiać małe, dostępne motyce kawałki ziemi na jarzyny. Sztucznie zrobiono z nich bezrobotnych czekających na ”kuroniówkę”, a w konsekwencji pijaków i wykolejeńców.

            Nowi panowie obszarnicy” JKB, LB i inni (nie wymieniam nazwisk, bo „niezależne” sądy już skazywały takich którzy wymienili..) wzięli se po wiele tysięcy hektarów - i biorą za nie bez realnego uprawiania - dopłaty z UE. Umysłowe fornale nie pomyślą, że możnaby z tych majątków zrobić „złote jabłko”, jak mówiło się (i robiło) wśród ziemiaństwa.

            A byłych robotników rolnych, zamiast zamieniać na rolników, przekształcono w meneli, pijaków, i „żądających tego, co się należy”. M.in. omawianej wcześniej „elektryki”.

            D. Po strasznym trzęsieniu ziemi na Haiti zadziwiły nas różne „nieprawidłowości”. Granica z San Domingo (Dominikaną) była - pewnie jest - zamknięta po zmroku. Jak to, przy konieczności natychmiastowej pomocy - ekipy ratownicze wykłócają się o dowiezienie na miejsce katastrofy? Ludzie w Port au Prince są zupełnie bierni. Nie szukają zasypanych, nie uciekają poza miasto, gdzie czeka na nich woda (tam są liczne strumienie i rzeki), a może i jedzenie. Stoją, leżą i „żądają”. Wodę dowożono na Haiti samolotami!!

            Agresywne i brutalnie rabujące są nie tylko zorganizowane od lat gangi, ale i grupy przypadkowych ludzi. Nie widać gromadzenia się i wzajemnej pomocy rodzin, klanów, czy jak tam te więzi społeczne były zbudowane. Rozpad funkcji społecznych. Rząd nie istnieje, choć jego członkowie żyją . I mają się dobrze. „Władzą” jest wojsko USA i urzędnicy ONZ. Zarabia się na porywaniu i sprzedaży dzieci. Nam, europejczykom mówi się, że „do adopcji”. Wtajemniczeni wiedzą jednak (i alarmują), że dzieci sprzedaje się w celach pedofilskich oraz „na części” dla bogatych Amerykanów.

            II.        Jak to się stało?

            W krajach od siebie odległych, o różnej przeszłości?

1) Bolszewia uczyła na przykładach: Uważajcie, bo co lepsi, bardziej rzutcy, potrafiący organizować - dostaną w łeb. Np. „pod stienkoj”.

2) Od pół wieku wciska się nachalnie, tak w Europie, jak w Ameryce, mit „praw człowieka”, bez obowiązków, postawę nie tyle  życzeniowa, co żądaniową. 

3) Promowane „prawa jednostki” – skutkują rozbiciem więzi rodzinnych, czy tradycyjnych wspólnot wiejskich, poczucia solidarności.

4) propaganda (me®dia!) kultu „darwinizmu społecznego”,tak drogiego już przed półtora wiekiem, ateiście – Darwinowi i sataniście - Marksowi.

5) nie do przecenienia jest kult gwałtu, brutalności, zboczeń w TV, internecie itp. Celowo wciskany.

            Czy te przyczyny starczą?  Istnieją spekulacje na temat np. Chemtrails. Są to trwałe sztuczne pasma, chmury na niebie, czasami rozpylane nad miastami. Zawierają różne (sądząc po kolorach i szybkości rozpuszczania się w atmosferze), ale na razie niezidentyfikowane substancje chemiczne. Czy są wśród nich również chemikalia wpływające na psychikę, np. powodujące bezwolność? Mogą być. zważywszy, jak bardzo ich skład (składy, bo z całą pewnością są zmienne!) jest trzymany w tajemnicy.

            Ale manipulacje medialno- psychologiczne wystarczą do osiągnięcia obecnych efektów.

Pozostaje jeszcze strona duchowa, najważniejsza:

 

III.

Haiti stało się od stu czy więcej lat centrum satanistycznego, pogańskiego kultu voodoo. Czary, piekielne „laleczki”, kultowa prostytucja, bluźniercze używanie obrazów i symboli katolickich. Dla przykładu: „bogini wody” Erzulie (przy okazji patronka czarownic, prostytutek i wyznawczyń voodoo) czczona jest czasem w obrazie przypominającym Matkę Bożą Częstochowska, nawet z dwiema szramami. Haiti było i jest ulubionym poletkiem doświadczalnym LaVeya i jego sekty satanistów. Oni „ubogacają” prymitywne wierzenia i obrzędy voodoo. Stąd pewnie tak druzgoczące dla ekip ratowników nasilenie wrogiej obojętności lub pełnej nienawiści agresji ze strony (części! mam nadzieję) ludzi, którym niesiona jest pomoc. Na Haiti wśród wyznawców kultu byli najwyżsi urzędnicy państwowi w tym Emile Jonassaint czy Jean-Bertrand Aristid, który w 2003 podniósł ten kult do rangi religii państwowej. Może są?

            Nie zapomnimy twarzy i oględnych wypowiedzi w TV członka ekipy ratowników po powrocie do Polski. Twarz człowieka zranionego duchowo, jakby wypompowano, wyrwano z niego (i jego ekipy) cały sens ich pracy, sens poświęcenia. Życzmy tym pokiereszowanym duchowo ratownikom powrotu do Bożej równowagi, do zdrowia.

 

   „Kara oddala się w czasie, gdyż Bóg jest dobry - pisał Józef de Maistre w Les Délais de la justice divine - lecz nieuchronna, gdyż jest też sprawiedliwy”. Warto przeczytać (i pomyśleć) o licznych i jednoznacznych ostrzeżeniach przed tragicznym dla ludzi wybuchem wulkanu na Martynice w 1902 r: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=209&Itemid=46 Porównajmy też tragedie na Haiti i w Nowym Orleanie: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=1669&Itemid=46

Zmieniony ( 30.01.2010. )