Czy szef przykryje skarbnika (MIRO)? | |
Wpisał: Kataryna | |
28.01.2010. | |
Kataryna http://kataryna.blox.pl/html czwartek, 28 stycznia 2010 Pół godziny przed rozpoczęciem przesłuchania "Mira" premier zapowiedział, że o 11-tej, czyli mniej więcej po jego swobodnej wypowiedzi, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej ogłosi swoją decyzję w sprawie startu w wyborach. Wszyscy się chyba spodziewali jakiejś spektakularnej przykrywki, ale to, że w jej charakterze wystąpi sam premier może świadczyć o panice w obozie "Mira". Widać nie każdego da się wytrenować. Jeśli przykrywka ma być skuteczna, Tusk powinien ogłosić, że nie startuje, bo tylko to pozwoli mediom ciągnąć temat do wieczora, będzie można rozważać kto zamiast niego, przepytywać kolejnych polityków, robić rankingi alternatywnych kandydatów. Czy premier powinien się obawiać zeznań "Mira". I tak, i nie. Tak, bo zeznania Kamińskiego (i nie tylko) odsłoniły trochę kulisy funkcjonowania niektórych prominentnych członków rządu i partii - a Tusk jest szefem obu - i poziom ich zaangażowania w interesy Sobiesiaka. Dobrze to ilustruje dość wstrząsający fragment zeznań Kamińskiego. Mariusz Kamiński: Kim był Ryszard Sobiesiak, kim jest Ryszard Sobiesiak? (...) Już w połowie lat 90. Ryszardem Sobiesiakiem interesuje się Urząd Ochrony Państwa, jest on podejrzewany o pranie brudnych pieniędzy i o korupcję. W drugiej połowie lat 90. Ryszardem Sobiesiakiem bardzo mocno interesuje się policja w związku z jego intensywnymi kontaktami ze zorganizowanymi grupami przestępczymi o charakterze zbrojnym, konkretnie chodzi o tzw. grupę Czarnego. Bandyta ten, skazany później na wieloletnie więzienie za kierowanie właśnie taką grupą o charakterze zbrojnym, był szefem ochrony kasyna interesuje się Urząd Ochrony Państwa, jest on podejrzewany o pranie brudnych Ryszarda Sobiesiaka. W zeznaniach świadka koronnego z procesu „Czarnego”, grupy „Czarnego”, niejakiego „Szczeny”, Ryszard Sobiesiaka scharakteryzowany został jako sponsor grupy „Czarnego”. „Czarny” milczy, jego współpracownicy milczą, Ryszard Sobiesiak ucieka, tak jak teraz, z Polski na szereg miesięcy, wychodzi z tego obronną ręką. Wymiar sprawiedliwości dopada Ryszarda Sobiesiaka w roku 2005, kiedy zostaje on skazany za przestępstwa korupcyjne. Otóż Ryszard Sobiesiak skorumpował urzędnika wrocławskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, który w zamian za wydanie korzystnej dla Ryszarda Sobiesiaka decyzji dotyczącej dofinansowania z funduszy unijnych otrzymał od niego łapówkę. I wydaje mi się, że ta sprawa pokazuje pewien modus operandi funkcjonowania Ryszarda Sobiesiaka w świecie biznesu na styku z urzędnikami państwowymi, z funkcjonariuszami publicznymi. Otóż, proszę państwa, po przyjęciu pierwszej łapówki urzędnik jest szantażowany przez Ryszarda Sobiesiaka. Ryszard Sobiesiak nie chce płacić mu dalej, tylko twierdzi, że ma na niego haki, ponieważ wziął już pierwszą ratę łapówki, i oczekuje od niego, że będzie cały czas wydawał korzystne dla jego firmy decyzje. No, obaj panowie wpadają. (...) Mniej więcej tydzień temu ukazał się bardzo dobry artykuł dotyczący Zieleńca, prawda, i budowy przez pana Sobiesiaka jednego, ponoć, z najnowocześniejszych wyciągów narciarskich w Zieleńcu, gdzie człowiek ten buduje to całkowicie bezprawnie. Wycinane są 150-letnie drzewa, ... pół hektara, i to drzewa należące do Lasów Państwowych. Nie ma pozwolenia na budowę, nie ma żadnych zgód, żadnych uchwał rad gminy. I my nakładając naszą wiedzę z kontroli operacyjnej, czyli z podsłuchu, z tym, co ustalili dziennikarze, no, obraz, jaki wyłania się, jest porażający. Zezwolenie na wycinkę, ... w Ministerstwie Ochrony Środowiska załatwia asystent ministra sportu, bezpośrednio w Ministerstwie Ochrony Środowiska. Dzwoni potem radośnie do Ryszarda Sobiesiaka i mówi – Rysiu, załatwiliśmy ci wycinkę, ... i przesyła mu faksem. On, pracownik ministerstwa sportu, przesyła decyzję Ministerstwa Ochrony Środowiska faksem Sobiesiakowi. Sobiesiak natychmiast dzwoni do burmistrza: Zwołuj natychmiast radę gminy, bo gonią mnie terminy, musimy zalegalizować pewne działania, w razie czego podstawię samochód, żeby przywieźć radnych na sesję. Czyli Sobiesiak zwołuje sesję rady gminy, która natychmiast uchwala zmianę, plan zagospodarowania miejscowego korzystny dla Sobiesiaka. Nie jest zawiadomiona prokuratura mimo tego, że właśnie wycinane są drzewa, że budowane są bez pozwoleń, prowadzona jest inwestycja bez pozwoleń na budowę. I wszystkiemu temu patronuje z jednej strony Mirosław Drzewiecki, który zabezpiecza Ministerstwo Ochrony Środowiska, a z drugiej strony Zbigniew Chlebowski, który dzwoni i mówi, że: Słuchaj, jestem w kontakcie z dyrekcją Lasów Państwowych, wszystko będzie dobrze, meldują mi na bieżąco itd. Ma przyjechać kontrola, a Ryszard Sobiesiak oczywiście wie, że będzie kontrola, ... opóźnia tę kontrolę, żeby mu nie zablokowano tego, nawet negocjuje się z nim, czy pan Ryszard łaskawie zgodzi się zapłacić karę, no bo niestety, będzie musiał zapłacić jakąś karę. Ryszard Sobiesiak mówi – dobrze, zapłacę karę, ale pod warunkiem, że nie wstrzymacie mi budowy. Kary zresztą do tej pory nie zapłacił, zresztą, jak mówił swojemu pracownikowi, że – kara karą, będzie odwołanie, to załatwimy to w odwołaniu. Tak że nawet takie interesy są kompleksowo obsługiwane przez Drzewieckiego, Chlebowskiego, asystentów Drzewieckiego. Nie wiem, Sobiesiak chce załatwić jakąś decyzję w Ministerstwie Infrastruktury, szuka kontaktu z ministrem Grabarczykiem, dzwoni do asystenta Rosoła, a ten mówi – po co ci Grabarczyk, masz tutaj telefon do asystenta Jarmuziewicza, on ci to załatwi. Idzie Sobiesiak, załatwia sprawę, dziękuje Rosołowi itd. Więc to jest cały kompleks tego typu powiązań niejasnych, prawda, sytuacji itd., które są obsługiwane. A jednocześnie, jednocześnie jest taka wyczuwalna jakby pogarda w pewnych momentach właśnie dla tych polityków, którzy w rozmowach jakby między ludźmi z branży hazardowej, prawda, nazywani są: dupek, pacan – już nie chcę używać wulgaryzmów, żeby nie epatować tutaj opinii publicznej – sportowiec, z takim przekąsem się czasami wypowiadają o Drzewieckim. Widać, że jakby to są ludzie… że relacje są w jedną stronę, ja tak to oceniam, relacje są w jedną stronę. To Sobiesiak ciągnie. To oni są w orbicie wpływów Sobiesiaka. Jest jednak dobra wiadomość dla Tuska. Polska jaką opisał Kamiński, i jaka wyłania się z kolejnych dokumentów i zeznań już nie razi, jesteśmy z nią pogodzeni, a nieliczne zbuntowane jednostki można skutecznie usuwać, nawet jeśli im się wydaje, że chronią je jakieś ustawowe zabezpieczenia. A jak "Mirowi" dzisiaj nie pójdzie, zawsze będzie można liczyć na Witolda Gadomskiego, który wytłumaczy ciemnemu ludowi, że to wszystko jest normalne, i tylko Kamiński jest nieprzystosowany. Witold Gadomski (Gazeta Wyborcza): Media z oburzeniem opisują pomoc udzielaną przez urzędników i polityków firmie Winterpol budującej w Sudetach ośrodek wypoczynkowy z nowoczesnymi wyciągami. (...) Dzięki przychylności rozmaitych instytucji formalności przy budowie były załatwiane od ręki, a czasami urzędnicy akceptowali dokonane wcześniej przez inwestora działania, wydając stosowne decyzje z datą wsteczną. Dla skrupulatnego kontrolera była to zatem samowola budowlana legalizowana dopiero po fakcie. Taką interpretację przedstawił podczas przesłuchania przed komisją śledczą Mariusz Kamiński, który nie posiadał się z oburzenia dlatego, że inwestycja powstała w rekordowym tempie. Nie jestem naiwny i rozumiem, że pomoc urzędników udzielona właścicielom spółki Winterpol nie musiała być bezinteresowna. Zapewne nie wszystkim biznesmenom sprzyjają w tym samym stopniu, co jest niesprawiedliwe i wypacza rynkową konkurencję. A jednak nie potrafię wykrzesać z siebie oburzenia, jakim pałają niektórzy dziennikarze i były szef CBA na biznesmena, który skrupulatnie i skutecznie zabiega o swoje interesy. Dzięki temu powstał wspaniały ośrodek wypoczynkowy o standardach zbliżonych do europejskich. Czy za dużo mamy takich ośrodków w Polsce? To, że biznesmen działa także w branży hazardowej, nie ma tu nic do rzeczy. Jego celem jest osiąganie zysku. Jeśli państwo uznaje hazard za legalny, dlaczego mamy go potępiać? (...) Czy można mieć za złe biznesmenowi, że - mówiąc potocznie - chodzi za swoimi sprawami? Że dopinguje urzędników, stara się zaprzyjaźnić z osobami mającymi wpływ na decyzje? Przecież tak się dzieje na całym świecie. (...) A w Polsce od kilku lat panuje absurdalna atmosfera podejrzliwości w kontaktach polityków z biznesem. To jest właśnie nienormalne. Nie podniecam się więc zeznaniami "Mira" bo cóż on może powiedzieć, czego byśmy nie wiedzieli? O aferze hazardowej wszystko już wiadomo. O Polsce siedem lat po Rywinie też. Zmieniło się na gorsze, bo wtedy to przynajmniej przeszkadzało, a dzisiaj można bez wstydu usprawiedliwiać. |