Tajemnica śmierci minister Zbrojewskiej | |
Wpisał: fakt | |
19.11.2015. | |
Tajemnica śmierci minister Zbrojewskiej
[Zbrojewska była primo – nie pijaczka, a secundo - umówiona urzędowo. I nie dojechała z powodu "upojenia alkoholowego". Ale artykuł dokładnie ominął informację, że p. Zbrojewska zajmowała się sprawą Olewnika i miała w rozwiązywaniu tej sprawy spore sukcesy. To by wskazywało na to, że ostatnio zbiorowy samobójca działa metodą "obrażeń wielonarządowych". No a przedtem trzeba denata skompromitować.Pamiętam zamordowanie Piotra Bartoszcze, podobno ubecy pomylili go z Romanem, działaczem podziemia, a na pewno na siłę upoili i wepchnęli głową w dół do studzienki.] Relacja matki Moniki Zbrojewskiej rzuca nowe światło na zagadkę jej śmierci. Była wiceminister sprawiedliwości zmarła tydzień po tym, jak została zatrzymana przez policję za prowadzenie samochodu po pijanemu i trafiła do izby wytrzeźwień. "Bóg jeden wie, ile ja łez przez tego człowieka wylałam" - taki był jeden z jej ostatnich SMS-ów. Kogo Zbrojewska miała na myśli? - W ministerstwie był jeden z doktorów, który cały czas podkładał jej świnie. Podobno przyjmując stanowisko wiceministra, uraziła jego ambicję - ujawnia jej matka w "Dużym Formacie". Wedle słów matki Zbrojewskiej, córka miała dużo problemów w ministerstwie i nie bardzo sobie z nimi radziła. Jej kolega z wymiaru sprawiedliwości mówi nieoficjalnie, że naraziła się, bo zaraz po nominacji porwała się na wprowadzanie zmian, choć nie miała zaplecza politycznego. - Chciała redukcji zatrudnienia. Zależało jej także, aby wzmocnić system, w którym studenci prawa nie pochodzący z rodzin prawniczych mogą dostać się do zawodu sędziego i prokuratora. Najbardziej klarowny, europejski system jest obecnie w Krakowie, gdzie przyszłych sędziów i prokuratorów szkoli się w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Szansę mają najlepsi studenci i czasem na aplikację nie dostają się synowie ministrów czy sędziów Sądu Najwyższego. W ministerstwie jest dużo zwolenników starego modelu, w którym przyszłych pracowników wymiaru sprawiedliwości szkolono w sądach i prokuraturach. Wówczas prawie wszyscy aplikanci byli z poważanych klanów prawniczych - tłumaczy. Jak relacjonuje, w ostatnim czasie grupa hamująca zmiany była w ministerstwie coraz silniejsza. Zbrojewska sprzyjała sędziemu Leszkowi Pietraszko, który miał być powołany na drugą kadencję dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, bo najważniejsza dla niego była przejrzystość w doborze przyszłych sędziów. Choć zgłosił się jako jedyny kandydat i przeszedł pozytywnie wszystkie etapy rekrutacji, nagle ktoś w ministerstwie zablokował jego kandydaturę. Zbrojewska bardzo się tym przejmowała. Jej podwładni widząc, że traci wpływy, zaczęli ją lekceważyć. Ostatnio została odsunięta od nadzoru nad komisją kodyfikacyjną. To była ogromna porażka, bo przegrała wewnętrzną walkę w ministerstwie. Z reportażu wyłania się obraz wybitnej specjalistki, ze świetnymi pomysłami, dążącej do doskonałości, która całkowicie poświęcała się pracy. Jej błyskotliwa kariera w tak młodym wieku miała budzić zazdrość. Zbrojewska ukończyła Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Po studiach została adiunktem w Katedrze Postępowania Karnego i Kryminalistyki na Wydziale Prawa i Administracji UŁ. W 2001 r. zdobyła tytuł doktora nauk prawnych pisząc pracę o dobrowolnym poddaniu się odpowiedzialności w polskim procesie karnym. - Monika Zbrojewska była pierwszą kobietą, którą przyjąłem do zespołu - mówi Tomasz Grzegorczyk, kierownik Katedry Postępowania Karnego i Kryminalistyki Uniwersytetu Łódzkiego. [---] Habilitowała się w 2014 r. również na łódzkiej uczelni. Na Uniwersytecie Łódzkim wykładała prawo karne skarbowe, postępowanie karne, prawo wykroczeń i prawo postępowania w sprawach o wykroczenia. Zbrojewska była doceniana zarówno przez studentów i przez władze uniwersytetu. W 2005 r. z bardzo dobrym wynikiem zakończyła aplikację prokuratorską, a od 2006 r. prowadziła w Łodzi własną kancelarię adwokacką. Błysnęła jako ekspert komisji śledczej w sprawie afery Rywina. W tamtym czasie zetknęła się z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. - Podczas prac komisji Rywina doktor Zbrojewska była przede wszystkim uczciwa. Byłem pod wrażeniem jej prawniczej wiedzy. Wrażliwa i delikatna. Typ osobowości, który nie wchodzi w zatargi, bo zbytnio przeżywa konflikty. Nie miałem z nią kontaktu od lat, ale gdy zatrzymała ją policja, pomyślałem, że wypicie alkoholu nie wynikało u niej z chęci zabawy czy przyjemności, tylko z potrzeby rozładowania jakiegoś dużego stresu, z którym nie potrafiła się zmierzyć – wspomina Zbrojewską Ziobro. Później występowała jako ekspert w sejmowych komisjach powołanych do zbadania prawidłowości prywatyzacji PZU, do zbadania rozstrzygnięć dotyczących przekształceń kapitałowych i własnościowych w sektorze bankowym, do zbadania okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz w Sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej. W 2008 r. została członkiem zespołu powołanego na zlecenie Platformy Obywatelskiej do opracowania zmian w kodeksie postępowania karnego. Na stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości została powołana w listopadzie 2014 r. - W tydzień zrobiono z niej pijanicę w depresji, która olewała zajęcia. Przedstawiane informacje były wyssane z palca. Przyjaciel Zbrojewskiej, sędzia Michał Błoński widział się z nią w poniedziałek 19 października. Jest przekonany, że nie cierpiała na depresję, jak donosiły później media. Był zaszokowany całą sprawą. - Monika nigdy nie piła przy nas. Potwierdzi to każdy doktor czy profesor z katedry. Na imprezach katedralnych po obronach habilitacji i doktoratów odmawiała nawet kieliszka wina, bo prowadziła samochód. Była też osobą bardzo moralną i jako profesor prawa świadomą tego, że jazda po pijanemu przekreśla wszystko, na co tak ciężko pracowała przez całe życie. Dlatego nigdy nie uwierzę, że świadomie wsiadła wtedy do samochodu. W czwartek wieczorem przyjechała do Łodzi. W piątek o 12:00 mieliśmy radę wydziału, na której powinni być doktorzy habilitowani i profesorowie. Monika nigdy wcześniej jej nie opuszczała. Po 11-tej wysłała zwykłego SMS-a do naszego kolegi z katedry z prośbą, aby był na poniedziałkowym egzaminie jako członek komisji. Nie wiem, co musiało stać się przez następne dwie godziny, że jednak nie dotarła na radę wydziału i przed 14-tą miała już dwa promile alkoholu we krwi - opowiada. Konrad, kolega i były student Zbrojewskiej, który widział się z nią w czwartek, dzień przed zatrzymaniem przez policję, również nie zauważył w jej zachowaniu nic wyjątkowego. Zjedli obiad, ale, gdy kelnerka zaproponowała wino, Zbrojewska odmówiła. W piątek rano rozmawiali jeszcze przez telefon i Zbrojewska była jak zawsze bardzo rzeczowa. - Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że tego dnia piła alkohol - mówi. Zastanawiająca jest też relacja Jarosława, emerytowanego policjanta z Wielkopolski, który zawiadomił policję, gdy na ulicy Byszewskiej w Łodzi zobaczył samochód jadący środkiem drogi. - Zajechałem kierowcy drogę. Podbiegłem i otworzyłem drzwi samochodu. Za kierownicą siedziała elegancka kobieta, która wyglądała, jakby w ogóle nie była świadoma, co się z nią dzieje. Policjant z drogówki, który zatrzymał Zbrojewską: - Wyglądała na przerażoną. Z każdą minutą była coraz bardziej pobudzona, czuć było alkohol. Właściwie nie było możliwości, aby zapytać, jak to się stało, że prowadziła po pijanemu i z kim piła w środku dnia. |