Czy Abraham Foxman dostał dolę z łapówek wziętych przy okazji przetargów na śmigłowiec Caracal? | |
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz | |
22.11.2015. | |
Z Odolską Martyka przepoczwarza się w Michnika? Czy Abraham Foxman dostał dolę z łapówek wziętych przy okazji przetargów na śmigłowiec „Caracal”?
Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3516 Felieton • tygodnik „Najwyższy Czas!” • 20 listopada 2015
Tuż po szczęśliwym zakończeniu obchodów rocznicy niepodległości, premierzyca Ewa Kopacz zgłosiła dymisję swego rządu, wypowiadając przy okazji litanię bezsilnych złorzeczeń. Mieści się to oczywiście w ramach proklamowanej w swoim czasie jeszcze przez premiera Donalda Tuska polityki miłości, której ukoronowaniem stał się Narodowy Program Eutanazji („trzeba doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie – zrobić mydło!”), więc nikogo nie zdziwiła litania złorzeczeń. Ważniejsze jest to, że były one bezsilne i to nie tylko dlatego, że Platforma Obywatelska może odtąd groźnie kiwać palcem w bucie, ale przede wszystkim dlatego, że pojawiły się objawy erozji wśród jej bezpieczniackich protektorów. Jeden z a drugim podają się do dymisji, przechodzą do podziemia, licząc zapewne na karierę „żołnierzy wyklętych”, którym bohaterską legendę spreparuje specjalizująca się w tym procederze „Gazeta Wyborcza” od samego początku swojego istnienia. Zapewne z tego powodu tegoroczne obchody rocznicy niepodległości obyły się bez incydentów, jakie towarzyszyły im regularnie w latach poprzednich. Widocznie jednak i „policmajster powinność swej służby zrozumiał”, bo skoro nawet generały podwijają spod siebie ogony, to i oficerowie prowadzący w tej sytuacji roztropnie powstrzymali się przed wydawaniem konfidentom rozkazów organizowania prowokacji. Tej sytuacji nie zmienia wpisanie RAZWIEDUPR-a przez Amerykanów na listę „naszych sukinsynów”, bo sukinsyństwo – sukinsyństwem – ale w granicach potrzeb amerykańskiej aktywnej polityki w Europie Wschodniej, a w tej sytuacji żadnego faworyzowania Stronnictwa Pruskiego, nie mówiąc o tolerowaniu Stronnictwa Ruskiego mowy być nie może. Skoro wiemy o tym nawet my, biedni felietoniści, to nie może nie wiedzieć tego soldateska – więc chociaż powierzenie w rządzie pani premierzycy Beaty Szydło stanowiska ministra obrony złowrogiemu posłowi Macierewiczowi musi wzbudzać w wielu sercach jaskółczy niepokój, to przecież wiadomo, że wszystko, z kuracją przeczyszczającą włącznie, będzie się odbywało w ramach wyznaczonych przez naszych amerykańskich sojuszników, pod których kuratelę przechodzimy, jak się wydaje, na dobre. Widać to również po linii propagandowej, do której nawiązał redakcyjny Judenrat z Czerskiej, najwyraźniej przypomniawszy sobie stare, dobre stalinowskie czasy. Mam oczywiście na myśli podsrywanie złowrogiego Antoniego Macierewicza po linii antysemickiej – że mianowicie wierzy w „Protokoły Mędrców Syjonu”. Tymczasem – jak powszechnie wiadomo – wiara nie tylko w autentyczność wspomnianych „protokołów”, ale nawet w ich istnienie, jest surowo zakazana, podobnie jak zakazane jest traktowanie nacjonalizmu jako jednego z wielu kierunków politycznych. We wszystkich niezależnych mediach głównego nurtu nacjonalizm został surowo potępiony – ale charakterystyczne było to, że gorliwiej potępiali nacjonalizm zaproszeni do studiów rozmaitych stacji goście, niż zatrudnieni tam funkcjonariusze. Doszło do tego, że w potępianiu nacjonalizmu goście zapominali nawet, iż w bezcennym Izraelu nacjonalizm w postaci radykalizującego się syjonizmu jest oficjalną ideologią państwową, zaś pani Anna Applebaum, małżonka Radosława Sikorskiego, co to prezydentowi Obamie robił laskę za darmo, zauważyła również, że nacjonalizm jest „potrzebny” Ukraińcom. Ale co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie, więc podczas gdy Izraelici mogą sobie syjonizm praktykować, a pani Anna Applebaum może Ukraińcom udzielać na nacjonalizm dyspensy, przynajmniej do czasu, gdy Amerykanie rozgrywają swoją partię z Moskalikami do ostatniego Ukraińca, to tubylczym autorytetom moralnym wolno tylko „potępiać”, więc jeden przez drugiego „potępiają”. W związku z nawiązaniem przez redakcyjny Judenrat z Czerskiej do propagandowej linii z czasów stalinowskich, kiedy to starsi i mądrzejsi mieli w naszym nieszczęśliwym kraju okres najlepszego fartu, niepodobna nie zauważyć potrzeby korekty w poglądach na reinkarnację. Otóż do niedawna, a właściwie do dnia dzisiejszego, może było przejmować, że jeśli reinkarnacja rzeczywiście ma miejsce, to dokonuje się, że tak powiem, po linii „płciowej”. Na przykład koleżankę Janinę Paradowską podejrzewam, że mogłaby być przykładem reinkarnacji Melanii Kierczyńskiej (która tak naprawdę nazywała się Cukier), na co wskazywałby opis tej stalinowskiej funkcjonariuszki, skreślony piórem Leopolda Tyrmanda: „Ta Kierczyńska, szara eminencja czerwonej literatury, na oko koszmarny zlepek wyschłych kości i brodawek, która w życiu wypełnionym walka o socjalizm i przy swej urodzie kutasa widziała chyba tylko w atlasie anatomicznym” - i tak dalej. Tym razem jednak sprawa się komplikuje, bo skoro redakcyjny Judenrat z Czerskiej w podsrywaniu złowrogiego Antoniego Macierewicza nawiązał do linii a nawet do metod praktykowanych za Stalina, to skłania nas to do rewizji poglądu, jakoby reinkarnacja dokonywała się po linii płciowej. Pan redaktor Adam Michnik uchodzi, zresztą słusznie, za mężczyznę, a tymczasem – czyż nie mógłby być przykładem reinkarnacji nie tylko Wandy Odolskiej, ale i Stefana Martyki – filarów „Fali-49”, będącej podstawowym narzędziem obrzydliwej komunistycznej propagandy Polskiego Radia. Że Martyka przepoczwarzył się w Michnika, to jeszcze mieściłoby się w linii płciowej – no ale Odolska! Wanda Odolska zmusza do rewizji reinkarnacji po linii płciowej, co z kolei wskazywałoby, że również reinkarnatorzy próbują nadążyć za nieubłaganym postępem, wobec którego pan redaktor Michnik zawsze ustawiał się w awangardzie. Okazuje się, że reinkarnacja może dokonywać się w trójkącie i to nawet nie małżeńskim, a skoro tak, to nie ulega wątpliwości (nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania, lepiej... - no, mniejsza z tym), że i w tej kwestii nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa. I to jest jeszcze jeden optymistyczny akcent w tym ponurym nawiązywaniu przez redakcyjny Judenrat żydowskiej gazety dla tubylczych Polaków do stalinowskich praktyk propagandowych. Ciekawe, czy to jakaś prywatna inicjatywa Judenratu, czy też dostali licencję na te hulanki od naszych sojuszników – bo przecież i oni wprawdzie „mają pod sobą żołnierzy”, ale sami też są „pod władzą postawieni”. PS. Okazuje się, że dostali licencję. Właśnie nadeszła wiadomość, że odwołania złowrogiego Antoniego Macierewicza domaga się żydowska Liga Antydefamacyjna z USA. Czyżby Abraham Foxman dostał jakąś dolę z łapówek wziętych przy okazji przetargów na francuski śmigłowiec „Caracal”? Ciekawe od kogo? Stanisław Michalkiewicz Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”. |