RAPORT ZAMKNIĘCIA, raport otwarcia. Budyń.... | |
Wpisał: Aleksander Ścios | |
23.11.2015. | |
RAPORT ZAMKNIĘCIA, raport otwarcia. Budyń....Aleksander Ścios 22 listopada 2015 RAPORT ZAMKNIĘCIA
Dokument, nazywany szumnie „Raportem otwarcia Kancelarii Prezydenta RP” jest zbiorem drugorzędnych banałów i bardziej przypomina sprawozdanie gminnego buchaltera, niż zasługuje na miano rzetelnej analizy. Jeśli ludzie pana prezydenta Dudy tylko tyle mają Polakom do powiedzenia na temat pracy kancelarii prezydenckiej i pięciu lat kadencji Komorowskiego, lepiej było im milczeć aniżeli częstować nas również płytkim i trywialnym dokumentem. Najnowsze dzieło tej ekipy wpisuje się w ciąg pozorowanych działań i nie ma nic wspólnego z rzeczową i dogłębną oceną dokonań poprzednika. Ponieważ tezy owego „Raportu” zostały nagłośnione przez „wolne media” i okrzyknięte „miażdżącymi” dla Komorowskiego, większość odbiorców może być przekonana, że największą patologią tej prezydentury były „nieuprawnione” zakupy sokowirówek i ekspresów do kawy, zaś najpoważniejszym nadużyciem - „niedobór” dwóch obrazów i miniwieży „Yamaha” oraz rozdawnictwo „upominków”. Mistyfikacja polega na sporządzeniu „raportu otwarcia” w bardzo wąskim i mało istotnym zakresie. Jak informują twórcy – „diagnoza została przeprowadzona w głównych obszarach: zarządczym, kadrowym, w tym budowy kompetencji własnych zasobów, finansowym”. Nie wspomina się jednak, że obejmuje ona mocno „wybrane problemy” i dotyczy zaledwie ostatniego okresu prezydentury Komorowskiego. Nie dowiemy się zatem, jakie środki przeznaczono na Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN) i flagowy projekt tzw. doktryny Komorowskiego. Nie poznamy „kadr” uczestniczących w pracach SPBN, nie uzyskamy informacji o strukturze organizacyjnej tego przedsięwzięcia ani nakładach finansowych. Nie wiemy np., ile pieniędzy polskich podatników poszło na sporządzenie pierwotnych „rekomendacji” SPBN, w których „eksperci” zatrudnieni przez Komorowskiego zalecali „przyjęcie Rosji takiej jaką ona jest i chce być”, chcieli rezygnacji „z misyjności i życzeniowej polityki zmierzającej do skłonienia Rosji do pełnego przyjęcia zachodniego modelu ustrojowego” i żądali - „Polska musi zdecydować się na pojednanie z Rosjanami i traktowanie ich państwa nie jako tradycyjnego przeciwnika, lecz istotnego gwaranta bezpieczeństwa europejskiego, w tym naszego bezpieczeństwa”. To zaniechanie tym bardziej zastanawiające, że twórcy obecnego „Raportu” dość szczegółowo opisali realizację „Prezydenckiego Programu Eksperckiego”, który m.in. obejmował prowadzenie prac analitycznych, a nie zechcieli dostrzec sztandarowych projektów minionej prezydentury. Nie może zatem dziwić, że podsumowaniem tego „miażdżącego raportu” jest zaledwie jedno zdanie – równie obłe, jak kompletnie jałowe- „Zgodnie z zasadami określonymi w art. 44 ust. 3 pkt 1 ustawy o finansach publicznych wydatki publiczne powinny być dokonywane w sposób celowy i oszczędny, z zachowaniem zasad uzyskiwania najlepszych efektów z danych nakładów oraz optymalnego doboru metod i środków służących osiągnięciu założonych celów.” To wszystko, co nowa ekipa prezydencka ma do powiedzenie o działalności organu byłego lokatora Belwederu. Uwadze odbiorcy umyka fakt, że „nasz” prezydent i jego urzędnicy unikają przedstawienia jakiejkolwiek oceny politycznej kadencji B. Komorowskiego. Tymczasem jest to najważniejsza i podstawowa diagnoza, jaką mamy prawo usłyszeć od prezydenta deklarującego troskę o bezpieczeństwo i „wsłuchiwanie się w głos Polaków”. Nie zastąpi jej urzędniczy bełkot „raportu otwarcia” i epatowanie „nieprawidłowościami” bądź „naruszeniem dyscypliny finansów publicznych”. Próba sprowadzenia bilansu minionej kadencji do kwestii dotyczących „wynagrodzeń, zakupów materiałów i wyposażenia biur” jest kpiną z naszego prawa do uzyskania wiarygodnych informacji na temat pięciu lat prezydentury BK i świadczy o wielce wybiórczym traktowaniu prawdy. Wygląda raczej na przymiarkę do zamknięcia sprawy rozliczeń poprzedniej kadencji i wyciszenia nazbyt niewygodnych tematów. Nie z powodu księgowych i urzędniczych „nieprawidłowości”, lecz z uwagi na szereg działań mogących sugerować popełnienie poważnych przestępstw – w tym zdrady głównej, paktowania z wrogim mocarstwem, osłabienia i rozmontowania systemu bezpieczeństwa narodowego - był to najciemniejszy okres w dziejach III RP. Sugerowanie, że „sprawa Bronisława K” sprowadza się do „afery” finansowej i urzędniczej, służy zamazaniu prawdziwego obrazu tej prezydentury i bardziej osłania postać byłego lokatora Belwederu niż przynosi miarodajną wiedzę. Obawiam się, że obecna ekipa traktuje ów miałki „Raport otwarcia” jako jedyną formę oceny i rozliczenia prezydentury Komorowskiego. Świadczy o tym nie tylko ucieczka od istotnych kwestii politycznych i prawnych (np. dotyczących postępowania z aneksem do Raportu z Weryfikacji WSI czy kontaktów BK z Rosjanami w latach 2010-2013), ale również brak podstawowego audytu bezpieczeństwa w instytucji podległej prezydentowi. Przed czterema miesiącami sporządzenie takiego dokumentu publicznie obiecywał nowy szef BBN, Paweł Soloch. To dość czasu, by nawet ten wyjątkowy mistrz „nicnierobienia” poradził sobie z przeprowadzeniem audytu. Jeśli do tej chwili Polacy nic nie wiedzą o rzeczywistych dokonaniach ludzi Komorowskiego w dziedzinie bezpieczeństwa – w pełni uzasadniona jest pozytywna opinia S.Kozieja na temat obecnego szefa BBN. Odnoszę wrażenie, że od czasu prezydentury pana Dudy mamy do czynienia z jakąś polityczną mistyfikacją i praktyką zastępowania ważnych tematów sprawami drugorzędnymi. Dotyczy to nie tylko obszaru kompetencji pana prezydenta (sprawy bezpieczeństwa, armii, nominacji) ale przede wszystkim ucieczki od rzeczy trudnych i „kontrowersyjnych”. W efekcie - zamiast informacji o losach aneksu z Weryfikacji WSI i publikacji tego dokumentu, otrzymujemy uniki i mętne dywagacje prezydenckiego urzędnika, A.Dorsza (w KP od czasów Jaruzelskiego) oraz demagogiczne zapewnienia pana prezydenta, że „ta sprawa nie jest w tej chwili najważniejsza. Mam znacznie poważniejsze sprawy, co do których zobowiązałem się względem wyborców”. Zamiast realnych działań zmierzających do wyjaśnienie tajemnicy śmierci księdza Jerzego, odebrania stopnia generalskiego Kiszczakowi czy uhonorowania pułkownika Kuklińskiego, dostajemy miłe dla oka „widowiska patriotyczne” z udziałem pana prezydenta i jesteśmy zasypywani lawiną gładkich słówek i efekciarskich przemówień. W miejsce dogłębnej oceny prezydentury B. Komorowskiego oraz rzetelnej weryfikacji i analizy zeznań Krzysztofa Winiarskiego, funduje się nam cząstkowy „raport otwarcia” i epatuje wyborców sprawą kradzieży sokowirówek. Zamiast rzetelnego audytu bezpieczeństwa i stanowiska prezydenta wobec tzw. doktryny Komorowskiego, dostajemy bezczynnego nieudacznika w roli szefa BBN i akceptację dokonań poprzedników. Po czterech miesiącach tej prezydentury nie znam żadnej sytuacji, w której pan Andrzej Duda zachowałby się zgodnie ze złożoną przed wyborami obietnicą – „Będę prezydentem, który nie unika trudnych sytuacji”. Nic też nie wskazuje, by ekipa pana prezydenta – mimo szumnej zapowiedzi – „Moim celem i najważniejszym zadaniem jest to abyście Państwo mogli bez obaw myśleć o przyszłości” - mogła zapewnić Polakom autentyczne poczucie bezpieczeństwa. Nie jest ono możliwe, póki nad tematyką bezpieczeństwa wisi cień rekomendacji SPBN oraz prawna „implementacja” wyników tej „strategii”. Nie powinniśmy czuć się bezpieczni, póki były lokator Belwederu korzysta ze swoistego „parasola ochronnego”, a czas jego prezydentury nie został należycie poznany i oceniony. |