Bunt pilotów dronów! Zachód bez OBROŃCY. Razem z jego katami...
Wpisał: Maurizio Blondet   
29.11.2015.

Bunt pilotów dronów! Zachód bez OBROŃCY. Razem z jego katami...

 

Znak BESTII.

 

L’Occidente senza katechon. E i suoi boia.

[katechon – to modne ostatnio (za św. Pawłem..) pojęcie. Katechon powstrzymuje nadejście Antychrysta, więc sam uosabia ład, porządek i prawość. md]

 

http://www.maurizioblondet.it/loccidente-senza-katechon-e-i-suoi-boia/

 

Maurizio Blondet     28 listopad  2015

 

Kilka dni temu czterej ex piloci dronów zatrudnieni  przez Air Force napisali do prezydenta Obamy list otwarty aby opisać horror programu zabójstw ukierunkowanych przy pomocy dronów, przez tegoż prezydenta zarządzony. Opisali w nim całą jego podłość i okrucieństwo. Z ekranu komputera w Virginii zabijają ludzi w Afganistanie, Pakistanie, Iraku, robią to  z odległości tysięcy kilometrów. Uśmiercają przede wszystkim cywilów na podstawie przygotowanych list opierających się na przybliżonych danych dostarczanych przez wywiad; często ci, których zabijają w sposób oczywisty nie mają nic wspólnego z terroryzmem islamskim.

 

"Drony są dobre do zabijania osób, ale nie tych właściwych. Aktualna rzeczywistość sprawia, że mamy wielokrotnie do czynienia z piętnastolatkami, którzy nie przeżyli jednego dnia bez drona nad głową, którzy widzą przemoc w swych krajach i radykalizują się. Rodziny zabitych chcą zemsty".

 

Piloci uzasadniają protest przytaczając przykłady nieskuteczności ich zabójstw. Mówią, że system zabójstw ukierunkowanych stwarza więcej terrorystów i wyznawców islamu niż ich zabija. Ale podkreślają, że przede wszystkim przemawiające do nich sumienie, sprawia, że staje się dla nich rzeczą odrażającą to, czym zajmują się w ciągu ich dnia "pracy", wpatrzeni w monitor.

Również dlatego, że w przeciwieństwie do pilota  myśliwca czy bombowca, widzą rzeź, którą realizują naciskając guzik. Na kolorowym ekranie widzą wykrwawiającą się kobietę w burce, albo też stary autokar lub pickup, które trafione  zapalają się, umierających ludzi, którzy jakoś dają radę wyjść z nich, ale upadają natychmiast, a z ich krwi tworzy się czerwone jezioro, zwęglone dymiące ciała, które pomimo tego poruszają się jeszcze chwilę. Prawdziwy pilot leci nad eksplozją, którą spowodował z prędkością 500 km na godzinę i na dużej wysokości; dron przelatuje nad masakrą z minimalną szybkością, prawie że zatrzymując się nad nią i przekazuje video, tego co się dzieje do biura w USA, na biurka z filiżankami kawy Starbucks.

 

Operatorzy dronów żyją w świecie, w którym zachęca się ich do gruboskórności,  w którym kultura instytucjonalna polega na odmówieniu bycia ludźmi tym, których widzi się na ekranie. "Strzelanie do tych osób było czymś godnym pochwały, zachęcano nas do gorliwości w zabijaniu". Michael Haas, jeden z pilotów powiedział, że został upomniany przez zwierzchnika, ponieważ będąc odpowiedzialnym za trening rekrutów odrzucił jednego z nich jako wg. niego "spragnionego krwi".  Nie zdał sobie bowiem sprawy z tego, że to właśnie "spragnieni krwi" są potrzebni!

 

Informacje na temat płaconych przez państwo katów i zabójstw pozasądowych nie są rozpowszechniane. Piloci są zobowiązani do milczenia tajemnicą wojskową, tyle że nie znajdują się na froncie.  Co rano "wychodzą z domu, po trzech minutach drogi wchodzą do metalowego pudła i nagle znajdują się w teatrze działań" w Afganistanie czy w Iraku. Czy to pilotując Global Hawk, nieuzbrojony mega-dron zwiadowczy o wielkości Boeinga 747, czy też Predator z bronią rakietową i działkiem. To jest ich praca. "Realizujesz twoje zlecenie, wychodzisz z pudełka i znowu jesteś w North Dakota". Jedynie kilka kilometrów od najbliższego Walmart-u i chińskiej restauracji. Problem w tym, że "wracasz do domu, jesz kolację z twoją żoną i dziećmi, ale nic nie możesz im powiedzieć na temat tego, co dziś robiłeś". Jednocześnie jesteś w domu i jesteś mordercą z ramienia Pentagonu. Nikt cię o to nie zgani, wprost przeciwnie robisz w sposób automatyczny karierę.

 

Jednakże z raportu Departamentu Obrony wynika, że "piloci w fotelach ergonomicznych" cierpią na zaburzenia psychiczne pourazowe w tym samym stopniu, co żołnierze w terenie, uwzględniając również ilość samobójstw. Czterej wyżej wspomniani piloci mówią o rozpowszechnionym używaniu alkoholu i narkotyków wśród ich kolegów. Często narkotyzują się "solami kąpielowymi i marihuaną syntetyczną w celu uniknięcia  ewentualnego testu antynarkotykowego". Wielu z pilotów "leci" na ich misję w stanie odurzenia narkotycznego. Mówią, że jest im to potrzebne aby "ujarzmić rzeczywistość i wyobrazić sobie, że to nie ty jesteś tym, za którego sprawą dzieją się te rzeczy".

 

Również Haas uciekł się do alkoholu. Następny z czterech pilotów, Brandon Bryant, zrezygnował w 2012. Opowiada dlaczego: "Pewnego dnia naciskam guzik i widzę, że budynek wali się. W tym momencie jakieś dziecko do niego wchodziło i zniknęło. Zapytałem kolegi obok mnie: 'Czy zabiłem to dziecko?' Wydaje się, że tak..."

Piloci mają na monitorze okienko przy pomocy którego mogą prowadzić "chat", wysyłać e-mail itd. Bryant napisał więc: "Czy było to dziecko? Odpowiedział mi na moje pytanie ktoś, kogo nie znam, ktoś siedzący w jakimś ośrodku dowodzenia nie wiadomo w jakiej części świata i obserwujący moją "pracę": 'nie, to był pies'. Ponownie obejrzeliśmy razem z kolegą rejestrację video. Jak mógł być to pies na dwóch nogach?".

 

pies na dwóch nogach

 

Czterej piloci dronów to: Michael Haas, Brandon Bryant, Cian Westmoreland e Stephen Lewis. Ich list otwarty wzbudził zainteresowanie różnych mediów, także Guardian przeprowadził z nimi wywiad. Społeczeństwo amerykańskie wie zatem, czym zajmuje się ich demokratyczne państwo każdego dnia w ogrzanych lub chłodzonych biurach z automatem Coke w korytarzu. (...)

 

W USA natomiast czterem  pilotom dronów, którzy oskarżyli o zabójstwa ich państwo, zostały zablokowane rachunki bankowe i karty kredytowe. Nie mogą "ani sprzedawać ani kupować", jako że nie mają już więcej znaku Bestii na czole.