Ukryte plany Turcji względem Iraku i Syrii. Ecco i piani segreti
Wpisał: Gianandrea Gaiani   
09.12.2015.

Ukryte plany Turcji względem Iraku i Syrii

 

Ecco i piani segreti della Turchia in Siria e Iraq

 

http://www.lanuovabq.it/it/articoli-ecco-i-piani-segreti-della-turchia-in-siria-e-iraq-14625.htm

 

 

Gianandrea Gaiani   8-12-2015 tłum. RAM

 

Określenie polityki tureckiej w odniesieniu do konfliktu w Iraku i w Syrii jako " interwencjonistycznej" jest prawdopodobnie uproszczeniem,  zwłaszcza po zestrzeleniu rosyjskiego myśliwca wzdłuż granicy z Syrią, przy planach okupacji syryjskiego pogranicza (tzw. "strefy buforowej") i po wysłaniu do północnego Iraku około 1000 żołnierzy tureckich z czołgami i artylerią (poprzez Kurdystan w okolice Mosulu).

Ankara mówi o zaledwie 130 instruktorach wojskowych, ale według źródeł amerykańskich jest tam 1 200 żołnierzy tureckich, których wejście do Iraku zostało uzgodnione z władzami kurdyjskimi w Erbil, ale nie z Bagdadem. Rząd Iraku wezwał do "natychmiastowego wycofania się" oddziałów  i nazwał zajście "poważnym pogwałceniem suwerenności Iraku", o czym iracki premier mówił już 3 grudnia w związku z amerykańskimi planami wysłania do Iraku około 50 wojskowych należących do aktywnych sił specjalnych.

W kontekście rosnącej nieufności Iraku do USA i koalicji arabsko - zachodniej i jednocześnie coraz ściślejszej jego współpracy z Iranem i Rosją, interwencja Turcji wydaje się mieć na celu uwydatnienie ograniczonej suwerenności Bagdadu jak również potwierdzenie intencji, że gdyby nawet Ankara nie osiągnęła swych celów strategicznych podczas trwającego w Iraku i w Syrii kryzysu, jest jednak w stanie prowadzić działania utrudniające, wykorzystując do tego napięcia i sprzeczności istniejące między frakcjami Kurdów, a także wpływając na wspólnoty Turkmenów, zamieszkujące Irak i Syrię.

I rzeczywiście, pułk turecki został rozmieszczony w bazie milicji turkmeńskiej Al - Zalkan, w rejonie Bashika, na północny wschód od Mosulu, stolicy prowincji Ninive, mającej  milion mieszkańców, i która od 16 miesięcy jest twierdzą Państwa Islamskiego w Iraku.

Operacja militarna, o której mowa potwierdza turecką chęć odgrywania pierwszoplanowej roli w konflikcie w Iraku i w Syrii, dążąc do trzech celów o charakterze nacjonalistycznym. Pierwszy z nich to uniemożliwienie narodzin Państwa Kurdów, który Turcja realizuje poprzez podsycanie kontrastów i napięć  istniejących między różnymi frakcjami tej grupy etnicznej i odwiecznie ze sobą rywalizujących.

Poparcie, jakie Ankara deklaruje w stosunku do Kurdów irackich powoduje rozbicie frontu kurdyjskiego, który zjednoczył się po wydarzeniach w Kobane i zagrożeniu jakie spowodował Kalifat. Dziś Ankara dostarcza broń Kurdom Massuda Barzani, podczas gdy od 22 lipca, tj. od dnia rozpoczęcia oficjalnej ofensywy  przeciwko ISIS, bombarduje Kurdów  z PKK, a także ich sprzymierzeńców Syryjczyków z Demokratycznej Unii Kurdów, tj. obrońców Kobane przed Kalifatem.

Jednocześnie wojska tureckie wspierają w Iraku a także w Syrii milicje turkmeńskie, które tak jak Państwo Islamskie walczą z Assadem i które mogły by być pomocne Turcji w rozciągnięciu jej wpływów na strefę roponośną, czyli trójkąt Erbil - Mosul -Kirkuk.

            Jest rzeczą trudną określenie do jakiego stopnia strategia turecka jest uzgodniona z Waszyngtonem lub przez niego podzielana. (...)

            Nie można także wykluczyć, że najważniejszym  zadaniem  dla Ankary jest podważanie resztek wiarygodności Iraku, w celu podzielenia go na części: szyicką, sunnicką i kurdyjską. Programowanie i monitorowanie podobnego obrotu sprawy jest w interesie Ankary, aby uniknąć  wzmocnienia się Kurdów. Ponadto Turcja w zgodzie z monarchiami Zatoki Perskiej może chcieć zapobieżenia ewentualnej okupacji ze strony szyickich pro-irańskich milicji Badr, historycznej twierdzy sunnickiej, jaką jest Mosul.

            Tureckie wejście do Iraku (i potencjalnie również do północnej Syrii) może być częścią szerszego planu, uzgodnionego między Ankarą i monarchiami Zatoki Perskiej w celu rozczłonkowania Iraku i okupacji Syrii.  Takie podejście do sprawy zasugerował kilka dni temu wiceminister ds. zagranicznych Emiratów, Anwar Qarqash w oświadczeniu dla agencji Wam, mówiąc, że Emiraty są gotowe do misji naziemnych w Syrii i do interwencji bezpośredniej w ramach koalicji międzynarodowej, najlepiej pod przewodnictwem innych państw arabskich.

            "Nasz kraj jest gotowy do udziału w interwencji naziemnej przeciwko terrorystom" zapowiedział członek rządu z Abu Dhabi, precyzując że "za model można obrać przymierze arabskie kierowane przez Arabię Saudyjską interweniujące aktualnie w Yemenie". Jest to w rzeczywistości wojna z szyitami należącymi do grupy etnicznej Houthi.

            Projekt saudyjski, jak łatwo można to sobie wyobrazić, nie zabierałby się za "terrorystów z ISIS", ale za wojska Bashara Assada i jego rosyjskich i irańskich sprzymierzeńców. Hipoteza, że wojska arabskie mogą wkroczyć do Syrii z południa, przez granicę z Jordanią, i tureckie z północy, nie jest już tak nieprawdopodobna jak wcześniej, widząc obecność tureckich oddziałów pancernych naprzeciw Mosulu.

            Nie wydaje się również przypadkiem, że wojsko syryjskie żaliło się wczoraj z powodu zabicia 4 żołnierzy i zranienia 13 dalszych, spowodowanych atakiem z powietrza koalicji na bazę militarną w Saeqa, w odległości 2 km od obszaru kontrolowanego przez jihadystów. Damaszek  zaprotestował w ONZ, a koalicja zaprzeczyła udziałowi w zajściu jej samolotów. Jednakże udział ten potwierdziło Obserwatorium przestrzegania praw człowieka w Syrii (Ondus), organizacja z siedzibą w Londynie, będąca w powiązaniach z rebeliantami anty - Assad.