Wyjazd prezydenta do Kijowa. W jakim celu? PRZYPOMNIENIA.
Wpisał: dr J. Jaśkowski   
18.12.2015.

Wyjazd prezydenta do Kijowa. W jakim celu?

 

 

Z cyklu: „Państwo istnieje formalnie P-95”.

 

dr J. Jaśkowski

 

 

 

Nie masz czasu na czytanie

będziesz miał na płakanie.

 

Tylko małe sekrety muszą być ukrywane.

Wielkie trzymane są w sekrecie dzięki niedowierzaniu tzw. opinii publicznej.    Marshall McLuhan

 

 

  

       Jak możemy się przekonać, społeczeństwa samodzielnie mało się uczą i generalnie nie wyciągają wniosków z przeżytych faktów. Od 20 lat stało się modne podpisywanie rozmaitego rodzaju petycji, które w konsekwencji społeczeństwu nic nie dały. Ba, nawet powstały specjalne strony internetowe do podpisywania tych petycji i figa z makiem.

       Dobitnym przykładem jest inicjatywa Stowarzyszenia STOP NOP, kiedy to rano zaniesiono do pałacu prezydenckiego taką petycje w sprawie niepodpisywania ustawy o szczepieniach, sprokurowanej przez poprzedni układ.

       A już wieczorem dowiedzieliśmy się z mass mediów, że Prezydent A. Duda podpisał tą ustawę, legalizującą wyprowadzanie setek milionów złotych z budżetu. Ledwo wspomnę o kaleczeniu dzieci polskich. W tym czasie, jaki minął od spotkania do podpisania ustawy, nawet nie był w stanie zapoznać się z argumentami Stowarzyszenia

       Podobnie zresztą było z Ustawą Antysmogową. Celem obu było łatwe wyprowadzanie pieniędzy z Polski pod wymyślonymi pretekstami.

       Podobnie szybki wyjazd do Chin nie znajduje uzasadnienia w świetle dotychczasowej działalności Chińczyków w Polsce, vide autostrady. Czyżby urzędnicy już o wszystkim pozapominali?

 

       W Kijowie rządzi hunta, zwana w Ameryce CHAZARSKĄ MAFIĄ.

Prezydentem Ukrainy jest obywatel Izraela, podobnie jak cześć tzw. rządu. Pozostali członkowie rządu także są niewiadomego pochodzenia, a przynajmniej część spośród nich była/jest agentami CIA.

       Przewodniczący ONZ w maju 2014 roku wyraźnie powiedział, że Rada Bezpieczeństwa nie będzie się zajmowała sprawą Ukrainy, ponieważ jest to wewnętrzna sprawa Rosji. Tak naprawdę wcale nie wiemy, czy jakiekolwiek państwo na świecie formalnie uznało Ukrainę, skoro ONZ jej nie uznaje.

       Podobnie bajdurzenie o jakimś narodzie ukraińskim jest pozbawione jakichkolwiek podstaw historycznych. Uznawanie na przykład Chmielnickiego za bohatera narodowego, jest kpiną ze zdrowego rozsądku. Facet, który wymordował 100 000 chłopstwa i mieszczan oraz 100 000 Chazarów, czyli Żydów Aszkenazi, nagle przez Prezydenta Ukrainy z paszportem Izraela jest nazywany bohaterem i Prezydent ten nawet nie śmie wspomnieć o antysemityzmie tego bandyty. Podobnie zresztą jak mordowanie Żydów przez Ukraińców z pod znaku UPA nie jest obecnie antysemityzmem.

 

       O historii tych terenów trochę już napisałem, więc nie będę się powtarzał. Odsyłam do poniższych pozycji.

http://wolnemedia.net/author/dr-jerzy-jaskowski/

http://wolnemedia.net/author/dr-jerzy-jaskowski/

http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=814&Itemid=47

http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/04/dr-jerzy-jaskowski-ukraina-koniec-bliski/

http://www.frech.org.pl/historia/92-kozacy-jak-dezinformuja-nas-zawodowi-historycy-cz-ii.html

http://www.prisonplanet.pl/kultura/kozacy_jak_dezinformuja,p1945010710

 

       Wpadła mi natomiast w ręce świeżo wydana książka PWN KARTA PT. ”OBSERWATOR”. Są to pamiętniki ks. Józefa Mroczkowskiego z Oleszyc koło Lubartowa. Pamiętnik zaczyna się od 5 września 1939 roku i kończy w sierpniu 1947 roku. Odsyłam tam wszystkich miłośników historii. Poniżej przytoczę tylko fragment bezpośrednio, moim zdaniem, związany z wycieczką do Kijowa p. Prezydenta. Fragment ten jest niezwykle istotny w zrozumieniu tego, co się działo na Kresach pod okupacją niemiecką.

I powinien otworzyć oczy tym, którym chce się myśleć, a nie powtarzać mity.

 

 „ROK BOŻY 1943.

 

       W jasny mroźny dzień 8 stycznia 1943 roku wyszło z gmachu żandarmerii w Lubaczowie kilkudziesięciu wypasionych Niemców i policjantów ukraińskich: jedni stanęli na rogach i wylotach ulic, inni wtargnęli w środek dzielnicy żydowskiej i zaczęli strzelać. Mężczyznę, kobietę, starca, dziecko - bez złości, bez awantur, spokojnie i na zimno - i „praca” trwała dwie, trzy godziny, aż do utrudzenia, aż to potu czoła...aż zabrakło stojących na nogach.

 

       Dnia 8, 9,10,11, 12, 13 stycznia wykrywano ukrytych po norach i rumowiskach i na miejscu strzelano. Trupy wywożono stosami na cmentarz i w rowy przeciwtankowe. W Oleszycach ukryło się takie mnóstwo Żydów i co dzień ich po kilku, kilkunastu znajdowano. Milicja ukraińska była „jedyna” do tego. TRZEBA BYŁ PATRZEĆ I WIDZIEĆ, z jaką ochotą wiedli oni i celowali do żywych  ludzi, bez sądu, bez wyroku, bez żadnego rachunku i statystyki [ traktowali ich] gorzej jak psy i zające.

       Strzelali najpierw obok katolickiego cmentarza, ale ruski jehomość się sprzeciwił, bo były właśnie jego święta [greckie Boże Narodzenie], a ta ciągła salwa i świadomość, że po każdym strzale gaśnie ludzkie, młode [nieraz] życie, mające prawo i środki do życia.....poczęła odrażać ludzi nawet bez uczucia. Dalsze egzekucje odbywały się na cmentarzu żydowskim.

       Prowadzono wolnym krokiem wynędzniała matkę z dzieciątkiem na ręku, starego łachmaniarza, sinego od głodu i chłodu, młoda zgrabną dziewczynę żydowską - tych z tej, tamtych z innej ulicy. Na miejscu padał rozkaz, aby się rozbierać z bielizny [głównie chodziło o buty, jeżeli były możliwe], a następnie położyć się twarzą do ziemi i czekać... kolejki - strzału w tył głowy. Harasowski, Hryn, Wowk, Pokryczka, byli najwprawniejsi w technice strzelania do Żydów. Były wypadki, że strzelał sam szef policji - Niemiec. Raz niewprawnie z bliska roztrzaskał czaszkę ofierze, a mózg gorący [na oczach gawiedzi] bryznął na nowy mundur i broń oficera. „Strzelec” zaklął, strzepnął mundur, a broń otarł o zeschniętą trawę cmentarną .

       [Zima była bardzo sroga, cały czas było minus 20 stopni].

       Było to wstrząsające widowisko. Kobiety na huk strzałów często padały zemdlone, trudno było o apetyt, spokojny sen w nocy.....

       Inna żałosna scena trafiła się kilka dni później. Stefan Harasowski z kolegami wziął Bronka Finkentala - swego kolegę z ławy szkolnej w Jarosławiu. Na miejscu egzekucji zwrócił się Żyd do kolegi i rzekł: „Słuchaj Stefek, ty do mnie strzelaj - a Stefek rzekł „ „Ni, win tebe budet  strilat” i kazał go zastrzelić koledze.

       Mord, zbrodnia, współczucie - życie to wszystko zaciera, ale w refleksji myślących Polaków powstało memento, groźne memento: ci sam, co strzelali Żydów bezkarnie, drżą z niecierpliwości i ochoty, aby z takim samym i gorszym bestialstwem, okrucieństwem, porwać się przeciwko nam i umoczyć swoje zbrodnicze dłonie we krwi polskiej.

 

       Koniec czerwca i początek lipca 1943 roku, to okres bolesnego przygnębienia ludności polskiej, z powodu masowego tępienia przez Niemców ludności polskiej w powiecie biłgorajskim i lubelskim. Około trzydziestu wsi zniszczonych, dwadzieścia kilka tysięcy Polaków wywiezionych do lagrów i robót, setki zabitych. W związku z tym w Oleszycach nastroje Ukraińców bestialskie. Wszyscy oni czekają chwili, kiedy już to samo się zacznie. Nawet filar inteligencji i dyplomacji ukraińskiej, miejscowy pop Juljan Hornyckij uległ nastojom tej diabelskiej opinii, bo nagłym wystąpieniem przypieczętował za zawsze swoje przekonania. W oktawę Bożego Ciała [początek lipca 1943] urządził publiczne zebranie w Czytelni [tylko dla swoich] i w ten deseń rozpoczął proroczą mowę: Newże teper można skażaty! Na Polaków przyszło te same szczto na Żidiw. Ne żałujte jich, może chto maje familiju, tak musi buty”.

 

       Rozochocona taką mową proroka miejscowa ukraińska swołocz chciała czym prędzej przyspieszyć ten los Polaków ...

       Na tym szczuciu i prowokacje nie ustały - wszystko kipiało nienawiścią do Polaków. Oni [Ukraińcy] gromadzili broń, zapasy, amunicję - a przede wszystkim gromadzili jad i po swojemu, jak za Chmielnickiego, bunty Żelaźniaka* odbyte i jak niedawno na Żydach. A myśmy czekali przerażeni i prawie bezbronni.”

 

       Nie wiadomo dlaczego, zarządzeniem Opatrzności skazani zostaliśmy na współżycie z tym narodem? Cieszył się on w ciągu wieków naszymi przywilejami, chlubił się cywilizacją i kulturą zachodnioeuropejską, licytował się w rywalizacji ze swą chrześcijańską wiarą, małpował i do dziś małpuje niemal wszystkie nasze obrzędy i zwyczaje religijne - jednym słowem staje zawsze u naszego boku, jakby równy nam, a w istocie swej do dziś pozostał dziki, barbarzyński, nie tknięty narzędziem wiary, ani kultury.

       To, co im dogadza, to święte i dobre. Do cerkwi, do Boga - idą tylko po interes, najczęściej kiedy trwoga. Tak na przykład było zimą, a ostrzyli już nóż na Polaków. Gruchnęła wieść w lutym [25-28], że bolszewikom powiodła się zimowa ofensywa, rozbili Niemców i szybko zdążają do nas. Błysnęła myśl w tych „kapuścianych” głowach, że mogą tu przyjść i przyjdzie porachunek, odwet... a wiec ojcowie duchowni mobilizują obronę. Urządzają nowenny, masowe spowiedzi, leżenie krzyżem, kazania, nauki .. Stawiają stół w środku cerkwi, a na nim krzyż, arkusze papieru, pióra i kałamarze. Piszą protesty do nieba, że nie chcą tu bolszewików widzieć -  i kto jest w cerkwi, ten idzie i całuje krzyż, i podpisuje się na papierze. Pobożność wzięła gwałtowność jak objawienie chmury - bo interesowana. W następną niedzielę - pusto w cerkwi, dziesięć kobiet, dwóch chłopów głośno rozmawiających:„ Bo wże ne treba. Nimci widbiły Kijiw” 

 

       Każdy werbunek ochotniczych zaciągów do „ukraińskiej dywizji SS” kończył się pogromem, demonstracją i pochodem przeciw Polakom. A było kilka takich komisji i odjazdów rekruckich do wojska. Jeśli kandydaci odjeżdżali w dzień - nauczycielstwo wyprowadzało dzieci na dworzec z kwiatami, pieśniami deklamacją. Sypały sieę ogniste mowy, zawsze prawie zakończone okrzykiem „Na pohybel” i „Smiert Lachom”.

       Gdy wypadło wieczorem lub nocą - nikt wtedy oka nie zmrużył w mieście. Podchodzili pod okna Polaków, prowokowali śpiewem, strzelali [starego Lisowskiego silnie pobili] i wyjąc, ulicami głosili sławę Ukrainie.”

--------------------------

 

       To chyba starczy dla przypomnienia tego, czego nie uczą w szkołach polskich, nie wiadomo dlaczego?

       To, że niestety AK było bierne i pomimo posiadanej wiedzy, nie reagowało, to jest fakt bezdyskusyjny.

       To, że mordy organizowali Niemcy, jest także bezdyskusyjne.

       Pytanie brzmi: dlaczego pomimo posiadanej wiedzy AK nie reagowało? Nie przygotowywało ludności do samoobrony?  Wydaje się, że na to pytanie przynajmniej częściowo odpowiedziałem.

 http://wirtualnapolonia.com/2011/01/05/dr-jerzy-jaskowski-falszywi-bohaterowie/

http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1653&Itemid=53

http://www.frech.org.pl/historia/106-falszywi-bohaterowie-a-masoneria-cz-1.html

http://www.polishclub.org/2012/08/17/dr-jerzy-jaskowski-jak-sie-tworzy-falszywych-bohaterw-na-przykladzie-zoji-zawackiej/

 

 

       To, że całością kierowali Niemcy było wiadome do lat 1970. Dopiero w latach 90. powstali jacyś naziści. I o dziwo, nagle jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej, wszystkie gadające głowy w mass mediach niemieckich właścicieli pod amerykańskim zarządem, zaczęły stosować tą nowomowę. A przecież Konwencje Genewskie mówią wyraźnie, że za stan i bezpieczeństwo cywilów na terenach okupowanych odpowiada najeźdźca. Nie ma znaczenia, czyimi „rencami” się wysługuje. Opowiadanie więc tylko i wyłącznie o mordach potomków Chazarów jest co najmniej grubym nieporozumieniem. Jak to możliwe, że Ukraińcy mogli gromadzić broń i amunicję pod bokiem Niemców? Przecież Polaka za posiadanie większego noża wysyłano do obozów.

       Tak więc, taka jedność w poprawności politycznej wskazuje na centralne sterowanie tymi informacjami i nakaz posługiwania się jednolitym tekstem, w celu ogłupiania tubylczego społeczeństwa. Przecież Ministerstwo, nie wiadomo dlaczego zwane Edukacji Narodowej, czy dawniej Oświaty, przez ostatnie 80 lat te dezinformacje o Mordach Ukraińskich wbijało do głów kolejnym rocznikom młodzieży. A to jest groźne samo w sobie, nieznajomość historii zawsze grozi jej powtórką!

       I zdziwienie budzi fakt, braku jakichkolwiek odgłosów o antysemityzmie na Ukrainie a wręcz gloryfikowanie bandytów. Jasnym staje się, że to pojęcie służy tylko i wyraźnie doraźnym celom .

       * Maksym Żeleźniak, jeden z agentów moskiewskich, przywódca band, które w czasie Konfederacji Barskiej, w celu osłabienia działalności Konfederatów mordowały ludność zamieszkałą na obszarach dzisiejszej Ukrainy. Niedokładne dane na temat zamordowanych oceniają liczbę ofiar na koło 200 000 kobiet, mężczyzn i dzieci. Miało to istotne znaczenie w osłabieniu działalności Konfederatów.

 

Gdańsk 16. XII. 2015 r.

Kontakt; jerzy.jaskowski@o2.pl