Handel, handel  dźwignią handluuu..! Jak z lekarzy robi się sprzedawców.
Wpisał: dr J. Jaśkowski   
22.12.2015.

Handel, handel – dźwignią handluuu..! Jak z lekarzy robi się sprzedawców.

 

 

Rocznie w USA z powodu raka umiera 238 000 ludzi. Z powodu działalności medycznej umiera zaś aż 784 000 ludzi.

===================

 

Z cyklu: „Państwo istnieje formalnie P-99”

 

dr J. Jaśkowski

 

 

       W czasach, kiedy to do najmniejszej czynności publicznej potrzeba urzędowego zaświadczenia, wprowadza się metody leczenia nie poparte żadnymi badaniami. Te nadużycia muszą być ukrócone przez administrację, zobowiązującą jednostki służby zdrowia do publikowania co trzy miesiące sprawozdań ze stosowanych metod leczenia, z oznaczeniem dokładnym charakteru chorób, ilości i jakości stosowanych leków, i najważniejsze, skutków jakie te leki przyniosły.  J.Baudouin d Courtenay 1821

 

 

       Jak widać z powyższego cytatu, problem właściwego podejścia do medycyny znany był już dawno, ponad 200 lat temu. Konieczność opisywania sposobu leczenia konkretnego chorego przez lekarza była uważana za wymóg oczywisty. Pamiętam jak  przed pół wiekiem prof. Tadeusz Dębicki, a również prof. Jerzy Dybicki, wymagali od młodych asystentów opisywania przebiegu leczenia wybranych przypadków i referowania ich na zebraniach. Wymagało to zawsze poszukania i przeczytania co najmniej 20 pozycji piśmiennictwa o podobnych przypadkach. Jak można się przekonać, obecnie, z przyczyn administracyjnych, jest to niemożliwe.

 

       Po pierwsze: lekarz, który opracowuje metodę leczenia, nie ma środków, ani czasu na rozpowszechnienie jej. Dawniej istniały, w tym celu organizowane, konferencje naukowe. Po 1990 roku zniknęły konferencje naukowe, a w ich miejsce stworzono nasiadówki, w których płatni prelegenci [sprzedawcy] mówią to, za co im zapłacono. Typowymi takimi konferencjami są zjazdy wakcynologów, na które zaprasza się nawet radnych, w celu lepszego wyciągania pieniędzy publicznych na swoje cele.

 

       Po drugie: zlikwidowano całą polską prasę naukową.

       Wypada dodatkowo podkreślić, że celem tzw. kapitalizmu wcale nie jest walka z konkurencją, ale monopolizacja jakiegoś działu gospodarki. Już sam D. Rockefeller powiedział, że walka z konkurencją jest głupotą. Niestety, ta słuszna i celna uwaga nie dotarła do występujących w Polsce ekspertów, także na tzw. wyższych uczelniach.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że praktycznie wszystkie wydawnictwa należą do jednej albo co najwyżej dwu korporacji finansowych, to staje jasnym, że tylko te tematy i idee mogą być rozpowszechniane, które starci i mądrzejsi uznają za korzystne dla siebie. W celu udowodnienia  powyższej tezy przytoczę kilka przykładów.

 

       Od lat 80. szeroko nagłaśnia się tzw. medycynę opartą na dowodach, czyli coś, co zostało rzekomo udowodnione. W praktyce jest to jednak wiara w gusła, podparta tytułami nadawanymi przez aktorów sceny politycznej.

       Prasad i wspólnicy przeanalizowali 2044 artykułów, które ukazały się w jak najbardziej prestiżowym England Journal of Medicine w latach 2001  - 2010. Autorzy podzielili prace na te, które przedstawiały nowe metody, czy leki oraz te, które podawały skuteczność takich, a nie innych procedur, wymyślonych przez urzędników zdrowia publicznego. Jak to podkreślam od lat, zdrowie jest zawsze sprawą osobistą, publiczne są domy, zwane burdelami.

 

       Wyniki są straszne dla pacjentów.

       Okazało się, że w omawianym czasie wprowadzono 128 nowych metod, rzekomo w świetle dowodów naukowych. Wnioski z analizy: aż 40,2% tych rzekomo opartych na dowodach naukowych procedur było bezcelowych. Dokładniejsze analizy przeprowadzono oceniając prace publikowanych w również bardzo prestiżowym British Medical Journal. Oceniono aż 3000 publikacji i praktyk medycznych. Tylko 30% było skutecznych i korzystnych dla chorych. Aż 15 % tych praktyk uznano za szkodliwe, a 50%  było bezwartościowych, a ilość i jakość danych uniemożliwiała stwierdzenie, czy były szkodliwe.

 

       Cochrane Database w 2004 roku, po analizie prac publikowanych w recenzowanych czasopismach medycznych stwierdziło, że aż  47,8 % prac nie posiadało żadnej wartości, nie było dowodów, aby można było poprzeć i stosować opisywane w tych pracach praktyki. W innej analizie poddano ocenie praktyki stosowane przez ginekologów, takie jak comiesięczne badanie USG kobiet ciężarnych, ciągłe monitorowanie płodów, nacięcie krocz, tolerancja glukozy. Analizie poddano 717 indywidualnych zaleceń. Okazało się, że tylko 25% posiadało dobre i spójne dowody skuteczności i celowości. Aż 40% zaleceń miało bardzo ograniczone dowody, lub w ogóle występowała niezgodność dowodów. 34.8% zaleceń zależało od sytuacji i opinii lekarza w konkretnym przypadku. Czyli czasami można je stosować, ale nie wolno propagować jako stałe zalecenie.

       Podobnie nagminnie stosowane badanie PSA u mężczyzn, czy densytometria, nie mają żadnego znaczenia dla chorego. Wiadomo o tym od 20 lat.!

       I w tym aspekcie należy patrzeć na publikacje przedrukowywane w Polsce. Ostatnio „Biuletyn Naukowy” - Vademecum  przedrukował art. z JAMY 2013.310.2501, opracowany przez Ł. Jankowskiego.

       Oczywiście artykuł podkreśla znacznie tzw. procedur i podaje ile to pieniędzy można by zaoszczędzić, stosując wymyślone w zaciszach gabinetów bankierskich procedury. Podam tylko kilka przykładów z tego artykułu.  

       Szacuje się, że każdego roku umiera 200 000 ludzi z powodu sepsy. 100 000 z powodu zakażeń szpitalnych i 100 000 z powodu zakażeń choroby zakrzepowej, a 68 000 z powodu odleżyn.

 

       I mamy poważny problem. Dla banksterów medycznych ulubionym pojęciem jest szacowanie. Jakoś nigdy nie mogę znaleźć pojęcia „obliczono”, „opracowano”, tylko się szacuje, ale niestety nie wiadomo, po ilu kieliszkach, czy ilu gramach wypalonych ziół. Co więc na to mówi nauka? Poniżej opracowania oficjalne, oparte na kartach zgonów.

 

       Rocznie w USA z powodu raka umiera 238 000 ludzi. Z powodu działalności medycznej umiera w tym samym okresie aż 784 000 ludzi.

      

       W rozbiciu na przyczyny, w okresie 10 lat, dane te przedstawiają się następująco:

 

1. Z powodu działań niepożądanych po stosowanych lekach dopuszczonych do obrotu umiera aż 1 060 000 ludzi

2. Z powodu błędów medycznych umiera 980 000 ludzi.

3. Z powodu odleżyn umiera 1 150 000 pacjentów.

4. Z powodu zakażeń szpitalnych umiera 880 000 ludzi.

5. Z powodu niedożywienia umiera 1090 000 ludzi.

6. Z powodu błędów opieki ambulatoryjnej umiera 1990 000 ludzi.

7. Z powodu błędnie stosowanych procedur umiera 371 000 ludzi.

8. Z powodu związanych z zabiegami chirurgicznymi umiera 320 000 ludzi.

9. Ponad 89 milionów osób niepotrzebnie przebywało w szpitalach.

10. Z powodu urazów jatrogennych cierpiało 17 milionów ludzi.

11. Aż 75 milionom Amerykanów zaaplikowano zbędne procedury.

12. Aż 164 miliony Amerykanów było niepotrzebnie leczonych.

 

       Z danych za rok 2014 wynika, że roczna śmiertelność spowodowana przez „współczesna medycynę” wspięła się na astronomiczna wielkość 1 095 936 osób, przy kosztach całkowitych tego systemu przekraczających 283,84 miliarda dolarów.

 

       Proszę zauważyć te różnice. Dane statystyczne podają, że  z powodu odleżyn umiera ponad sto tysięcy LUDZI, A JAMA szacuje na 68 000. Dlaczego nie starają się podać oficjalnych statystyk?

 

       To właśnie te procedury przyczyniają się do takiego wzrostu śmiertelności. Dlaczego? Dlatego, że każdy człowiek jest trochę inny, ma zbliżony, ale nie taki sam metabolizm. Widać to wyraźnie chociażby po wypiciu paru kieliszków. Nawet w tym samym tygodniu, ten sam osobnik może różnie reagować po wypiciu alkoholu. Natomiast bezmyślnie opracowane procedury służą tylko i wyłącznie zwiększeniu wyciągania kasy z worka, zwanego społecznym, najczęściej przymusowym ubezpieczeniem.

 

       Oto kilka przykładów tak bezmyślnie stosowanych procedur i ich konsekwencje, jak najbardziej wymierne, ponieważ zakończone zgonami, czyli depopulacją pod osłoną procedur medycznych.

 

 

       EPIDEMIA OSPY w Niemczech, w 1912 roku, zmarło 36 000 samych dzieci. Co trzecie dziecko zaszczepione umarło. Był przymus szczepień. Żaden z autorów i pomysłodawców tej epidemii poszczepiennej nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Do dnia dzisiejszego nie ujawniono nazwisk tych twórców masowych cmentarzy poszczepiennych.

 

       Epidemię ospy w Nowym Yorku opisał doskonale dr Chas. M. Higgings 17 września 1919 roku.

       „Na terenie miasta i stanu Nowy Jork było w okresie 15 lat, więcej zgonów z powodu szczepień, aniżeli z powodu choroby-ospy”.

 

       Prof. Alfred Russel Wallace  stwierdził wprost: „Szczepienie jest złudzeniem, jego egzekwowanie przestępstwem karnym” 1899.

 

       Epidemia tzw. hiszpańskiej grypy panującej w latach 1918/20. Zmarło wówczas, według różnych statystyk, od 20 do 50 milionów ludzi. Chorobę do Europy przywieźli amerykańscy żołnierze, szczepieni przed wyjazdem na front. Droga szerzenia się epidemii jest doskonale znana. Najpierw chorowali amerykańscy żołnierze, potem prostytutki w Bordeaux, porcie do którego przypływały statki z USA, a potem epidemia rozpowszechniła się na cały świat. Szczególnie związane to było z powrotem żołnierzy do USA.

       W żadnej książce, wydawanej w latach 1920-30 nie ma informacji o jakiejkolwiek grypie hiszpańskiej. Pojęcie to wprowadzono dopiero w 1936 roku, czyli prawie 20 lat po fakcie. Ale systematyczne powtarzanie tego pojęcia „hiszpańska grypa” utrwaliło się w świadomości nie tylko medycznej, ale całego społeczeństwa. Mając media do dyspozycji, nie był to taki wielki problem.

 

       Epidemia ówczesna zasadniczo różniła się kliniczne od obecnie spotykanych zakażeń wirusowych grypy, lub grypopodobnych. W latach 1918/20 chorowali głównie ludzie młodzi w wieku 20 - 45 lat. Dziwnym trafem, nie chorowały dzieci oraz osoby starsze. Jak wiemy, obecni dezinformatorzy i fanatycy szczepień w rodzaju p. prof. mgr Lidii Brydak, Somonidesa, czy dr Mrukowicza z Medycyny Praktycznej twierdzą, że w grypie to właśnie ludzie po 60. roku życia i dzieci  są zaliczani do kategorii specjalnie predysponowanej do zachorowania.

 

       Kolejna epidemia po szczepieniach przeciwgrypowych w 1940 roku. Znowu umierali głównie młodzi ludzie, szczepieni przed wyjazdem na front II Wojny światowej. Zmarło w jednym tylko okresie szczepień 60 000 ludzi. W porównaniu do „strasznej pandemii” w 2009 roku, kiedy to zmarło na grypę w USA, 320 milionowym społeczeństwie, 18 osób, to rok 1940 możemy zaliczyć do rzezi szczepionkowców. Proszę porównać, grypa w przebiegu naturalnym w 2009 roku zabija 18 osób, a  działania lobby szczepionkowego w 1940 uśmierciło 60 000 ludzi. I jak to zwykle bywa nikt nie poniósł kary. Wojna wszystko zatarła i straty osobowe zrzucono na Hitlera.

 Cdn.

Gdańsk 21.XII.2015

Kontakt:jerzy.jaskowski@o2.pl