REKIETcieplny: mafie mało- miasteczkowe czy MAFIA OGÓLNOPOLSKA
Wpisał: Mirosław Dakowski   
09.02.2010.

Mirosław Dakowski

Rekiet cieplny: mafie mało- miasteczkowe czy MAFIA OGÓLNOPOLSKA

... Upiorny nonsens polskich dni

kończy się nam o zmroku..

śpiewał w latach 30-tych ub. wieku

Konstanty Ildefons w „Anińskich nocach”

            Optymista. Obecnie nam NOC ten upiorny nonsens wzmaga. Poczytajcie.

 

            Na początku lat 90-tych minionego wieku sporo rzutkich i patriotycznych energetyków zgromadziło się w Grupie Poszanowania Energii. Walczyliśmy o powstanie Agencji Poszanowania Energii (zależnej od premiera, a nie „komercyjnej”). „Upiorny Walduś” (K.) i grupa stojących za nim nielegałów wszystko zniszczyli. I to nie z głupoty.

            Wtedy mogliśmy - szybko i tanio - zmniejszyć energochłonność gospodarki trzy do pięciu razy. Właśnie palę w kotle CO moim archiwum „energetycznym” z lat wczesnych 90-tych, z czasu walk w sejmie i około rządu o uruchomieniu sposobów zmniejszania energochłonności gospodarki. W piwnicy czasem przeglądam stare memoriały i dokumenty: porażająco prawdziwe, aktualne również obecnie... Mieliśmy szansę, by w pięć do dziesięciu lat pchnąć Polskę na tory nowoczesnego rozwoju i dobrobytu.

            Ale zablokowanie nie było przypadkowe. Gorzko widzieć, jacy pikusie zostali umieszczeni na stanowiskach „decydentów”.

            Za to” powstały monopolistyczne instytucje sprzedające swój „towar”: energię elektryczna, gaz, ciepło. Tak, jak kramarze, czy może mafiozi, swój towar sprzedają; jak najdrożej. Jest to bezkarne. A „dalsze wysiłki w celu zmniejszenia energochłonności”, czy „wzrostu konkurencyjności”? TAK, gadaniem tych i takich sloganów w me®diach zajmują się, za wielkie pieniądze, wyspecjalizowane firmy Pijarowskie (PR).

            Realni decydenci boją się jak ognia uruchomienia opisanych, znanych fachowcom mechanizmów Poszanowania Energii: Zmniejszyłoby to ich „dochody” [czyli REKIET!]

Konkrety

            Od dwóch dziesięcioleci wiadomo, udokumentowaliśmy to, że główny nurt rabunku w „lyberalnym państwie” idzie przez „sprzedaż gotowości”, a nie towaru. Spójrzcie Państwo na swoje rachunki za „prąd” czy gaz, lub ciepło: Różne Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, Dystrybutorzy Gazu lub Elektryczności, dzielą rachunek na wiele części: jakieś „opłaty stałe”, „za moc”, czy „eksploatacyjne”. Wszystko po to, by co mniej bystry klient nie zorientował się ILE NAPRAWDĘ PŁACI.

            Jest to batalia o dziesiątki miliardów rocznie. Dla uzdrowienia sytuacji wystarczyłoby zmusić producenta każdego nośnika „energii”, by te rabinackie „opłaty za gotowość” (nazwę to „za moc”) wliczył w cenę nośnika (gazu, ciepła...). [Oczywiście bez podwyższenia ceny sumarycznej, ŁOBUZIE !]

            Wtedy od razu stanie się opłacalne zmniejszanie zużycia. Obecnie, jeśli opłata „za moc” w grzaniu wynosi w lecie dla dużego budynku np. 10 tys. zł miesięcznie, a „za ciepło” zużyte 300 zł, (to proporcje realne!), to tylko wariat by zmniejszał zużycie np. trzykrotnie, by „zejść” z 300 na 100 zł. !

            Dlatego od dwudziestu lat toczą się w miastach batalie o zmianę tych proporcji. Jeśli np. udałoby się wywalczyć , by „za moc” płacić 10%, a „za ciepło” - wg. licznika, to wszyscy rzuciliby się do termo-izolacji, grzania drewnem odpadowym, zakładania kolektorów słonecznych i sadzenia bluszczu przy ścianach południowych (sic!) , itd., itp.

            Niestety – „czynniki poza-merytoryczne” najczęściej to uniemożliwiają.

            O szkodliwości tego mechanizmu wykładałem i dyskutowaliśmy w sejmie (na początku lat 90-tych) i na uczelniach od dwóch dziesięcioleci. Słuchano ze zrozumieniem.

            Przed piętnastu laty jeden z mych zdolnych studentów napisał na ten temat piękną pracę magisterską. Potem zrobił doktorat, teraz jest już pro-dziekanem na uczelni technicznej.

            Niedawno napisał mi o swych „bojach” w tej sprawie i - o porażkach.

            Do władz swej uczelni, po szczegółowych rozmowach i dyskusjach, skierował następujące pismo:

 Propozycja zmian w przyjętym algorytmie opłat za ogrzewanie budynków.

  1. Budynek ma zapisaną „moc projektową” 900 kW przez cały rok. Za to trzeba bardzo dużo płacić. Ta wielkość wynika z asekuranctwa i niewiedzy projektanta. Zwykle zawyżają. Jest to dla nas, dla uczelni, skrajnie niekorzystne.

Proponuję więc:

            Krok A: Wziąć z odczytów moc średnią realnie wykorzystaną w dniach mrozów, t.j. 17-20 grudnia 2009 r. i w styczniu. Dodać jako margines bezpieczeństwa ok. 50 kW - i tę sumę, zaokrągloną wpisać do nowej umowy z PEC. Nazwijmy ją „moc A”. Wstępnie oceniam ją na ok. 60% „mocy projektowej”.

            Krok B. Zainstalować kocioł gazowy o mocy 250 kW wspomagający ogrzewanie jedynie w razie konieczności, ze względu na wysoką cenę gazu. I o tyle zmniejszyć moc zamówioną z PEC. Czyli

„Moc B” = „Moc A” - 250 kW

  1. Zmodyfikować umowę z PEC tak, by „Moc B” gwarantowana była w miesiącach od listopada do marca (5 miesięcy). Październik i kwiecień - gwarantowana moc w wysokości 50 % mocy szczytowej. Od kwietnia do września - rezygnacja z ciepła z PEC. C.w.u. uzyskiwać wtedy, np. w toaletach, z podłączonych tylko na ten czas podgrzewaczy przepływowych.
  2. W nowej umowie z PEC zastrzec, by Uczelnia miała możliwość sterowania dostarczanym ciepłem przez swych pracowników technicznych.
  3. Zmienić rytm dzienny ogrzewania: Moc odpowiednią dla temperatury zewnętrznej danego dnia - zmniejszać do 20-30 %, zaczynając ok. dwóch godzin przed końcem ostatnich zajęć (ok. 17-tej?). Włączyć pełną moc na dany dzień 3-4 godzin przed rozpoczęciem zajęć. Dobranie tego czasu - doświadczalnie. Do sterowania tym procesem użyć starego komputera, którego już pracownicy nie chcą używać, nawet do stawiana pasjansów. Zaprogramować te proste czynności sterowania siłami Uczelni. [tu nawiązanie do „Anińskich nocy” Konstantego Ildefonsa - md]

                  Wykonać to równolegle dla wszystkich budynków Uczelni, z odpowiednimi modyfikacjami.

      Propozycje opłacalności dodatkowych kroków poszanowania energii możemy policzyć siłami studentów na seminarium/ćwiczeniach z „Poszanowania Energii” i ew. „Energii Odnawialnych”.

      Narzucające się kroki to:

      - Ocena opłacalności zwijanych na dzień izolacji dla (wielkich !) powierzchni przeszkleń budynku głównego. Instalowane tylko na zimę.

      - Ocena opłacalności i zwiększenia estetyki przy pomocy dzikiego wina i bluszczu przy ścianach południowych: Ochrona przed upałem w lecie, a ogrzewanie słoneczne w zimie.

      - Ocena opłacalności spec-żaluzji zewnętrznych na ścianach południowych, jako ochrony przed upałami. Zysk (zapewniam na podstawie doświadczeń) od 8 do 12 stopni Celsjusza. Bez kosztownej elektroniczno-elektrycznej „klimatyzacji”.

             Gdy przez miesiące były tylko reakcje władz typu: „Myślimy, zajmujemy się, debatujemy, spokojnie...”, mój znajomy wojownik napisał kolejne pismo:

 „Panie Dziekanie!

Panie Kanclerzu!

Panie Rektorze!

      Piszą mi: ...”u prezesów PEC-u jedno jest pewne: nie ma możliwości zmiany mocy zamówionej w poszczególnych miesiącach roku”...  Oczywiście Urzędnik PEC nic nie może zmienić, szczególnie, gdy TO (stan obecny) tak "korzystne" dla PEC.

      Ale... osoby WYŻEJ pewnie mogą wywrzeć łagodny nacisk?... Sprawdziłem w Dekalogu, także w Konstytucji: Nie ma tam wzmianki, że nie ma możliwości zmiany mocy.

PS. Jeśli NIE da się, to mam PLAN B.”

---------

Tyle mój (naiwny?) młody wojownik. Zapadła cisza...

Po pewnym czasie dowiedział się od WŁADZY, bardzo miękko podane, iż: powinien pan wiedzieć, młody człowieku, że uwarunkowania są złożone.. Sam szef PEC, jak i Burmistrz, są w różny sposób zależni od, no, pan rozumie... od paru grup nacisku. Nasza pomyślność, nas wszystkich, od nich przecież zależy...

Zrozumiał więc, że UKŁADY karmią się tymi nadpłatami, czyli parokrotnym przepłacaniem. Wszędzie w Polsce, gdzie zetknęliśmy się z tym, tak prostackim, sposobem pobierania haraczy przez „układy”, nie udało się trafić do realnych „decydentów”. Zawsze kryją się za miękką zasłoną niedomówień

Przed paru laty Ważne Centrum Użyteczności dostało ogromne (dziesiątki milionów) dotacje na modernizację ogrzewania. Ochoczo wzięto się do wydawania pieniędzy: projekty, oceny, koreferaty, konferencje.. W wyniku - zamiast ogrzewania z kotłowni zewnętrznej postawiono m.inn. Kotłownię na Gaz. Swoją. Może drożej, ale „ekolo”. Zawarto odpowiednie Umowy. Po paru latach popatrzyłem krytycznym okiem na sytuację Centrum. Zaproponowałem tanie usprawnienia i zmiany. Bardzo się podobały Głównemu Inżynierowi i załodze inżynierskiej. Złożyłem propozycję do Dyrektora Administracyjnego. UCICHŁO. Pytam kolegów - inżynierów – czemu?? Może za drogo?? Uśmiech.. „Panie profesorze... za tanio... Przecież PROWIZJE dla władzy byłyby za małe...”

      Zrozumiałem, podaję ten przypadek na wykładach jako charakterystyczny dla rządów mafii. Niedawno dowiedziałem się, że ta kotłownia na gaz jakoś już uwiera: Przeniesiono się z powrotem do Centralnej Ciepłowni (bo inaczej ona by padła...) . Tym „od gazu” musieli zapłacić wiele set tysięcy „za odstąpienie od umowy” (tak była sprytnie sformułowana..) Dogadali się, że zapłaci tę karę Ciepłownia. Jej się i tak opłaci... A pacjenci? Eh, niech nie przeszkadzają.Również takie "zdarzenie", a jest ich dużo, byłoby niemozliwe bez zapewnienia , może tylko przyrzeczenia, bezkarności z GÓRY. Czyli bez KRYSZY...

Może gdzieś batalia została wygrana? Proszę o wiadomości.

Warto też sprawdzić (i tu proszę czytelników o pomoc), czy i jak te „układy” i układziki są powiązane. Czyli jaki procent REKIETU trafia do dyspozycji KRYSZY. Oba te określenia pochodzą ze słownika ”nowych ruskich”. Ale może nasza KRYSZA ma „bossa”, czy Ojca Chrzestnego, może zapatrzona jest we wzory zachodnie? To przecież modniejsze. Ale w dobie narzucanej globalizacji język - i brutalność - mogą się różnić, ale metody - nie... [Już dawno mój znajomy w Instytucie Badań Jądrowych w Świerku mówił: „Cyryl jak Cyryl, ale te metody...]

Koszt marnotrawstwa w ogrzewaniu oceniamy dla Polski na co najmniej dziesiątki miliardów rocznie. Jaka część tych zbędnych wydatków jest użytkowana przez mafie (czy układy) jako haracz? Oceny i porównania z innymi, sprawniejszymi systemami mafijnymi wskazują, że marnuje się od ¾ do 4/5 tych sum. Ich skutkiem jest zbędne zadymienie, obciążenie kolei transportem niepotrzebnego węgla itp. Jedynie reszta tych sum dzielona jest: a) na działanie organizmu mafii, b) między członków gangów, oczywiście „po uważeniju Kryszy”. Tylko w starych, dobrze zorganizowanych mafiach ten „współczynnik użyteczności” dochodzi do 1/3, a rzadko nawet do ½ (czyli tylko 50% sum się nie marnuje). „Naszym” daleko do tego.

Wiktor Pielewin w książce „EmpirV” barwnie i przekonywująco opisał taki wampiryzm na przykładzie Rosji i Moskwy.

      Ale, jak mówiła Matka Boża w Fatimie, „błędy Rosji rozejdą się po całym świecie”. Za karę, oczywiście, za naszą bierność i tchórzostwo... I rozeszły się.

PS. Dostaliśmy list z przyklejonym kawałkiem blaszki (50 g). Tak instytucje przedsiębiorcze omijają monopol rabusiów kryjących się pod nazwą: „Poczta Polska” na przesyłki poniżej 50 g. Żona skomentowała: „Trzeba mieć heroiczne siły, by tak z mafią walczyć”. Ale to za małe siły, za mało skupione, by mafie rozbić i powywieszać przywódców. Chyba tylko tym ostatnim sposobem moglibyśmy Polskę odwojować?

Zmieniony ( 18.02.2010. )