Evola - morderca młodzieży - ale i dojrzalszych, łysawych też?
Wpisał: Mirosław Dakowski   
09.02.2010.

Evola - morderca młodzieży - ale i dojrzalszych, łysawych też?

Mirosław Dakowski

            Fascynacja światami i ideami wymyślonymi, powiedzielibyśmy obecnie - wirtualnymi - mnie nie dziwi. Dążenie do samo-ubóstwienia możliwe jest np. pod pokusą np. „męskości, odwagi, rycerskości, jak i zdobywania Władzy czy mamony. Nie dziwią więc też opisy wyczynów Messaliny, czy - obecnie - sukcesy rynkowe magazynów porno i ich „gwiazdek”.

            Dlaczego jednak ciągle nawraca roztrząsanie meandrów myśli czy wymysłów jakichś masońskich fantastów (Guenon i Evola) - nie wiem. Tego nie rozumiem. W polemice pisałem przed paru laty: Na pewno nie jest (i nie będzie) moim zamiarem tłumaczyć katolikom, co to Kali-yuga. Itp.. Także nie będę rozróżniał Hiperborei i Thule oraz Ultima Thule. To wszystko - wg. mego Mistrza F. Konecznego - to myślenie medytacyjne - bez podstaw DOŚWIADCZALNYCH. Ja to brutalniej nazywam sufitologią.

            Są jakieś grupki młodych nie-do-uków, którzy fascynują się pojęciami „tradycjonalizm” „Reakcjonista” czy „młodzież Imperium”. Jest ich jednak w Polsce zapewne w sumie kilkunastu, więc dla ich „oświecenia” nie warto przypominać w poważnych pismach takich zombie duchowych, jak Guenon czy Evola. Młodzi trochę się nauczą logiki - sami od tych fascynacji odejdą.
            Rozpatrzmy przykład: definicję „Tradycji pierwotnej” wg. Evoli: „Tradycja jest porządkiem hierarchicznym i jakościowym skoncentrowanym na transcendentnej duchowości oraz na elicie uprawnionych i prawowitych przedstawicieli”. Ileż tu możliwych interpretacji - a wszystkie groźne. I do tego czasem dennie głupie. Przecież pisarza czy „myśliciela” który ma zwyczaj „tak sobie myśleć” - i wymyśla bez oparcie o logikę i prawdę, bez oparcia o fundamenty osiągnięć poprzedników różne definicje i światy, nie powinno się brać poważnie, ani meandrów jego myśli roztrząsać. Takie rozważanie jest jałowe. I gorzej - niebezpieczne. A gnostyckich itp. pomysłów jest wiele:

            Przecież obok „katolickiego, masońskiego (33o) islamu i gnozy” (?! Guenon) mamy też „idee Shambali”, „wrót Agharty”, które tak pięknie opisał i popularyzował przed prawie wiekiem Ossendowski. Stare, głębokie (bo to świat podziemny) Tradycje Wschodu. „Wschodu” wymyślonego, dodajmy, w lożach, ale dla „poszukiwaczy” w sam raz... A Michaił Roerich, sowiecki KGB-sznik, malarz gnostycki (kicze Hamalajów), poszukiwacz tejże Shambali (znalazł!) i „grobu Jezusa” (chyba nie znalazł ?). A równocześnie dla Roosevelta zaprojektował (ok. 1936 r.) jedno-dolarówkę z masońska piramidą i mnóstwem liści akcji (po trzynaście... zob., ciągle w użyciu !!). Czy warto wgłębiać się w różnice miedzy Thule a Ultima Thule  i podpierać to dętymi „znaleziskami archeologicznymi” potężnej „cywilizacji germańskiej”?

            Mam przed sobą książkę (polskie wydanie 1923 r.) Saint-Yves d’Alveydre „Misja Indyj w Europie”. Z odpowiednią boginią o pięciu głowach przy stronie tytułowej... Używam to dzieło (jak maczugę) w dyskusjach o obecnie realizowanej „synarchii”. A „Misja żydowska” tegoż autora? Jakżeż aktualna! Czy wolno jednak to-to upowszechniać? A Tradycja mocodawcy LaVeya (przecież na pewno znającego Prawdę!!) ? Czy ktoś rozsądny rozpoczął by cykl artykułów rozważających czy może szczegółowo polemizujących z Biblią Szatana LaVeya?

            Brałem udział w głęboko naukowym seminarium (matematycy, fizycy) profesora Maurina, na niektórych sesjach rozważano głębie wtajemniczenia w tantryczną jogę seksualną. Opuszczę tu ciekawe dla amatorów dyskusje szczegółowe. Uważam, że miejsce „studiowania” błądzeń czy bełkotków Guenona czy Evoli jest np. w piśmie „Gnozis” Jerzego Prokopiuka. Prof. Maurin jest tam (czy był...) zastępcą Naczelnego. Osoby zafascynowane Evolą czy podobnymi zasupłanymi zwodzicielami mogą sobie tam pisywać, analizować do woli, będą docenieni przez różnych gnostyko-masonów. Są też internetowe strony gnostycko-satanistyczne, jest ich wiele.

            Ale zdecydowanie szkodliwe jest dodawanie (dolewanie!) dość mętnych argumentów Taufera do ognia dyskutujących młodych „narodowców”, którzy z powodu rozchwianej jeszcze psychiki to „czują się” katolikami, to neo-poganami czy innymi zwolennikami gnosis (por. PB i jego ewolucja). Kłania się „Izis devoilé”. Nie zamulajmy, gorzej - nie kuśmy chłopców „mocą”, czy „potęgą”, np. „ducha”.

            Jestem stanowczo przeciw rozważaniom meandrów myśli jakichś duchowych ślepaków (to najłagodniejsze określenie tych guenonów czy evolów, bo zakłada brak ich winy). Szczególnie w piśmie przeznaczonym dla - i tak przecież od dziesięcioleci „kołowanych” - katolików, którzy z rozpacza szukają we wszech-obecnym hałasie PRAWDY. Nie zaś „analizy spektrum poglądów możliwych”.