Jeszcze więcej fajerwerków na rok 2016 ze strony Imperium Chaosu. | |
Wpisał: Pepe Escobar | |
29.12.2015. | |
Jeszcze więcej fajerwerków na rok 2016 ze strony Imperium Chaosu.
Empire of Chaos Preparing For More Fireworks in 2016
[mam te analizy za zbyt uproszczone i zbyt tendencyjne, ale z braku Mediów Narodowych, gdzie można by je analizować i krytykować – umieszczam. Mirosław Dakowski]
http://www.informationclearinghouse.info/article43813.htm#.Vn4EZg0VYnA.facebook
Pepe Escobar 25 grudzień 2015 tłum. RAM https://en.wikipedia.org/wiki/Pepe_Escobar
W swej książce, "Fall of Rome: And the End of Civilization", Bryan Ward-Perkins pisze: "Rzymianie przed upadkiem cesarstwa byli pewni, jak my dzisiaj, że ich świat będzie trwał wiecznie... Mylili się. Obyśmy byli mądrzejsi i nie powtórzyli ich beztroski".
Dziś Imperium Chaosu nie jest beztroskie. Jest aroganckie i przestraszone. Od czasu rozpoczęcia zimnej wojny, według Sir Halforda Johna Mackindera (1861-1947), ojca geopolityki, najistotniejszą kwestią stało się pytanie, kto będzie kontrolował wielkie sieci handlowe Euroazji czyli tzw. "obszar centralny".
Można powiedzieć, że tak naprawdę Imperium Chaosu rozpoczęło swą grę od zamachu stanu w Iranie w 1953 roku, wspartego przez CIA, kiedy to USA zobaczyły z bliska sławne skrzyżowania Jedwabnego Szlaku i postanowiły podbić je.
W zaledwie sześć dekad po tym wydarzeniu jest sprawą oczywistą, że w 21 wieku nie będzie czegoś takiego jak Amerykański Jedwabny Szlak, ale raczej - jak było to wcześniej - Szlak Chiński. Nacisk Pekinu na utworzenie "Jednej Strefy, jednej Drogi", jest częścią konfliktu obecnego stulecia między upadającym imperium i integracją euroazjatycką. Intrygi drugorzędne, ale nie mniej ważne to nieustanna ekspansja NATO i obsesja aby stworzyć strefę napięcia na Południowym Morzu Chińskim. Z punktu widzenia strategicznego partnerstwa między Pekinem i Moskwą, elity oligarchów zarządzające Imperium Chaosu są zdecydowane na osaczenie Eurazji – jako że są przekonane, że zostaną w dużym stopniu wyłączone z procesu integracji, polegającej na wymianie, handlu i użyciu zaawansowanej technologii komunikacyjnej. Pekin i Moskwa odnotowują prowokację po prowokacji wraz z towarzyszącą im bezlitosną demonizacją, ale nie pozwalają na wciągnięcie ich w pułapkę, jako że mają na uwadze swe plany długoterminowe. Prezydent Rosji, Putin w sposób dyplomatyczny kontynuuje swe wysiłki w traktowaniu Zachodu jako "partnera", ale tak on, jak i Chińczycy wiedzą, że Zachód tak naprawdę nie jest dla nich żadnym "partnerem". Nie może być o tym mowy po 78-dniowym bombardowaniu przez NATO Belgradu w 1999 roku, ani po celowym zbombardowaniu ambasady chińskiej, ani też z powodu stałej ekspansji NATO. Nie może być o tym mowy po utworzeniu nowego Kosowa przy pomocy puczu w Kijowie, ani po spowodowaniu krachu ceny ropy naftowej przez petrodolarowych wspólników USA, ani też po ataku na rubla zorganizowanym przez Wall Street. Nie może być o tym mowy po sankcjach amerykańskich i europejskich względem Rosji, ani po rozbiciu chińskiego rynku papierów wartościowych przez pełnomocników USA na Wall Street, ani też po nieustannym potrząsaniu szablą na Południowym Morzu Chińskim. I nie może być o tym mowy po zestrzeleniu Su-24.
Małe streszczenie eskalacji poprzedzającej zestrzelenie Su-24 objaśnia wszystko. Obama spotkał sie z Putinem. Niezwłocznie potem Putin spotkał się z Khamenei. Sułtan Erdogan z pewnością został tym faktem mocno zaalarmowany, jakoże w Teheranie zostało naszkicowane poważne przymierze rosyjsko-irańskie. A wydarzyło się to zaledwie dzień przed zestrzeleniem Su-24. Hollande spotkał się z Obamą i zaraz potem z Putinem. Erdogan był przekonany, że sfabrykował doskonały wręcz pretekst do wojny z udziałem NATO, jaka jego zdaniem powinna była wybuchnąć po zastosowaniu artykułu 5 statusu NATO. Nie jest również przypadkiem, że państwo-bankrut Ukraina, jako jedyne, w pośpiechu poparło zestrzelenie Su-24. NATO natomiast, wycofało się przestraszone - imperium nie było jeszcze gotowe do wojny nuklearnej. Przynajmniej nie wtedy. Jednakże jak długo będzie trwała zimna wojna 2.0, tak długo pozostaniemy o krok od tego rodzaju wojny. I cokolwiek by się nie wydarzyło podczas tzw. syryjskiego procesu pokojowego, proxy-war czyli wojna zastępcza między Waszyngtonem i Moskwą będzie trwać, jakoże aroganckie amerykańskie środki analityczne nie widzą alternatywnego wyjścia z sytuacji. Dla neocon i liberałów, jedynym możliwym rozwiązaniem jest podział Syrii. Turcja Erdogana wzięłaby sobie terytoria północne, Izrael - bogate w ropę Wzgórza Golan a pełnomocnicy Saudów pustynię w części wschodniej. Rosja natomiast dosłownie zbombardowała i obróciła wszystkie te szczegółowe plany w popiół, jako że w przeciwnym razie, następnym krokiem po podziale Syrii byłoby utworzenie przez Ankarę, Riyadh - i z tyłu przez Waszyngton - "Jihadi Highway", aż do Kaukazu, Azji Środkowej i Xinjiang (już dziś co najmniej 300 Ujgurów walczy w szeregach ISIS/ISIL/Daesh). Kiedy wszystko inne zawodzi, nie ma lepszego rozwiązania niż "Jihadi Highway", wymierzony jak sztylet w plecy integracji euroazjatyckiej. [?? Nie rozumiem md] Co do frontu chińskiego, jakakolwiek "twórcza" prowokacja nie przyszła by do głowy Imperium Chaosu, nie odwiedzie ona jednak Pekinu od realizacji jego planów na Południowym Morzu Chińskim, bogatym w nie eksploatowane do tej pory złoża ropy i gazu, jak i nie odwiedzie go od zbudowania głównej chińskiej drogi morskiej w tym basenie. Chiny widzą się już w obrębie roku 2020 jako "haiyang qiangguo" - czyli nadzwyczajną potęgę morską. Waszyngton może dostarczyć 250 milionów dolarów jako "pomoc" wojskową Wietnamowi, Filipinom, Indonezji i Malezji w przyszłych 2 latach, nie ma to jednak żadnego poważniejszego znaczenia, ponieważ wszystkie "twórcze" idee imperialne muszą wziąć pod uwagę, choćby dla przykładu taki DF-21D - czyli chiński pocisk balistyczny - niszczyciel lotniskowców, o zasięgu 2 500 km i mogący przenosić głowice nuklearne. Na froncie ekonomicznym proxy-war między Waszyngtonem i Pekinem, USA naciskają na realizację TPP - czyli handlowego NATO w Azji, Wydaje się jednak, że będą to syzyfowe prace dla Ameryki, ponieważ do ratyfikacji traktatu potrzebna jest akceptacja 12 państw-członków, jak również jego zatwierdzenie przez nadzwyczaj przeciwny mu Kongres USA. Przeciwko wprowadzeniu w życie TPP, Xi Jinping ze swej strony wdraża złożoną strategię, ukierunkowaną na trzy fronty: kontruderzenie w odniesieniu do TPP w postaci Free Trade Area of the Asia-Pacific (FTAAP), bardzo ambitny projekt pod nazwą "Jedna Strefa, Jedna Droga", oraz Asian Infrastructure Investment Bank (AIIB) – czyli chińskie kontruderzenie w stosunku do World Bank oraz w stosunku do Asian Development Bank (ADB), kontrolowanego przez USA i Japonię. Jeżeli chodzi o Azję Południowo-Wschodnią, dane statystyczne mówią za siebie. W ostatnim roku Chiny były najważniejszym partnerem ASEAN - Association of Southeast Asian Nations - chińskie transakcje handlowe osiągnęły wartość 367 bilionów dolarów. Ta kwota zwiększy się eksponencjalnie wraz z ustanowieniem "Jednej Strefy, Jednej Drogi", w którą zostanie zainwestowane 200 bilionów dolarów z Chin do roku 2018.
Prognozy dla Europy są ponure. Francusko-irański ekspert Farhad Khosrokhavar jest jednym z niewielu, którzy zidentyfikowali punkt centralny problemu. Rezerwa wojska jihadu w całej Europie będzie ciągle zasilana batalionami młodzieży z tzw. wykluczenia społecznego i marginalizacji, pochodzących z ubogich dzielnic metropolii europejskich. Nic nie wskazuje bowiem na to, że neocon zaczną popierać zdrowe polityki socjalno-ekonomiczne i dzięki nowym formom socjalizacji uda im się wyciągnąć wyobcowane masy ludzkie z ich gett. Dlatego też jedyną możliwością ucieczki z tychże gett pozostanie podobny do wirusa, salaficki jihadyzm, sprzedawany przez cwanych naciągaczy-specjalistów od public relations pod pozorem symbolu oporu i jedynej ideologii alternatywnej dostępnej aktualnie na rynku. Khosrokhavar określił to zjawisko jako neo-umma - czyli "prawdziwa wspólnota, która nigdy wcześniej nie zaistniała w historii", ale teraz w sposób otwarty zaprasza wszystkich młodych Europejczyków , muzułmanów i innych, cierpiących na kryzys tożsamości. Jednocześnie w trakcie 15 lat niekończących się wojen neocon przeciwko niepodległym państwom Bliskiego Wschodu, Pentagon będzie popychał do nieograniczonej ekspansji niektórych ze swych istniejących baz - od Djibouti w Rogu Afryki do Irbil w irackim Kudystanie - tak, aby przekształcić je w tzw. "hubs" - czyli węzły. Od Afryki Sub-saharyjskiej po Azję Południowo-Wschodnią, należy oczekiwać czegoś w rodzaju amerykańskiego "hub boom", gdzie będą goszczone radośnie oddziały specjalne - tę operację określa w swej książce zatytułowanej “Empire of Whining”, jej autor, szef Pentagonu, Ashton Carter jako - "podstawową i niezbędną" - z następującą motywacją: "Ponieważ nie możemy przewidzieć przyszłości, węzły regionalne - od Moron w Hiszpanii do Jalalabad w Afganistanie - staną się posterunkami będącymi w stanie reagować na najrozmaitsze kryzysy, tak terrorystyczne, jak i inne. Umożliwią one reakcję wobec sytuacji kryzysowych, operacje antyterrorystyczne lub też ataki na obiekty strategiczne". Wszystko, o czym należy wiedzieć jest skoncentrowane w powyższych zdaniach - jednostronne w działaniu Państwo Nadzwyczajne w akcji przeciwko wszystkim, którzy ośmielą się przeciwstawić się jego imperialnemu dyktatowi. Od Ukrainy po Syrię oraz poprzez Środkowy Wschód i Północną Afrykę, proxy-war między Waszyngtonem i Moskwą nie skończy się ale będzie się toczyć o coraz to większą stawkę. Jak również imperialna rozpacz w stosunku do nieodwołalnego chińskiego awansu nie zatrzyma się. Podczas gdy Nowa Wielka Gra nabiera szybkości i Rosja dostarcza potęgom środkowowschodnim, takim jak Iran, Chiny i Indie systemy obrony rakietowej zdolne odeprzeć jakikolwiek atak ze strony Zachodu, starajmy się przyzwyczaić do nowej normalności czyli - zimnej wojny 2.0 pomiędzy Waszyngtonem i Pekinem-Moskwą. (...) |