TATRY czy Biznes Center?
Wpisał: Jan Szyszko   
11.02.2010.

Tatry polem walki

Jan Szyszko

2010-02-10 http://www.agronews.com.pl/pl/128,167,6421,0,1,tatry_polem_walki.html

A wzięte z: http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/1,91628,7493019,Tatry_polem_walki.html

            Tatry to unikat w skali europejskiej. Na obszarze 1000 razy mniejszym od Alp żyje tu 10 tysięcy gatunków roślin i zwierząt, w tym dla tysiąca (m.in. kozica, świstak, limba) jest to jedyne miejsce w Polsce, w których występują. Tu żyją duże drapieżniki dawno wytępione w Alpach, takie jak niedźwiedzie czy wilki - czytamy na www.supermozg.gazeta.pl .
            To największe w Europie Środkowo-Wschodniej skupisko endemitów, czyli gatunków występujących tylko w danym regionie. Zachwycają różnorodnością krajobrazu, wynikającą z piętrowego układu roślinności. Wyjątkowość tego obszaru znalazła potwierdzenie w nadaniu mu najwyższego statusu ochronnego. Tatry są parkiem narodowym, elementem europejskiej sieci Natura 2000, powyżej górnej granicy lasu znajduje się rezerwat ścisły.
            Piękno Tatr jest paradoksalnie przyczyną zagrożenia ich przyrody. Rokrocznie odwiedzają je nawet 3 miliony turystów. Od wielu lat trwa konflikt między władzami Tatrzańskiego Parku Narodowego, popieranymi przez naukowców i organizacje ekologiczne, a władzami Zakopanego, lokalnym biznesem i Polskimi Kolejami Linowymi. Apelom o ochronę najcenniejszych przyrodniczo rejonów Tatr przeciwstawiane są argumenty o rozwoju gospodarczym regionu, tworzeniu miejsc pracy i budowie nowoczesnego kurortu zimowego. Coraz liczniejsze są głosy, że obecna sytuacja nie może trwać dłużej. Zbyt wielka jest liczba odwiedzających na obecne możliwości gospodarzy. Tatry mogą więc stać się "małymi Alpami" - nastawionym na turystów i narciarzy ośrodkiem wypoczynkowym. Niewykluczone jednak, że presja Komisji Europejskiej spowoduje ograniczenie liczby zwiedzających do niezbędnego minimum.
Koniec dawnego Zakopanego
            Symbolicznym momentem w dziejach Tatr była decyzja Ministerstwa Komunikacji z roku 1935 zezwalająca na budowę kolei linowej na Kasprowy Wierch. Wydano ją z inicjatywy Aleksandra Bobkowskiego, ówczesnego prezesa Polskiego Związku Narciarskiego, a prywatnie zięcia Prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Budowę ukończono w ekspresowym tempie 9 miesięcy. Podczas niej rażąco naruszano normy ochrony przyrody - użyto materiałów wybuchowych przy budowie fundamentów przęseł, założono kamieniołom pod szczytem Kasprowego Wierchu. Sama budowa wywołała liczne protesty. Nie istniały wtedy silne międzynarodowe organizacje ochrony przyrody, toteż protesty miały charakter symboliczny. Znamienne jest wszakże to, że brali w nich udział najwybitniejsi naukowcy i znawcy przyrody, tacy jak prof. Władysław Szafer - wieloletni dyrektor Instytutu Botaniki Uniwersytetu Jagiellońskiego - czy Jan Gwalbert Pawlikowski - prekursor ochrony tatrzańskiej przyrody, który powiedział wówczas dobitnie: "niszczenie przyrody Tatr to niszczenie czegoś cenniejszego niż oryginały Pana Tadeusza i Króla Ducha razem wzięte". Na znak protestu podała się do dymisji cała Państwowa Rada Ochrona Przyrody.
            Budowa kolei linowej rozpoczęła okres zmasowanej turystyki. Powoli, ale nieubłaganie odchodził w przeszłość mit Zakopanego jako miejsca kontaktu z dziką przyrodą, cichej przystani artystów takich jak Jan Kasprowicz, Kazimierz Przerwa-Tetmajer czy Witkacy.
Kontrowersyjna rozbudowa
           
W 2006 roku rozpoczęto modernizację wyciągu kolejkowego na Kasprowy Wierch, która oznaczała rozbudowę istniejącej infrastruktury i zwiększenie przewozowości ze 180 do 360 pasażerów na godzinę. Podobnie jak przed 70 laty odezwały się głosy sprzeciwu. Według organizacji ekologicznych zgoda ówczesnego Ministra Środowiska na tę inwestycję została wydana niezgodnie z prawem, a przed podjęciem tej decyzji minister powinien był zapoznać się z raportem oceniającym wpływ budowy na środowisko. Obowiązek jego sporządzenia miał inwestor, czyli Polskie Koleje Linowe.
            Decyzja o rozbudowie, będąca podstawą wydania zezwolenia przez Ministerstwo Środowiska, została zaskarżona do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który ją uchylił. Naczelny Sąd Administracyjny podtrzymał ten wyrok. Dotyczył on jednak kwestii formalnych i nie doprowadził do rozbiórki kolei. Budowę zakończono w 2008 roku. Obecnie kolejka przewozi 360 osób na godzinę w sezonie zimowym i 180 w sezonie letnim. Spółka twierdzi, że nie miała formalnego obowiązku sporządzenia raportu, prowadziła konsultacje społeczne i opracowała analizę wpływu inwestycji na środowisko. Ekolodzy odpowiadają, że analiza PKL jest bezwartościowa, gdyż nie jest podparta żadnym uzasadnieniem naukowym, a żadna inwestycja na terenie parku narodowego nie może mieć miejsca, jeśli nie służy ochronie przyrody. Jak twierdzą, Kolejom, podobnie jak władzom Zakopanego, chodzi wyłącznie o zyski i wykorzystają każdą okazję, żeby obejść przepisy blokujące ich plany.

            Środowiska naukowe zdecydowanie stoją po stronie organizacji ekologicznych. Państwowa Rada Ochrony Przyrody krytycznie oceniła modernizację. Przyrodoznawcy - prof. Zbigniew Mirek (Instytut Botaniki PAN) i prof. Henryk Okarnia (Instytut Ochrony Przyrody PAN) - mówią wprost, że rozbudowa kolei nieodwracalnie zaburzy ekosystem Tatr. Powołują się przy tym na unijne dyrektywy w sprawie ochrony siedlisk naturalnych oraz dzikiej fauny i flory. Pod apelem o sporządzenie rzetelnego raportu oceniającego wpływ inwestycji na środowisko podpisała się Rada Naukowa Tatrzańskiego Parku Narodowego i 105 przyrodoznawców. Głównymi argumentami naukowców przeciw inwestycjom na terenie TPN, poza prawnymi, są: oszpecenie krajobrazu górskiego, groźba wyginięcia unikalnych gatunków roślin i zwierząt, możliwość wystąpienia katastrof ekologicznych takich jak osuwanie zboczy, lawiny błotne, osuszanie terenu.
Słowacja - przykład czy przestroga?
           
Słowacy zdecydowali już o przyszłości należącej do nich części Tatr. Dążą do stworzenia w niej centrum narciarsko-wypoczynkowego na wzór alpejski. W wyborze tej drogi nieco pomógł przypadek - w 2004 roku w słowackiej części Tatr miał miejsce huragan, który jednej nocy powalił tyle drzew, ile wycina się tam średnio w ciągu roku. Te wydarzenia stały się pretekstem do promowania nowej wizji zagospodarowania słowackich Tatr, które mają stać się miejscem uprawiania sportów zimowych. Po wydaniu zgody przez rząd na budowę w rejonie Parku Narodowego rozpoczęto działania na ogromną skalę. Zakładany koszt inwestycji wynosi 50 mln euro i obejmuje: powstanie nowych kolejek i wyciągów, poszerzenie tras zjazdowych, budowę hoteli, parkingów, sztucznych zbiorników wodnych potrzebnych do naśnieżania. Realizowanych jest 5 dużych inwestycji w rejonie Szczyrbskiego Jeziora, Spalonej Doliny, Ździaru, Tatrzańskiej Łomnicy i Starego Smokowca.
            Prof. Zbigniew Mirek uważa, że realizacja wszystkich zamierzonych tam inwestycji oznacza nieodwracalne zmiany w ekosystemie Tatr, także po polskiej stronie, i tym samym koniec Tatrzańskiego Parku Narodowego. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody przestrzegła Ministerstwo Środowiska Słowacji, że realizacja wszystkich planów, spowoduje utratę prawa do używania nazwy "park narodowy" w odniesieniu do słowackiej części Tatr.
            Polscy samorządowcy, zachęceni tym przykładem, nalegają na rząd, by podjął podobne decyzje. Podhalańscy radni uważają, że Słowacy odciągną turystów z Polski, i chcą szybkich i zdecydowanych działań. Wtórują im przedsiębiorcy na czele z Andrzejem Bachledą "Ałusiem". Ten były olimpijczyk, zasłużony narciarz, a obecnie biznesmen mieszkający we francuskiej części Alp, lansuje pomysł stworzenia w polskich Tatrach ośrodka narciarskiego na wzór francuski: "Zakopane - Trzy Doliny". Jak sam mówi: "Lepszy nowoczesny ośrodek narciarski, niż park narodowy". Bachleda dysponuje już gotowym projektem tego ośrodka. Jego centrum stanowiłyby Rówienki Kondrackie, skąd rozchodziłyby się wyciągi krzesełkowe i gondolowe w okolice Kasprowego Wierchu. Z jego szczytu poszerzona i sztucznie naśnieżana nartostrada prowadziłaby do Ronda Kuźnickiego. Ponadto na Rówienki miałaby docierać kolej naziemna, prowadząca przez tunel do słowackiej Doliny Cichej, wydrążony pod górami, który miałby łączyć wyciągi po stronie polskiej i słowackiej. Plany te podobno gotowi są sfinansować inwestorzy, wykonujący część słowackich tras. Dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Paweł Skawiński uważa pomysł Bachledy za katastrofalny. Rozgoryczeni obrońcy przyrody twierdzą, że zapatrzony w alpejskie kurorty biznesmen nie rozumie specyfiki Tatr, które nie sprzyjają kumulacji śniegu.
           
Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że nie zostaną zrealizowane żadne z radykalnych pomysłów. Bardziej pewny jest długotrwały spór podobny do tego o Dolinę Rospudy, ale na znacznie większą skalę. I znów może się okazać, że jego rozwiązanie będziemy zawdzięczać anonimowym urzędnikom z Brukseli, a zapłacimy za nie karami finansowymi i utratą prestiżu.
            Źródło: Jan Szyszko, www.supermozg.gazeta.pl