Summum ius, summa iniuria - o "sprawiedliwości"
Wpisał: IF   
13.02.2010.

Summum ius, summa iniuria

IF

            Na warszawskiej ulicy zginął policjant, zamordowany przez dwóch młodocianych bandytów, którym ośmielił się zwrócić uwagę. Jak zwykle w podobnej sytuacji komentatorzy zadają dramatyczne pytanie - dlaczego żadna z obecnych na przystanku osób nie próbowała mu pomóc?

            Tego samego dnia media podały informacje, które mogą służyć za odpowiedź. Otóż policja - być może przez pomyłkę - ujawniła dane informatora, w sprawie napadów na kobiety w okolicach Lubawy. Jak funkcjonuje wymiar sprawiedliwości pokazuje również ujawnione ostatnio w mediach nagranie z wizji lokalnej, podczas której jeden z zabójców Olewnika miał wskazać miejsce ukrycia jego zwłok. Najpierw przestępca (bodajże Pazik) cynicznie domagał się oświetlenia terenu, bo „znowu nie trafi”, następnie odnalazł zwłoki kierowany wyraźnie słyszalnymi podpowiedziami. To oczywiste, że wizja lokalna była ustawiona. Najbardziej przerażające jest to, że nie chciano tego zauważyć podczas kolejnych licznych kontroli postępowania w tej sprawie. Czyżby Pazik popełnił samobójstwo w więzieniu ze wstydu, że brał udział w tej farsie? A może reżyser przedstawienia chciał się pozbyć niewygodnego statysty? Nie dziwmy się, że obywatele naszego kraju uważają, że lepiej nie wtrącać się w wewnętrzne porachunki gangów, w których niejasną rolę odgrywa policja.

            Nie lepszą opinią cieszą się sądy. Ostatnio Okręgowy Sąd w Lublinie przedłużył o następne trzy miesiące areszt młodemu człowiekowi, który w tym areszcie przesiedział już osiem miesięcy, gdyż niefortunnie wdał się w szarpaninę na ulicy z obywatelem niemieckim. Banalna sprawa. Nikt nie zginął, nikt nie został ranny. A jednak rzekomy czy prawdziwy sprawca będzie siedział, co najmniej 11 miesięcy. Natomiast Rom, który ciosem w czoło zabił starszego człowieka od dawna jest na wolności.

            Polacy żyją w słusznym przeświadczeniu, że od wymiaru sprawiedliwości trzeba się trzymać jak najdalej, a ostatnim miejscem, w którym można tej sprawiedliwości szukać, jest sąd. Stając w czyjejś obronie ryzykujesz, że to ty zostaniesz oskarżony o napad i wsadzony do więzienia. Dlatego najlepiej odwracać głowę.

            Za parodię sprawiedliwości uważam również wyrok skazujący Andrzeja Leppera na przeszło dwa lata więzienia (bez zawieszenia ) na podstawie zeznań pewnej pani, która nie mogła sobie przypomnieć kto z jej licznych partnerów jest ojcem jej dziecka. Osoba, która kilkakrotnie kłamała przed sądem nie powinna być traktowana jako wiarygodny świadek. (Pomijam fakt, że za fałszywe zeznania powinna zostać ukarana) . Andrzeja Leppera uważam za niezbyt ciekawą postać, to klasyczny współczesny Nikodem Dyzma, nie ma to jednak wpływu na moją ocenę wyroku. W wielu środowiskach: artystycznych, filmowych, teatralnych na porządku dziennym jest protekcja, za którą płaci się seksem. Rozżalone są na ogół osoby, które nie są w stanie się przebić bez tej daniny. Rzadko się chyba zdarza, żeby osoba, która dobrowolnie traktowała swe ciało jako walutę, pozowała na obrońcę uciśnionych kobiet. Większość z nich nie życzyłaby sobie takiej przedstawicielki.